30 grudnia 2016

Bizantyjskie gryfy w symbolice wczesnopiastowskiej

Datowany na przełom VIII/IX wieku Praedicationes - najstarszy zachowany w Polsce (na Wawelu) kodeks, czyli zbiór zszytych w formie książkowej kart rękopisu, jak wspomniano w artykule "Sztuka romańska to coś więcej niż łacińska", wśród ilustracji groteskowych, pół realnych motywów zwierzęcych zawiera wyobrażenie legendarnego gryfa. To symbolizujące siłę bogów na ziemi i w powietrzu połączenie lwa i orła znane było już w kulturze starożytnego Babilonu przed pięcioma tysiącami lat, znane w Europie od czasów kultury mykeńskiej około 3500 lat temu.

Wizerunki gryfa znajdują się na, datowanym na koniec II wieku p.n.e., srebrnym kotle z Gundestrup, w północnej Jutlandii, Dania (foto: Wikipedia). Chociaż przedstawiona na ścianach ikonografia przedstawia elementy mitologii celtyckiej, to kulturowo zabytek ten łączy jeszcze tradycje trackie - antyczne greckie (miejsce wykonania) i nordyckie (rytualny dar wotywny plemienia Cymbrów). 


We wczesnym średniowieczu symbol gryfa rozpowszechnił się w Bizancjum oraz w północnych prowincjach (NeustriaAustria) Królestwa Longobardów, które obejmowało także środkowe (Tuscia, Spoleto) i południowe Włochy (Benewent). W ikonografii bizantyjskiej te mityczne zwierzęta symbolizują połączenie mądrości i siły, a także podwójną naturę Zbawiciela - zarówno boskiego, jak i ludzkiego.

Romański portal w bazylice San Fidele, w Como, Lombardia, przedstawia sylwetkę gryfa, który chwyta smoka. Rzeźba ta może sugerować iż gryf broni wejścia do kościoła przed złem.  Świątynia powstała na początku XII wieku na miejscu lombardzko-bizantyjskiego kościoła z VII wieku, pod wezwaniem św. Eufemii, bizantyjskiej męczennicy.

Niektórzy historycy oceniają, że krakowskie Praedicationes zostały stworzone w powstałym za lombardzkiego króla Agilulfa klasztorze w Bobbio. Zadomowieni w Italii od AD 476 (utworzenie państwa przez Odoakera) skandynawscy potomkowie mieli szczególne upodobanie do wplatania w symbolikę chrześcijańską motywów z mitologii pogańskiej, wypływających zarówno z własnej tradycji nordyckiej, jak i z przejętych z Bizancjum tradycji orientalnych i greckiego antyku. Bizantyjski motyw gryfa jako element ikonograficzny głównie w iluminacji książek i w architekturze, poprzez Lombardię dotarł do sąsiadujących krajów (Bawaria, Alamania, Burgundia, Prowansja) Imperium Karolińskiego. Chociaż wykorzystywana w okresie Cesarstwa Rzymskiego i przyjęta w sztuce chrześcijańskiej symbolika gryfa nie jest jednak - jak chce wielu entuzjastów "łacińskości" europejskiej kultury, ani proweniencji łacińskiej, ani tym bardziej proweniencji chrześcijańskiej.
 

Oto powyżej płaskorzeźba z dwoma gryfami w stylu lombardzkim z początku XII wieku, znajdująca się przy wschodnim portalu katedry św. Marcina w Moguncji (foto: HEN-Magonza 2009). Zestawienie w tym przedstawieniu alegorycznym dwóch gryfów przywoływać może skojarzenia towarzyszących bogowi Odynowi dwóch kruków (Hugin i Munin) z mitologii nordyckiej.

Interesującym przykładem wikińskiej obecności na ziemiach piastowskich jest XI-wieczny skarb, z pogranicza pomorsko - wielkopolskiego, pochodzący z Chełma Drezdeneckiego nad Notecią, o którym pisałem w artykule "Wikińska niewiasta na dworze Mieszka I?". Tutaj przywołajmy z niego jedną z pięciu kaptorg - orientalnych z pochodzenia, bogato dekorowanych, noszonych przez kobiety na szyi lub przyczepionych do paska puzderek (zwykle srebrnych, brązowych) lub woreczków kultowych (zwykle wełnianych, jedwabnych), służących przechowywaniu amuletów lub rytualnych ziół, substancji. Są to więc obiekty do wypełniania czynności związanych z wierzeniami pogańskimi. Oto obok rysunek jednego z tych zabytków, z wyobrażeniem gryfa. Opisany on został w pracy H. Segera "Die Schlesischen Silberschatze des 10. und 11. Jahrhunderts", opublikowanej w książce "Altschlesien", 1929, Tom 2. Niestety jakość kopii jest niska, ale nadal lepsza od publikowanych w polskich pracach naukowych fotografii, które są na tyle zaciemnione, że uniemożliwiają ustalenie, że wyobrażenie na kaptordze rzeczywiście przedstawia gryfa - tak, jak jest ten zabytek w literaturze opisywany.

Wizerunki gryfa znajdowane są na bizantyjskich grobowcach rodów arystokratycznych. Gryfy symbolizowały na nich z jednej strony królewski status zmarłego, z drugiej strony miały go chronić w dalszej drodze. Oto pochodząca z Bizancjum, datowana na koniec XIII wieku płyta marmurowa (60x52x6.5 cm, waga 41 kg); oryginał w Metropolitan Museum of Art.

Na praskim Wyszehradzie, pod fundamentami bazyliki św. Wawrzyńca, pozostały relikty po przedromańskiej rotundzie na planie kwadratu, z trzema absydami, datowane na AD 1070-1080. Niektórzy czescy archeologowie widzą w niej wpływy ottońskie, a także podobieństwo z reliktami pod kościołem św. Salwatora w Krakowie. Jest coraz więcej dowodów archeologicznych, wskazujących na powiązania kulturowe Małopolski i Śląska w dobie przedpiastowskiej z Czechami i Morawami, będącymi pod wpływami bizantyjskimi. Istnieją przede wszystkim pisane źródła historyczne, potwierdzające przynależność Małopolski i Śląska, aż po schyłek X wieku, do Czech i Moraw: dokument "Dagome iudex" z AD 991, gdzie oba te regiony (Kraków, Ołomuniec) graniczą z państwem Mieszka I, oraz Kronika Kosmasa, podająca pod rokiem 981: "Umarł Sławnik, ojciec św. Wojciecha. Pan możny, posiadał wiele zamków w różnych stronach Bohemii ... Także w kierunku Polski miał zamek Kłodzko nad rzeką Nysą [nawet kiedy kronikarz pisał te słowa w XII wieku, miasto nie należało do Polski - mój przypis]" (Anno D. 981 Obiit Slawnik pater sancti Adalberti, magnus dominus, qui multa castra Bohemiae ad ommes partes tenuit ... Item versus Poloniam castellum nomine Klaczsko juxta fluvium Nissam).

Słusznie historyk Jerzy Strzelczyk ("Mieszko Pierwszy. Chrzest i początki Polski", 2016) zauważa, że "Ani Małopolska, ani Śląsk nigdy dotąd [przed Mieszkiem I] nie wchodziły w skład państwa gnieźnieńskiego [inna sprawa, że przed Mieszkiem I nie istniało jeszcze państwo Polan, a już istniały państwa czeskie i morawskie - moje uwagi] i nie było żadnych specjalnych powodów, skłaniających te dzielnice do związku z nim. Dlaczego właściwie ówcześni Krakowianie i Ślężanie mieliby być bardziej zainteresowani związkiem z Gnieznem, niż z Pragą, która była stolicą państwa bądź co bądź bardziej, niż kraj Polan rozwiniętego i z którą już byli od dawna powiązani ?".

Inni archeolodzy uznają rotundę wyszehradzką wprost za przykład architektury bizantyjskiej, spotykanej poza Bizancjum również na Bałkanach i rzadziej we Włoszech. Interesujące są zachowane płytki posadzki z tej budowli, przedstawiające m.in. w reliefie bizantyjskie gryfy.


Nieco wcześniej (datowana na X/XI wiek), w stylu podobnym do praskiej płaskorzeźby gryfa, powstała z tym samym wyobrażeniem poniższa płyta marmurowa (źródło: Gannholm, Tore "The Gotlandic merchant republic and its medieval churches", 2015), przechowywana w greckim monastyrze Vlatades w Salonikach, jedynym przetrwałym do dziś w tym mieście bizantyjskim klasztorze. Klasztor ten w okresie bizantyjskim podlegał bezpośrednio patriarsze Konstantynopola. Płyta ta, o wymiarach 90x72 cm, przedstawia w typowo wschodniej formie, podobnie jak płaskorzeźba z praskiej rotundy, wydłużone skrzydła i podniesiony ogon gryfa. Stylizowana postać gryfa jest mało plastyczna, z wyraźnym obrysem liniowym.

Na marginesie, w bizantyjskich Salonikach od VI/VII wieku osiedleni byli także Słowianie, co ułatwiało przepływ greckich i wschodnich idei kulturowych do innych terytoriów wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny. Słowiańscy bracia Cyryl i Metody pochodzili z Salonik ("Bracia Sołuńscy"). Sama nazwa Salonik miała swój odpowiednik w języku wschodniocerkiewno-słowiańskim jako Солѹнъ (Solunŭ). Jeszcze dzisiaj przetrwała ona w języku macedońskim i serbskim jako Солун, w słoweńskim Solun, a w języku słowackim w formie Solún. Pozostał również toponim Solun w Bośni.


Podobna sylwetka gryfa, ale w bardziej plastycznej rzeźbie, znajduje się na XIII-wiecznej fasadzie katedry św. Jerzego w Juriewie Polskim, na dawnej Rusi Włodzimiersko-Suzdalskiej, jak widać u góry fotografii zamieszczonej w artykule "Pomorscy Goci nad Parsętą i Dnieprem". Św. Jerzy, tak jak św. Dymitr i św. Maurycy to kanonizowani żołnierze bizantyjscy, święci kościoła prawosławnego, a później także łacińskiego.

Orientalne motywy dekoracyjne lwa, centaura i gryfa zdobiły romańskie posadzki klasztoru benedyktyńskiego w Tyńcu. To - jak wspomnieliśmy w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie", z czeskiej Sazawy należałoby się spodziewać przybycia nad Wisłę mnichów - założycieli klasztoru w obrządku słowiańskim. Nazwa miejscowa Tyńca nad Wisłą ma swoje liczne onomastyczne pierwowzory w właśnie w Czechach: Tyniec nad Sazawą, Tyniec nad Łabą, Grochów Tyniec, Dąbrowice Tyniec, Mariański Tyniec, Mnichowski Tyniec, Świerkowy Tyniec, Wielki Tyniec itd.

Oto poniżej jedna z czterech płytek posadzkowych z wizerunkiem gryfa (jedna cała i trzy we fragmencie), o wymiarach 13x13 cm i grubości 3,5 cm, odkrytych w klasztorze tynieckim (foto: Władysław Gumuła, źródło: Maria Piątkiewicz-Dereniowa - "Płytki posadzkowe z opactwa Benedyktynów w Tyńcu", w: "Folia Historiae Artium", 1971). Chociaż jakokość fotografii jest niska, to jest ona cenna, bo jedyna, ogólnodostępna w polskiej literaturze.


Na podstawie tej, stanowiącej ćwiartkę okręgu, płytki reliefowej, pokrytej ciemnobrunatną polewą ołowiową, Krystyna Miodońska  (źródło: jak wyżej) odtworzyła wzór posadzki z gryfami w układzie czterech płytek. Dla uzyskania większej plastyczności formy wprowadziłem edycję tego wzoru w kolorze. Przedstawienie gryfa, o nieco innym wzorze niż w Tyńcu, odkryto także na płytce posadzkowej w dominikańskim kościele Świętej Trójcy w Krakowie. Z uwagi na ich właściwości fizyczne, badacze sądzą, że płytki z Tyńca i Krakowa pochodzą z tego samego warsztatu i okresu.


Jest to jeszcze jeden dowód transmisji bizantyjskich pierwiastków kulturowych na tereny Polski piastowskiej. Należy dodać, że identyczny wzór graficzny, zapewne pochodzącej z tej samej matrycy i tego samego warsztatu, noszą ceramiczne płytki podłogowe odkryte w klasztorze dominikańskim w Krakowie oraz w grodzisku w Piekarach, a także płytki w bordiurze listwowej, z nieznacznie zmienioną formą gryfa, z tych samych klasztorów w Tyńcu i Krakowie oraz z klasztoru cysterek w Trzebnicy. Do pewnego stopnia analogią co do formy wyobrażenia gryfa dla płytek z Polski są płytki podłogowe w wielu normańskich budowlach w Anglii - w katedrze w Winchester, w opactwie Glastonbury, w katedrze Exeter, w Victoria and Albert Museum (pozycja nr 1289-1892), oraz w British Museum (nr 1947,0505.1796). Normańska architektura w Anglii bazuje bezpośrednio na wpływach bizantyjskich.

W okresie wczesnopiastowskim jednym z miast stołecznych Polski była małopolska Wiślica. To tam istniało palatium książęce z przyległą do niego rotundą - czyli kaplicą o wschodniochrześcijańskiej formie architektonicznej.

W nawie kolegiaty w Wiślicy, oprócz fragmentu słynnej, rytowanej posadzki z XII wieku, tak zwanej Płyty Wiślickiej, o której będziemy tutaj wiele mówić, znajduje się herb rycerski z godłem gryfa należący do rodu Gryfitów małopolskich, zwanych także Świebodzicami - jednym z najstarszych i najsilniejszych dynastii możnowładczych w Małopolsce w XII-XIII wieku.  Ród ten wywodził się prawdopodobnie z przybyłego ze wschodu do Małopolski plemienia Lędzian.
 
Jan Gryfita (Janik) z tego rodu był ósmym z kolei arcybiskupem gnieźnieńskim, któremu przypisuje się wybudowanie konsekrowanej w 1161 roku kolegiaty w Tumie i ufundowanie brązowych Drzwi Gnieźnieńskich. Ówczesny biskup krakowski Getko (Gedeon) był również z rodu Gryfitów. Biskupi płoccy Andrzej z Brzeźnicy (Jędrzejowa) zmarły w 1244 i Gedko II (Gosław, Gedeon) zm. w 1296, także byli herbu Gryf. Bratem tego pierwszego był wojewoda opolski, a następnie kasztelan krakowski Klemens z Brzeźnicy (zm. 1241).

Oto wizerunek gryfa, gryzącego szyję nieokreślonego stwora, na płycie z piaskowca, pochodzącej z romańskiego, XII-wiecznego kościoła Narodzenia Najświętszej Marii Panny w małopolskim Czchowie, obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie (foto: Rafał Querini-Popławski, 2006 - "Rzeźba przedromańska i romańska w Polsce wobec sztuki włoskiej". Z okolic Czchowa pochodziła gryficka linia Trestków.


Uważni historycy sztuki zwracają uwagę na architektoniczne podobieństwa portalu kolegiaty w Tumie do portalu katedry w Lundzie. A z kolei w tej drugiej budowli niezaprzeczalny jest wpływ sztuki lombardzko-bizantyjskiej, a zwłaszcza częściowo czysto lombardzka ornamentyka na różnych elementach architektury. Bogata dekoracja rzeźbiarska ma swoje korzenie w Lombardii, skąd prawdopodobnie wywodził się pierwszy budowniczy kościoła w Lund, Donatus. Do prac budowlanych z pewnością wykorzystano północnoitalskich kamieniarzy, którzy przenieśli styl lombardzko-bizantyjski do kilku kościołów w krajach nordyckich. 
 

Spójrzmy na powyższe zdjęcie fragmentu archiwolty - zdobionego łuku portalu, w północnym transepcie (nawie poprzecznej) katedry w Lund (źródło: Lars Berggren, Bo Ossian Lindberg - "Ædiculan i Lunds domkyrkas norra transept", 2014). Katedra ta to najstarszy kościół metropolitarny w całej Skandynawii, konsekrowany w 1145 roku, którego początki sięgają końca XI wieku. Bizantyjski ornament łączy na tej archiwolcie tradycje wschodnie i hellenistyczne. Dolny, wewnętrzny pas to ciągły rząd zwojów roślinnych i kimationu - stylizowanego ornamentu. Górny, szerszy pas to ciąg wyobrażeń zoomorficznych, ujętych w przeplatających się medalionach. Widoczne są tutaj dwa stojące naprzeciwko siebie gryfy.

Symbolika gryfa przeniknęła ze Wschodu do kultury nordyckiej bardzo wcześnie, bo już u schyłku antyku, w okresie współzamieszkiwania plemion gockich ze shelenizowanymi ludami strefy nadczarnomorskiej. Utworzone przez Greków w pierwszym tysiącleciu przed naszą erą kolonie i emporia handlowe u północnych wybrzeży Morza Czarnego były miejscem przenikania się kultur plemion azjatyckich z najstarszą kulturą europejską. Żyjący w V wieku p.n.e. grecki pisarz Herodot, zwany czasami ojcem historii albo ojcem geografii, taki pisał w swoich "Dziejach" o współczesnym jemu scytyjskiemu królu Skylesie:

Kiedy Skyles został królem Scytów, nie podobał mu się zupełnie scytyjski tryb życia, lecz miał on znacznie większą skłonność do helleńskich obyczajów wskutek wychowania, jakie otrzymał ... Ilekroć prowadził wojsko scytyjskie do miasta Borystenitów ... zdejmował swą szatę scytyjską i wdziewał helleńską; w ogóle wiódł tryb życia helleński i składał ofiary bogom wedle obrządku Hellenów. Zabawiwszy tam miesiąc lub dłużej, wdziewał znowu scytyjski strój i oddalał się. Czynił to często, a nawet wybudował sobie w Borystenesie dom, do którego wprowadził tubylczą małżonkę. ... Posiadał on w mieście Borystenitów wspaniały i nader obszerny dom, o którym nieco wyżej wspomniałem; dokoła niego stały wykonane z białego kamienia sfinksy i gryfy.”

W symbolice kultur persko-scytyjskich mityczny gryf był strażnikiem dworu i bogactwa władcy. Tak pisał Herodot: "Poza nimi zaś w górę, jak mówią Issedonowie, siedzą jednoocy ludzie i strzegące złota gryfy; od Issedonow przejęli to podanie Scytowie, a od Scytów my znów je wzięliśmy i nazywamy jednookich po scytyjsku "Arimaspami"; bo arima zwą Scytowie jedynkę, a spu oko". Oto powyżej wizerunek gryfa w greckiej rzeźbie z około IV wieku p.n.e., odkrytej w Taranto, w południowej Italii (Muzeum LACMA, USA).

Najstarszymi znanymi pieczęciami z okresu Polski piastowskiej (poza Pomorzem) z symbolem gryfa są dwa zabytki, wspomniane w literaturze źródłowej. Jeden to pieczęć z 1236 roku należąca do Zbrosława, kasztelana opolskiego, z istotą podobną do bezskrzydłowego gryfa, jak na ilustracji obok, pochodzącej z wydanej we Wrocławiu w 1871 roku książki Alwina Schultza "Die Schlesischen Siegel bis 1250". Należy sądzić, że w tym i wcześniejszym okresie ród Gryfitów miał silne oparcie polityczne w Księstwie Opolskim. Zanim Zbrosław objął urząd kasztelana w Opolu, jego zięciem był wojewoda opolski Klemens Gryfita. Po wygnaniu Gryfitów z Mazowsza i Małopolski schronili się oni na pewien okres, za czasów Kazimierza I Opolskiego,  w Księstwie Opolsko-Raciborskim. Wojewoda opolski, Gryfita Klemens Klimontowic, zwany też Klemensem z Brzeźnicy, został u schyłku życia kasztelanem krakowskim.

Kasztelan to od XII wieku zlatynizowana forma starosłowiańskiego "czestnika" (od "cześć, honor"), w późniejszym średniowieczu spolonizowana i o zmienionym znaczeniu jako "cześnik". Drugi zabytek z 1239 roku to gryf skrzydlaty na fragmencie pieczęci rodowej Sąda Dobiesławicza (comes Sudo, filius Dobeslai), kasztelana wojnickiego, wspomniany w książce "Diplomata monasterii Clarae Tumbae prope Cracoviam (Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego przy Krakowie)", wydanym przez C.K. Towarzystwo Naukowe Krakowskie w 1865 roku.

Wiele wyobrażeń zwierzęcych z okresu średniowiecza może budzić wątpliwości interpretacyjne co do natury, charakteru przedstawianego zwierzęcia. Do nich zalicza się, moim  zdaniem, poniższy, pochodzący z Gniezna, datowany na XII wiek (wymiary 21.9 x 11.3 cm), wizerunek stworzenia, wśród naszych historyków powszechnie przyjmowany jako przedstawiający orła (źródło: "Chrzest - św. Wojciech - Polska", Katalog wystawy, Gniezno 2016).

Przy bliższym przyjrzeniu się szczegółom tej pokruszonej glinianej płytki zauważymy, że relief tylnej części tułowia tej istoty odpadł od podłoża lub został usunięty. Z tego powodu, o ile nie budzi wątpliwości widoczne pokrycie przedniej części tułowia ptasimi piórami, o tyle nie można określić czy brakujący relief ogona był gładki, czy też składał się z piór.


Wydaje się, że bardziej prawdopodobne był brak upierzenia ogona, bowiem tuż za przednimi łapami zachowany fragment tułowia ma charakter pofałdowanej skóry, a widoczny za nim obrys zewnętrzny ogona sugeruje, iż był to zakręcony w prawo i w dół, spoczywający na ziemi ogon, typowy dla gada. Przed zawinięciem ogona można dopatrzyć się zarysu tylnych łap. W odróżnieniu od orła, zwierzę to zaopatrzone jest na skrzydłach w wystające kły, kolce lub szable.

Byłby więc to nie orzeł, ale raczej połączenie orła z legendarnym smokiem lub bazyliszkiem. Legendy o mitycznych, groźnych stworach rozpowszechniły się w czasach antycznych w świecie bizantyjskim ("Fizjolog" - to pierwszy, znany bestiariusz, napisany w Grecji w II wieku n.e.), a w średniowieczu szeroko zostały spopularyzowane, tak w życiu świeckim, jak i religijnym, w całej Europie. Brytyjski historyk literatury William P. Ker pisał: "Rola Grecji jako kraju pośredniczącego pomiędzy Wschodem a Zachodem, a także jako kanału, przez który przepływały informacje, jest ogromnie ważna dla historii kontaktów literackich ... Język grecki pomagał też w sposób stosunkowo łatwy, bez pomocy pisma czy literackiego zapisu, w przenoszeniu na Zachód motywów opowieści wschodnich ... Właśnie z języka greckiego "Fizjolog" dotarł do wszystkich literatur nowożytnych ..." ("Wczesne średniowiecze - zarys historii literatury", 1977).

Przyjęty za ("tak potrzebnego" dla z góry przyjetej narracji) orła, gnieźnieński bazyliszek przypomina sylwetkę stworzeń (foto poniżej), wyrzeźbionych na głowicy kolumny z romańskich reliktów kościoła św. Lamberta w Liège, datowanych na lata 1160-1180 (źródło: Muzeum Grand Curtius, Liège). Są one splecione ogonami, ale nie wiadomo, czy są pokryte piórami, czy też łuskami. Mają natomiast charakterystyczne, w stylu bizantyjskim, skrzydła - podobne do skrzydeł gryfa z innej, glinianej płytki z Gniezna (o czym mowa dalej w tekście).


Czy czasem ikonografia z leodyjskiego kościoła św. Lamberta i nie była inspiracją dla artystów zatrudnionych w Gnieźnie? Pytanie chyba nie jest całkiem nie na miejscu, jeżeli przypomnimy sobie niesłowiańskie imię Mieszka II Lamberta i relacje kulturowe Polski i Lotaryngii za czasów pierwszych Piastów, o czym piszę w artykule "Lotaryngia jednym ze źródeł polskiego chrzescijaństwa".

Nie wszystkim duchownym rytu łacińskiego podobały się te nader rozpowszechnione dekorowanie kościołów i klasztorów wizerunkami zwierząt i ludzi o charakterze pogańskim. Bernard z Clairvaux, główny reformator cysterskiej formuły zakonnej, zagorzały przeciwnik zbytku bizantyjskiego w życiu zakonnym i w wystroju kościołów, w jednym z ponad pięciuset zachowanych do dziś listów (ten z roku 1124, w dziele "Apologia ad Guillelmum") z wielkim niesmakiem wyrażał się o rzeźbach w benedyktyńskich klasztorach i kościołach: "Ale co robią w waszych klasztorach, tam gdzie bracia pochylają się nad lekturą ksiąg, te śmieszne maszkary, te okropne piękności i piękne okropności? Po co te odrażające małpy, te dzikie lwy, te potworne centaury, półludzkie monstra ...?" Ten wielki asceta i, zdawałoby się szukający pokoju mędrzec, był inspiratorem drugiej wyprawy krzyżowej w AD 1147. Słowa umiaru kierował tylko do wewnątrz Kościoła, do jego wrogów przemawiał mieczem. Bo przecież krucjata, to tylko "zbrojna pielgrzymka", jak ją wyrozumiale określił ks.  Grzegorz Śniadoch ("Polonia Christiana").

Na marginesie, założone przez ascetycznych mnichów z Clairvaux opactwo w duńskim Esrum dało początek pomorskiej odnodze klasztorów cysterskich: Kołbacz (1173), Oliwa (1186), Marianowo i Bukowo (1248), Mironice (1278), Bierzwnik (1280).

Gnieźnieński relief może zatem, w zamyśle jego wykonawcy, przedstawiać - tak charakterystyczne dla średniowiecznych, fantazyjnych bestii, połączenie smoka z orłem, tak jak na przykład na poniższej ilustracji z XIII-wiecznego flamandzkiego manuskryptu (w części bestiariusza) "Der naturen bloeme".


Szeroko jest publikowany (vide polska Wikipedia), w tym przez Muzeum Początków Państwa Polskiego - w rozumieniu oryginalnego zabytku, ze szkodą dla nauki i prawdy historycznej, wizerunek powyższej płaskorzeźby z Gniezna, będącej w rzeczywistości jego retuszowaną kopią. Została ona zrekonstruowana w ten sposób, że dorobiono w niej długi,  ptasi ogon, usunięto inne szczegóły anatomiczne (m.in. kolce smoka na skrzydłach), a przy tym dodano innego rodzaju "uszkodzenia" - dla przydania wrażenia oryginalności zabytku (którym nie jest, a nawet nie jest jego repliką), aby rozwiać zasadne przecież wątpliwości, czy chodzi o orła, a co w tym najważniejsze - aby przesądzić, że jest to, tak bardzo pożądany, orzeł piastowski.

W tej samej warstwie archeologicznej i w tym samym miejscu na Górze Lecha w Gnieźnie, gdzie natrafiono na powyższe ułamki glinianej płytki z "orłem", znaleziono inną glinianą płaskorzeźbę, przedstawiającą kroczącego gryfa, datowaną na koniec XII wieku.

Poniższa fotografia (źródło: "Przewodnik archeologiczny po Polsce", 2010), chociaż nie najlepszej jakości, pozwala zauważyć nie tylko charakterystyczne, wschodnie (bizantyjskie) profile powyższej figury orła-bazyliszka z tą poniżej, przedstawiającą klasycznego gryfa, ale i dużą zbieżność stylistyczną pomiędzy obydwoma płytkami, wskazującą na możliwość ich wykonania w tym samym miejscu i czasie przez tą samą grupę artystów. Jest to tym bardziej prawdopodobne nie tylko ze względu na użyty ten sam rodzaj materiału, a być może nawet o tym samym składzie mineralnym (konieczna byłaby ich analiza laboratoryjna), ale i na praktycznie te same wymiary, w przypadku płytki z gryfem: 20.2 x 11.5 cm. Chodziłoby więc o dwie płytki o tych samych wymiarach, które mogły być oryginalnie wbudowane w ścianę w pobliżu siebie, obie przedstawiające mityczne stwory: bazyliszka i gryfa.

 
Przyjrzyjmy się jeszcze postaciom gryfa na płytkach ceramicznych z odkrytej w 2004 roku, w pierwotnym, oryginalnym układzie,  posadzki z przełomu XI/XII wieku, w rotundzie św. Wacława w Pradze. Zachowany fragment zawiera 22 heksagonalne kafelki, łącznie 74 kafelki o trzech kształtach złożone w pięć rzędów. Gryfy przedstawione są, tak jak ten z Gniezna, oraz ze wspomnianej wyżej rotundy na praskim Wyszehradzie, w bizantyjskiej stylistyce, z charakterystycznymi wydłużonymi skrzydłami (źródło: Jarmila Čiháková, Martin Müller- " Malostranská rotunda svatého Václava v Praze", 2020).

 
Zauważmy, że we wczesnym średniowieczu, w tradycji bizantyjskiej, w jakiej wykonane zostały powyższe dwa reliefy z Gniezna, wizerunek realnego orła przedstawiany był, poza orlim symbolem Jana Ewangelisty, raczej rzadko, najczęściej w nawiązaniu do tradycji rzymskiej. Bizantyjskim orłem, przejętym także przez władców Rusi, był natomiast orzeł dwugłowy, mający symbolizować panowanie tego imperium nad Wschodem i Zachodem. I z tego również powodu trudno uznać zabytek gnieźnieński jako wyobrażenie orła.

Wizerunek dwugłowego orła przedstawiony został natomiast na poniższej kościanej zawieszce z wikińskiego Wolina (Władysław Filipowiak - "Wolin, Vineta: wykopaliska zatopionego miasta", 1986). Dwugłowy orzeł był godłem Cesarstwa Bizantyjskiego, symbolizujący panowanie na Wschodzie i Zachodzie. Taka zawieszka w X-wiecznym Wolinie nie dziwi, skoro ze źródeł historycznych wiemy, że w ówczesnym Wolinie przebywali między innymi "Grecy", czyli przedstawiciele Cesarstwa Bizantyjskiego. Byli to zapewne kupcy lub rzemieślnicy bizantyjscy, a nawet - będący na usługach Bizancjum, normańscy wojownicy. Islandzki skald z początku XI wieku, Þórarinn loftunga, mówił o Kanucie Wielkim, królu Anglii, Danii i Norwegi - „Knútr broni ziemi, jako strażnik Grecji broni Królestwa Niebieskiego” (Knútr verr grund sem gætir Gríklands himinríki). 

Dodajmy tutaj, że Kanutowi Wielkiemu nie obcy mógł być Wolin, bowiem - jak zapisano w XIII-wiecznym, islandzkim manuskrypcie Flateyjarbók, w dzieciństwie był szkolony przez Thorkela Wysokiego, Wikinga, który przebywał na wyspie Wolin.

Adam Bremeński w 1074 roku tak pisał o Wolinie: "Mieszkają w nim Słowianie i inne narodowości, Grecy i barbarzyńcy. Miasto to, bogate wszystkimi towarami północy [Skandynawii], posiada wszelkie możliwe przyjemności i rzadkości. Jest tam garnek Wulkana [latarnia morska], który mieszkańcy greckim ogniem nazywają". Jednakże kronikarz ten wspominał również, że Nowogród leży "w Grecji". Jak widać miał on trudności w odróżnieniu Rusinów-Waregów od Greków-Bizantyjczyków. Ruski kronikarz Nestor w "Powieści minionych lat" mówił jednoznacznie o Bizancjum jako o Grekach: "Poszedł Oleg na Greków ...".

Orzeł jednogłowy, jako symbol heraldyczny, mógł pojawić się we wczesnym średniowieczu w wikińskiej Normandii, bowiem jednym z przybocznych rycerzy Wilhelma Zdobywcy w jego inwazji na Anglię w AD 1066, jak to odnotował kronikarz Orderic Vitalis, był Engenulf de Laigle, małżonek Wikingi Richeredy - jako założyciele szlacheckiego rodu L'Aigle, co po polsku oznacza Orzeł. Nazwisko rodowe wzięło się od nazwy normańskiego grodu, z którego pochodził Engenulf. Jego z kolei imię wywodzi się od staronordyckiej nazwy boga Yngvi. W tradycji staronordyckiej towarzyszący Odynowi orzeł, tak jak i kruk i wilk, symbolizują gwałtowność natury tego boga. Te trzy istoty nierozerwalnie związane są z polem bitwy i z wojną, walką zbrojną. Orzeł zawsze towarzyszy najznamienitszym wojownikom, podczas gdy kruki podążają za poległymi w bitwach wielkimi rycerzami, a wilki symbolizują najzajadlejszych, najdzikszych wojowników, jakimi są berserki.

Oto poniżej jeszcze jeden wizerunek pary bizantyjskich gryfów, połączonych kwiatami lilii - symbolem władzy, w schematycznym odwzorowaniu kamiennego medalionu z płaskorzeźbą, wbudowanego w fasadę prawosławnego monastyru Ravanica w Serbii (źródło: Wikipedia).


Najstarsze zabytki z wizerunkiem orła w polskiej heraldyce pochodzą dopiero z XIII wieku (pieczęć Kazimierza I, księcia opolskiego), a najstarszy, pewny wizerunek orła wśród polskich władców to brakteat Kazimierza Sprawiedliwego z AD 1177. Denar Bolesława Chrobrego z około AD 1000, dość topornie wykonany, może przedstawiać bardziej gołębia lub pawia, niż orła, bowiem te dwa pierwsze symbole były w jego czasach dominujące w symbolice chrześcijańskiej (gołąb) i bizantyjskiej (paw). Nie można jednak wykluczyć, że przyjęty w Cesarstwie Niemieckim przez Ottona III symbol orła (Kodeks z Reichenau, iluminacja przedstawiająca tronującego Ottona III, dzierżącego berło zwieńczone siedzącym orłem - nawiązanie do tradycji rzymskiej) przeniósł na swoją monetę Bolesław Chrobry, być może aby uczcić przyjazd cesarza do Gniezna.

Powróćmy do rodu Gryfów. Należy tutaj wspomnieć o jeszcze jednym sławnym piastowskim możnowładcy, jakim był Jaksa Gryfita (Jaksa z Miechowa), zięć innego wpływowego arystokraty Piotra Włostowica, którego źródła pisane nazywają "Duńczykiem". Ten pierwszy jako Jaksa z Kopnika przez kilka lat był księciem połabskich Stodoran (Szprewan i Hawelan), ten drugi zaś palatynem (odpowiedzialnym za wojsko) u króla Bolesława Krzywoustego. 

Pamiętajmy, że źródła historyczne wskazują na obecność Waregów wśród władców plemienia Stodoran. Stodorańska księżniczka Dragomira, żona księcia czeskiego Wratysława I  (panował w latach 915-921), według XII-wiecznego "Żywota i pasji św. Wacława i św. Ludmiły" (Vita et passio sancti Wenceslai et sanctae Ludmilae avae eius),  miała na swoim dworze rycerzy o imionach Tunna i Gommon, prawdopodobnie wareskiego pochodzenia. W języku staronordyckim tunna oznaczała okrągłe naczynie wykonane z klepek związanych obręczą. Nordyckie męskie imię Gomme jest zdrobnieniem od, występującego w wielu sagach imienia Guðmundr. W dokumencie tym, znanym w Czechach jako Kristiánova legenda, odnotowano, że "... książę Wratysław poślubił Dragomirę - kobietę twardszą w przyjęciu wiary niż kamień, pochodzącą z najtwardszego plemienia lutyckiego, z prowincji Stodoran" (... Wratizlav ducatum, qui accepit uxorem nomine Dragomir de durissima gente Luticensi et ipsam saxis duriorem ad credendum ex provincia nomine Stodor).

Interesujące jest, że jeszcze do połowy XIX wieku przechowała się wśród mieszkańców dorzecza Haweli legenda o słowiańskim księciu Jaksie, który w 1157 roku uciekł przed Albrechtem Niedźwiedziem (powrócił do Polski), przepływając na koniu Hawelę. Pod koniec przeprawy w obliczu grożącego mu utopienia wzywał na pomoc pogańskiego boga Trygława. Nie otrzymując z tamtej strony pomocy zwrócił się do chrześcijańskiego Boga, dzięki czemu bezpiecznie dotarł na drugi brzeg, gdzie na drzewie pozostawił swoją tarczę (niem. Schild) i róg (niem. Horn). Miejsce to (półwysep) do dziś nazywa się Schildhorn, na którym od 1845 roku stoi pomnik upamiętniający to wydarzenie.


Z tego samego okresu co Płyta Wiślicka (około AD 1175), a o cały wiek młodsza od wspomnianych wyżej gryfów z praskiego Wyszehradu, w podziemiach kolegiaty w Wiślicy zachowała się płaskorzeźba w kamieniu wapiennym, przedstawiająca dwa gryfy chwytające za rozetę zwieńczoną krzyżem (foto powyżej: lucivo). Krzyż ten interpretowany jest również jako Drzewo Życia wyrastające ze źródła Wody Żywej, które chronią gryfy. Relief może być pozostałością tympanonu portalowego kościoła romańskiego „pierwszego”, pochodzącego z czasów Kazimierza Sprawiedliwego. Motyw drzewa ze zwierzętami po bokach w sztuce przedromańskiej i romańskiej przejęty został ze sztuki bizantyjskiej, reprezentowanej zwłaszcza na tkaninach.

W nawie Kolegiaty Wiślickiej, oprócz herbu małopolskiego rodu Gryfitów-Świebodziców, znajdują się herby trzech innych rodów szlacheckich: SzeligaRawicz, Leliwa. Herb Szeligi zawiera półksiężyc i krzyż (chociaż może to być kotwica z krzyżem), a herbem Leliwy jest półksiężyc z gwiazdą - stare symbole miasta Konstantynopola. Ród Rawiczów jest także wschodniej proweniencji, chociaż łączy się go także z czeskim rodem Wrszowców. Wszystkie te cztery rody rycerskie o bizantyjsko-wschodnich korzeniach były zapewne fundatorami pierwotnej kolegiaty romańskiej w Wiślicy z drugiej połowy XII wieku, której piękną pozostałością jest wspomniana posadzka wiślicka. 

Wschodnie symbole kulturowe przybywały na ziemie polskie zasadniczo nie jako "importy", ale jako "mienie przesiedlenia" - wraz z osiedlającą się tutaj i polonizującą arystokracją pochodzenia ruskiego i wareskiego. Szczególnie charakterystyczny dla Rusi rodzaj kolczyka o tradycjach bizantyjskich, tak zwana kołta (ros. kołt) odkryto na cmentarzysku w ruskim kompleksie grodowym Gorodiszcze (dzisiaj okolice wsi Trepcza) koło Sanoka. Oto jedna z dwóch srebrnych kołt z tamtego grodziska, z wyobrażeniem gryfa.


Gryfita Gedko (1130-1185), biskup krakowski, przybrał biblijne imię Gedeona, który w kościele bizantyjskim uznawany był nie tylko za świętego, ale - w odróżnieniu od kościoła katolickiego, także jako proroka. To bodajże najcenniejszy z najstarszych polskich zabytków sztuki użytkowej, jakim jest X-wieczna, tak zwana Czara Włocławska, o której pisałem w artykule "W poszukiwaniu świętego Graala", poświęcona jest w całości w swojej prezentacji ikonograficznej zobrazowaniu dziejów św. Gedeona.

Interesującym jest fakt, że pierwsze gniazdo rodowe Świebodziców znane z początków XII wieku, jakim jest Ruszcza (na terenie obecnego Krakowa), nosiła w najstarszych dokumentach nazwę "Ruska", później także Rusiecz. Nazwa ta wskazuje na ewentualne rusko-wareskie pochodzenie tego jednego z najstarszych w Polsce rodów rycerskich. 

Joachim Lelewel w swoim dziele "Polska wieków średnich" (1846) pisał, że z kolei we wsi o nazwie Ruszcza Nietuja (obecnie część wsi Sulisławice), na ziemi sandomierskiej, odkryto kurhan,  którym znajdowały się pochówki szkieletowe, złożone w kierunku wschód-zachód, z głowami "znaczniejszej wielkości" na zachód obrócone. W grobach znajdowało się m.in. "różne żelastwo mocno zerdzewiałe", owalna pozłacana blaszka miedziana, z wyrytym wyobrażeniem potwora, "w rysach zupełnie takich, w jakich podobne twory na pomnikach skandynawskich postrzegamy". Była w tym grobie także srebrna moneta, z wizerunkiem krzyża po obu stronach, według czego Lelewel uznał, że grób pochodził z X-XII wieku. Jego zdaniem podobny kurhan znajdował się również we wsi Ruszcza koło Połańca nad Wisłą.

Wypada tutaj zamieścić wizerunek gryfa (w mojej edycji) w formie okucia z brązu, pochodzący XI-XIII wieku z ruskiego Połocka. Archeolog Igor Magalinski z tamtejszego uniwersytetu informuje ("Вырабы з каляровых металаў гаспадарчага і бытавога прызначэння з тэрыторыі Полацка (X—XVII стст.), 2013", że jest to kolejny podobnego rodzaju artefakt (okucie pochwy miecza, tzw. trzewik) z tego grodziska, świadczący o zamieszkiwaniu w Połocku księcia i wysokiej szlachty (bojarów). Proszę zwrócić uwagę na książęcy symbol władzy, jakim jest kwiat lilii w obu górnych rogach (lewy zniszczony), także umieszczony na herbie pomorskiego księcia Kazimierza I, o czym wspomniałem w artykule "Zapomniane ślady bizantyńsko-wikińskie".


Sulisław z Ruszczy zginął w Bitwie pod Legnicą w AD 1241. Niemal przez cały XIII wiek ród Gryfitów małopolskich stał u władzy administracyjnej tego księstwa. Zmarły w 1202 roku Mikołaj Gryfita był regentem Księstwa Małopolskiego, w imieniu małoletniego Leszka Białego. Kolejni XIII-wieczni wojewodowie krakowscy z tego rodu to: Marek z Brzeźnicy, Teodoryk Gryfita, Klemens z Ruszczy, Sułek z Ruszczy (wcześniej kasztelan brzeski, następnie wiślicki) , Wierzbięta z Ruszczy. Senator Teodoryk z Ruszczy zmarł w 1288 roku. Ruszcza stała się również siedzibą rodową innych Gryfitów - Branickich, którzy byli powstałym w XIII wieku odgałęzieniem Świebodziców pochodzącym z pobliskich Branic (linia wymarła w AD 1773). Sułek z Ruszczy, utożsamiany czasami z Sulisławem z Niedźwiedzia, uznawany jest przez niektórych badaczy (na przykład Franciszek Piekosiński, zasłużony historyk i heraldyk) za przedstawiciela małopolskiego rodu Starzów, którego protoplastą był Sieciech, palatyn (zarządca państwa, odpowiednik dzisiejszego premiera) Władysława Hermana. Podsandomierski Niedźwiedź miał pierwotnie starosłowiańską nazwę Miedźwiedź, która zachowała się do dzisiaj w języku rosyjskim jako "медведь", czyli "miód jedzący".

Gryfita Klemens z Ruszczy stanął w obronie Grzymisławy, wdowej po księciu mazowieckim i kujawskim Leszku Białym, zabitym skrytobójczo przez gdańskiego Świętopełka II, zwanego dzisiaj przez historyków samowolnie - bo w żadnych źródłach historycznych tak nie nazwanym, "Wielkim". Grzymisława, córka ruskiego Warega, Ingwara z Łucka, zachowała wojowniczą krew wikińską, bowiem po zabójstwie jej męża w 1227 roku zaciekle broniła interesów swojego kilkuletniego syna Bolesława. Chociaż pojmana, ograbiona, pobita i uwięziona przez Konrada Mazowieckiego na zamku w Czersku, a później w klasztorze benedyktyńskim w Sieciechowie, zdołała  z pomocą Klemensa z Ruszczy stamtąd uciec, "część strażej przedarowawszy, część popoiwszy i uspiwszy, ciemnej i cichej nocy na koniach tajemnie rozsadzonych" (Marcin Kromer). Skutecznie osadziła później swojego syna Bolesława V Wstydliwego na tronie księstw w Sandomierzu i w Krakowie.

Nazwę Ruszcza (po łacinie: Rusca) nadano siedzibie w pobliżu Połańca nad Wisłą kolejnemu rodowi herbu Gryf, jakimi byli Chronowscy. Tablica pośmiertna z 1671 roku ufundowana dla Krzysztofa Chronowskiego, kanonika krakowsko-sandomierskiego przez jego matkę Katarzynę "de Rusca" Chronowską, zawierająca m.in. wizerunek Gryfa (fotografia własna poniżej), znajduje się w południowej nawie kościoła św. Jakuba w Sandomierzu. Nazwa Branic z kolei może być wywodzona ze starosłowiańskiego słowa, a później ze staroruskiego брань (pol. brań), oznaczającego bitwę lub wojnę. Od tego słowa powstały "broń", "bronić" i pochodne.


Jak na to wskazują jednoznacznie wyniki badań archeologicznych, gród w Sandomierzu, tak jak i cała wschodnia Małopolska, poddany był we wczesnym średniowieczu bezpośrednim i silnym wpływom kulturowym, politycznym, a także etnicznym z Rusi. Ród Gryfitów jest tego ważnym dowodem historycznym.

Jest pewien szczególny zabytek archeologiczny, pochodzący ze Wzgórza św. Jakuba w Sandomierzu, a datowany na koniec XII lub początek XIII wieku, który należałoby wiązać z Gryfitami małopolskimi, którzy w tym okresie zajmowali dominującą pozycję polityczną i kulturową w tej części Polski. Są to Szachy Sandomierskie (foto poniżej: Muzeum Archeologiczne w Poznaniu). 

Na marginesie, Jan Kochanowski stworzył poemat "Szachy", którego akcja dzieje się na zamku króla duńskiego. Cała fabuła rozgrywa się w istocie na szachownicy, a bohaterowie to figury szachowe. Bohaterami są m.in. dwaj polscy rycerze o imieniach Fiedor i Borzywoj. W poemacie zawarto nie tylko duńskie i polskie, ale i ruskie i nordyckie asocjacje: Fiedor (Fiodor), Pop (ksiądz) - goniec w szachach, Roch - wieża w szachach. To ostatnie imię pochodzi od staronordyckiego hrōkr, oznaczającego kruka, wronę. Stare ślady etymologiczne w nazwach figur szachowych w Polsce, tak jak i wykopaliska archeologiczne, takie jak Szachy Sandomierskie, wskazują na rusko-wareskie strony, skąd szachy mogły przywędrować do Polski.


Jednakże nasi badacze, jak dotąd, nie dostrzegają w tych artefaktach związków z kulturą ruską lub normańską, a wiążą je z kulturą - a jakże, zgodnie z typowym dla naszych archeologów skrzywieniem konfirmacyjnym, z ... italską, w rozumieniu łacińską, włoską. Takiego zdania jest Agnieszka Stempin z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, kierownik Rezerwatu Archeologicznego "Genius loci", autorka ostatnich badań sandomierskich szachów. W wywiadzie dla Polskiego Radia w 2020 roku stwierdziła, że "cechy produkcyjne wskazują głównie na tereny włoskie". 

A. Stempin właściwie dopatrzyła się analogii stylistycznej szachów sandomierskich, między innymi z poniższymi figurami, pochodzącymi z Lagopesole, we włoskiej prowincji Basilicata (źródło: A. Stempon, 2018 - "The Cultural Role of Chess in Medieval and Modern Times, 50th Anniversary Jubilee of the Sandomierz Chess Discovery"). Jednakże nie zechciała zwrócić uwagi, że Lagopesole było w XII wieku normańską twierdzą. W XI wieku Basilicata wraz z resztą większości południowych Włoch została podbita przez Normanów, nazwanych hrabstwem Apulia, gdzie normański rycerz Robert Guiscard został nazwany „księciem” przez papieża Mikołaja II


Czy znajdzie się kompetentny historyk sztuki, który podejmie się oceny tego, co najważniejsze w artefakcie - warstwy kulturowej,  kompozycji ikonograficznej tych figur szachowych? Czyż krążki w ornamentyce figur nie przypominają podobnych na wikińskich grzebieniach i na zawieszce brązowej w kształcie konika z siodłem z Wolina, z normańskiego siodła z Kaupe koło Wiskiauten, czy z fragmentów relikwiarza ze Stargardu Wagryjskiego ?

Popatrzymy jeszcze na zestawienie fragmentów kościanej ornamentyki z resztek relikwiarza z połabsko-normańskiego Stargardu Wagryjskiego (źródło: Sebastian Brather, 2008 - "Archäologie der westlichen Slawen") oraz z Lagopesole (źródło: A. Giovannucci, P. Peduto (a cura di), Il castello di Lagopesole, da castrum a dimora reale. Visita al castello e guida alla mostra", Salerno 2000).


Zwróćmy uwagę, że dwa popularne wśród Gryfitów (i charakterystyczne dla tego rodu) imiona Teodoryk i Klemens mają gockie, czyli skandynawskie pochodzenie (Teodoryk) lub konotacje (Klemens). W wydanym w AD 1852 przez biskupa krakowskiego Ludwika Łętowskiego "Katalogu biskupów, prałatów i kanoników krakowskich" autor pisze: "O Teodoryku herbu Gryf czytam w Długoszu ... iż zwan był Cedrem, gdy Teodorykiem z greckiego było dziwno Polakom". W istocie imię Teodoryk ma staronormańskie, gockie pochodzenie: Þiuda-reiks - "Król ludów", znane w literaturze źródłowej od przybranego imienia przez Teodoryka Wielkiego (AD 455-526), założyciela podległego Cesarstwu Bizantyjskiemu Królestwa Ostrogotów

Nie można tutaj nie przypomnieć, że imię Teodoryk, zeslawizowane na Dytryk, nosił syn Świętopełka Mieszkowica - prawdopodobnie założyciela pomorskiej dynastii Gryfitów (hipoteza Edwarda Rymara, najbardziej spośród innych uargumentowana), który z kolei był synem Mieszka I i Ody Dytrykównej - córki Teodoryka (Dytryka), margrabiego Marchii Północnej, czyli ziem Słowian Połabskich.

Imię Klemensa, spolszczone na Klimunta i Klimonta, stało się od czasów przyjęcia przez Danię chrześcijaństwa, popularnym imieniem w wikińskiej strefie kulturowej: w Danii, wschodniej Anglii i w Normandii. Jan Klimontowic, kasztelan toszecki, rudzki i cieszyński, a brat wymienionego wyżej kasztelana krakowskiego Klemensa, pochodził z rodu Gryfitów. Kościół na wzgórzu zwanym Klimont, lub Górką św.Klemensa, pod Lędzinami (dawna ziemia cieszyńska) ufundował prawdopodobnie Jaksa z Miechowa, z rodu Gryfitów.

Imieniem Gryfina obdarzył swoją córkę ruski książę z wareskiego rodu Rurykowiczów, Rościsław Michajłowicz (1225-1262). Gryfina Halicka wyszła za mąż za księcia polskiego, Leszka Czarnego. Jego babką była Agafia Światosławówna, również z dynastii Rurykowiczów. Jej greckie, a więc wówczas bizantyjskie z pochodzenia imię, tak jak Agapia i dzisiejsza Agata, nosiła również małżonka Gryfity, wspomnianego księcia Jaksy z Kopanicy.

Dalekie ślady o proweniencji nordycko-ruskiej w Polsce (ale i w Prusach i na Pomorzu) zachowane są w imionach, nawet jeszcze w XV wieku, na przykład: "Gothardus Ade Piscatoris de Creppicze" (rybak z Krzepic, na rzece Liswarcie), czy "Gothardo, plebano in Trambaczow" (pleban z Trębaczowa, koło Namysłowa), "Theodoricus de Olsen, decanus dedit Collegio", "Iohann Helgot", "Henricum Griffinum Ragnetensem" (Henryk Gryfita z Ragnety, obecnie Nieman, obwód Kalinigrad, Rosja), "Erici ducis Stetinensis". Gotthard to imię nordyckie, w niemieckiej, młodszej formie - Godahard.

Jak wspomniałem w artykule "Niewidzialne ślady kulturowe na łopacie archeologa", od czasu zbudowania w Danii w 1035 roku pierwszego kościoła pod wezwaniem św. Klemensa, powstało w tych trzech krajach, jak nigdzie indziej w Europie, łącznie ponad 60 kościołów, noszących to imię. Dzięki legendzie św. Klemensa, związanej z bizantyjskimi misjonarzami Cyrylem i Metodym, zrodził się, popularny wśród Wikingów, kult tego świętego jako patrona żeglarzy.

Jeszcze jedno wyobrażenie gryfa z pogranicza polsko-ruskiego (bo ze Wschodu przybył ten wizerunek do heraldyki polskiej), to herb dawnego województwa bełżskiego. Reprodukcja kartki pocztowej z 1914 roku pochodzi z wydawnictwa Towarzystwa Szkoły Ludowej. To z Bełża książę Władysław  Opolczyk, będący namiestnikiem króla Ludwika Węgierskiego na Rusi Halickiej, przywiózł do Polski ikonę Matki Boskiej i w 1382 roku ofiarował ją nowo założonemu klasztorowi Paulinów w Częstochowie.

Przy okazji warto tutaj nadmienić, że nazwa miasta Halicz, założonego w IX wieku przez wareską dynastię Rurykowiczów z Nowogrodu, prawdopodobnie wywodzi się od wydobywanej do XIII wieku w jego pobliżu soli z solanek. Toponim miasta wydaje się mieć jednakże nie słowiańskie, ale germańskie (nordyckie?) pochodzenie, bowiem *hal to w języku starogermańskim "sól" (w dzisiejszym niemieckim salz), wywodzące się z proto-indoeuropejskiego słowa *séh₂ls, tak jak i starosłowiańska *solь.  Podobny źródłosłów mają miasta Halle w Saksonii i Hallstatt w Austrii. To pierwsze znane już od epoki brązu, a drugie - od epoki żelaza, z odzyskiwanej tam z solanek soli. Dodajmy, że w języku starogreckim *hāls to sól, stąd m.in. nazwa słonolubnych roślin "halofity" i słonolubnej bakterii "halobakteria". 

Toponim "Halicz" pisano (i pisze sie nadal) w cyrylicy jako "Galicz". Jednakże z uwagi na fakt, że alfabet słowiański oparty został na alfabecie greckim, w którym litera "g" jest wymawiana bądź jako "gh", bądź jako "j", w tworzącym się języku czeskim, po wpływach cyrylo-metodiańskich, utrwaliła się postgrecka tradycja wymowy "g" jako "h".

Dodajmy tutaj, że etymologia nie tak odległej od Halicza rzeki Styr może mieć również skandynawskie pochodzenie - od staronordyckiego słowa styrr, oznaczającego „zamieszanie”, „hałas”, „zamęt”, „bitwę”. Styr- to człon bardzo proliferacyjny w skandynawskich, męskich imionach: Styrbjörn, Styreman, Styrfast, Styrger, Styrgerður, Styrk, Styrkar, Styrlaug, Styrløgh, Styrman, Styrmir, Styrr, Styrvast.
 
Wielu historykom nie podoba się dzisiaj wschodnia proweniencja obrazu - ikony z Częstochowy, stąd - chociaż na podstawie dostępnych źródeł mniej prawdopodobna, to bardziej popularna i ulubiona jest w Polsce teza, że obraz powstał w Italii, a przywieziony do Polski przez królową Jadwigę. Kult Matki Boskiej Częstochowskiej rozwinął się w Polsce od połowy XVI wieku,  kiedy to wspomniany w artykule "W poszukiwaniu świętego Graala" Grzegorz z Sambora (1523-1573), zwany z racji swojego pochodzenia Wigilancjuszem Rusinem, wydał w Krakowie w 1568 roku po łacinie poemat "Częstochowa", w którym wychwala patronkę klasztoru na Jasnej Górze i jej ruską ikonę: "Lecz pieśń ma wstecz się cofnąć i powiedzieć musi, jak obraz w Jasnej Górze znalazł się aż z Rusi" (przekład Wincenty Stroka, Kraków 1896). Wiek później kult ten został usankcjonowany politycznie, kiedy to w 1656 roku król Jan Kazimierz w słynnych ślubach lwowskich ogłosił Matkę Boską jako "Królową Korony Polskiej".

Pięknym wyobrażeniem gryfa jest zamieszczona obok ilustracja z wydanej w 1650 roku we Frankfurcie nad Menem książki "Historiae naturalis de avibus libri VI", autorstwa szkocko-polskiego przyrodoznawcy Jana Jonstona.

Gryfy - dalekie echo orientalne, zdobią także wejście do Sejmu RP od ul. Senackiej (foto poniżej) na tzw. domkach dozorcy, zbudowanych w 1822 roku za czasów Mikołaja Nowosilcowa, komisarza carskiego i m.in. członka honorowego Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, które przyczyniło się do powstania w 1816 roku Uniwersytetu Warszawskiego.

Interesujące są cztery płaskorzeźby z podwójnymi gryfami na fasadzie budynku przy ul. Listopadowej 6 w Ozorkowie. Jest to dawna przędzalnia bawełny, zbudowana w 1836 roku przez przybyłą w 1821 roku z Akwizgranu ewangelicką rodzinę Schlösserow. Założycielem polskiej odnogi tego rodu przemysłowców był Friedrich Schlösser, urodzony w Aachen w 1781 roku. Czy inspiracją dla dekoracji z gryfami był prowadzony przez niego handel z Rosją, czy też może ideę tą przywiózł z rodzinnego Aachen, dawnej stolicy cesarskiej, zbudowanej w okresie bizantyjskich wpływów kulturowych na dawne państwo karolińskie - tego nie wiemy. Oto jedna z czterech płaskorzeźb (źródło: panaszonik.blogspot.com).


Z wyobrażeń gryfa zamieszczonych w około 150 herbach miast i ziem w Europie większość dotyczy historycznych ziem Słowian nadbałtyckich - pomorskich i obotryckich (82 herby). Godłem gryfa posługiwał się m.in. książę lubiszewski (gdański) Sambor II, jak widać to na jego pieczęci z 1229 roku oraz szlachecki ród litewsko-kijowski Chodkiewiczów. Drugie największe skupisko gryfów istnieje na ziemiach Polski piastowskiej - Małopolska, Kujawy i Śląsk (11 herbów), a dalej we Francji (Bretania, Lotaryngia, Alzacja) i na Węgrzech. Dzisiaj godło gryfa jest bardzo modnym elementem w logo uniwersytetów, banków i innych firm i klubów sportowych, głównie w USA i w Anglii.