25 września 2016

Zagadkowe kapitele z Czerwińska

Zatrzymajmy się dzisiaj w starej mazowieckiej osadzie w Czerwińsku nad Wisłą, która wraz ze sprowadzeniem przez biskupa płockiego Aleksandra, prawdopodobnie  z opactwa  św. Idziego w Liege zakonu kanoników regularnych, zaczęła przybierać miejskie oblicze. O Czerwińsku wspomniałem wcześniej w artykułach "Bizantyjski Maiestas Domini w sztuce polskiej" oraz "XI-wieczna geneza Gdańska". Przywołany po raz pierwszy jako Cyruenzch w tzw. Falsyfikacie Mogileńskim pod rokiem 1065 (fragment dokumentu na zdjęciu poniżej, źródło: wikipedia).


Określenie XII-wiecznego dokumentu jako "falsyfikat" jest nieścisłe i wręcz mylące, bowiem dokument jest jak najbardziej oryginalny, jednakże z jego treści wynika, że powstał on w obecnej formie - jak przypuszczają badacze, około 1155 roku, to jest w roku nadania przywilejów zakonowi w Czerwińsku (pod nazwą Cirvenzk) przez papieża Hadriana IV. Nie oznacza to jednak, że nie został on wówczas przynajmniej w części spisany ze starszych dokumentów, sięgających nawet roku 1065 i zaktualizowany młodszymi źródłami. Dokument ten przywołuje m.in. przywileje dla ufundowanego w AD 1065 przez Bolesława Szczodrego klasztoru benedyktyńskiego w Mogilnie, związane z przyznanymi mu dochodami celnymi za towary przewożone Narwią od Wizny, przez Maków do Wisły, a dalej od miejscowości Kamień pod Czerwińskiem, do jej ujścia do Bałtyku („transitus omnes per Wyslam de Kamien usque ad mare, transitus in Narew in Wizna et in Makow"). 

Znamienne jest, że koniec tej trasy rzecznej określono ogólnikowo jako "ujście do morza" (usque ad mare), a nie sprecyzowano tak samo, jak jej początek, czyli nazwami grodów w Wiźnie i Makowie, oraz po środku jej leżącym grodzie w Kamieniu, w których zapewne znajdowały się przejścia rzeczne i komory celne. Brak wzmianki w tym dokumencie nazwy Gdańska, który powstał u głównego ujścia Wisły do morza, potwierdzałby istniejące dzisiaj dowody archeologiczne, że gród ten, wbrew tak zwanemu "Żywotowi pierwszemu św. Wojciecha", w 1065 roku jeszcze nie istniał, a istniały już grody w Kamieniu, Makowie i Wiźnie. 

Stosując te same kryteria, jakimi posłużyli się historycy, mianujący XII-wieczny dokument "falsyfikatem mogileńskim", należałoby również, powstałą w XIX i XX wieku kompilację, zwaną "Żywotem pierwszym św. Wojciecha", poskładaną techniką "copy-paste", z arbitralnie wybranych fragmentów kilkunastu odpisów i wersji, z których najstarsza pochodzi z XII wieku, również nazwać, stworzonym w XIX wieku przez Heinricha G. Pertza, z późniejszą modyfikacją Jadwigi Karwasińskiej, "falsyfikatem awentyńskim".

Nie chodzi tutaj o kwestionowanie swobody stawiania przez badaczy różnych tez i budowania hipotez, ale o brak swobody krytyki pewnych hipotez, o pozbawianie przez środowiska naukowe możliwości podważania oficjalnych wykładni i "ustawianie" wybranych hipotez jako niepodważalnych "faktów". W tym przypadku mainstreamowa historiografia przemilcza okoliczności i technikę rekonstrukcji "Żywota pierwszego" przez tych historyków, sankcjonując przyjęte tam hipotezy jako fakty. Nie stają się one przez to faktami, jak chce oficjalna historiografia, ale nadal pozostają tylko próbami, jednymi z wielu, odtworzenia nie zachowanego oryginału. Przyjmowanie przez oficjalną wykładnię interpretacji H. G. Pertza i J. Karwasińskiej jako dokumentu "na prawach oryginału", jest manipulacją na źródłowych dokumentach historycznych, jest zatwierdzonym "fake news".

Wracajmy do klasztoru w Czerwińsku, pod dzisiejszym wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Marii Panny. Przyjmuje się, że założył go,  pod łacińską nazwą Cervenscum, w latach 1129-1138, pochodzący z diecezji w Liege, biskup Aleksander de Malonne. Czerwińsk w tym czasie już był wsią, w której istniał kościół pod wezwaniem św. Wojciecha. 

Oto poniżej fragment bulli papieskiej z 18 kwietnia 1155 roku wspomnianego Hadriana IV, w której obok Czerwińska (Ciruenzk) wymieniony jest Płock (Plozica), Nasielsk (Nasidilzk) i kilka wsi kujawskich i mazowieckich. Można tę bullę nazwać Bullą Czerwińską, bowiem papież Hadrian IV adresował ją do Gwidona - przeora klasztoru w Czerwińsku, w której potwierdzał wymienione posiadłości konwentu (źródło: Archiwum Główne Akt Dawnych).


Należy wziąć też pod uwagę wiadomość podaną w "Kronice Wielkopolskiej", że klasztor w Czerwińsku mógł zostać ufundowany już w AD 1117 przez arystokratę duńskiego pochodzenia, zwanego w Polsce Piotrem Włastem lub Piotrem Włostowicem, a później Piotrem Duninem, jak odnotował kronikarz Marcin Bielski: "Petrus de Datia ecclesiam Cervenensem et abbatiam erexit". "Datia" lub "Dacia" to łacińska wersja nazwy prowincji kościelnej, obejmującej w średniowieczu dzisiejszą Danię i szwedzką Skanię. W dokumencie wydanym w AD 1226 przez zakon cysterski w Esrum - "matkę", obok klasztoru w Kołbaczu, opactwa w Oliwie, czytamy: "My bracia L. z Esrum oraz P. z Sorø, zwani opatami w Danii, cysterskiej kongregacji, z diecezji w Roskilde ..." (Nos fratres L. de Esron, P. de Sora, dicti abbates in Dacia, cirterciensis ordinis, Roskildensis diocesis ...). Na tego fundatora klasztoru w Czerwieńsku wskazywałyby znaczące podobieństwa architektoniczne do, powstałych w tym samym okresie i ufundowanych przez Piotra Dunina, budowli sakralnych we Wrocławiu, Strzelnie, Inowrocławiu i Wysocicach.

Zauważmy, że Dunin, czyli "Duńczyk" Włast - posługiwał się drugim imieniem o starosłowiańskiej etymologii, wywodzącej się z cerkiewno-słowiańskiego słowa "volost", oznaczającego terytorium, władzę, które w później wykształconych słowiańskich językach narodowych (czeski, słowacki, rosyjski, ukraiński, bułgarski, serbo-chorwacki) jako "vlast" przybrało znaczenie albo ojczyzny albo państwa. Tradycja przybierania przez Normanów, osiadających wśród innych plemion i narodów, imion o lokalnym brzmieniu była powszechna - od ruskich Waregów, przez północno-italskich Longobardów, po normandzkich Wikingów.


W czerwińskim klasztorze, pod historycznym wezwaniem Zwiastowania Marii Panny, znajduje się XVII-wieczny obraz Matki Bożej Czerwińskiej, wykonany na bizantyjskich motywach XII-wiecznego obrazu - ikony Matki Bożej w bazylice Matki Bożej Większej (Santa Maria Maggiore) w Rzymie. Oto zestawienie tych dwóch obrazów, z lewej strony ten z Czerwińska. 

Ikona Matki Boskiej z Dzieciątkiem znajduje się pośrodku tabernakulum ołtarzowego Kaplicy Paulińskiej w rzymskiej bazylice. Obie postacie przedstawiono w typowej dla Bizancjum ikonografii - z wydłużonymi i mocno zarysowanymi rysami twarzy, dużymi oczami w kształcie migdałów i pofałdowanymi szatami. Złote tło w transcendentnej i świetlistej scenerii nadajepostaciom boską aurę. Nad Marią Dziewicą umieszczono grecki monogram, który identyfikuje ją jako Matkę Bożą - MP OY. Jest to skrót od greckich słów MHTHP OEOY – Bogurodzica (Matka Boga).

Wielu badaczy widzi w  dzisiejszym kościele poklasztornym elementy architektoniczne, charakterystyczne dla sztuki romańskiej w Lotaryngii. Gdyby tak było, a zdania są podzielone, to  fakt ten wskazywałby na to, że klasztor czerwiński mógł powstać z organizacyjno-kulturowym wsparciem opactwa św. Idziego w Liege. 

Inni badacze w Polsce przyjmują, że XII-wieczny portal romański tego kościoła jest dziełem jakiegoś ucznia z warsztatu lombardzkiego rzeźbiarza Wiligelme, o zlatynizowanym imieniu Wiligelmus, zwanego z włoska Wiligelmo. Pomijając nawet lombardzki styl artystyczny znajdowany w czerwińskim portalu, wczesne w Polsce, drugie po katedrze płockiej, zastosowanie cegły w budowie tej świątyni potwierdzałby lombardzką technikę architektoniczną. 

Historyk sztuki Teresa Mroczko (1932-1990), zwróciła uwagę, że charakterystyczny dla kościoła w Czerwińsku system podpór międzynawowych, ustawionych w rytmie filar - kolumna, spotyka się powszechnie w architekturze lombardzkiej okresu przedromańskiego.

Przywołany tutaj mistrz rzeźbiarski Wiligelmus znał bardzo dobrze współczesną mu sztukę bizantyjską, do której nawiązywał w swoich rzeźbach, ozdabiających fasadę katedry w Modenie. Świątynia ta jest ważnym pomnikiem architektury i rzeźby lombardzkiej, będącej jednym z filarów sztuki romańskiej.

Oto fragment biblijnej sceny stworzenia Adama i Ewy, z postacią Stwórcy. Płaskorzeźba ma wszelkie cechy sztuki bizantyjskiej, a zwłaszcza sylwetka Boga w nimbie z krzyżem i w aureoli w kształcie migdała. Trzej święci kościoła wczesnochrześcijańskiego (IV wiek), tak zwani Ojcowie Kapadoccy (Bazyli WielkiGrzegorz z NyssyGrzegorz z Nazjanzu), uważali że w czasie Przemienienia Pańskiego na górze Tabor, postać Chrystusa otaczała światłość, którą Bizantyjczycy w kolejnych wiekach zaczęli przedstawiać w ikonografii i rzeźbie jako mandorlę (migdał) - promieniującą siłę, energię.

Zaskakujące są w Czerwińsku detale w ornamentyce, odwołujące się raczej do wikińsko-normandzkich tradycji kulturowych, o korzeniach pogańskich. Obecność fantastycznych bestii i monstrów w polskich kościołach romańskich nie może zresztą dziwić, bowiem w ornamentyce całej romańskiej Europy tradycje pogańskie zostały przeniesione do rodzącej się sztuki chrześcijańskiej. Trzeba też brać pod uwagę, że społeczeństwa średniowieczne nie dysponowały tak szeroką wiedzą jak my dzisiaj o realnym świecie zwierząt, stąd długo jeszcze po czasy nowożytne ludzie nawet oświeceni sądzili, że wiele z tych - dzisiaj fantastycznych, monstrów i bestii realnie w przyrodzie istniało. 


Mówimy tutaj konkretnie o widocznych w narożnej głowicy w portalu romańskiego w Czerwińsku, możliwych elementach normańskich. Pokazana jest ona na powyższym zdjęciu z lewej strony i zestawiona z podobnymi motywami na dwóch narożnych głowicach w południowym portalu kościoła św. Marcina w Holt Fleet, hrabstwo Worcester w Anglii (prawe zdjęcie). 

Motywy z mazowieckiego Czerwińska i z normandzkiego Holt, tak pod względem przedstawień figuratywnych, jak i od strony wyrazu artystycznego są bardzo do siebie zbliżone. W istocie wyobrażenia smoków lub węży (na innym kapitelu z Czerwińska - motywów roślinnych), wydobywających się z ust ludzkich, nie są rzadkie w ornamentyce romańskiej w Europie. W przypadku Czerwińska tworzą kompozycyjnie pewne przesłanie, ideę o kontrolowaniu smoków - sił zła, jednak tym razem nie przez chrześcijańskich świętych (co jest typową narracją), lecz przez jakieś "inne osoby".

Holt zostało wymienione w tzw. Domesday Book (o którym to dokumencie mówiliśmy w artykule "Lotaryngia miejscem powstania żywota św. Wojciecha") w AD 1086, którego kościół był już wtedy w trakcie przebudowy przez Normanów, nowych władców Anglii. Z przełomu XI/XII wieku pochodzi powyższy fragment portalu tego kościoła.  Lewa głowica na prawym zdjęciu przedstawia wąsatą i brodatą głowę w koronie oraz ramiona i dłonie chwytające wychodzące z szeroko otwartych ust dwa węże-smoki. Oczy w głowie są duże, wyraźne, z otworami w źrenicach. Prawa głowica wyobraża zwiniętego, z otwartym szeroko pyskiem z zębami smoka, z naciętymi brwiami i o wielkich, w kształcie migdała ślepiach i otworach w źrenicach.

Głowica czerwińska (lewa fotografia, powyżej) przedstawia dwie postacie trzymające smoki za otwarte, zębate pyski, które to smoki owijają ogony wokół nóg tych figur. Postać z lewej strony nosi koronę, a ta z prawej jest osobą starszą od pierwszej, czyli bardziej doświadczoną, ale fizycznie równie sprawną jak pierwsza. U ich nóg wyłaniają się dwie wąsate głowy z wielkimi oczami i z otworami w źrenicach, w hełmach-szyszakach - uosabiających zapewne siły zła, z których z szeroko otwartych ust wydobywają się po dwa węże-smoki, zwane  żmijami.
 
Zagadkowe są postacie z Czerwińska, sugerujące ich panowanie nad smokami. W tradycji chrześcijańskiej skuteczną walkę smokom wydawali zarówno św. Jerzy jak i św. Michał, jak przedstawia na przykład tzw. Biblia Hardinga ze wspomnianego wyżej zakonu w Cîteaux, z około AD 1111 (ilustracja obok). Ich wizualizacja jest jednak całkiem inna, niż naszych postaci.

W iluminacjach chrześcijańskich obydwaj święci przedstawiani są w strojach rycerskich lub w szatach, zwykle na koniu, z mieczem lub włócznią przeszywającą smoka. Obydwaj mają głowy rzecz jasna w nimbie świętości.

Ani jednej z tych cech nie przedstawia postać z Czerwińska. W tradycji saksońsko-wikińskiej pogromcą smoka był legendarny nordycki władca Beowulf. Czy to aby nie jego wyobrażenie (lewa fotografia wyżej - postać z lewej strony, z koroną na głowie), a także jego towarzysza Wiglafa (starsza postać z prawej strony) przedstawia kapitel portalu kościoła w Czerwińsku?

Zauważmy, że na powyższym zdjęciu prawej głowicy z angielskiego kościoła smok, wąż lub inna bestia połyka własny ogon - motyw często spotykany w ornamentyce wczesnośredniowiecznej, w tym zwłaszcza sztuce wikińskiej, a mający swe korzenie jeszcze w czasach antycznych. W mitologii nordyckiej wąż Midgardu (Jörmungandr) należy do gatunku bestii -  gigantów. Wąż Midgardu spoczywa w światowym oceanie po tym, jak Odyn wyrzucił go do morza, by go utopić. Gigantyczny stwór owija się wokół całego świata, zamieszkałego przez ludzi (w nordyckim - Midgard) i gryzie się w ogon.

Charakterystyczne są dla wikińskiej sztuki w stylu runicznym Urnes wizerunki na kamieniach runicznych wijących się i splatających ze sobą, chwytających pyskami własne ogony węży i smoków. Oto obok taki przykład, szwedzki kamień runiczny U 455 z Näsby, Odensala, Upplandia (XI/XII wiek) z napisem „Ingefast kazał wznieść ten kamień ku pamięci Torkela - jego ojca, i ku pamięci Gunhild - jego matki. Oboje utonęli” (archiwalna fotografia z 1909 roku, Swedish National Heritage Board).

W pochodzącym z przełomu III/IV wieku n.e., gnostycznym (o początku wszechrzeczy), starochrześciańskim tekście w języku koptyjskim "Pistis Sophia" (pol. 'Mądrość Wiary'), smok symbolizuje kosmiczną wieczność, ciągłą zmianę życia w śmierć i rodzenia się z niej nowego życia: „Zewnętrzna ciemność, ten wielki smok, który trzyma ogon w pysku, jest poza tym światem i otacza cały świat”. Symbol smoka pożerającego własny ogon ma swoje dawne echo w wierzeniach przedchrześcijańskich, m.in. pod postacią legendarnego smoka Uroborosa, znanego w starożytnym Egipcie i antycznej Grecji.

W Starym Testamencie smok (jego morska odmiana - lewiatan), jest zwierzęcym wrogiem człowieka: "Dnia onego nawiedzi Pan mieczem swoim srogim, wielkim i mocnym, Lewiatana, węża długiego i Lewiatana, węża skręconego, a zabije smoka, który jest w morzu" (Ksiega Izajasza). W Nowym  Testamencie smok jest już jednoznacznie uosobieniem zła, nawet "królem zła": "A Smok dał jej [siedmiogłowej Bestii - mój przypis] swą moc, swój tron i wielką władzę" (Apokalipsa św. Jana).

Interesujące jest zestawienie dwóch zabytków (ilustracja poniżej, moja edycja), jakie archeolodzy odkryli w reliktach XII-wiecznego kościoła w Kaliszu - Zawodziu (Tadeusz Baranowski & Leszek Gajewski - "The Angel and the Dragon: two medallions from an early medieval hill-fort in Kalisz, Poland", w: "Art and symbolism in medieval Europe", 1997 Vol. 5).


Są to dwa krążki - medaliony, znalezione w odległości 4 metrów od siebie. Pierwszy (lewy) o średnicy 28 mm (maks.), grubości 5 mm i wadze 16.06 g, został odlany w brązie. Przedstawia on siedzącego na tronie, z głową w aureoli, uskrzydlonego człowieka; prawa dłoń lekko uniesiona, jakby w geście błogosławieństwa, w lewej  - trudny do identyfikacji przedmiot. Mimo pewnej dwuznaczności ikonograficznej reliefu, można przypuszczać że chodzi tutaj o tronującego Chrystusa (łac. "Maiestas Domini"). Postać uksrzydlonego Chrystusa znana jest m.in. z północnego zwornika w transepcie kościoła cysterskiego w Wąchocku, z I połowy XIII wieku. Drugi (prawy), to medalion odlany w ołowiu, o średnicy 21.3 mm, grubości 4 mm i wadze  11.59 g. Przedstawia uszaste, skrzydlate, szponiaste, o  długim tułowiu zwierzę, trzymające w pysku swój ogon. Uwidacznia ono zapewne smoka. 

Wspólne miejsce znalezisk, tożsamość techniki ikonograficznej i wykonania sugeruje, że obydwa artefakty należy interpretować również wspólnie, jako symbolizujące dwa przeciwieństwa - dobro i zło. Teza ta ma potwierdzenie m.in. na pieczęciach trzech książąt wielkopolskich z XIII wieku - Przemysła I (AD 1247), Bolesława Pobożnego (AD 1253) i Przemysła II (AD 1295), na których widnieją sceny ich walki ze smokiem.

Być może postacie  z Czerwińska to jednak całkiem inni bohaterowie średniowiecznych albo nawet antycznych legend, jak sugerowała na przykład, wspomniana wyżej historyk sztuki Teresa Mroczko, nazywając Hermesem postać starca z prawej strony kapitelu. Ta postać chyba niekoniecznie kojarzy się z tym właśnie greckim bogiem, ale może mieć ogólnie związek z kultem herosów w mitologii greckiej, nadal żywej wśród artystów bizantyjskich. Któryś z tych herosów potrafił zapewne oswajać i obłaskawiać nawet groźne smoki, aby te służyły swym panom, chroniły ich i ich bliskich przed innymi siłami zła, czy też przed zagrożeniem ze strony innych ludzi. O tej "dobrej stronie" smoków, nieznanej w mitologii chrześcijańskiej, wczesnośredniowieczne ludy nordyckie dowiadywały się również od swoich perskich i arabskich partnerów handlowych, u których tradycje "dobrych smoków" są jeszcze starsze.

Nawiasem mówiąc jest zadziwiające, że Teresa Mroczko - ta bardzo zasłużona badaczka, o cennym dorobku naukowym, jest chyba częściej cytowana w pracach naukowych na Zachodzie niż w Polsce. Wikipedia, stająca się coraz bardziej miarą społecznej aktywności intelektualnej w poszczególnych krajach, w swojej polskiej wersji nie zawiera profilu biograficznego i bibliografii tej badaczki. Partykularny, aspołeczny stosunek środowisk historyków do dorobku naukowego innych kolegów po fachu czasami przypomina niechęć konserwatorów zabytków do niektórych pomników naszej kultury i historii: "są, ale lepiej gdyby ich nie było".

Pewną analogią do czerwińskiego poskramiacza smoków jest  scena z kapitelu w romańskim kościele św. Piotra w Aulnay z pierwszej połowy XII wieku, kiedy to miasto należało do historycznego Księstwa Akwitanii, władanego przez "z bożej łaski króla Anglii, księcia Normandii i Akwitanii" Henryka II Plantageneta. Król ten był synem potomka Normanów i władcy Normandii Godfryda V - założyciela królewskiej dynastii Plantagenetów, która władała w XII i XIII wieku Imperium Angewińskim

Za jego panowania w Périgueaux, odległym o 150 km  od Aulnay, powstał - odbudowany po zniszczeniu pierwotnej bryły przez Normanów około 845 roku, imponujący kościół benedyktyński (później katedra) o bizantyjskiej architekturze, na planie centralnym krzyża greckiego, pięcio-kopułowy (pokryty płytkami ołowianymi),  nawiązujący formą do kościoła św. Marka w Wenecji. Wieża kościelna z dzwonem wznosi się na wysokość 62 metrów. Jest to najstarsza dzwonnica we Francji (XII wiek) i jedyna tego typu w stylu bizantyjskim, jaka zachowała się na świecie (foto: Perigord.com). 


Podane tutaj przykłady wskazują, że w leżących we władanym przez postnormańską dynastię Plantagenetów  Księstwie Akwitańskim miastach Périgueaux i Aulnay przeplatały się zarówno normańskie, jaki bizantyjskie tradycje kulturowe. Z Aulnay pochodził też normański ród, z którego rycerz Gohier z Aulnay wspomniany jest przy transakcji wymiany ziemi w Normandii z AD 1231. Nie można więc pominąć normańskich wpływów kulturowych przy budowie tego kościoła (foto: Michel Rochat). 

Pamiętajmy, że podczas panowania Henryka II Plantageneta, tego jednego z najsilniejszych władców w Europie, w Watykanie zasiadał Adrian IV (Hadrian IV), jedyny angielski papież w historii Kościoła, za którego pontyfikatu rozbudowany został klasztor w Czerwińsku. Nie jest wykluczone normandzkie, a zatem nordyckie pochodzenie tego papieża. Pochodził on bowiem z arystokratycznej rodziny, co w Anglii w tamtych czasach było przywilejem normandzkich osadników. Studiował w Paryżu i Arles, na południu Francji. Tamże, w Avignon został opatem klasztoru św. Rufusa. Zanim objął pontyfikat był legatem papieskim na całą Skandynawię, założycielem arcybiskupstwa i pierwszej stolicy chrześcijańskiej Norwegii - Nidaros (obecnie Trondheim) oraz założycielem biskupstwa w Hamar. Archidiecezję w Nidaros obdarzył on wezwaniem św. Olafa - króla norweskiego Olafa II Haraldssona, który - nawiasem mówiąc, dopiero jako młodzieniec przyjął chrześcijaństwo w Normandii i został ochrzczony w Rouen. Papież Hadrian IV nakłonił Szwecję do przyjęcia zobowiązania płacenia tak zwanego świętopietrza. Jego cywilne nazwisko Breakspear oznaczało "łamiący włócznię".

W Bitwie pod Hastings w 1066 roku, jak uwidacznia to poniższy fragment Gobelinu z Bayeux ze sceną śmierci Harolda II Godwinsona, Normanie walczyli m.in. pod proporcem w kształcie smoka. Nawiązuje do tego faktu normański mnich benedyktyński Stefan z Rouen w swojej kronice - poemacie "Draco Normannicus" (Normański smok), napisanej około 1168 roku, a dedykowanej wspomnianemu wyżej księciu Normandii i królowi Anglii Henrykowi II Plantagenetowi.

Pół wieku po Bitwie pod Hastings i pół wieku przed powstaniem poematu "Normański smok" nasz Gall Anonim w "Kronice Polskiej" przyrównał najazd Bolesława Krzywoustego na Pomorze z końca 1107 roku, do ataku smoka: "I jak ogniem zionącym smok, samym tylko tchnieniem paląc wszystko dookoła, a to co nie spłonęło, rozbijając ruchem ogona przebiega ziemię, by czynić spustoszenia - tak Bolesław uderzył na Pomorze ..." (Igitur sicut draco flammivomus, solo flatu vicina comburrens, non combusta flexa cauda percuciens, terras transudat nociturus, sic Bolezlavus Pomoraniam impetit ...). 

Za Gallem także Wincenty Kadłubek widział w Bolesławie Krzywoustym "ziejącego ogniem smoka" (draco flammivomus): "Sława Bolesława była tak szeroko rozprzestrzeniona ze wszystkich stron, że wszyscy wrogowie byli zdumieni jego zaciekłością, jak syn Marsa, syn tygrysa, wściekły lew i ziejący ogniem smok" (Tanta vero Boleslai fama undique percrebuit ut omnes illius animositatem hostes obstupescerent, ut Martis alumnus, tigridis filius, leonis rabies, draco flammivomus).

Przyrównywanie władców do potworów  (smoków?) występuje już w Starym Testamencie. Jeremiasz o królu babilońskim Nabuchodonozorze mówi, ż pochłonął go jak potwór (Księga Jeremiasza 51:34), Ezechiel natomiast twierdzi, że faraon jest potworem w wodach morskich (Księga Ezechiela 32:2).


O ziejących ogniem normańskich smokach (draco flammivomus), wspierających w walce wikińskich władców, a także polskiego króla - jak to epicko przedstawił Gall Anonim, traktują również inne kroniki, na przykład: Wilhelm Calculus z Jumieges w Gesta Normannorum Ducum (XI wiek);  Helinand z Froidmont w Chronicon oraz w Sermones (koniec XII wieku); André Duchesne w Historiae Normannorum scriptores antiqui (AD 1619). Interesujące jest to, że ci władcy, a za nimi ich kronikarze, nie zawsze szukali w bitwach wsparcia w przyjętym już wtedy chrześcijańskim Bogu, ale przywoływali i oddawali się pod opiekę draco flammivomus.

Arrian, żyjący na przełomie I/II wieku n.e. grecki historyk, uważał  że szyk bojowy wojsk rzymskich, zwany "draco" (smok), przynieśli do armii służące w niej oddziały Scytów, tak oto go opisując: "Chorągwie scytyjskie to smokowce trzymane wysoko na drzewcach o tej samej długości. Wykonane są z kolorowych, zszytych ze sobą tkanin, a od głowy przez całe ciało do ogona wyglądają jak węże. Kiedy konie niosące ten ekwipunek nie są w ruchu, widać tylko zwisające barwne serpentyny. Podczas szarży najbardziej przypominają stworzenia - wypełnione wiatrem, wydają nawet rodzaj syczenia, gdy przepycha się przez nie powietrze". Jak sugeruje Gall Anonim, pod banderami smoka mogły występować także wojska Krzywoustego.

O Rusach-Waregach, których nazywał także "północnymi Scytami", pisał w IX wieku cesarz bizantyjski Leon VI, w swoim traktacie wojskowym "Taktyka", w kontekście ich ataków na Konstantynopol. Pod koniec II lub na początku III wieku grecki lekarz Galen wspominał, że ​​Sarmaci, Scytowie i inne ludy północne mają rudawe włosy.

Wraz z nadejściem  do Skandynawii religii chrześcijańskiej wszystkie te normańskie potwory, monstra i smoki, reprezentujące dotychczasowe boskie moce, zostały przez nowego, jedynego Boga obłaskawione. 

Oto poniżej przykład potwierdzający rozszerzające się wśród Wikingów przekonanie o górującej nad poprzednimi bóstwami sile chrześcijańskiego Boga.  Jest to tympanon z romańskiego kościoła w Vindblæs z końca XI wieku na duńskiej Jutlandii (foto: Biopix: N Sloth). W wyrażeniu graficznym tego zabytku widać dokonującą się ewolucję wikińskich wierzeń, o przeważającej jeszcze symbolice postpogańskiej, ale z dodanym wyraźnym symbolem Baranka Bożego (Agnus Dei) z krzyżem (fragment w prawym dolnym rogu). W najwyższym, centralnym miejscu umieszczona jest głowa, symbolizująca zapewne Boga, któremu hołd oddają pokorne i potulne, ujarzmione już smoki. Poniżej obramienia, we wnęce, adorujące smoki po obu stronach biblijnego Drzewa Życia, ale również wikińskiego Drzewa Świata (Yggdrasil), oba symbole o głęboko pogańskich korzeniach.


Symbolika wikińskiego drzewa świata została utrwalona także na misie drewnianej z Kałdusa, o czym wzmiankuję w artykule "Zapomniane ślady bizantyjsko-wikińskie".

Wschodniochrześcijańska symbolika Baranka Bożego utrwalona została na XII-wiecznej chrzcielnicy w stylu bizantyjskim w Eskelhem, na Gotlandiii (foto poniżej: Per-Erik Skramstad, Gravgaver.no). Baranek z Krzyżem Męki i z Chorągwią Zmartwychwstania należą do najstarszych w chrześcijaństwie symboli wiary. Z tego samego okresu pochodzą bizantyjskie chrzcielnice jeszcze w wielu innych kościołach na Gotlandi - Atlingbo, Garde, Guldrupe, Hejde, Mästerby i Sanda.


Popatrzmy jeszcze poniżej na zagadkowe twarze wyryte w głowicach kolumn we wspomnianej w artykule "Język starosłowiański u pierwszych chrześcijan w Polsce" kaplicy zamkowej w Durham (z lewej strony na zdjęciu) i w katedrze w Gloucester (z prawej strony). Ich wykonawcami byli XI-wieczni rzemieślnicy normandzcy. Nie mają one w żadnym wypadku chrześcijańskiego charakteru sakralnego, ale umieszczone w świątyniach normańskich mogą przedstawiać przemyconego tam Odina (Odyna), boga normańskiego.

Podobne wyobrażenia tego boga spotykane są w rzeźbach w drewnie i kamieniu na terenie Skandynawii. Przyjmuje się, że normańskie spirale na głowicach oznaczają motywy roślinne, listne, w ornamentyce chrześcijańskiej uznawane generalnie jako symbole raju. Spirale na narożnikach kapiteli występują także (niedokładnie odtworzone) w kościele św. Idziego w Inowłodzu. O starosłowiańskiej, czyli wschodniosłowiańskiej etymologii tego miasta wspominam w artykule "Kujawy w Państwie Gnieźnieńskim".


Warto także  przypomnieć, że obok wspomnianej wyżej najważniejszej katedry Cesarstwa Karolińskiego w Akwizgranie z przełomu VIII/IX wieku, także X-wieczna katedra św. Donata w Brugii (zburzona pod koniec XVIII wieku), czy też XI-wieczny kościół św. Piotra i Pawła w alzackim Ottmarsheim zbudowane zostały na planie oktagonalnym, na wzór kaplicy z tej pierwszej katedry. Kaplica św. Mikołaja w Nijmegen (Nimwegen) z XI wieku (gdzie w AD 991 zmarła cesarzowa Teofanu), czy z tego samego wieku kaplica św. Bartłomieja w Paderborn,  zbudowane zostały nie tylko na klasycznych wzorcach bizantyjskich, ale i przez bizantyjskich budowniczych ("per operarios graecos construxit"). Większość X/XI-wiecznej architektury bizantyjskiej w Europie zachodniej pozostaje jednakże na poziomie reliktów fundamentów i krypt kościołów, jak na przykład IX-wieczne krypta i tak zwany westwerk (przybudówka do nawy od strony zachodniej) w katedrze pod łącznym wezwaniem św. św. Kosmy i Damiana oraz św. Marii w Essen, w większości gruntownie przebudowywanych w kolejnych stuleciach. Ale i wśród nich, najczęściej w najniższych  partiach budowli, zachodni historycy sztuki znajdują tak zwane kapitele bizantyńskie. 

Jeden z rodzajów kapiteli bizantyńskich, o których mówimy poniżej, występuje zasadniczo w formie ściętego i odwróconego stożka lub piramidy, nieraz zbliżających się do formy wypukłej kostki z zaokrąglonymi od dołu krawędziami. Ma ściany pokryte wzorami liścia akantu, przeplatanymi motywami liściastymi, palmetami, rozetami lub motywami geometrycznymi. W swej starszej formie ściany są gładkie, na których nanoszono kolorowe freski (tak zwane głowice kostkowe). Spotykane są w kościołach takich, jak św. Marii na Kapitolu w nadreńskiej Kolonii (możliwe, że sprzed AD 965), w opactwie Notre-Dame w normandzkim Bernay, w XI-wiecznej normandzkiej krypcie katedry w Worcester, w południowym transepcie normańskiej katedry w St. Albans, w burgundzkiej kolegiacie Saint-Aignan w Orleans, czy w śródziemnomorskim opactwie św. Marii w Valmagne, nie wymieniając już licznych kościołów we włoskiej Lombardii.

Kapitelami bizantyńskimi są dwie, niżej zestawione głowice kolumn z kościołów romańskich św. Trójcy w Strzelnie (z lewej strony, źródło: Album Romański) oraz z Notre-Dame w Wassy, we francuskiej Szampanii (z prawej strony, źródło: Art roman Nord et Est de la France)


Zwracają uwagę na tych zbliżonych kompozycyjnie i architektonicznie zakończeniach kolumn charakterystyczne cechy bizantyńskie: wzory roślinno-geometryczne oszczędne, płaskorzeźby tylko nieznacznie modelowane i spłaszczone (a więc o "uproszczonym" lub "płytkim" reliefie - bezzasadnie rezerwowanym przez niektórych historyków dla sztuki zachodnioeuropejskiej), które nie naruszają kształtu, profilu głowicy.

Nawiązują one do bizantyńskich kapiteli w VI-wiecznej bazylice św. Witalisa w Rawennie (zbudowanej w okresie panowania Gotów wschodnich w Królestwie Ostrogotów) i IX-wiecznej bazylice św. Marka w Wenecji. Ta forma kapiteli, pierwotnie przyjęta w Lombardii i Wenecji, rozpowszechniła się szczególnie w kościołach romańskich Normandii i północnej Europy.


Powyższa ilustracja (na podstawie: T. G. Jackson "Byzantine and romanesque architecture", Cambridge 1913) przedstawia wnętrze zbudowanej w AD 1039 krypty katedry św. Marii w Spirze (Speyer), której kapitele kostkowe pozbawione są rzeźbionej dekoracji. Niemal identyczne są nie tylko kapitele, ale także kolumny, łuki, arkady i sklepienia w krypcie św. Leonarda z AD 1115 w katedrze na Wawelu. Jej pierwotnym i jedynym od początku XI do połowy XIII wieku patronem był św. Wacław, władca czeski który w 925 roku przyjął dla swego kraju (a więc zapewne i dla ówczesnej Małopolski) chrześcijaństwo. O trwających jeszcze w XII wieku bliskich związkach kulturowych po obu stronach Karpat świadczy wiele architektonicznych analogii pomiędzy rotundą św. Feliksa i Adaukta na Wawelu z rotundą w Hrast w Podgrodziu Spiskim na Słowacji.

Odległym w czasie od  bizantyjskiej, orientalnej architektury wczesnośredniowiecznej, ale bliską jej kulturowo jest stylistyka zbudowanego na przełomie XIX/XX wieku żydowskiego domu przedpogrzebowego (tzw. bet tahara) w Szczecinku, w którego fasadę wkomponowano kilkanaście kolumn zwieńczonych kapitelami kostkowymi (foto poniżej, z około 1950 roku, edycja własna na podstawie: "Temat Szczecinecki", 3-10-2014). Tahara to rytualne oczyszczenie, znane pod tą samą nazwą zarówno w religii judaistycznej jak i muzułmańskiej.


Interesujące są okoliczności nazwania najstarszej krypty wawelskiej imieniem św. Leonarda.  Od jego śmierci w VI wieku nie zachował się żaden przekaz  z jego imieniem, a legenda zaczęła się rodzić dopiero od napisania "Vita Sancti Leonardi" przez Jordana (Jourdain), biskupa Limoges w AD 1029. Jego legenda zaczęła się szybko rozchodzić po Europie od AD 1103, kiedy to "w cudowny sposób" został uwolniony, po trzech latach więzienia u emira w muzułmańskiej już wtedy Kapadocji (Turcja) Bohemond (Boemund), syn wspomnianego w artykule "Słowiańsko-wikińskie symbiozy" księcia normańskiego Roberta Guiskarda, sponsora klasztoru Monte Cassino. Guiscard nazwał tak syna za legendarnym, biblijnym olbrzymem zwanym Behemot. Po uwolnieniu Bohemond udał się do zakonu św. Leonarda w Noblat, gdzie wniósł wielki dar dziękczynny na kontynuowaną tam budowę pierwszego kościoła pod wezwaniem tego świętego, patrona m.in. uwięzionych. Krypta wawelska jest jedną z pierwszych w Europie, która przyjęła to imię za patrona.

Uderzającym jest fakt, że przywódcami pierwszej krucjaty w AD 1096-1098 nie byli żadni Galowie, Frankoni czy Rzymianie, ale trzej potomkowie książąt normańskich: wspomniani wyżej Godfryd z Bouillon (Lotaryngia) i Boemund z Hauteville (Normandia) oraz Rajmund z Tuluzy, potomek wizygockiego Ponsa Williama, "księcia Gotii". Można powiedzieć: "umarł król, niech żyje król!", patrząc jak ze sceny historii schodzili wówczas Wikingowie - "awanturnicy", a wstępowali na nią ich potomkowie, już jako "cywilizowani Europejczycy" - normańscy książęta, pretorianie Kościoła rzymskiego.

Także romańskie katedry w Moguncji (Mainz) i w Wormacji (Worms), w swoich najstarszych partiach zachowały relikty sztuki lombardzkiej. W górnym rogu wklejona jest ilustracja tego samego typu kapitelu, pochodzącego z absydy w X-wiecznej bazylice w Murano (region Wenecji). Zbudowana w stylu wenecko-bizantyjskim (z kolumnami z marmuru greckiego) pierwotnie miała wezwanie św. Marii, a od AD 1125 św. Donata (obecnie używa się obydwu). Chociaż w okresie rzymskim Włosi używali sławnego do dziś marmuru z własnych kopalń w Carrara (odcienie bieli z szarymi żyłkami), to jednak w okresie wpływów bizantyjskich sprowadzano do Italii twardszy marmur grecki (kilka gatunków kolorystycznych), stosowany szczególnie przy wyrobach sarkofagów, kolumn i kapiteli. Podałem tutaj tylko kilka przykładów przenikania kultury bizantyjskiej do sztuki lombardzkiej, a przez nią do sztuki zachodnio-europejskiej. O sztuce lombardzkiej traktuje szerzej artykuł "Sztuka romańska to coś więcej niż łacińska".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz