30 grudnia 2016

Bizantyjskie gryfy w symbolice wczesnopiastowskiej

Datowany na przełom VIII/IX wieku Praedicationes - najstarszy zachowany w Polsce (na Wawelu) kodeks, czyli zbiór zszytych w formie książkowej kart rękopisu, jak wspomniano w artykule "Sztuka romańska to coś więcej niż łacińska", wśród ilustracji groteskowych, pół realnych motywów zwierzęcych zawiera wyobrażenie legendarnego gryfa. To symbolizujące siłę bogów na ziemi i w powietrzu połączenie lwa i orła znane było już w kulturze starożytnego Babilonu przed pięcioma tysiącami lat, znane w Europie od czasów kultury mykeńskiej około 3500 lat temu.

Wizerunki gryfa znajdują się na, datowanym na koniec II wieku p.n.e., srebrnym kotle z Gundestrup, w północnej Jutlandii, Dania (foto: Wikipedia). Chociaż przedstawiona na ścianach ikonografia przedstawia elementy mitologii celtyckiej, to kulturowo zabytek ten łączy jeszcze tradycje trackie - antyczne greckie (miejsce wykonania) i nordyckie (rytualny dar wotywny plemienia Cymbrów). 


Przybyły z Orientu symbol gryfa, we wczesnym średniowieczu  rozpowszechnił się w Bizancjum oraz na jego italskich obrzeżach - w Królestwie Longobardów, w jego prowincjach północnych  (NeustriaAustria), środkowych (Tuscia, Spoleto) i południowych (Benewent). W ikonografii bizantyjskiej te mityczne zwierzęta symbolizują połączenie mądrości i siły, a także podwójną naturę Zbawiciela - zarówno boskiego, jak i ludzkiego.

Romański portal w bazylice San Fidele, w Como, Lombardia, przedstawia sylwetkę gryfa, który chwyta smoka. Rzeźba ta może sugerować iż gryf broni wejścia do kościoła przed złem.  Świątynia powstała na początku XII wieku na miejscu lombardzko-bizantyjskiego kościoła z VII wieku, pod wezwaniem św. Eufemii, bizantyjskiej męczennicy.

Niektórzy historycy oceniają, że krakowskie Praedicationes zostały stworzone w powstałym za lombardzkiego króla Agilulfa klasztorze w Bobbio. Zadomowieni w Italii od AD 476 (utworzenie państwa przez Odoakera) skandynawscy potomkowie mieli szczególne upodobanie do wplatania w symbolikę chrześcijańską motywów z mitologii pogańskiej, wypływających zarówno z własnej tradycji nordyckiej, jak i z przejętych z Bizancjum tradycji orientalnych i greckiego antyku. Bizantyjski motyw gryfa jako element ikonograficzny głównie w iluminacji książek i w architekturze, poprzez Lombardię dotarł do sąsiadujących krajów (Bawaria, Alamania, Burgundia, Prowansja) Imperium Karolińskiego. Chociaż wykorzystywana w okresie Cesarstwa Rzymskiego i przyjęta w sztuce chrześcijańskiej symbolika gryfa nie jest jednak - jak chce wielu entuzjastów "łacińskości" europejskiej kultury, ani proweniencji łacińskiej, ani tym bardziej proweniencji chrześcijańskiej.
 

Oto powyżej płaskorzeźba z dwoma gryfami w stylu lombardzkim z początku XII wieku, znajdująca się przy wschodnim portalu katedry św. Marcina w Moguncji (foto: HEN-Magonza 2009). Zestawienie w tym przedstawieniu alegorycznym dwóch gryfów przywoływać może skojarzenia towarzyszących bogowi Odynowi dwóch kruków (Hugin i Munin) z mitologii nordyckiej.

Interesującym przykładem wikińskiej obecności na ziemiach piastowskich jest XI-wieczny skarb, z pogranicza pomorsko - wielkopolskiego, pochodzący z Chełma Drezdeneckiego nad Notecią, o którym pisałem w artykule "Wikińska niewiasta na dworze Mieszka I?". Tutaj przywołajmy z niego jedną z pięciu kaptorg - orientalnych z pochodzenia, bogato dekorowanych, noszonych przez kobiety na szyi lub przyczepionych do paska puzderek (zwykle srebrnych, brązowych) lub woreczków kultowych (zwykle wełnianych, jedwabnych), służących przechowywaniu amuletów lub rytualnych ziół, substancji. Są to więc obiekty do wypełniania czynności związanych z wierzeniami pogańskimi. Oto obok rysunek jednego z tych zabytków, z wyobrażeniem gryfa. Opisany on został w pracy H. Segera "Die Schlesischen Silberschatze des 10. und 11. Jahrhunderts", opublikowanej w książce "Altschlesien", 1929, Tom 2. Niestety jakość kopii jest niska, ale nadal lepsza od publikowanych w polskich pracach naukowych fotografii, które są na tyle zaciemnione, że uniemożliwiają ustalenie, że wyobrażenie na kaptordze rzeczywiście przedstawia gryfa - tak, jak jest ten zabytek w literaturze opisywany.

Wizerunki gryfa znajdowane są na bizantyjskich grobowcach rodów arystokratycznych. Gryfy symbolizowały na nich z jednej strony królewski status zmarłego, z drugiej strony miały go chronić w dalszej drodze. Oto pochodząca z Bizancjum, datowana na koniec XIII wieku płyta marmurowa (60x52x6.5 cm, waga 41 kg); oryginał w Metropolitan Museum of Art.

Na praskim Wyszehradzie, pod fundamentami bazyliki św. Wawrzyńca, pozostały relikty po przedromańskiej rotundzie na planie kwadratu, z trzema apsydami  (z greckiego ἀψίς - apsis, czyli 'łuk'), datowane na AD 1070-1080. Niektórzy czescy archeologowie widzą w niej wpływy ottońskie, a także podobieństwo z reliktami pod kościołem św. Salwatora w Krakowie. Jest coraz więcej dowodów archeologicznych, wskazujących na powiązania kulturowe Małopolski i Śląska w dobie przedpiastowskiej z Czechami i Morawami, będącymi pod wpływami bizantyjskimi.

Istnieją przede wszystkim pisane źródła historyczne, potwierdzające przynależność Małopolski i Śląska, aż po schyłek X wieku, do Czech i Moraw: dokument "Dagome iudex" z AD 991, gdzie oba te regiony (Kraków, Ołomuniec) graniczą z państwem Mieszka I, oraz Kronika Kosmasa, podająca pod rokiem 981: "Umarł Sławnik, ojciec św. Wojciecha. Pan możny, posiadał wiele zamków w różnych stronach Bohemii ... Także w kierunku Polski miał zamek Kłodzko nad rzeką Nysą [nawet kiedy kronikarz pisał te słowa w XII wieku, miasto nie należało do Polski - mój przypis]" (Anno D. 981 Obiit Slawnik pater sancti Adalberti, magnus dominus, qui multa castra Bohemiae ad ommes partes tenuit ... Item versus Poloniam castellum nomine Klaczsko juxta fluvium Nissam).

Słusznie historyk Jerzy Strzelczyk ("Mieszko Pierwszy. Chrzest i początki Polski", 2016) zauważa, że "Ani Małopolska, ani Śląsk nigdy dotąd [przed Mieszkiem I] nie wchodziły w skład państwa gnieźnieńskiego [inna sprawa, że przed Mieszkiem I nie istniało jeszcze państwo Polan, a już istniały państwa czeskie i morawskie - moje uwagi] i nie było żadnych specjalnych powodów, skłaniających te dzielnice do związku z nim. Dlaczego właściwie ówcześni Krakowianie i Ślężanie mieliby być bardziej zainteresowani związkiem z Gnieznem, niż z Pragą, która była stolicą państwa bądź co bądź bardziej, niż kraj Polan rozwiniętego i z którą już byli od dawna powiązani ?".

Inni archeolodzy uznają rotundę wyszehradzką wprost za przykład architektury bizantyjskiej, spotykanej poza Bizancjum również na Bałkanach i rzadziej we Włoszech. Interesujące są zachowane płytki posadzki z tej budowli, przedstawiające m.in. w reliefie bizantyjskie gryfy.


Ten sam, jak powyższy, z praskiego Wyszehradu, rodzaj sześciokątnej płytki ceramicznej, z takim samym wizerunkiem gryfa, odkryto jeszcze w kilku innych miejscach w Czechach: Ostrov u Davle (benedyktyński klasztor), Ołomuniec (grodzisko) i Sazawa oraz z innymi formami gryfa: Ostrov, Zvikov, Milevsko, Červená, Pisek (Hejdová D., Nechvatal B., 1970 - "Ranĕstředověké dlaždice v Čechách").

Nieco wcześniej (datowana na X/XI wiek), w stylu podobnym do praskiej płaskorzeźby gryfa, powstała z tym samym wyobrażeniem poniższa płyta marmurowa (źródło: Gannholm, Tore "The Gotlandic merchant republic and its medieval churches", 2015), przechowywana w greckim monastyrze Vlatades w Salonikach, jedynym przetrwałym do dziś w tym mieście bizantyjskim klasztorze. Klasztor ten w okresie bizantyjskim podlegał bezpośrednio patriarsze Konstantynopola. Płyta ta, o wymiarach 90x72 cm, przedstawia w typowo wschodniej formie, podobnie jak płaskorzeźba z praskiej rotundy, wydłużone skrzydła i podniesiony ogon gryfa. Stylizowana postać gryfa jest mało plastyczna, z wyraźnym obrysem liniowym.

Na marginesie, w bizantyjskich Salonikach od VI/VII wieku osiedleni byli także Słowianie, co ułatwiało przepływ greckich i wschodnich idei kulturowych do innych terytoriów wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny. Słowiańscy bracia Cyryl i Metody pochodzili z Salonik ("Bracia Sołuńscy"). Sama nazwa Salonik miała swój odpowiednik w języku wschodniocerkiewno-słowiańskim jako Солѹнъ (Solunŭ). Jeszcze dzisiaj przetrwała ona w języku macedońskim i serbskim jako Солун, w słoweńskim Solun, a w języku słowackim w formie Solún. Pozostał również toponim Solun w Bośni.


Podobna sylwetka gryfa, ale w bardziej plastycznej rzeźbie, znajduje się na XIII-wiecznej fasadzie katedry św. Jerzego w Juriewie Polskim, na dawnej Rusi Włodzimiersko-Suzdalskiej, jak widać u góry fotografii zamieszczonej w artykule "Pomorscy Goci nad Parsętą i Dnieprem". Św. Jerzy, tak jak św. Dymitr i św. Maurycy to kanonizowani żołnierze bizantyjscy, święci kościoła prawosławnego, a później także łacińskiego.

Orientalne motywy dekoracyjne lwa, centaura i gryfa zdobiły romańskie posadzki klasztoru benedyktyńskiego w Tyńcu. To - jak wspomnieliśmy w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie", z czeskiej Sazawy należałoby się spodziewać przybycia nad Wisłę mnichów - założycieli klasztoru w obrządku słowiańskim. Nazwa miejscowa Tyńca nad Wisłą ma swoje liczne onomastyczne pierwowzory w właśnie w Czechach: Tyniec nad Sazawą, Tyniec nad Łabą, Grochów Tyniec, Dąbrowice Tyniec, Mariański Tyniec, Mnichowski Tyniec, Świerkowy Tyniec, Wielki Tyniec itd.

Oto poniżej jedna z czterech płytek posadzkowych z wizerunkiem gryfa (jedna cała i trzy we fragmencie), o wymiarach 13x13 cm i grubości 3,5 cm, odkrytych w klasztorze tynieckim (foto: Władysław Gumuła, źródło: Maria Piątkiewicz-Dereniowa - "Płytki posadzkowe z opactwa Benedyktynów w Tyńcu", w: "Folia Historiae Artium", 1971). Chociaż jakokość fotografii jest niska, to jest ona cenna, bo jedyna tej całej płytki, ogólnodostępna w polskiej literaturze.


Na podstawie tej, stanowiącej ćwiartkę okręgu, płytki reliefowej, pokrytej ciemnobrunatną polewą ołowiową, Krystyna Miodońska  (źródło: jak wyżej) odtworzyła wzór posadzki z gryfami w układzie czterech płytek. Dla uzyskania większej plastyczności formy wprowadziłem edycję tego wzoru w kolorze. 


Przedstawienie gryfa, o nieco innym wzorze niż w Tyńcu, odkryto także na płytce posadzkowej w dominikańskim kościele Świętej Trójcy w Krakowie (foto poniżej: Justyna Kamińska, w: Dariusz Niemiec - "Ornamentowane posadzki w kościołach romańskich na ziemiach polskich", 2016). Z uwagi na ich właściwości fizyczne, badacze sądzą, że płytki z Tyńca i Krakowa pochodzą z tego samego warsztatu i okresu.


Jest to jeszcze jeden dowód transmisji bizantyjskich pierwiastków kulturowych na tereny Polski piastowskiej. Należy dodać, że identyczny wzór graficzny, zapewne pochodzącej z tej samej matrycy i tego samego warsztatu, noszą ceramiczne płytki podłogowe odkryte w klasztorze dominikańskim w Krakowie oraz w grodzisku w Piekarach, a także płytki w bordiurze listwowej, z nieznacznie zmienioną formą gryfa, z tych samych klasztorów w Tyńcu i Krakowie oraz z klasztoru cysterek w Trzebnicy. 

Do pewnego stopnia analogią co do formy wyobrażenia gryfa dla płytek z Polski są płytki podłogowe w wielu normańskich budowlach w Anglii - w katedrze w Winchester, w opactwie Glastonbury, w katedrze Exeter, w Victoria and Albert Museum (pozycja nr 1289-1892), oraz w British Museum (nr 1947,0505.1796). 

Normańska architektura w Anglii bazuje bezpośrednio na wpływach bizantyjskich. Zrodzona we wczesnym średniowieczu na wyspach brytyjskich, szkockich i irlandzkich tak zwana sztuka wyspiarska, insularna, hiberno-saksońska, czy iroszkocka, łączyła w sobie zrodzone na wyspach oraz przybywające z kontynentu elementy różnych kultur - celtyckiej, anglo-saksońskiej, bizantyjskiej, normańskiej. Symbolika gryfa dotarła na wyspy wraz z przybywającymi z Galii i Bretanii wczesnochrześcijańskimi, czyli bizantyjskimi misjonarzami i mnichami. 

Oto poniżej przykład wpływów sztuki bizantyjskiej na ikonografię insularną, jakim jest utrwalona na miniaturze z XII-wiecznej, tak zwanej Biblii z Rochester para gryfów (British Library, Royal MS 1 C VII, folio 120r). Zabytek pochodzi z założonego w AD 1083 benedyktyńskiego klasztoru św. Andrzeja przy katedrze w Rochester.


Do bizantyjskich tradycji nawiązuje zupełnie współczesny fresk, namalowany w latach 2001-2004 przez Sergeja Fiodorowa, w północnym transepcie katedry w Rochester, na tym fragmencie obrazujący Chrzest Chrystusa (foto:  Aidan McRae Thomson, 2010).


W okresie wczesnopiastowskim jednym z miast stołecznych Polski była małopolska Wiślica. To tam istniało palatium książęce z przyległą do niego rotundą - czyli kaplicą o wschodniochrześcijańskiej formie architektonicznej.

W nawie kolegiaty w Wiślicy, oprócz fragmentu słynnej, rytowanej posadzki z XII wieku, tak zwanej Płyty Wiślickiej, o której będziemy tutaj mówić, znajduje się herb rycerski z godłem gryfa należący do rodu Gryfitów małopolskich, zwanych także Świebodzicami - jednym z najstarszych i najsilniejszych dynastii możnowładczych w Małopolsce w XII-XIII wieku.  Ród ten wywodził się prawdopodobnie z przybyłego ze wschodu do Małopolski plemienia Lędzian. Mazowiecka gałąź Gryfitów to ród Getków (Gedków).
 
Jan Gryfita (Janik) z tego rodu był ósmym z kolei arcybiskupem gnieźnieńskim, któremu przypisuje się wybudowanie konsekrowanej w 1161 roku kolegiaty w Tumie i ufundowanie brązowych Drzwi Gnieźnieńskich. Ówczesny biskup krakowski Getko (Gedko, Gedeon) był również z rodu Gryfitów. Biskupi płoccy Andrzej z Brzeźnicy (Jędrzejowa) zmarły w 1244 i Gedko II (Gosław, Gedeon) zm. w 1296, także byli herbu Gryf. Bratem tego pierwszego był wojewoda opolski, a następnie kasztelan krakowski Klemens z Brzeźnicy (zm. 1241).


Z Gniezna pochodzą dwie płytki gliniane z gryfami, jak na powyższej ilustracji (źródło: Joanna Sawicka, 2017 - "Pozostałości produkcji szklarskiej odkryte w pracowni ceramiki budowlanej na Górze Lecha w Gnieźnie"). 

Oto wizerunek gryfa, trzymającego w dziobie szyję lub ogon nieokreślonego stwora, na płycie z piaskowca, pochodzącej z romańskiego, XII-wiecznego kościoła Narodzenia Najświętszej Marii Panny w małopolskim Czchowie, obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie (foto: Rafał Querini-Popławski, 2006 - "Rzeźba przedromańska i romańska w Polsce wobec sztuki włoskiej". Z okolic Czchowa pochodziła gryficka linia Trestków.


Uważni historycy sztuki zwracają uwagę na architektoniczne podobieństwa portalu kolegiaty w Tumie do portalu katedry w Lundzie. A z kolei w tej drugiej budowli niezaprzeczalny jest wpływ sztuki lombardzko-bizantyjskiej, a zwłaszcza częściowo czysto lombardzka ornamentyka na różnych elementach architektury. Bogata dekoracja rzeźbiarska ma swoje korzenie w Lombardii, skąd prawdopodobnie wywodził się pierwszy budowniczy kościoła w Lund, Donatus. Do prac budowlanych z pewnością wykorzystano północnoitalskich kamieniarzy, którzy przenieśli styl lombardzko-bizantyjski do kilku kościołów w krajach nordyckich. 
 

Spójrzmy na powyższe zdjęcie fragmentu archiwolty - zdobionego łuku portalu, w północnym transepcie (nawie poprzecznej) katedry w Lund (źródło: Lars Berggren, Bo Ossian Lindberg - "Ædiculan i Lunds domkyrkas norra transept", 2014). Katedra ta to najstarszy kościół metropolitarny w całej Skandynawii, konsekrowany w 1145 roku, którego początki sięgają końca XI wieku. Bizantyjski ornament łączy na tej archiwolcie tradycje wschodnie i hellenistyczne. Dolny, wewnętrzny pas to ciągły rząd zwojów roślinnych i kimationu - stylizowanego ornamentu. Górny, szerszy pas to ciąg wyobrażeń zoomorficznych, ujętych w przeplatających się medalionach. Widoczne są tutaj dwa stojące naprzeciwko siebie gryfy.

Symbolika gryfa przeniknęła ze Wschodu do kultury nordyckiej bardzo wcześnie, bo już u schyłku antyku, w okresie współzamieszkiwania plemion gockich ze shelenizowanymi ludami strefy nadczarnomorskiej. Utworzone przez Greków w pierwszym tysiącleciu przed naszą erą kolonie i emporia handlowe u północnych wybrzeży Morza Czarnego były miejscem przenikania się kultur plemion azjatyckich z najstarszą kulturą europejską. Żyjący w V wieku p.n.e. grecki pisarz Herodot, zwany czasami ojcem historii albo ojcem geografii, taki pisał w swoich "Dziejach" o współczesnym jemu scytyjskiemu królu Skylesie:

Kiedy Skyles został królem Scytów, nie podobał mu się zupełnie scytyjski tryb życia, lecz miał on znacznie większą skłonność do helleńskich obyczajów wskutek wychowania, jakie otrzymał ... Ilekroć prowadził wojsko scytyjskie do miasta Borystenitów ... zdejmował swą szatę scytyjską i wdziewał helleńską; w ogóle wiódł tryb życia helleński i składał ofiary bogom wedle obrządku Hellenów. Zabawiwszy tam miesiąc lub dłużej, wdziewał znowu scytyjski strój i oddalał się. Czynił to często, a nawet wybudował sobie w Borystenesie dom, do którego wprowadził tubylczą małżonkę. ... Posiadał on w mieście Borystenitów wspaniały i nader obszerny dom, o którym nieco wyżej wspomniałem; dokoła niego stały wykonane z białego kamienia sfinksy i gryfy.”

Oto mapa świata starożytnego, znanego Herodotowi, około 450 p.n.e.


W symbolice kultur persko-scytyjskich mityczny gryf był strażnikiem dworu i bogactwa władcy. Tak pisał Herodot: "Poza nimi zaś w górę, jak mówią Issedonowie, siedzą jednoocy ludzie i strzegące złota gryfy; od Issedonow przejęli to podanie Scytowie, a od Scytów my znów je wzięliśmy i nazywamy jednookich po scytyjsku "Arimaspami"; bo arima zwą Scytowie jedynkę, a spu oko". 

Ulokowani w strefie nadczarnomorskiej starożytni Słowianie graniczyli od południa i wschodu z plemionami scytyjskimi i to zapewne od nich, kilka wieków przed dotarciem do nich chrześcijaństwa, przyswoili sobie ideę mitycznego gryfa, pełniącego funkcję strażnika „bóstwa słonecznego”, a także "drzewa życia". To dlatego gryf był bardziej popularną istotą w ikonografii chrześcijaństwa wschodniego, niż zachodniego.

Przyswojona od Scytów przez Słowian idea gryfa jako istoty nadzwyczajnej zawędrowała w trakcie ich wielkiej migracji na Zachód, nad wybrzeża Bałtyku. To właśnie tego rodzaju gryfa „przywieźli” ze sobą Słowianie na brzegi Morza Bałtyckiego. Gryf - ten symbol siły, szybkości i boskości stał się wśród plemion pomorskich ucieleśnieniem cech boskich i jako taki został przez ich władcze elity, zwane później Gryfitami, przejęty jako emblemat władzy książęcej. Traktuje o tym artykuł "Gryfy pomorskie".

Pomorski gryf, wcześniej znany na Pomorzu, niż jakoby dopiero po krucjatach do Ziemi Świętej, nie miał z wyprawami krzyżowymi wiele lub zgoła nic wspólnego, jak "chce" duże gremium historyków. Ci adwokaci wyłącznie łacińskiego źródła cywilizacyjnego w Polsce nie zastanawiają sie nawet nad tym, dlaczego akurat książęta pomorscy mieliby mieć najlepszy w Europie dostęp do "gryfowych trofeów" ze Wschodu, dostarczanych z wypraw krzyżowych, i największą wiedzę o ich symbolice chrześcijańskiej, aby przyjąć ten symbol do insygniów władzy książęcej, a także do herbów licznych miast pomorskich. 

Zauważmy, że wschodnia par excellence symbolika gryfa, we wczesnym średniowieczu była popularna także wśród Węgrów, narodu który przez wieki obcował na Wschodzie z nomadycznymi plemionami scytyjskimi. Na Zachód przedostawała się ona pośrednio - z kultury bizantyjskiej i islamskiej. Na przykład, w dziele "Etymologiae" - rodzaju bestiariusza, autor Izydora z Sewilli (560-636) wykorzystał greckie źródła. Pojawia się tam chyba po raz pierwszy w literaturze zachodnio-europejskiej, nie licząc greckiego "Physologos" z II wieku n.e., opis legendarnego gryfa. 

Powyższy wizerunek gryfa w greckiej rzeźbie z około IV wieku p.n.e., pochodzi z Taranto w południowej Italii - ówczesnej greckiej prowincji (źródło: Muzeum LACMA, USA).

Oto, jaka była wiedza uczonych we wczesnośredniowiecznej zachodniej Europie o legendarnym gryfie. Przywołajmy tutaj dwa nazwiska z kręgu osób najbardziej oświeconych, jakimi niewątpliwie byli wykładowcy z dziedziny teologii i prawa kanonicznego. Podajmy tu przykład franciszkanina urodzonego w Anglii, Bartłomieja Anglika (ok. 1190–1255). Wykładał on do 1230 roku teologię w Paryżu, a następnie przebywał w założonym w AD 1223 klasztorze franciszkanów w Magdeburgu. 

Tam około 1240 roku wydał dzieło encyklopedyczne De proprietatibus rerum („O właściwościach rzeczy”), tłumaczone w średniowieczu na wiele języków, w którym tak m.in. opisał legendarnego gryfa: "Gryf to zwierzę ze skrzydłami, czworonożne, rodzi się w górach Yperboreis i jest podobne do lwa we wszystkich częściach ciała, a do orła tylko w głowie i skrzydłach, jest też zaciekłym wrogiem konia - jak mówi Hugution [Huguccio], unosi konia wraz z uzbrojonym człowiekiem ... Gryf  trzyma się gór, w których gromadzi gemmy i kamienie szlachetne, takie jak szmaragd i jaspis i nie pozwala ich stamtąd zabierać, jak mówi Izydor". Huguccio (ok. 1140-1210), znany też jako Hugo z Pizy (łac. Ugutio Pisanus), to prawnik, filolog i leksykograf. Izydor to wspomniany już wyżej Izydor z Sewilli. Góry Hiperborea (starogr. Ὑπερβόρεοι - Ypervóreoi), to wedłu mitologii greckiej nieznane pasmo gór, położone na północ od świata antycznego, umieszczane wśród ludów scytyjskich.  Jak widzimy, średniowieczni uczeni łacińscy byli pod przemożnym wpływem kultury greckiej, w tym literatury, ikonografii i mitologii.

Interesującym jest, że Michael C. Seymour, biograf Bartłomieja Anglika ("Bartholomaeus Anglicus and His Encyclopedia", 1992) uznał, że to tego mnicha franciszkańskiego Kościół miał wysłać jako biskupa misyjnego do polskiego Łukowa, ale z powodu wrogich działań zakonu krzyżackiego w Rzymie, ostatecznie nie został na to stanowisko przez papieża konsekrowany. O takie biskupstwo zabiegał książę Bolesław Wstydliwy.

Najstarszymi znanymi pieczęciami z okresu Polski piastowskiej (poza Pomorzem) z symbolem gryfa są dwa zabytki, wspomniane w literaturze źródłowej. Jeden to pieczęć z 1236 roku, należąca do Zbrosława, kasztelana opolskiego, z istotą podobną do bezskrzydłowego gryfa, jak na ilustracji obok, pochodzącej z wydanej we Wrocławiu w 1871 roku książki Alwina Schultza "Die Schlesischen Siegel bis 1250". Należy sądzić, że w tym i wcześniejszym okresie ród Gryfitów miał silne oparcie polityczne w Księstwie Opolskim. Zanim Zbrosław objął urząd kasztelana w Opolu, jego zięciem był wojewoda opolski Klemens Gryfita. Po wygnaniu Gryfitów z Mazowsza i Małopolski schronili się oni na pewien okres, za czasów Kazimierza I Opolskiego,  w Księstwie Opolsko-Raciborskim. Wojewoda opolski, Gryfita Klemens Klimontowic, zwany też Klemensem z Brzeźnicy, został u schyłku życia kasztelanem krakowskim.

Kasztelan to od XII wieku zlatynizowana forma starosłowiańskiego "czestnika" (od "cześć, honor"), w późniejszym średniowieczu spolonizowana i o zmienionym znaczeniu jako "cześnik". Drugi zabytek z 1239 roku to gryf skrzydlaty na fragmencie pieczęci rodowej Sąda Dobiesławicza (comes Sudo, filius Dobeslai), kasztelana wojnickiego, wspomniany w książce "Diplomata monasterii Clarae Tumbae prope Cracoviam (Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego przy Krakowie)", wydanym przez C.K. Towarzystwo Naukowe Krakowskie w 1865 roku.

Wiele wyobrażeń zwierzęcych z okresu średniowiecza może budzić wątpliwości interpretacyjne co do natury, charakteru przedstawianego zwierzęcia. Do nich zalicza się, moim  zdaniem, poniższy, pochodzący z Gniezna, datowany na XII wiek (wymiary 21.9 x 11.3 cm), wizerunek stworzenia, wśród naszych historyków powszechnie przyjmowany jako przedstawiający orła (źródło: "Chrzest - św. Wojciech - Polska", Katalog wystawy, Gniezno 2016).

Przy bliższym przyjrzeniu się szczegółom tej pokruszonej glinianej płytki zauważymy, że relief tylnej części tułowia tej istoty odpadł od podłoża lub został usunięty. Z tego powodu, o ile nie budzi wątpliwości widoczne pokrycie przedniej części tułowia ptasimi piórami, o tyle nie można określić czy brakujący relief ogona był gładki, czy też składał się z piór.


Wydaje się, że bardziej prawdopodobne był brak upierzenia ogona, bowiem tuż za przednimi łapami zachowany fragment tułowia ma charakter pofałdowanej skóry, a widoczny za nim obrys zewnętrzny ogona sugeruje, iż był to zakręcony w prawo i w dół, spoczywający na ziemi ogon, typowy dla gada. Przed zawinięciem ogona można dopatrzyć się zarysu tylnych łap. W odróżnieniu od orła, zwierzę to zaopatrzone jest na smukłych skrzydłach w wystające kły, kolce lub szable.

Byłby więc to nie orzeł, ale raczej połączenie orła z legendarnym smokiem lub bazyliszkiem. Legendy o mitycznych, groźnych stworach rozpowszechniły się w czasach antycznych w świecie bizantyjskim ("Fizjolog" - to pierwszy, znany bestiariusz, napisany w Grecji w II wieku n.e.), a w średniowieczu szeroko zostały spopularyzowane, tak w życiu świeckim, jak i religijnym, w całej Europie. Brytyjski historyk literatury William P. Ker pisał: "Rola Grecji jako kraju pośredniczącego pomiędzy Wschodem a Zachodem, a także jako kanału, przez który przepływały informacje, jest ogromnie ważna dla historii kontaktów literackich ... Język grecki pomagał też w sposób stosunkowo łatwy, bez pomocy pisma czy literackiego zapisu, w przenoszeniu na Zachód motywów opowieści wschodnich ... Właśnie z języka greckiego "Fizjolog" dotarł do wszystkich literatur nowożytnych ..." ("Wczesne średniowiecze - zarys historii literatury", 1977).

Przyjęty za ("tak potrzebnego" dla z góry przyjetej narracji) orła, gnieźnieński bazyliszek przypomina sylwetkę jednego ze stworzeń (foto poniżej), wyrzeźbionych na głowicy kolumny z romańskich reliktów kościoła św. Lamberta w Liège, datowanych na lata 1160-1180 (źródło: Muzeum Grand Curtius, Liège). Są one splecione ogonami, ale nie wiadomo, czy są pokryte piórami, czy też łuskami. Mają natomiast charakterystyczne, w stylu bizantyjskim, smukłe skrzydła - podobne do skrzydeł gryfa z innej, glinianej płytki z Gniezna (o czym mowa dalej w tekście).


Czy czasem ikonografia z leodyjskiego kościoła św. Lamberta i nie była inspiracją dla artystów zatrudnionych w Gnieźnie? Pytanie chyba nie jest całkiem nie na miejscu, jeżeli przypomnimy sobie niesłowiańskie imię Mieszka II Lamberta i relacje kulturowe Polski i Lotaryngii za czasów pierwszych Piastów, o czym piszę w artykule "Lotaryngia jednym ze źródeł polskiego chrzescijaństwa".

Nie wszystkim duchownym rytu łacińskiego podobały się te nader rozpowszechnione dekorowanie kościołów i klasztorów wizerunkami zwierząt i ludzi o charakterze pogańskim. Bernard z Clairvaux, główny reformator cysterskiej formuły zakonnej, zagorzały przeciwnik zbytku bizantyjskiego w życiu zakonnym i w wystroju kościołów, w jednym z ponad pięciuset zachowanych do dziś listów (ten z roku 1124, w dziele "Apologia ad Guillelmum") z wielkim niesmakiem wyrażał się o rzeźbach w benedyktyńskich klasztorach i kościołach: "Ale co robią w waszych klasztorach, tam gdzie bracia pochylają się nad lekturą ksiąg, te śmieszne maszkary, te okropne piękności i piękne okropności? Po co te odrażające małpy, te dzikie lwy, te potworne centaury, półludzkie monstra ...?" Ten wielki asceta i, zdawałoby się szukający pokoju mędrzec, był inspiratorem drugiej wyprawy krzyżowej w AD 1147. Słowa umiaru kierował tylko do wewnątrz Kościoła, do jego wrogów przemawiał mieczem. Bo przecież krucjata, to tylko "zbrojna pielgrzymka", jak ją wyrozumiale określił ks.  Grzegorz Śniadoch ("Polonia Christiana").

Na marginesie, założone przez ascetycznych mnichów z Clairvaux opactwo w duńskim Esrum dało początek pomorskiej odnodze klasztorów cysterskich: Kołbacz (1173), Oliwa (1186), Marianowo i Bukowo (1248), Mironice (1278), Bierzwnik (1280).

Gnieźnieński relief może zatem, w zamyśle jego wykonawcy, przedstawiać - tak charakterystyczne dla średniowiecznych, fantazyjnych bestii, połączenie smoka z orłem (być może z pawiem), tak jak na przykład na poniższej ilustracji z XIII-wiecznego flamandzkiego manuskryptu (w części bestiariusza) "Der naturen bloeme".


Szeroko jest publikowany (vide polska Wikipedia), w tym przez Muzeum Początków Państwa Polskiego - w rozumieniu oryginalnego zabytku, ze szkodą dla nauki i prawdy historycznej, wizerunek powyższej płaskorzeźby z Gniezna, będącej w rzeczywistości jego retuszowaną kopią. Została ona zrekonstruowana w ten sposób, że dorobiono w niej długi,  ptasi ogon, usunięto inne szczegóły anatomiczne (m.in. kolce smoka na skrzydłach), a przy tym dodano innego rodzaju "uszkodzenia" - dla przydania wrażenia oryginalności zabytku (którym nie jest, a nawet nie jest jego repliką), aby rozwiać zasadne przecież wątpliwości, czy chodzi o orła, a co w tym najważniejsze - aby przesądzić, że jest to, tak bardzo pożądany, orzeł piastowski.

W tej samej warstwie archeologicznej i w tym samym miejscu na Górze Lecha w Gnieźnie, gdzie natrafiono na powyższe ułamki glinianej płytki z "orłem", znaleziono inną glinianą płaskorzeźbę, przedstawiającą kroczącego gryfa, datowaną na koniec XII wieku.

Poniższa fotografia (źródło: "Przewodnik archeologiczny po Polsce", 2010), chociaż nie najlepszej jakości, pozwala zauważyć nie tylko charakterystyczne, wschodnie (bizantyjskie) profile powyższej figury orła-bazyliszka z tą poniżej, przedstawiającą klasycznego gryfa, ale i dużą zbieżność stylistyczną pomiędzy obydwoma płytkami, wskazującą na możliwość ich wykonania w tym samym miejscu i czasie przez tą samą grupę artystów. Jest to tym bardziej prawdopodobne nie tylko ze względu na użyty ten sam rodzaj materiału, a być może nawet o tym samym składzie mineralnym (konieczna byłaby ich analiza laboratoryjna), ale i na praktycznie te same wymiary, w przypadku płytki z gryfem: 20.2 x 11.5 cm. Chodziłoby więc o dwie płytki o tych samych wymiarach, które mogły być oryginalnie wbudowane w ścianę w pobliżu siebie, obie przedstawiające mityczne stwory: bazyliszka i gryfa.

 
Przyjrzyjmy się jeszcze postaciom gryfa na płytkach ceramicznych z odkrytej w 2004 roku, w pierwotnym, oryginalnym układzie,  posadzki z przełomu XI/XII wieku, w rotundzie św. Wacława w Pradze. Zachowany fragment zawiera 22 heksagonalne kafelki, łącznie 74 kafelki o trzech kształtach złożone w pięć rzędów. Gryfy przedstawione są, tak jak ten z Gniezna, oraz ze wspomnianej wyżej rotundy na praskim Wyszehradzie, w bizantyjskiej stylistyce, z charakterystycznymi wydłużonymi skrzydłami (źródło: Jarmila Čiháková, Martin Müller- " Malostranská rotunda svatého Václava v Praze", 2020).

 
Zauważmy, że we wczesnym średniowieczu, w tradycji bizantyjskiej, w jakiej wykonane zostały powyższe dwa reliefy z Gniezna, wizerunek realnego orła przedstawiany był, poza orlim symbolem Jana Ewangelisty, raczej rzadko, najczęściej w nawiązaniu do tradycji rzymskiej. Bizantyjskim orłem, przejętym także przez władców Rusi, był natomiast orzeł dwugłowy, mający symbolizować panowanie tego imperium nad Wschodem i Zachodem. I z tego również powodu trudno uznać zabytek gnieźnieński jako wyobrażenie orła.

Wizerunek dwugłowego orła przedstawiony został natomiast na poniższej kościanej zawieszce z wikińskiego Wolina (Władysław Filipowiak - "Wolin, Vineta: wykopaliska zatopionego miasta", 1986). Dwugłowy orzeł był godłem Cesarstwa Bizantyjskiego, symbolizujący panowanie na Wschodzie i Zachodzie. Taka zawieszka w X-wiecznym Wolinie nie dziwi, skoro ze źródeł historycznych wiemy, że w ówczesnym Wolinie przebywali między innymi "Grecy", czyli przedstawiciele Cesarstwa Bizantyjskiego. Byli to zapewne kupcy lub rzemieślnicy bizantyjscy, a nawet - będący na usługach Bizancjum, normańscy wojownicy. Islandzki skald z początku XI wieku, Þórarinn loftunga, mówił o Kanucie Wielkim, królu Anglii, Danii i Norwegi - „Knútr broni ziemi, jako strażnik Grecji broni Królestwa Niebieskiego” (Knútr verr grund sem gætir Gríklands himinríki). 

Dodajmy tutaj, że Kanutowi Wielkiemu nie obcy mógł być Wolin, bowiem - jak zapisano w XIII-wiecznym, islandzkim manuskrypcie Flateyjarbók, w dzieciństwie był szkolony przez Thorkela Wysokiego, Wikinga, który przebywał na wyspie Wolin.

Adam Bremeński w 1074 roku tak pisał o Wolinie: "Mieszkają w nim Słowianie i inne narodowości, Grecy i barbarzyńcy. Miasto to, bogate wszystkimi towarami północy [Skandynawii], posiada wszelkie możliwe przyjemności i rzadkości. Jest tam garnek Wulkana [latarnia morska], który mieszkańcy greckim ogniem nazywają". Jednakże kronikarz ten wspominał również, że Nowogród leży "w Grecji". Jak widać miał on trudności w odróżnieniu Rusinów-Waregów od Greków-Bizantyjczyków. Ruski kronikarz Nestor w "Powieści minionych lat" mówił jednoznacznie o Bizancjum jako o Grekach: "Poszedł Oleg na Greków ...".

Orzeł jednogłowy, jako symbol heraldyczny, mógł pojawić się we wczesnym średniowieczu w wikińskiej Normandii, bowiem jednym z przybocznych rycerzy Wilhelma Zdobywcy w jego inwazji na Anglię w AD 1066, jak to odnotował kronikarz Orderic Vitalis, był Engenulf de Laigle, małżonek Wikingi Richeredy - jako założyciele szlacheckiego rodu L'Aigle, co po polsku oznacza Orzeł. Nazwisko rodowe wzięło się od nazwy normańskiego grodu, z którego pochodził Engenulf. Jego z kolei imię wywodzi się od staronordyckiej nazwy boga Yngvi. W tradycji staronordyckiej towarzyszący Odynowi orzeł, tak jak i kruk i wilk, symbolizują gwałtowność natury tego boga. Te trzy istoty nierozerwalnie związane są z polem bitwy i z wojną, walką zbrojną. Orzeł zawsze towarzyszy najznamienitszym wojownikom, podczas gdy kruki podążają za poległymi w bitwach wielkimi rycerzami, a wilki symbolizują najzajadlejszych, najdzikszych wojowników, jakimi są berserki.

Oto poniżej jeszcze jeden wizerunek pary bizantyjskich gryfów, połączonych kwiatami lilii - symbolem władzy, w schematycznym odwzorowaniu kamiennego medalionu z płaskorzeźbą, wbudowanego w fasadę prawosławnego monastyru Ravanica w Serbii (źródło: Wikipedia).


Najstarsze zabytki z wizerunkiem orła w polskiej heraldyce pochodzą dopiero z XIII wieku (pieczęć Kazimierza I, księcia opolskiego), a najstarszy, pewny wizerunek orła wśród polskich władców to brakteat Kazimierza Sprawiedliwego z AD 1177. Denar Bolesława Chrobrego z około AD 1000, dość topornie wykonany, może przedstawiać bardziej gołębia lub pawia, niż orła, bowiem te dwa pierwsze symbole były w jego czasach dominujące w symbolice chrześcijańskiej i bizantyjskiej. Iluminacja przedstawiająca tronującego Ottona III w Kodeksie z Reichenau, przedstawia cesarza Ottona III, dzierżącego berło zwieńczone raczej siedzącym gołębiem, aniżeli orłem.

Powróćmy do rodu Gryfów. Należy tutaj wspomnieć o jeszcze jednym, sławnym piastowskim możnowładcy, jakim był Jaksa Gryfita (Jaksa z Miechowa), zięć innego wpływowego arystokraty Piotra Włostowica, którego źródła pisane nazywają "Duńczykiem". Ten pierwszy - w źródłach jako Jaksa z Kopnika, przez kilka lat był księciem połabskich Stodoran (Szprewan i Hawelan), ten drugi zaś palatynem (odpowiedzialnym za wojsko) u księcia Bolesława Krzywoustego. 

Pamiętajmy, że źródła historyczne wskazują na obecność Waregów wśród władców plemienia Stodoran. Stodorańska księżniczka Dragomira, żona księcia czeskiego Wratysława I  (panował w latach 915-921), według XII-wiecznego "Żywota i pasji św. Wacława i św. Ludmiły" (Vita et passio sancti Wenceslai et sanctae Ludmilae avae eius),  miała na swoim dworze rycerzy o imionach Tunna i Gommon, prawdopodobnie wareskiego pochodzenia. W języku staronordyckim tunna oznaczała okrągłe naczynie wykonane z klepek związanych obręczą. Nordyckie męskie imię Gomme jest zdrobnieniem od, występującego w wielu sagach imienia Guðmundr. W dokumencie tym, znanym w Czechach jako Kristiánova legenda, odnotowano, że "... książę Wratysław poślubił Dragomirę - kobietę twardszą w przyjęciu wiary niż kamień, pochodzącą z najtwardszego plemienia lutyckiego, z prowincji Stodoran" (... Wratizlav ducatum, qui accepit uxorem nomine Dragomir de durissima gente Luticensi et ipsam saxis duriorem ad credendum ex provincia nomine Stodor).

Interesujące jest, że jeszcze do połowy XIX wieku przechowała się wśród mieszkańców dorzecza Haweli legenda o słowiańskim księciu Jaksie, który w 1157 roku uciekł przed Albrechtem Niedźwiedziem (powrócił do Polski), przepływając na koniu Hawelę. Pod koniec przeprawy w obliczu grożącego mu utopienia wzywał na pomoc pogańskiego boga Trygława. Nie otrzymując z tamtej strony pomocy zwrócił się do chrześcijańskiego Boga, dzięki czemu bezpiecznie dotarł na drugi brzeg, gdzie na drzewie pozostawił swoją tarczę (niem. Schild) i róg (niem. Horn). Miejsce to (półwysep) do dziś nazywa się Schildhorn, na którym od 1845 roku stoi pomnik upamiętniający to wydarzenie.


Z tego samego okresu co Płyta Wiślicka (około AD 1175), a o cały wiek młodsza od wspomnianych wyżej gryfów z praskiego Wyszehradu, w podziemiach kolegiaty w Wiślicy zachowała się płaskorzeźba w kamieniu wapiennym, przedstawiająca dwa gryfy chwytające za rozetę zwieńczoną krzyżem (foto powyżej: lucivo). Krzyż ten interpretowany jest również jako Drzewo Życia wyrastające ze źródła Wody Żywej, które chronią gryfy.

Relief z gryfami w kolegiacie wiślickiej może być pozostałością tympanonu portalowego, z pierwszego kościoła romańskiego z połowy XII wieku, pochodzącego z czasów Kazimierza Sprawiedliwego. Motyw drzewa ze zwierzętami po bokach w sztuce przedromańskiej i romańskiej przejęty został ze sztuki bizantyjskiej, reprezentowanej zwłaszcza w ikonografii w źródłach pisanych, w sztukach plastycznych i na tkaninach. 

Należy zauważyć, że kompozycja ikonograficzna płyty kamiennej z gryfami z Wiślicy nawiązuje do klasycznie bizantyjskiej, znacznie bardziej wyrafinowanej, kompozycji z gryfami i drzewem życia z bazyliki św. Marka w Wenecji, wyświęconej w AD 1095 (foto poniżej: HEN-Magonza, 2012). Niestety, nasi badacze powszechnie ignorują obecność sztuki bizantyjskiej w tej świątyni, czego pewnym miernikiem jest wyżej podłączone (linkowane) hasło w polskiej Wikipedii, zawierające 0 razy (słownie: zero) słowa "Bizancjum" i pochodnych, podczas gdy na przykład w angielskiej Wikipedii jest w tym haśle 47 nawiązań do Bizancjum. Jakże przesiąknięci ideologią, jakże antynaukowi są ci badacze, aby konsekwentnie ignorować fakty historyczne, dotyczące tego spektakularnego pomnika kultury bizantyjskiej.


Powróćmy jeszcze do analogii ikonograficznych na fasadzie, zbudowanego w latach 1230-1234 soboru św. Jerzego we wspomnianym wyżej Juriewie Polskim, z symboliką zawartą na płycie wiślickiej. Zacznijmy od porównania na poniższym zestawieniu wizerunków lwów na fragmencie bordiury tej płyty z kamiennymi płaskorzeźbami lwów, zawartymi w medalionach na ścianie juriewskiej świątyni. Podobieństwo stylistyczne lwów na obu pomnikach nie budzi wątpliwości.  

Cerkiew ta jest wielkim pomnikiem przede wszystkim architektury i sztuki bizantyjskiej, ale także z elementami sztuki plemion wschodnich. Przykładem tej sztuki jest zawarta na fasadzie scena wniebowstąpienia Aleksandra Wielkiego (Macedońskiego), ukazanego na rydwanie ciągniętym przez dwa uskrzydlone gryfy. Podobne przedstawienie widoczne jest w tympanonie portalu soboru św. Dymitra w nieodległym Włodzimierzu.

Można zastanawiać się, czy i jakie mogły istnieć związki kulturowo-polityczne pomiędzy Wiślicą i ogólnie Małopolską z Rusią, od końca XII wieku do połowy XIII wieku, kiedy powstała cerkiew w Juriewie Polskim. Nadmieńmy dla porządku, że słowo "Polski" w nazwie miasta nie pochodzi od nazwy naszego kraju, ale od słowa "pole" - dokładnie tak, jak słowo "Polanie". 

Wspomnijmy tutaj o małżeństwie księcia krakowskiego Leszka Białego (1184-1227) z księżną Grzymisławą (zm. 1258), córką księcia ruskiego z rodu Rurykowiczów, Ingwara. Związki dynastyczne pomiędzy władcami sąsiadujących krajów zawsze sprzyjały przepływowi ludzi i idei artystycznych pomiędzy obydwoma obszarami. 


Jednakże bardziej prawdopodobna wydaje się transmisja kultury wschodniej i chrześcijaństwa ortodoksyjnego z Rusi i Moraw do Małopolski przedpolskiej, a więc i do Wiślicy, już od czasów Państwa Wielkomorawskiego (IX/X wiek). Takie przepływy kulturowe z Bizancjum i Rusi do Skandynawii widoczne są również w architekturze i sztuce nordyckiej wczesnego średniowiecza - vide bizantyjskie konotacje architektoniczne wspmnianej wyżej kolegiaty w polskim Tumie i katedry w szwedzkim Lundzie. Wiślica już okresie wczesnopiastowskim stała się jednym z grodów stołecznych Polski, co potwierdzają odkryte tam relikty palatium książęcego, z przyległą do niego rotundą - czyli kaplicą o wschodniochrześcijańskiej formie architektonicznej.

Na dawną obecność wschodniochrześcijańskiego obrządku w Małopolsce wskazują odkryte w Wiślicy fragmenty kalendarza z XIV wieku, ze wskazanym 17 lipca dniem św. Gorazda,  ucznia i następcy św. Metodego. W czasach przedpiastowskich Wiślica mogła być siedzibą księcia Wiślan, o którym jest mowa w Żywocie św. Metodego (Vita sancti Methodii). Jeśli benedyktyni w kraju Wiślan (Małopolsce) obchodzili dzień św. Gorazda, w tamtych czasach nie będącego w poczcie świętych  kościoła łacińskiego, wskazywałby ten fakt na to, iż benedyktyni małopolscy byli obrządku słowiańskiego.

Polski przekład łacińskiego tekstu "Statutu Wiślickiego" z 1347 roku, zawiera m.in. zdanie wyraźnie wskazujące na trwającą tam jeszcze w XIV wieku tradycję kościoła wschodniego: "... z rady uczonego w Bodze oćca (Bogu ojca), księdza Jarosława, świętej gnieźnieńskiej cerkwi arcybiskupa ...". 

Oto płyta wiślicka w trakcie badań archeologicznych (foto: Piotr Paszek, 2016), z górną bordiurą, przedstawiającą omawiane tutaj wizerunki lwów.


Przy górnej krawędzi płyty wyryto zachowany fragment łacińskiej sentencji: Hi conculcari querunt ut in astra levari possint et pariter ve... ("Chcą być podeptani, aby mogli być wzniesieni do gwiazd i zarówno...). 

Być może jest to nawiązanie do słów w dziele "Epistola ad beatum Augustinum de miraculis beati Hieronymi doctoris magnifici", którego autorem miał być, żyjący w VI wieku, Pseudo-Cyrillus Ierosolymitanus. To dzieło o życiu i dokonaniach greckiego teologa, św. Hieronima ze Strydonu. Pisał on tam (rozdział V): "... słyszałem kilka razy od tego samego Sylvanusa, że ​​nigdy nie był tak szczęśliwy, jak wtedy, gdy widział siebie pogardzanego i deptanego przez ludzi" (... pluries me ab ejusdem Sylvani ore audisse scio, nunquam tantum se felicem fuisse, quantum cum se ab hominibus despici et conculcari cernebat).

W chrześcijaństwie prawosławnym pokora i łagodność są jednymi z wyróżniających wartości, a pokora nazywana jest czasami "matką wszelkich cnót". Być pokornym oznacza uznawać siebie, że z powodu naszych grzechów zasługujemy na wszelkie upokorzenia, krzywdy, prześladowania, a nawet ciosy; być łagodnym oznacza cierpliwie znosić niesprawiedliwość i prześladowania oraz modlić się za naszych wrogów. 

Oto poniżej zestawienie modlących się postaci z płyty wiślickiej (z lewej strony) i z Kodeksu Gertrudy (z prawej). Ten XI-wieczny rękopis zawiera psałterz, wykonany dla księżnej Gertrudy, córki króla Mieszka II i Rychezy


Na obu zabytkach widzimy duże podobieństwo stylistyczne postaci - zarówno w przybranych pozach orantów,  z wzniesionymi dłońmi i zadartymi głowami, jak i w strojach. Przedstawienie postaci w pozie oranta spotykane było w sztuce starogreckiej, a szczególnie popularne w sztuce bizantyjskiej. Badacze wskazują, że iluminacje w tym dziele pochodzą ze szkoły bizantyjsko-kijowskiej.

Kolejna iluminacja z przedstawieniem oranta, z podobnego okresu, jak Kodeks Gertrudy, pochodzi z Ewangeliarza Ostromira, napisanego w AD 1056 przez diakona Grzegorza dla nowogrodzkiego posadnika Ostromira, krewnego wielkiego księcia Izjasława I Jarosławicza. Przedstawia ona jednego z apostołów w modlitwie do św. Łukasza Ewangelisty


Podobną kompozycję i wyraz ikonograficzny, jak na powyższej iluminacji, prezentuje kolejna miniatura  z kręgu Wielkiej Rusi, jakim jest miniatura z Ewangeliarzu Mścisława, wykonanego w latach 1113-1117 na zlecenie księcia nowogrodzkiego i kijewskiego Mścisława I Haralda, prawdopodobnie dla monastyru w Jurjewie Polskim, przedstawiająca jednego z apostołów, wznoszącego modły w postawie oranta do św. Łukasza Ewangelisty (źródło: АлександрНевский.ru). 


Włączmy tutaj fragment miniatury, pochodzący z bizantyjskiego psałterza z XII wieku, będącego w zbiorach Biblioteki Watykańskiej (Barb.gr.320). Zabytek ten należy do kolekcji greckich manuskryptów, której gromadzenie rozpoczął w XVI wieku papież Urban VIII. Obraz przedstawia scenę ze Starego Testamentu - króla Dawida, któremu Bóg wręcza zwój, bedący Księgą Psalmów. Zwróćmy uwagę na, w charakterystyczny sposób zadartą głowę i wzniesione do nieba ręce tej postaci, podobny jak na płycie wiślickiej i w kodeksie Gertrudy. Ikonografia i treść inskrypcji na płycie wiślickiej wskazuje dość jednoznacznie na wykonanie jej według wschodnich, bizantyjsko-ruskich tradycji artystycznych.


W nawie Kolegiaty Wiślickiej, oprócz herbu małopolskiego rodu Gryfitów-Świebodziców, znajdują się herby trzech innych rodów szlacheckich: SzeligaRawicz, Leliwa. Herb Szeligi zawiera półksiężyc i krzyż (chociaż może to być kotwica z krzyżem), a herbem Leliwy jest półksiężyc z gwiazdą - stare symbole miasta Konstantynopola. 

Osiadły od 1108 roku w Rawie Mazowieckiej ród Rawiczów jest pośrednio wschodniej proweniencji, bowiem jest to faktycznie polska gałąź czeskiego, prawdopodobnie białochorwackiego (a więc wschodniego) pochodzenia, rodu Wrszowców. Ten rywalizujący w Czechach o władzę z panującymi Przemyślidami ród został przez księcia Świętopełka Ołomunieckiego w ich grodzie rodowym we  Wrszowie (Vršov) w dużej części wybity, a ocalała część rodziny przeniosła się do Polski.

Kasper Niesiecki za Długoszem tak to potwierdził: "Przyjął ich mile Bolesław III Krzywousty król Polski i w dobra ich w rawskim województwie opatrzył, gdzie wiele zamków i miast pofundowali i familią swoją w tym kraju rozplenili". Jednym z grodów Wrszowców jeszcze w Czechach był  Vraclav, położony na południe od Śląska. Podobny toponim - Vraclávek oznacza średniowieczną osadę koło Głubczyc, ale po czeskiej stronie.

Zastanówmy się nad wschodnią symboliką w heraldyce najstarszych rodów arystokratycznych w Polsce oraz nad wspólnymi elementami heraldycznymi z powyższymi czterema rodami z Polski, w południowych krajach ościennych. Zacznijmy od symbolu gryfa. Widnieje on na tarczy herbowej mołdawskiego bojara, Andrzeja (rum. Andriaş), z roku 1393 (ilustracja obok, po edycji, źródło: Tudor-Radu Tiron, Lucian-Valeriu Lefter, 2022 - "Boierii lui Stefan cel Mare. Legături genealogice și moștenire heraldică" ("Bojarzy Stefana Wielkiego").  Było to w pierwszych latach po powstaniu Hospodarstwa MołdawskiegoStefan Wielki to Stefan III Mołdawski, ur. 1433, zm. 1504 w Suczawie (o której niżej).

Herbem Gryfa posługiwał się węgiersko-słowacki ród Losonczy-Lučenský, znany w historii od końca XIV wieku, od byli oni panami w Lučenec (Losunc w AD 1262, łac. Lossonczium, pol. Łuczeniec, węg. Losonc), miasta w południowej Słowacji. Pobliski zamek w Halič należał do tej rodziny. W AD 1406 król Zygmunt Luksemburski potwierdził prawo dzierżawy miasta przez ten ród. Rodzina Losonczi w XV/XVI wieku miała swoje posiadłości także w Transylwanii (Siedmiogrodzie), w tym do połowy XV wieku zamek Cetatea Ciceu. Oto pieczęć, której używał László Losonci, wojewoda Siedmiogrodu, w latach 1493-1494.

Ciekawe, że godłem sąsiadującego ze Słowacją, w obrębie historycznego Księstwa Halicko-Wołyńskiego, a trwającego w okresie 1170-1462 Księstwa Bełskiego, był również gryf (ilustracja obok). Gryf zdobił godło tej ziemi, po jej włączeniu w AD 1462 do Polski, jako województwa bełskiego. To z Bełża książę Władysław  Opolczyk, będący namiestnikiem króla Ludwika Węgierskiego na Rusi Halickiej, przywiózł do Polski ikonę Matki Bożej i w 1382 roku ofiarował ją nowo założonemu klasztorowi Paulinów w Częstochowie. To zapewne z tych starych ruskich ziem (pierwsza wzmianka o grodzie w Haliczu z AD 898) przybył do Polski, wraz z tamtejszym rycerstwem, heraldyczny wizerunek gryfa. 

Wizerunek gryfa przybył na Ruś z Cesarstwa Bizantyjskiego, wraz z przyjęciem chrześcijaństwa w X wieku, a jego symbolika rozpowszechniła się w kolejnych dwóch wiekach. Wizerunek gryfa łączył w chrześcijaństwie symbole lwa i orła - dwóch królewskich zwierząt, organicznie połączonych z symbolem Chrystusa Zbawiciela, który uosabia swoją podwójną naturę: boską i ludzką. 

Symbole gryfa widnieją w XII-wiecznych płaskorzeźbach, na fasadzie cerkwi Opieki Matki Bożej na Nerli koło Bogolubowa (foto obok, źródło: Новаковская-Бухман С.М., 2009 -  "Скульптура церкви Покрова на Нерли"). Gryfy ozdabiają też XIII-wieczny sobór (katedrę) św. Dymitra Sołuńskiego we Włodzimierzu oraz widnieją w zachodnich ("złotych") drzwiach soboru Narodzenia Matki Bożej w Suzdalu (XIII wiek). Przedstawiony jest tam gryf w parze z lwem. Tutaj pełnią funkcję dobrych strażników. Nie odmówimy sobie zaprezentowania poniżej tego fragment Drzwi Suzdalskich (źródło: Овчинников А. Н, 1978 -  "Суздальские Златые врата - Golden Gates in Suzdal").  



I jeszcze jedna węgierska rodzina z symbolem gryfa w herbie, ród Bélaváry. Historia jego sięga XII wieku w genealogiach, które donoszą o majątkach w ziemiach Žikava koło Nitry na Słowacji i Bélavár na Węgrzech, a także w tytule szlacheckim, uzyskanym w 1461 roku, odnowionym przez Ferdynanda I Habsburga dla György'ego Bélaváry'ego z Sikavy w 1557 roku. Niewykluczone, że z uwagi na stosunkowo późne potwierdzenie szlachectwa, heraldyka z gryfem może nie mieć żadnych związków z polskimi Gryfitami, a - jak sądzą niektórzy badacze, z polskim herbem Jastrzębiec

Oto powyżej tarcza herbowa rodu Bélaváry, z symbolem gryfa i innymi znakami, jednakże bez symboliki herbu Jastrzębiec. Ułożenie gryfa jest inne, niż w polskich godłach, co wskazuje na brak związków rodzinnych z polską arystokracją herbu Gryf. Jeszcze późniejsze, bo XVI-wieczne i bardziej odległe od ewentualnych związków z polskimi Gryfitami, są początki szlachectwa węgierskiej rodziny Esterházy, posługującej się godłem gryfa.

Herb szlachecki Leliwa, którego współcześnie publikowaną tarczę zamieszczamy obok, reprezentuje symbolikę  półksiężyca z gwiazdą. Zewnętrzny obrys tej gwiazdy, w odróżnieniu jednak od przedstawień historycznych, gdzie ramiona gwiazdy mają kształt promieni (vide przykłady poniżej), ma inną formę, zbliżoną do żydowskiej gwiazdy Dawida. Taki element w polskiej, czy też w europejskiej heraldyce, wydaje się, pojawił dopiero od XIX wieku. Przyjął go, na przykład, w nadanej przez siebie standardowej formie, dla różnych herbów, w różnych krajach, heraldyk Teodor Chrząński w swoich "Tablicach odmian herbowych" (1909).

Heraldyk Kasper Niesiecki tak go opisał herb Leliwy w XVIII wieku: "Ma być księżyc jak na nowiu niepełnym, do góry rogami obrócony, we środku jego gwiazda o sześciu rogach w polu błękitnym, luboć niektórzy czerwonego używają; księżyc powinien być złoty". Oto obok drzeworyt z herbarza "Arma Regni Poloniae", wydanym w Antwerpii w 1562 roku, którego autorem jest Ambrosius Marcus de Nissa (Ambroży Marek z Nysy), z wizerunkiem herbu Leliwa. 

Półksiężyc i gwiazda, symbole przejęte później przez islam, były w starożytnej Grecji poświęcone boginii Artemidzie (w świecie łacińskim nazwanej Dianą) - patronce łowów, zwierząt, lasów, gór i roślinności. W mitologii greckiej utożsamiana była niekiedy z Hekate - boginią ciemności i księżyca. 

W Bizancjum - przyszłym Konstantynopolu, gwiazda z położonym pod nią półksiężycem, z rogami skierowanymi do gry, były do IV wieku n.e. godłem tego miasta (zastąpiona wtedy wizerunkiem Matki Bożej). Oto moneta wybita w tym mieście w 341 roku p.n.e. na cześć jego skutecznej obrony przed niespodziewanym atakiem ze strony króla Filipa II Macedońskiego. W krytycznym momencie chmury się rozstąpiły i odsłoniły silne światło księżyca. W ten sposób Bizantyjczycy, widząc wyraźnie armię macedońską, zdołali ją odeprzeć.

Nie ulega wątpliwości, że ród Leliwów pochodził z sąsiadujących z Polską terenów o dużym wpływie cywilizacji bizantyjskiej, to jest albo z Rusi, albo z ziem byłego Państwa Wielkomorawskiego. Na ukraińskim (dawniej słowackim) Zakarpaciu jest wieś Lalowo i potok Laliwski, Lelów nad Prypecią (Ukraina), wieś Leliwa na Ziemi Sieradzkiej, Lelów (dawniej miasto) w północnej Małopolsce.

Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że ród Leliwa pochodził z terenów Zakarpacia, na pograniczu dzisiejszej Słowacji, Ukrainy i Rumunii, a mógł wywodzić się z plemienia Białych Chorwatów. Wskazuje na to obecność godła sześcioramiennej gwiazdy i półksiężyca na tarczach herbowych wśród rodów arystokratycznych w sąsiadujących historycznie z Polską krajach.

Zacznijmy od herbu, którym posługiwał się mołdawski bojar, Duma Braevici (dokumenty z lat 1445, 1453). Pokazana obok, edytowana ilustracja, pochodzi ze wspomnianego wyżej artykułu autorów Tudor-Radu Tiron, Lucian-Valeriu Lefter, 2022. Powiązania genealogiczne i dziedzictwo heraldyczne").  

Symbole krzyża sześcioramiennego i półksiężyca widnieją na poniższej pieczęci heraldycznej, jaka należała do Piotra III Arona (1422-1467), księcia (hospodara) Mołdawii (źródło: Dan Cernovodeanu - "Ştiinţa şi arta heraldică în România" (Nauka i sztuka heraldyczna w Rumunii), Bukareszt 1977, plansza LXXXVIII, rys. 1).

Hospodar (ros. Господарь), po polsku dosłownie 'gospodarz', to stosowany od XIV do XVII wieku tytuł władców Wielkiego Księstwa Litewskiego, Rusi Północno-Wschodniej, Mołdawii, Wołoszczyzny i Czarnogóry, oznaczające pana, władcę, księcia.

Jednakże ta sama, wydaje się, pieczęć widoczna jest w dokumencie, wydanym w AD 1456 przez Dumę Braewicza, zwanego po rumuńsku Duma Braescu (foto poniżej, źródło: Wikipedia, Datoteka:DUMA BRAESCU 1445.jpg). Zapisany on tam jest jako radny ziemi mołdawskiej i świadek w radzie królewskiej wydania tego dokumentu przez Piotra, wojewodę mołdawskiego, w mieście Soczawa (obecnie Suceava w Rumunii). 

Oto odnośny fragment: "Rada Jego K.(rólewskiej) M.(ości) P. Mikołaj Herburt, Pan Sandomierski, [...] Radni ziemie Mołdawskiej P. Duma Braewicz, [...] w Soczawie, od Narodzenia P.(ana) nasze(go) Jezusa Christusa 1456 octobris 29" (źródło: "Dodatek (14) do Nru 82 Gazety Lwowskiej z dnia 8 kwietnia 1861"). Są zatem do rozstrzygnięcia wątpliwości, do kogo należała pieczęć z tych dwóch ilustracji - czy do hospodara-wojewody Piotra Arona, czy też do szlachcica-bojara Dumy Braewicza.

Ród Braewicza-Braescu znany jest w Rumunii od końca XIV wieku, kiedy to Pan Braia (Brae), jako doradca  Romana I, hospodara mołdawskiego, stał się protoplastą szlacheckiego rodu, zwanego historycznie Braea, a współcześnie Braescu. Historycy rumuńscy uznają, że wspomniany tutaj Duma Brăescu, był wielkim marszałkiem dworu Mołdawii (Mare Vornic al Moldove) w okresie 1441-1469. Vornic to historyczna ranga urzędnika, odpowiedzialnego za wymiar sprawiedliwości i sprawy wewnętrzne. Nadzorował dwór królewski. Pochodzi ze słowackiego nádvorník. W XVI wieku w Mołdawii istniało dwóch wysokich worników: jeden dla „Ţara de Sus” („Górna Kraina”), a drugi dla „Ţara de Jos” („Dolna Kraina”).


Drugi fakt, wskazujący na związki arystokracji spoza Polski z rodem Leliwa w Polsce, to niewątpliwe podobieństwo godła heraldycznego rodu Leliwa z węgierskim rodem Hont-Pázmány. W obu przypadkach w tarczy herbowej występuje złota gwiazda sześcioramienna i złoty półksiężyc na niebieskim tle (ilustracja poniżej). 

Hont-Pázmány to nazwa zmadziaryzowana, jej słowiański pierwowzór brzmi Hont-Poznan. Jeden z jego przedstawicieli o imieniu Poznan, został odnotowany w dokumencie króla Węgier Beli III z AD 1193 (Stefan Katona - "Historia critica Regum Hungariae Stirpis Arpadianae", Bratysława i Koszyce, Tom IV, 1781). Został on tam nazwany „Poznan comite de Talena”, czyli "Poznan pan na Tolnie", na Węgrzech (po węgiersku „Pázmány tolnai ispán”). W Tolnie było w tamtych czasach przejście graniczne i komora celna.

Imię Poznan pojawiło się na pewien okres także w Małopolsce: Poznan Sulima AD 1220, podstoli krakowski; Poznan Sułkowicz AD 1268, podczaszy sandomierski; Poznan AD 1348, koniuszy krakowski. 

Znane z historii polsko-węgierskie związki dynastyczne i kontakty elit kościelnych i politycznych nie byłyby tak częste i ścisłe, gdyby nie ułatwiały je wielkie dynastie arystokratyczne, mające swoich przedstawicieli w obu państwach. Rodziny Leliwów mogły być jednymi z tych klanów. Tego samego rodzaju relacje i związki we wczesnym średniowieczu istniały z pewnością pomiędzy elitami Polski, a innych państw ościennych - Czech, Rusi, Szwecji, Danii i Niemiec.

Interesujące jest, że herb Leliwa występował w średniowieczu głównie na ziemi krakowskiej, sandomierskiej no i poznańskiej. Czy aby protoplasta tego rodu o imieniu Poznań nie mógł być tak zwanym posadnikiem, założycielem grodu, od imienia którego mamy nazwę miasta? Spycimir z Tarnowa, czyli Spytko z Melsztyna, przedstawiciel małopolskiego rodu Melsztyńskich herbu Leliwa, wojewoda krakowski, nosił  imię niepolskie, a czesko-słowackie. 

Wielkopolski gród Spycimierz mogli założyć przedstawiciele rodu Leliwa. W tak zwanej Bulli Gnieźnieńskiej z AD 1136 gród ten wymieniony został pod nazwą Spitimir. Książę czeski Spytimír został wymieniony w Rocznikach Fuldajskich pod rokiem 872 roku, kiedy armia dowodzona przez pięciu czeskich książąt, w tym Spytimíra, starła się z Frankami w nieznanym miejscu nad rzeką Wełtawą. Inne toponimy pokrewne, pochodzące od imion Spycimir, Spycigniew lub Spytek, to przykładowo - Spytkowice koło Wadowic, Spytkowice koło Nowego Targu, Spytkówki (historyczna nazwa - Spithkowicz) koło Kościana. W Czechach są to, przykładowo - Spytihněv koło Zlina, Spytovice i Spytice koło Pardubic.

Oto z prawej strony współcześnie publikowana tarcza herbu Szeliga, opisana następująco: w polu czerwonym półksiężyc złoty, rogami zwrócony do góry, w środku krzyż łaciński tegoż koloru. 

Jednakże w starszych źródłach historycznych krzyż w tym herbie nie jest łaciński, ale grecki, uniesiony ponad półksiężycem. Niech przykładem będzie poniższy rysunek (drzeworyt) ze wspomnianego herbarza "Arma Regni Poloniae". "Szeliga" jako nazwa osobowa, znana jest z dokumentu z roku 1392

Chociaż najstarsze źródła, wskazujące na związanie tego herbu z rodem Szeligów, pochodzą dopiero z AD 1366, to symbolika krzyża umieszczonego ponad położonym półksiężycem, znana jest na zabytkach w Polsce conajmniej od XII wieku. 

W toponimii mamy wieś Szeliga koło Biłgoraja oraz Seligi i Seligów na Ziemi Łęczyckiej, Szeligi koło Płocka, Szeligi koło Warszawy, Szeligi koło Sochaczewa, Szeligi koło Skierniewic i Szeligi koło Starachowic. Jak wskazuje miejsce urodzenia Bodzęty (1320-1388), herbu Szeliga, arcybiskupa gnieźnieńskiego, toponimy te mogą być bliższym lub dalszym śladem onomastycznym rodu Szeligów.

Oto rysunek zaczerpnięty z "Encyklopedii Staropolskiej" z 1939 roku, przedstawiający brakteat z symboliką, jak w herbie Szeliga, z drugiej połowy XIII wieku. Proszę zwrócić uwagę, że na obu krańcach półksiężyca widnieją sześcioramienne gwiazdy, a także krzyż grecki (równoramienny), a nie łaciński, jak jest obecnie przedstawiany. Ramiona gwiazd nie mają jednakże ostrego profilu promieni, jak przedstawiane są w historycznej ikonografii, na przykład w herbie Leliwa, ale formę żydowskiego symbolu - gwiazdy Dawida.

Jeszcze starsze, niż powyższy brakteat o nieustalonym pochodzeniu, są dwa znaki, jakimi posługiwał się książę śląski Henryk Brodaty (1165-1238), o identycznej symbolice krzyża greckiego i półksiężyca. Oto poniżej ich kopie (źródło: Helena Polaczkówna - "Księga pamiątkowa ku czci Władysława Abrahama" Tom 1, Lwów 1930).


Elementy herbu Szeliga, znane z powyższej monety z XIII wieku, widnieją również na najstarszej pieczęci miasta Oleśnicy z 1310 roku. Oto jej wizerunek, także z przedstawieniem orła piastowskiego, i z napisem: *S(IGILLUM)*CIVITATIS*DE* OLSN(ICZ), według Marii Starzewskiej (1907-2004), polskiej historyk sztuki (źródło: Marek Nienałtowski - "Geneza herbu Oleśnicy"). Zagadkowy jednakże, zbliżony do gwiazd z powyższego, nie w pełni zidentyfikowanego brakteatu, jest ich profil w herbie tego miasta.


Półksiężyc u dołu krzyża wieńczy często hełmy cerkwii prawosławnych (foto poniżej). Nie jest to jednak ani uhonorowanie islamu, ani też oznaka dominacji chrześcijaństwa nad islamem. Tradycja tej symboliki jest starsza, niż islam. To raczej islam przejął te symbole z ortodoksyjnego chrześcijaństwa. 

Półksiężycowata poprzeczka u dołu krzyża nazywana jest w prawosławiu catą (ros. цата) lub, jak w języku starocerkiewno-słowiańskim - cętą. W Cesarstwie Bizantyjskim cata symbolizowała władzę królewską i była oznaką przynależności do rodziny królewskiej. 

Przejęty do kultury prawosławnej do ozdabiania krzyży na kopułach cerkwii oraz ikon, według słów z Pisma Świętego: "Które we właściwym czasie objawi błogosławiony i jedyny władca, Król królów, Pan panów ..." (Księga: 1 List św. Pawła do Tymoteusza 6:15).

Półksiężyc u podstawy kopuły krzyża ma jeszcze inne symboliczne znaczenia. Jest przede wszystkim kotwicą – znakiem stałości w wierze. Nawiązuje to do słów Listu do Hebrajczyków (Hbr 6,19), gdzie chrześcijańska nadzieja-wiara ("ducha nie gaście") nazwana jest pewną i mocną kotwicą.

W literaturze teologicznej i historii sztuki można znaleźć inne wizerunki, które przeniknęły także do kultury łacińskiej, w których cata symbolizuje chrzcielnicę, żłób, w którym narodził się Jezus, kielich eucharystyczny, żagiel itp.

Wszystkie wspomniane cztery rody rycerskie o bizantyjsko-wschodnich korzeniach były zapewne fundatorami pierwotnej kolegiaty romańskiej w Wiślicy z drugiej połowy XII wieku, której piękną pozostałością jest wspomniana posadzka wiślicka. 


Dodajmy tutaj jeszcze jeden element architektoniczny z kolegiaty wiślickiej, w formie ceramicznych płytek posadzki z wizerunkiem rozety. Datowane są one na początek XIII wieku. Ten sam rodzaj symboliki, jakkolwiek o nieporównywalnie wyższej wartości artystycznej, zawarty jest na płytkach ściennych w Soborze Sofijskim w Kijowie, datowanych na pierwszą połowę XI wieku. Możliwy był przepływ tej idei ikonograficznej znad Dniepru nad Wisłe. Oto powyżej zestawienie obydwu zabytków - Kijów z lewej, Wiślica z prawej.


Wschodnie symbole kulturowe przybywały na ziemie polskie zasadniczo nie jako "importy", ale jako "mienie przesiedlenia" - wraz z osiedlającą się tutaj i polonizującą arystokracją pochodzenia ruskiego i wareskiego. Szczególnie charakterystyczny dla Rusi rodzaj kolczyka o tradycjach bizantyjskich, tak zwana kołta (ros. kołt) odkryto na cmentarzysku w ruskim kompleksie grodowym Gorodiszcze (dzisiaj okolice wsi Trepcza) koło Sanoka. Oto powyżej jedna z dwóch srebrnych kołt z tamtego grodziska, z wyobrażeniem gryfa.

Gryfita Gedko (1130-1185), biskup krakowski, oraz biskupi płoccy Gedko I, zm. 1223 i Gedko II, zm. 1296, przybrali biblijne imię Gedeona, który w kościele bizantyjskim uznawany był nie tylko za świętego, ale - w odróżnieniu od kościoła katolickiego, także jako proroka. 

To na bodajże najcenniejszym z najstarszych polskich zabytków sztuki użytkowej, jakim jest X-wieczna, tak zwana Czara Włocławska, o której pisałem w artykule "W poszukiwaniu świętego Graala", poświęcona jest w całości prezentacja ikonograficzna dziejów św. Gedeona.

Oto z boku ikona przedstawiająca św. Gedeona, z ikonostasu w cerkwi św. Mikołaja Monasteru Pskowsko-Pieczerskiego.

Interesującym jest fakt, że pierwsze gniazdo rodowe Świebodziców znane z początków XII wieku, jakim jest Ruszcza (na terenie obecnego Krakowa), nosiła w najstarszych dokumentach nazwę "Ruska", później także Rusiecz. Nazwa ta wskazuje na ewentualne rusko-wareskie pochodzenie tego jednego z najstarszych w Polsce rodów rycerskich. Takie pochodzenia nazwy Ruszcza potwierdza obecnośc w pobliżu innego ruskiego toponimu - Woli Rusieckiej.

Joachim Lelewel w swoim dziele "Polska wieków średnich" (1846) pisał, że z kolei we wsi o nazwie Ruszcza Nietuja (obecnie część wsi Sulisławice), na ziemi sandomierskiej, odkryto kurhan,  którym znajdowały się pochówki szkieletowe, złożone w kierunku wschód-zachód, z głowami "znaczniejszej wielkości" na zachód obrócone. W grobach znajdowało się m.in. "różne żelastwo mocno zerdzewiałe", owalna pozłacana blaszka miedziana, z wyrytym wyobrażeniem potwora, "w rysach zupełnie takich, w jakich podobne twory na pomnikach skandynawskich postrzegamy". Była w tym grobie także srebrna moneta, z wizerunkiem krzyża po obu stronach, według czego Lelewel uznał, że grób pochodził z X-XII wieku. Jego zdaniem podobny kurhan znajdował się również we wsi Ruszcza koło Połańca nad Wisłą.

Wypada tutaj zamieścić wizerunek gryfa (w mojej edycji) w formie okucia z brązu, pochodzący XI-XIII wieku z ruskiego Połocka. Archeolog Igor Magalinski z tamtejszego uniwersytetu informuje ("Вырабы з каляровых металаў гаспадарчага і бытавога прызначэння з тэрыторыі Полацка (X—XVII стст.), 2013", że jest to kolejny podobnego rodzaju artefakt (okucie pochwy miecza, tzw. trzewik) z tego grodziska, świadczący o zamieszkiwaniu w Połocku księcia i wysokiej szlachty (bojarów). Proszę zwrócić uwagę na książęcy symbol władzy, jakim jest kwiat lilii w obu górnych rogach (lewy zniszczony), także umieszczony na herbie pomorskiego księcia Kazimierza I, o czym wspomniałem w artykule "Zapomniane ślady bizantyńsko-wikińskie".


Sulisław z Ruszczy zginął w Bitwie pod Legnicą w AD 1241. Niemal przez cały XIII wiek ród Gryfitów małopolskich stał u władzy administracyjnej tego księstwa. Zmarły w 1202 roku Mikołaj Gryfita był regentem Księstwa Małopolskiego, w imieniu małoletniego Leszka Białego. Kolejni XIII-wieczni wojewodowie krakowscy z tego rodu to: Marek z Brzeźnicy, Teodoryk Gryfita, Klemens z Ruszczy, Sułek z Ruszczy (wcześniej kasztelan brzeski, następnie wiślicki) , Wierzbięta z Ruszczy.

Inny Świebodzic-Gryfita, starosta sanocki,  Wierzbięta z Branic, ufundował w 1405 roku w pobliskiej Woli Rusieckiej nowy kościół pod wezwaniem św. Grzegorza Wielkiego, w którym został pochowany, wraz z żoną Dorotą, herbu Łabędź. Oto poniżej fragment kolorowanej reprodukcja jego epitafium (obraz olejny na desce) z 1425 roku, będącej w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Widzimy na niej klęczącego Wierzbiętę, w otoczeniu dwóch herbów - Gryfa i Leliwy.


Wspomniany wyżej senator Teodoryk z Ruszczy zmarł w 1288 roku. Ruszcza stała się również siedzibą rodową innych Gryfitów - Branickich, którzy byli powstałym w XIII wieku odgałęzieniem Świebodziców pochodzącym z pobliskich Branic (linia wymarła w AD 1773). Sułek z Ruszczy, utożsamiany czasami z Sulisławem z Niedźwiedzia, uznawany jest przez niektórych badaczy (na przykład Franciszek Piekosiński, zasłużony historyk i heraldyk) za przedstawiciela małopolskiego rodu Starzów, którego protoplastą był Sieciech, palatyn (zarządca państwa, odpowiednik dzisiejszego premiera) Władysława Hermana. Podsandomierski Niedźwiedź miał pierwotnie starosłowiańską nazwę Miedźwiedź, która zachowała się do dzisiaj w języku rosyjskim jako "медведь", czyli "miód jedzący".

Gryfita Klemens z Ruszczy stanął w obronie Grzymisławy, wdowie po księciu mazowieckim i kujawskim Leszku Białym, zabitym skrytobójczo przez gdańskiego Świętopełka II, zwanego dzisiaj przez historyków samowolnie - bo w żadnych źródłach historycznych tak nie nazwanym, "Wielkim". Grzymisława, córka ruskiego Warega, Ingwara z Łucka, zachowała wojowniczą krew wikińską, bowiem po zabójstwie jej męża w 1227 roku zaciekle broniła interesów swojego kilkuletniego syna Bolesława. Chociaż pojmana, ograbiona, pobita i uwięziona przez Konrada Mazowieckiego na zamku w Czersku, a później w klasztorze benedyktyńskim w Sieciechowie, zdołała  z pomocą Klemensa z Ruszczy stamtąd uciec, "część strażej przedarowawszy, część popoiwszy i uspiwszy, ciemnej i cichej nocy na koniach tajemnie rozsadzonych" (Marcin Kromer). Skutecznie osadziła później swojego syna Bolesława V Wstydliwego na tronie księstw w Sandomierzu i w Krakowie.

To Bolesławowi Wstydliwemu i jego matce Grzymisławie Łuckiej Polska zawdzięcza wydanie dla Krakowa 5 czerwca 1257 roku aktu lokacyjnego na prawie magdeburskim - prawnego fundamentu jego przyszłego rozwoju, jako miasta o europejskiej skali, po katastrofalnym zniszczeniu grodu przez napad mongolski w 1241 roku. Oto kopia tego dokumentu (źródło: mykrak.typepad.com, 2018).
Tekst dokumentu zaczyna się następująco: "In nomine patris et filij et spiritus sanctij amen.  ...  Cum igitur congregacio hominum, que naturalis est et dicitur, in terris iusticiam fecerit, sicut iusticia ipsa est omnibus fauorabilis, et ipsa congregacio pari uice.  Intendentes ergo locare Ciuitatem in Cracovia et homines inibj de diuersis climatibus congregare, inculcamus auribus Singulorum tam Presencium, quam futurorum, quod nos Bolezlaus dej gracia Dux Cracovie et Sandomirie vna cum illustrj matre nostra Grimizlaua, et Generosa nostra Coniuge Cunegundj, eo iure eam locamus, quo Wratizlauiensis Ciuitas est locata ...". 

W przekładzie na polski znaczy to: "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen. Przystoi, aby rzeczy pomyślne były potwierdzone i zabezpieczone dokumentami i świadkami ze sprawozdaniem i dowodami działań podjętych, aby nie zostały zaciemnione przez spór lub chmurę zapomnienia. Ponieważ zatem zgromadzenie ludzi, które jest naturalne i, jak się mówi, przynosi sprawiedliwość na ziemi, jakoże sprawiedliwość jest korzystna dla wszystkich, w tym dla tego zgromadzenia. Przeto zamierzając założyć miasto w Krakowie i zgromadzić tam ludzi z różnych stron, podkreślamy wobec uszów obecnych i przyszłych, że my, Bolesław, z łaski Boga książę krakowski i sandomierski, wraz z naszą przesławną matką Grzymisławą i naszą szlachetną małżonką Kunegundą, lokujemy je tym samym prawem, na jakim położone zostało miasto Wrocław ...". Wrocław uzyskał prawa miejskie w AD 1226, nadane przez księcia Henryka Brodatego, a prawa magdeburskie nabył w AD 1242, za księcia Bolesława II Rogatkę.

Na marginesie, obecna przy akcie lokacji Krakowa Kunegunda, żona księcia Bolesława Wstydliwego, z rodziców rusko-węgierskich, stała się świętą Kingą, po kanonizacji przez Jana Pawła II w 1999 roku.

Nazwę Ruszcza (po łacinie: Rusca) nadano siedzibie w pobliżu Połańca nad Wisłą kolejnemu rodowi herbu Gryf, jakimi byli Chronowscy. Tablica pośmiertna z 1671 roku ufundowana dla Krzysztofa Chronowskiego, kanonika krakowsko-sandomierskiego przez jego matkę Katarzynę "de Rusca" Chronowską, zawierająca m.in. wizerunek Gryfa (fotografia własna poniżej), znajduje się w południowej nawie kościoła św. Jakuba w Sandomierzu. Nazwa Branic z kolei może być wywodzona ze starosłowiańskiego słowa, a później ze staroruskiego брань (pol. brań), oznaczającego bitwę lub wojnę. Od tego słowa powstały "broń", "bronić" i pochodne.


Jak na to wskazują jednoznacznie wyniki badań archeologicznych, gród w Sandomierzu, tak jak i cała wschodnia Małopolska, poddany był we wczesnym średniowieczu bezpośrednim i silnym wpływom kulturowym, politycznym, a także etnicznym z Rusi. Ród Gryfitów jest tego ważnym dowodem historycznym.

Jest pewien szczególny zabytek archeologiczny, pochodzący ze Wzgórza św. Jakuba w Sandomierzu, a datowany na koniec XII lub początek XIII wieku, który należałoby wiązać z Gryfitami małopolskimi, którzy w tym okresie zajmowali dominującą pozycję polityczną i kulturową w tej części Polski. Są to Szachy Sandomierskie (foto poniżej: Muzeum Archeologiczne w Poznaniu). 

Na marginesie, Jan Kochanowski stworzył poemat "Szachy", którego akcja dzieje się na zamku króla duńskiego. Cała fabuła rozgrywa się w istocie na szachownicy, a bohaterowie to figury szachowe. Bohaterami są m.in. dwaj polscy rycerze o imieniach Fiedor i Borzywoj. W poemacie zawarto nie tylko duńskie i polskie, ale i ruskie i nordyckie asocjacje: Fiedor (Fiodor), Pop (ksiądz) - goniec w szachach, Roch - wieża w szachach. To ostatnie imię pochodzi od staronosaksońskiego hrōkr, oznaczającego kruka, wronę. Stare ślady etymologiczne w nazwach figur szachowych w Polsce, tak jak i wykopaliska archeologiczne, takie jak Szachy Sandomierskie, datowane na XII wiek, wskazują na rusko-wareskie strony, skąd szachy mogły przywędrować do Polski.


Jednakże nasi badacze, jak dotąd, nie dostrzegają w tych artefaktach związków z kulturą ruską lub normańską, a wiążą je z kulturą - a jakże, zgodnie z typowym dla naszych archeologów skrzywieniem konfirmacyjnym, z ... italską, w rozumieniu łacińską, włoską. Takiego zdania jest Agnieszka Stempin z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, kierownik Rezerwatu Archeologicznego "Genius loci", autorka ostatnich badań sandomierskich szachów. W wywiadzie dla Polskiego Radia w 2020 roku stwierdziła, że "cechy produkcyjne wskazują głównie na tereny włoskie". 

A. Stempin właściwie dopatrzyła się analogii stylistycznej szachów sandomierskich, między innymi z poniższymi figurami, pochodzącymi z Lagopesole, we włoskiej prowincji Basilicata (źródło: A. Stempon, 2018 - "The Cultural Role of Chess in Medieval and Modern Times, 50th Anniversary Jubilee of the Sandomierz Chess Discovery"). Jednakże nie zechciała zwrócić uwagi, że w czasie powstania szachów sandomierskich (XII wiek) Lagopesole było normańską twierdzą. 


W XI wieku Basilicata wraz z resztą większości południowych Włoch została podbita przez Normanów, nazwanych hrabstwem Apulia, gdzie normański rycerz Robert Guiscard został w AD 1059 mianowany „księciem” przez papieża Mikołaja II. Poniżej fragment miniatury z XIV-wiecznej "Nuova Cronica", przedstawiający akt koronacji Roberta Guiscarda przez papieża Mikołaja II.

Czy znajdzie się kompetentny historyk sztuki, który podejmie się oceny tego, co najważniejsze w artefakcie - warstwy kulturowej,  kompozycji ikonograficznej tych figur szachowych? Czyż krążki w ornamentyce figur nie przypominają podobnych na wikińskich grzebieniach i na zawieszce brązowej w kształcie konika z siodłem z Wolina, z normańskiego siodła z Kaupe koło Wiskiauten, czy z fragmentów relikwiarza ze Stargardu Wagryjskiego ?

Popatrzymy jeszcze na zestawienie fragmentów kościanej ornamentyki z resztek relikwiarza z połabsko-normańskiego Stargardu Wagryjskiego (źródło: Sebastian Brather, 2008 - "Archäologie der westlichen Slawen") oraz z Lagopesole (źródło: A. Giovannucci, P. Peduto (a cura di), Il castello di Lagopesole, da castrum a dimora reale. Visita al castello e guida alla mostra", Salerno 2000).


Zwróćmy uwagę, że dwa popularne wśród Gryfitów (i charakterystyczne dla tego rodu) imiona Teodoryk i Klemens mają gockie, czyli skandynawskie pochodzenie (Teodoryk) lub konotacje (Klemens). W wydanym w AD 1852 przez biskupa krakowskiego Ludwika Łętowskiego "Katalogu biskupów, prałatów i kanoników krakowskich" autor pisze: "O Teodoryku herbu Gryf czytam w Długoszu ... iż zwan był Cedrem, gdy Teodorykiem z greckiego było dziwno Polakom". W istocie imię Teodoryk ma staronormańskie, gockie pochodzenie: Þiuda-reiks - "Król ludów", znane w literaturze źródłowej od przybranego imienia przez Teodoryka Wielkiego (AD 455-526), założyciela podległego Cesarstwu Bizantyjskiemu Królestwa Ostrogotów. Teodoryk Wielki, jeszcze jako młodzieniec, będąc zakładnikiem, został wyszkolony jako dowódca wojskowy na dworze bizantyjskiego cesarza Leona I w Konstantynopolu.

Przywołajmy tutaj za Franciszkiem Piekosińskim ("Rycerstwo polskie wieków średnich", 1902), parę przykładów imienia Teodoryk we wczesnośredniowiecznej Polsce: Teodoryk, AD 1213, opat klasztoru w Jędrzejowie; Teodoryk AD 1236, kanclerz małopolski; Teodoryk AD 1236, zakonnik cysterski; Teodoryk (Dzietrzyk) AD 1244, kantor w katedrze w Krakowie; Teodoryk AD 1250, opat klasztoru w Koprzywnicy; Teodoryk AD 1257, rektor klasztoru św. Jana Szpitalników w Starej Zagości; Teodoryk AD 1283, przeor Cystersów w Mogile; Teodoryk AD 1237, klucznik klasztoru w Zwierzyńcu.

Nie można tutaj nie przypomnieć, że imię Teodoryk, zeslawizowane na Dytryk, nosił syn Świętopełka Mieszkowica - prawdopodobnie założyciela pomorskiej dynastii Gryfitów (hipoteza Edwarda Rymara, najbardziej spośród innych uargumentowana), który z kolei był synem Mieszka I i Ody Dytrykównej - córki Teodoryka (Dytryka), margrabiego Marchii Północnej, czyli ziem Słowian Połabskich.

Imię Klemensa, spolszczone pod wpływami czeskimi na Klimunta i Klimonta, stało się od czasów przyjęcia przez Danię chrześcijaństwa, popularnym imieniem w wikińskiej strefie kulturowej: w Danii, wschodniej Anglii i w Normandii. Jan Klimontowic, kasztelan toszecki, rudzki i cieszyński, a brat wymienionego wyżej kasztelana krakowskiego Klemensa, pochodził z rodu Gryfitów. Kościół na wzgórzu zwanym Klimont, lub Górką św. Klemensa, pod Lędzinami (dawna ziemia cieszyńska) ufundował prawdopodobnie Jaksa z Miechowa, z rodu Gryfitów.


Drugim imieniem Gryfina,  obok imienia Agrypina, obdarzył swoją córkę ruski książę z wareskiego rodu Rurykowiczów, Rościsław Michajłowicz (1225-1262). Imię Agrypina nadano po św. Agrypinie z zamieszkałej przez Greków Sycylii, czczonej szczególnie w Bizancjum, gdzie jej szczątki złożone w Konstantynpolu były celem pielgrzymek. Gryfina Halicka wyszła za mąż za księcia polskiego, Leszka Czarnego. Nota bene, była ona w latach 1279-1288 księżną Polski, a po śmierci męża przebywała w klasztorach klarysek w Starym Sączu i w Pradze. Babką Leszka Czarnego była Agafia Światosławówna, również z dynastii Rurykowiczów. Jej greckie, a więc wówczas bizantyjskie z pochodzenia imię, tak jak Agapia i dzisiejsza Agata, nosiła również małżonka Gryfity, wspomnianego księcia Jaksy z Kopanicy. Powyższy obraz Jana Matejki z 1879 roku przedstawia scenę z Gryfiną i Halicką i Leszkiem Czarnym.

Dalekie ślady o proweniencji nordycko-ruskiej w Polsce (ale i w Prusach i na Pomorzu) zachowane są w imionach, nawet jeszcze w XV wieku, na przykład: "Gothardus Ade Piscatoris de Creppicze" (rybak z Krzepic, na rzece Liswarcie), czy "Gothardo, plebano in Trambaczow" (pleban z Trębaczowa, koło Namysłowa), "Theodoricus de Olsen, decanus dedit Collegio", "Iohann Helgot", "Henricum Griffinum Ragnetensem" (Henryk Gryfita z Ragnety, obecnie Nieman, obwód Kalinigrad, Rosja), "Erici ducis Stetinensis". Gotthard to imię nordyckie, w niemieckiej, młodszej formie - Godahard.

Jak wspomniałem w artykule "Niewidzialne ślady kulturowe na łopacie archeologa", od czasu zbudowania w Danii w 1035 roku pierwszego kościoła pod wezwaniem św. Klemensa, powstało w tych trzech krajach, jak nigdzie indziej w Europie, łącznie ponad 60 kościołów, noszących to imię. Dzięki legendzie św. Klemensa, związanej z bizantyjskimi misjonarzami Cyrylem i Metodym, zrodził się, popularny wśród Wikingów, kult tego świętego jako patrona żeglarzy.

Jeszcze jedno wyobrażenie gryfa z pogranicza polsko-ruskiego (bo ze Wschodu przybył ten wizerunek do heraldyki polskiej), to herb dawnego województwa bełżskiego. Reprodukcja kartki pocztowej z 1914 roku pochodzi z wydawnictwa Towarzystwa Szkoły Ludowej. To z Bełża książę Władysław  Opolczyk, będący namiestnikiem króla Ludwika Węgierskiego na Rusi Halickiej, przywiózł do Polski ikonę Matki Boskiej i w 1382 roku ofiarował ją nowo założonemu klasztorowi Paulinów w Częstochowie.

Przy okazji warto tutaj nadmienić, że nazwa miasta Halicz, założonego w IX wieku przez wareską dynastię Rurykowiczów z Nowogrodu, prawdopodobnie wywodzi się od wydobywanej do XIII wieku w jego pobliżu soli z solanek. Toponim miasta wydaje się mieć jednakże nie słowiańskie, ale germańskie (nordyckie?) pochodzenie, bowiem *hal to w języku starogermańskim "sól" (w dzisiejszym niemieckim salz), wywodzące się z proto-indoeuropejskiego słowa *séh₂ls, tak jak i starosłowiańska *solь.  Podobny źródłosłów mają miasta Halle w Saksonii i Hallstatt w Austrii. To pierwsze znane już od epoki brązu, a drugie - od epoki żelaza, z odzyskiwanej tam z solanek soli. Dodajmy, że w języku starogreckim *hāls to sól, stąd m.in. nazwa słonolubnych roślin "halofity" i słonolubnej bakterii "halobakteria". 

Toponim "Halicz" pisano (i pisze sie nadal) w cyrylicy jako "Galicz". Jednakże z uwagi na fakt, że alfabet słowiański oparty został na alfabecie greckim, w którym litera "g" jest wymawiana bądź jako "gh", bądź jako "j", w tworzącym się języku czeskim, po wpływach cyrylo-metodiańskich, utrwaliła się postgrecka tradycja wymowy "g" jako "h".

Dodajmy tutaj, że etymologia nie tak odległej od Halicza rzeki Styr może mieć również skandynawskie pochodzenie - od staronordyckiego słowa styrr, oznaczającego „zamieszanie”, „hałas”, „zamęt”, „bitwę”. Styr- to człon bardzo proliferacyjny w skandynawskich, męskich imionach: Styrbjörn, Styreman, Styrfast, Styrger, Styrgerður, Styrk, Styrkar, Styrlaug, Styrløgh, Styrman, Styrmir, Styrr, Styrvast.
 
Wielu historykom nie podoba się dzisiaj wschodnia proweniencja obrazu - ikony z Częstochowy, stąd - chociaż na podstawie dostępnych źródeł mniej prawdopodobna, to bardziej popularna i ulubiona jest w Polsce teza, że obraz powstał w Italii, a przywieziony do Polski przez królową Jadwigę. 

Kult Matki Boskiej Częstochowskiej rozwinął się w Polsce od połowy XVI wieku,  kiedy to wspomniany w artykule "W poszukiwaniu świętego Graala" Grzegorz z Sambora (1523-1573), zwany z racji swojego pochodzenia Wigilancjuszem Rusinem, wydał w Krakowie w 1568 roku po łacinie poemat "Częstochowa", w którym wychwala patronkę klasztoru na Jasnej Górze i jej ruską ikonę: "Lecz pieśń ma wstecz się cofnąć i powiedzieć musi, jak obraz w Jasnej Górze znalazł się aż z Rusi" (przekład Wincenty Stroka, Kraków 1896). Wiek później kult ten został usankcjonowany politycznie, kiedy to w 1656 roku król Jan Kazimierz w słynnych ślubach lwowskich ogłosił Matkę Boską jako "Królową Korony Polskiej".


Wracajmy do gryfów. Pięknym wyobrażeniem gryfa jest zamieszczona powyżej ilustracja z wydanej w 1650 roku we Frankfurcie nad Menem książki "Historiae naturalis de avibus libri VI", autorstwa szkocko-polskiego przyrodoznawcy Jana Jonstona.


Gryfy - dalekie echo orientalne, zdobią także wejście do Sejmu RP od ul. Senackiej (foto powyżej) na tzw. domkach dozorcy, zbudowanych w 1822 roku za czasów Mikołaja Nowosilcowa, komisarza carskiego i m.in. członka honorowego Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, które przyczyniło się do powstania w 1816 roku Uniwersytetu Warszawskiego.


Dwa plafony z parami siedzących gryfów zdobią fasadę budynku giełdy w Moskwie, przebudowanej w połowie XIX wieku (foto powyżej: Irina Wołoczkowa, 2016).

Interesujące są cztery płaskorzeźby z podwójnymi gryfami na fasadzie budynku przy ul. Listopadowej 6 w Ozorkowie (foto poniżej). Jest to dawna przędzalnia bawełny, zbudowana w 1836 roku przez przybyłą w 1821 roku z Akwizgranu ewangelicką rodzinę Schlösserów. Założycielem polskiej odnogi tego rodu przemysłowców był Friedrich Schlösser, urodzony w Aachen w 1781 roku. 

Czy inspiracją dla dekoracji z gryfami był prowadzony przez niego handel z Rosją, czy jakieś skojarzenia z kulturą scytyjską, albo też może ideę tą przywiózł z rodzinnego Aachen, dawnej stolicy cesarskiej, zbudowanej w okresie bizantyjskich wpływów kulturowych na dawne państwo karolińskie - tego nie wiemy. Oto jedna z czterech płaskorzeźb (źródło: panaszonik.blogspot.com).


Wspominani tutaj wielokrotnie Scytowie, którzy przybyli z pogranicza Chin na północne i wschodnie wybrzeża Morza Czarnego, zetknęli się tam z kulturą osadników greckich. Zamiłowani w złocie, prawdopodobnie już od VII wieku p.n.e., zlecali greckim warsztatom w ich nadmorskich emporiach na Krymie i w pobliżu, produkcję przedmiotów, które czasami były zdobione wizerunkami gryfów. 


Można sądzić, że Scytowie, ale także Persowie (za czasów wspomnianego wyżej Aleksandra Macedońskiego) przejęli symbolikę gryfa od starożytnych Greków. W obrębie kultury scytyjskiej (tak zwana kultura Ordos), znany jest zabytek z wizerunkiem pary stojących naprzeciw siebie fantastycznych, skrzydlatych istot, odkryty w północnych Chinach, a datowany na III-I wiek p.n.e., w formie okucia pasa, wykonanego ze srebra pozłacanego (foto powyżej: Wikipedia). Nie jest to jednak para gryfów, lecz wyposażonych w skrzydła koni, połączonych w jednym ciele z wielbłądami. Zabytek ten potwierdzałby przenikanie wpływów greckich do kultury scytyjskiej.

Może częściową odpowiedź na pytanie o pochodzenie gryfów z Ozorkowa dadzą kolejne fotografie. Poniższa przedstawia stojące na przeciwko siebie dwa gryfy, strzegące wiecznego ognia, wyryte na płycie kamiennej, jaka pozostała w ruinach, pochodzącej z IV wieku p.n.e. świątyni Apolla w Delfach, Grecja (foto: Mr G's Travels, Flickr, 2007). 

Legendy o gryfach pojawiły się w literaturze greckiej już w V wieku p.n.e. - w tragedii Ajschylosa "Prometeusz w okowach" oraz we wspomnianych wyżej "Dziejach" Herodota. W tym dziele Herodot mówi o gryfach  (γρυψ - gryps), które strzegą złota. 


Prawdopodobnie jeszcze starszy niż poprzedni zabytek, z parą stojących na przeciwko siebie gryfów, bo z początku V wieku p.n.e., pochodzi z dawnej świątyni Apolla w Didyma, nad Morzem Egejskim (obecnie Turcja), w pobliżu sławnego Miletu. Jest to zachowany w ruinach tej świątyni pilaster, ozdobiony płaskorzeźbą z gryfami, strzegących wiecznego płomienia (foto poniżej: F. Tronchin, Flickr, 2011).


Z wyobrażeń gryfa zamieszczonych w około 150 herbach miast i ziem w Europie większość dotyczy historycznych ziem Słowian nadbałtyckich - pomorskich i obotryckich (82 herby). Godłem gryfa posługiwał się m.in. książę lubiszewski (gdański) Sambor II, jak widać to na jego pieczęci z 1229 roku oraz szlachecki ród litewsko-kijowski Chodkiewiczów

Zaprezentujmy tutaj, tytułem zapowiedzi artykułu "Gryfy pomorskie", całkiem współczesny, bo pochodzący z secesyjnej kamienicy w Koszalinie plafon z dwoma gryfami, strzegącymi pewnego godła (foto poniżej: Mikołaj Jerzy Nurzyński).


Drugie największe skupisko gryfów istnieje na ziemiach Polski piastowskiej - Małopolska, Kujawy i Śląsk (11 herbów), a dalej we Francji (Bretania, Lotaryngia, Alzacja) i na Węgrzech. 


Dzisiaj godło gryfa lub wizerunek pary gryfów są bardzo modnym elementem w logo uniwersytetów, banków i innych firm i klubów sportowych, głównie w USA i w Anglii. Oto powyżej para siedzących gryfów na wieżowcu z 1923 roku, London Guarantee Building, w Chicago, Illinois (foto powyżej: Takomabibelot, Flickr, 2008).

4 komentarze:

  1. Dawnym symbolem Wielkopolski, obok piastowskiego orła była kiedyś głowa byka/tura

    OdpowiedzUsuń
  2. Czarna głowa tura (bawołu) ze złotym pierścieniem w nozdrzach jest jednym z elementów historycznego herbu ziemi wielkopolskiej i kaliskiej. Według Zygmunta Glogera była to głowa żubra. W Wielkopolsce zachowało się wiele toponimów związanych z turem, np. Turek, Turew, Turkowo, Turowo, Tury, Turza, Turzynów. W tym kontekście obce pochodzenie rodu Gryfitów i samego herbu egzotycznego Gryfa na terenach Małopolski i Pomorza wydaje się tym bardziej prawdopodobne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wpis Panie Marku! Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za uznanie, ale to chyba ciekawe fakty same się bronią. Rolą autora jest podanie ich przynajmniej w poprawnej polszczyźnie.

    OdpowiedzUsuń