11 sierpnia 2016

Nadchodzą Wikingowie

Jeżeli ktoś zapyta dlaczego piszę Wikingów z dużej litery, odpowiem że z tych samych powodów dla których historycy piszą z dużej Normanów, co objaśniłem w artykule "Szkatuła kamieńska czy wolińska?" Z dużej litery pisani są Wikingowie w językach, gdzie z takiej samej pisze się narodowości: angielski, francuski, niemiecki, holenderski, bośniacki, grecki, chorwacki, słowacki, serbski, słoweński, turecki itd. W innych językach, w których narodowość pisana jest z małej litery, także Wikingów pisze się z małej (np. wiking, polak): białoruski, bułgarski, hiszpański, węgierski, włoski, portugalski, rosyjski, ukraiński itd. Jest niewiele krajów, w których Wikingów, pomimo że jest to historyczna nazwa ogółu Skandynawów (a więc narodowości) - wbrew zasadom gramatycznym, pisze się z małej litery, a inne narodowości z dużej. Do tych irracjonalnych wyjątków należą Polska i Czechy. Jeszcze w pierwszej połowie XX wieku polscy i czescy historycy pisali Wikingów z dużej litery. Tak było jeszcze w latach 1960-tych, na przykład Witold Hensel na Międzynarodowym Kongresie Archeologii Słowiańskiej w Warszawie w 1965 roku. Można powiedzieć, że wyjątkowo "przy Wikingach" polscy językoznawcy podporządkowali się w ostatnich dziesięcioleciach niedorzecznej interpretacji naszych historyków, "uchwalonej" na poczekaniu, na zamówienie polityczne w latach 1960-tych, w okresie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego.

Wypada tutaj tylko dodać, że nazwa Normanów została wprowadzona do historii przez nacje śródziemnomorskie, jako synonim Wikingów, od czasów kiedy w 827 roku zaatakowali wybrzeże iberyjskie. Einhard (Eginhard), kronikarz na dworze Karola Wielkiego w swojej "Vita Karoli Magni" pisał: "Duńczycy i Szwedzi, których nazywamy Normanami, zajmują brzeg północny i wszystkie przy nim wyspy; południowy zaś brzeg należy do Słowian i do Ajstów i do różnych innych ludów." ("Dani siquidem ac Sueones, quos Nordmannos vocamus, et septentrionale litus et omnes in eo insulas tenent. At litus australe Sclavi et Aisti et aliae diversae incolunt nationes."). W innym miejscu biografii Karola Wielkiego Eginhard pisze o "Nordmanni qui Dani vocantur", czyli o "Normanach zwanych Duńczykami". To duńscy Wikingowie (Harald Klak) w AD 826, po przyjęciu w Moguncji chrztu (a więc kilka dekad przed misją chrystianizacyjną Cyryla i Metodego wśród Słowian i niemal półtora wieku przed chrztem Mieszka I), założyli we Fryzji - w obrębie chrześcijańskiego Cesarstwa Karolińskiego, swoje pierwsze poza Skandynawią państwo.

Wikingowie kontynuowali w ten sposób wywodzącą się jeszcze z późnego antyku tradycję ekspansji populacyjnej i kulturowej Gotów, Burgundów, Longobardów (a także bardziej od nich odległych etnicznie Wandalów) oraz ich osadnictwa i asymilacji wśród lokalnych plemion od Morza Czarnego po Hiszpanię. Jordanes - bizantyjski (a nie "rzymski", jak podają niektórzy historycy) historyk z VI wieku, uważał Skandynawię za  "... pewnego rodzaju warsztat produkujący narody, albo przynajmniej łono, z którego one się rodzą" (... quasi officina gentium aut certe velut vagina nationum).

Asymilacja plemion skandynawskich nie polegała jednak na narzucaniu tubylcom w całości kultury, a zwłaszcza języka przybyszów, jak to na przykład miało miejsce od zarania osadnictwa niemieckiego na Pomorzu w XIII wieku. Wtedy to Kościół użył osadników nie tylko dla krzewienia chrześcijaństwa, ale do likwidacji języka i zwyczajów słowiańskich, uznanych jako źródło i rozsadnik pogańskich przeżytków.

epoce Wikingów ci skandynawscy żeglarze, handlowcy, wojownicy, a także osadnicy, zwani byli w Anglii i Frankonii Normanami ("ludźmi północy"), albo Danami, na Rusi Rusami albo Waregami, w Cesarstwie Niemieckim i w Polsce Danami, a przez Arabów Normanami. O ile współcześni tamtym czasom kronikarze zachodni (Adam z Bremy, Thietmar), mogli mieć jak najgorsze zdanie o plądrujących ich klasztory Wikingach, o tyle kronikarze wschodni (al Masudi, Nestor) widzieli w Wikingach (zwanych na Wschodzie Rusami) partnerów handlowych. Gdy Thietmar pisał o duńskich dzieciach Sygrydy Storrady - córki Mieszka I, jako o "jaszczurczym pomiocie", jej brat Bolesław Chrobry - którego ten kronikarz nie cierpiał, w wojnach z Cesarstwem Niemieckim zatrudniał wikińskich wojowników. Gwardia wareska była na usługach nie tylko cesarzy bizantyjskich, ale i książąt ruskich i piastowskich.

Osadnictwo normańskie, w odróżnieniu od późniejszego niemieckiego wśród Słowian, polegało na bardziej równoprawnych warunkach pomiędzy nimi a autochtonami, czy to na Połabiu i Pomorzu, czy na Rusi, w Irlandii, Szkocji, Normandii, Anglii, Sycylii itd. W pierwszej kolejności, poprzez małżeństwa z tubylcami, Normanowie przyjmowali lokalną religię (chrześcijaństwo) i stopniowo mowę (słowiańską, anglosaksońską, italską itd.), w kolejnych pokoleniach tracąc zupełnie swój staronordycki język.  Łączeni nowymi, mieszanymi więzami etnicznymi autochtoni i przybysze w naturalny sposób przyjmowali jednocześnie z obu kultur "najbardziej konkurencyjne" - przydatne w podnoszeniu jakości życia wartości, wzorce i tradycje. 

W wyniku etnicznego splatania się dwóch plemion i  towarzyszącym temu procesom akulturacji, czyli fuzji dwóch (lub wielu) kultur, kształtowało się nowe plemię, nie tylko o innym profilu genetycznym, ale też o innej kulturze i przekształconych wartościach i tradycjach, na przykład zlatynizowani Lombardowie i Burgundowie, zeslawizowani Waregowie i Bułgarzy, czy spolonizowani Litwini. W tym ostatnim przypadku, w odróżnieniu od wcześniej wymienionych przykładów, chodzi o przejmowanie obcego języka przez ludność miejscową, autochtoniczną. Badacze ustalili, że trzon mieszkańców Wileńszczyzny, posługujących się mową polską, stanowili potomkowie ludności, której językiem pierwotnym był litewski.

Nasi historycy stworzyli iluzję, że leżące w epoce Wikingów pod samą "latarnią skandynawską" Pomorze i Polska, pozostawały w jej cieniu. Według tych badaczy, Wikingowie woleli zmagać się ze sztormami atlantyckimi, aby zdobywać dalekie, lodowate lądy: Islandię, Grenlandię i Nową Funlandię, ale - jak konfabuluje wielu naszych historyków, nie obchodziły ich, leżące tuż za niewielkim morzem, pobliskie ziemie nad Odrą i Wisłą. Spróbujmy do skonstruowanej przez nich camera obscura wpuścić trochę światła. Obróćmy ten aparat z zafiksowanego przez historyków widoku na świat łaciński w kierunku północnym i wschodnim. Uwaga: "The Vikings are coming!" (obraz Denitsa Slaveva, 2011).


Sądząc po braku hasła "Epoka Wikingów" w polskiej Wikipedii okres ten widocznie nie został jak dotąd uznany u nas za godny większej uwagi. W polskiej historiografii nie było epoki Wikingów, nie było nawet "okresu wpływów skandynawskich", chociaż impakt wikiński na polską historię był zdecydowanie głębszy i pociągający za sobą większe zmiany kulturowe, społeczne i polityczne, niż na przykład wyodrębniony przez naszych historyków "okres wpływów rzymskich". Obowiązywała i nadal powszechnie obowiązuje w kwestii "epoki Wikingów" oficjalna dekretacja: "Non considera" (nie dotyczy), "Per nulla al mondo! (za nic w świecie!).

"Okres wpływów rzymskich" to hasło istniejące tylko w polskiej Wikipedii, podczas gdy historycy innych krajów dzielą czasy starożytne na przełomie dwóch er (narodziny Chrystusa) zasadniczo na dwa okresy: antyk klasyczny (od czasów Homera w VIII wieku p.n.e., do schyłku Cesarstwa Rzymskiego w III wieku n.e.) i późny antyk (III-VII wiek n.e.). "Wpływy rzymskie" na ziemiach polskich jest pojęciem wymyślonym dla nazwania pomników śródziemnomorskiej kultury materialnej, jakie znajdowane są u nas, obok zabytków miejscowego pochodzenia, z okresu późnego antyku. Nadawany przez naszych historyków tym artefaktom fetysz "rzymskości" ma jakoby jeszcze bardziej przybliżyć nasze ziemie do cywilizacji łacińskiej, a oddalić od innych, "niepożądanych" wpływów (starogermańskich, wschodnich, północnych, barbarzyńskich, "koczowniczych" itp.).

Istotniejsze jest jednakże rozstrzygnięcie, czy artefakty te docierały na Pomorze i do Skandynawii poprzez rzymskich handlarzy, zapuszczających się do głębokiego Barbaricum, czy też nabywane były przez Skandynawów na bazie loco basen śródziemnomorski. Organizacja handlu, czyli KTO - jako część kultury niematerialnej, ma bowiem dla identyfikacji wpływów cywilizacyjnych znaczenie nadrzędne nad zabytkami materialnymi, czyli CO. Skandynawowie infiltrowali bowiem Cesarstwo Rzymskie już co najmniej od III wieku i to wówczas jeszcze w sposób pokojowy, osiedlając się wewnątrz Cesarstwa na jego obrzeżach, najczęściej jako jego najemni żołnierze. Pojawiające się od IV wieku w języku wojskowym rzymskiej armii zapożyczenia germańskie spotykane są w takich źródłach historycznych, jak "Epitoma rei militaris" Wegecjusza z początku V wieku, czy "Strategikon" Maurycjusza z końca VI wieku. Marcin Bielski w swojej XVI-wiecznej "Kronice polskiej" odnotował, że "... a nawet moc y sława Rzymska przez te tu ludzie Sarmackie, zwłaszcza Wandality i Gotty, upadła".

Przykładem wtórnego wykorzystywania przez pomorskich Gotów (ogólnie - Normanów), sprowadzanych przez nich rzymskich wyrobów jest, wydobyty w 1986 roku we wsi Łubiana koło Kościerzyny, skarb (foto poniżej: "Rzemieślnicy czy artyści?", katalog z wystawy, Muzeum Archeologiczne w Gdańsku, 2016). Składa się on z około 2000 przedmiotów z brązu i żelaza, datowanych na okres od końca I wieku p.n.e. do połowy V wieku n.e. Cały skarb znajdował się w rzymskiej misie brązowej, przykrytej 27 żelaznymi grotami włóczni i żelazną rękojeścią jednosiecznego miecza. Groty te prawdopodobnie miały charakter magiczny i stanowiły zabezpieczenie przed wydobyciem skarbu przez niepożądane osoby. Zawartość tego znaleziska w formie pogiętych i pokruszonych fragmentów z brązu, o łącznej wadze około 14 kg, w tym kawałków z około 300 zapinek, kabłąk z ataszami od wiadra, pogięty czerpak, uchwyty od naczyń, okucia rogów, 3 monety, wisiorek, imacze, sprzączki, igły, szpile, ostroga, okucia pasa, ozdoby, nity, kilka narzędzi, pogięte blachy naczyń i około 5 kg bryłek już stopionego brązu najwyraźniej przygotowana była do miejscowego przetopienia jako surowiec pod przyszłe wyroby z brązu.


Według lingwistów starogockie słowo "𐌺𐌰𐌿𐍀𐍉𐌽" (kaupōn), znaczące "dokonać wymiany (towaru)", wywodzi się z łacińskiego "caupo", oznaczającego osobę prowadzącą oberżę i handlującą winem. To w starożytnej Italii normańscy najemnicy w armii rzymskiej nauczyli się handlować i przyjęli to łacińskie słowo do swojego słownika.  Pochodnym od niego jest gockie "𐌺𐌰𐌿𐍀𐌰𐍄𐌾𐌰𐌽" (kaupatjan), oznaczające "ubić interes, dobić targu". Taką samą etymologię ma wikińskie emporium handlowe Kaupang, (w staronordyckim "targ, rynek"), na bazie którego powstało później miasto Oslo. Takie też pochodzenie ma toponim Kaup - miejscowość w Sambii, gdzie odkryto wikińskie cmentarzysko. Podobnie jak Kopenhaga, której pierwotne brzmienie w języku staronordyckim było Kaupmannahǫfn, a później w staroduńskim - Køpmannæhafn (port kupców).

Otwarty jest więc problem badawczy, czy w okresie późnego antyku dominowały na ziemiach polskich wpływy rzymskie, czy nordyckie. Tak jak dzisiaj nie mierzymy wpływów cywilizacji chińskiej na europejską miarą dominacji na rynku na przykład odzieży i zabawek chińskich nad innymi.

Jeżeli wyrażę niżej i na tym blogu uwagi krytyczne wobec niektórych historyków i archeologów, to nie będzie to ocena całokształtu ich działalności naukowej, często bogatej i cennej, ale krytyka konkretnych błędów badawczych oraz zajmowanych postaw, naruszających naukową integralność, wynikających z odejścia od zawodowych norm etycznych.

Trzeba powiedzieć, że Wikingowie nie pojawili się ex nihilo, czyli "z niczego", ani nie zrodzili się "z biedy i brudu", jak jeszcze niektórzy historycy utrzymują. Byli oni kontynuacją solidnie archeologicznie potwierdzonej, poprzedzającej ich epoki kulturowej, nie pozbawionej wpływów orientalnych, zwanej okresem Vendel (AD 550-790). Okres wendelski, czy kultura wendelska także - jak epoka Wikingów, jako ważne w historii także ziem polskich fakty cywilizacyjne i kulturowe, nie istnieją w zasadniczym nurcie polskiej historiografii. Już w okresie wendelskim, w czasach kiedy część badaczy mówi o tzw. hiatusie osadniczym na ziemiach polskich, plemiona wokół jeziora Mälaren prowadziły rozległe kontakty handlowe, sięgające nawet Indii (prawdopodobnie poprzez Wołgę i Morze Kaspijskie). Przykładem, a zarazem dowodem tych kontaktów, są liczne artefakty w środkowej Szwecji, zdobione kamieniami szlachetnymi, takimi jak granaty (almadyn), pochodzące z Indii oraz wyspy Sri Lanka, na Oceanie Indyjskim. Inny rodzaj granatu, znajdowany w zabytkach z okresu Vendel, z tego rejonu Szwecji (Gunnerstad, Landshammar, Ultuna, Valsgärde, Vendel), to pochodzący z Karkonoszy pirop.

Nawiasem mówiąc, nie wydaje się dostatecznie zbadana, a zatem i uzasadniona hipoteza formułowana przez wielu historyków i archeologów, jakoby zanik osadnictwa w środkowej Europie w VI wieku wynikał z opuszczania tych terenow w poprzednich wiekach przez dotychczas zamieszkującą je ludność. 

Moim zdaniem główna przyczyna tak zwanej "pustki osadniczej" na niektórych terenach leżała prawdopodobnie w skutkach cyklicznych wybuchów wulkanów na Islandii, być może również na Alasce i  w innych rejonach świata, jakie miały miejsce w tym okresie (zostały dotąd zidentyfikowane wybuchy z lat 536, 540 i 547). W ich następstwie zawiesina pyłu wulkanicznego w atmosferze pogrążyła Europę, Bliski Wschód i część Azji w częściowym zaciemnieniu.  „Albowiem słońce świeciło bez jasności, jak księżyc, przez cały rok”, odnotował bizantyjski historyk Prokopiusz z Cezarei. Naukowcy (glacjolodzy Paul A. Mayewski i M. McCormick) ocenili, że temperatury latem 536 roku spadły w Europie do około plus 3° C, zapoczątkowując najzimniejszą dekadę od 2300 lat. Z powodu niskich plonów szerzyły się klęski głodu, a w ich następstwie epidemie dżumy, które doprowadziły do szybkiego wymarciu znacznej części ludności w Europie, w tym zwłaszcza w środkowej części kontynentu, zapewne wskutek dominacji określonego kierunku wiatrów. 

Skandynawowie podjęli daleksiezne kontakty handlowe poza obszary objete kataklizmem wulkanicznym, docierajac do Indii i do Azji srodkowej. Wskazują na to znalezione w Helgö w 1954 roku, wszystkie wykonane z brązu: datowana na przełom V/VI wieku statuetka Buddy z Kaszmiru, bizantyjska waza i łyżka pochodzenia koptyjskiego (Egipt) - oba zabytki z końca VI wieku. Z Helgö pochodzi również VIII-wieczna kurwatura pastorału z Irlandii - prawdopodobnie o wartości "towaru" jako zdobycz łupieżcza Wikingów. Inny charakter ma pierwszy z tych zabytków (zdjęcie obok). Znalezione przy nim rzemienie wskazują, że był on prawdopodobnie noszony jako chroniący przed złymi mocami talizman (źródło: irisharchaeology.ie).

Chociaż Budda z Helgö to zabytek wyjątkowy w skali całej Europy, to należy pamiętać, że są liczne dowody handlu Skandynawii ze środkową Azją już w VI i VII wieku, skąd pochodzi wiele znalezisk na obszarze Rusi, krajów bałtyjskich i Skandynawii muszelek morskich z Oceanu Indyjskiego gatunku cypraea moneta, jako rodzaj pieniądza u buddystów i jako biżuteria wśród wikińskich kobiet.

Archeologowie uważają, że Helgö w okresie od III do końca IX wieku było lokalnym centrum politycznym. Zgromadzone w rejonie jeziora Mälaren trofea o zupełnie różnym podłożu kulturowym (buddyzm, islam, chrześcijaństwo) wskazują nie tylko na rozległość prowadzonych przez Wikingów kontaktów, ale również na ich otwartość na nowe impulsy i idee religijne, jakie niosły one ze sobą jako symbole. Jeżeli nie zostały one uzyskane drogą wymiany handlowej jako towar, albo zabrane siłą, to należy liczyć się z tym, że były przedmiotem podarunków, czemu towarzyszyła wzajemna wymiana idei o świecie i bogach oraz udział być może w określonym rytuale religijnym. W tym przypadku idee te mogły nie zostać zagubione w długim transferze tych dóbr z dalekiego świata i przybyć w takiej czy innej formie razem z trofeum do tego nordyckiego zakątka.

To nie Rzymianie ze staczającego się w agonię Cesarstwa - jak poprzez zmyślony, dezorientujący termin "okres wpływów rzymskich", wprowadzają nas w błąd polscy historycy, ale plemiona germańskie, w tym skandynawskie w okresie późnego antyku (III-VII wiek n.e.) dominowały etnicznie i kulturowo na większości ziem polskich. Historycy ci zapomnieli, że jednym z tematów zorganizowanej w 1957 roku, Pierwszej sesji archeologicznej Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN, były "Kontakty plemion zamieszkujących ziemie polskie z prowincjami rzymskimi w pierwszych wiekach naszej ery". A więc tubylcze plemiona na naszych terenach kontaktowały się w owych czasach z rzymskim Południem, a nie odwrotnie - Rzymianie z europejską Północą.

Ciekawym przykładem obecności gockich plemion na Kujawach (Radziejów) jest damska zapinka z czworoboczną główką (foto obok - Bartosz Kontny "Unexpected relic – a unique relief brooch from Radziejów", 2012). Archeolog uważa (nie uzasadniając dlaczego), że artefakt ten nie jest "dokładnym synonimem" grupy zabytków, zwanych w terminologii angielskiej jako "square-headed brooch". Jest to jednak jak najbardziej typowy dla tej grupy zabytek. Nie ma argumentów z zakresu typologii, aby go do niej nie zaliczyć, a błąd badacza może wynikać z bariery językowej. Dla archeologów angielskich termin ten nie oznacza, że główka zapinki ma kształt kwadratu - czworoboku równoramiennego, ale że ma kształt czworoboku z równymi kątami. Datowana na I połowę VI wieku zapinka została wykonana ze stopu miedzi, z oryginalną powierzchnią prawdopodobnie posrebrzaną. Długość zachowanej części 7 cm. Brosza w całości mogła mieć długość około 12 cm. Co ciekawe, nie ma ona śladów używania, zwykle widocznych na tego rodzaju zabytkach.

Zapinki z czworoboczną główką były początkowo, od V wieku, wytwarzane w południowej Skandynawii, aby w następnych dwóch stuleciach za pośrednictwem migrujących plemion nordyckich rozprzestrzenić się na wyspach brytyjskich i w kontynentalnej Europie. Były noszone przez kobiety zamożne i o wysokim statusie społecznym. Zapinka z Radziejowa, tak jak i do niej bardzo podobna z Darmstadt (Hesja) - jak oceniają archeolodzy, są kopiami skandynawskiego oryginału, z uproszczonym reliefem, pozbawionym pierwotnej ornamentyki zwierzęcej. Günther Haseloff  ("Die germanische Tierornamentik der Völkerwanderungszeit", 1981) uważa, że pierwowzorem dla kopii "niemieckiej" była zapinka z duńskiego Vedstrup (Zelandia); można więc przyjąć, że i zapinka "polska" mogła mieć stamtąd swoje źródła ideowe, a może także wykonawcze.

Interesującą jest skandynawska zapinka z brązu, pochodząca z wikińskiego emporium w słowiańskim Menzlinie, datowana na lata 890-900 (foto powyżej: Felix Biermann, 2022 - "Slawen und Wikinger in Pommern"). Figura kobiety podkreśla jej kobiece cechy - duże oczy, usta i piersi, podkreślona talia.

Po upadku Cesarstwa Rzymskiego, Skandynawia objęta emigracją wielu swoich plemion na południe Europy, mimo to przeżywała znaczący wzrost bogactwa i rozwój kultury. Pod pretekstem braku źródeł pisanych, a pomijając rosnący z każdym rokiem "ciężar  dowodowy", jakich dostarcza skandynawska archeologia w postaci złotych przedmiotów i rzymskich monet z okresu późnego antyku i okresu wielkich migracji, wielu naszych historyków woli pozostać przy "wpływach rzymskich" na tą część Europy aż po wczesne średniowiecze, mimo wydrębnienia się w tych czasach wielu kultur materialnych o wyraźnie skandynawskim rodowodzie, na przykład kultura jastorfska, oksywska, wielbarska, czy późniejsza kultura wikińska

Ta ostatnia popularnie zwana jest tylko "sztuką wikińską", ale jest to niesprawiedliwe, zawężające określenie, jeżeli weźmiemy pod uwagę wikińską technologię wyrobu broni, budowy statków morskich, żeglugi i handlu - ogólnie kulturę morską, sztukę tak dyplomacji, jak i wojenną, organizację społeczną, prawo i zwyczaje, literaturę utrwaloną w później spisanych sagach nordyckich itd.

Rzućmy jednak okiem na mapę Danii z zaznaczonymi zabytkami ze złota i monetami rzymskimi, pochodzącymi z okresu od początku V do końca VIII wieku, to jest do epoki Wikingów (źródło: Jørgen Jensen "Danmarks Oldtid", 2004). Do tej pory wydobyto z tego okresu w Danii zabytki ze złota o wadze 45 kg. Przepływ bogactwa z upadłego Cesarstwa, a także z Bizancjum (złote solidy) do Skandynawii trudno uznać za "wpływ rzymski". Raczej odwrotnie: jest to efekt penetracji i wpływu nordyckich plemion na, z tego co pozostało w południowej Europie - rozbite, a właściwie upadłe pod własnym ciężarem imperium rzymskie oraz kontakty z rozrastającym się Bizancjum.

Tak więc jak związki różnych plemion nordyckich w okresie od początków naszej ery do VIII wieku można określić ogólną nazwą Gotów, tak ich podobne grupy plemienne i rodowe, a więc przedpaństwowe i pozapaństwowe, z okresu pomiędzy IX a XII wiekiem, oznaczały Wikingów. Żadne inne związki plemienne nie dominowały nieprzerwanie przez 12 wieków w tej, czy innej części Europy, poza ich własnym terytorium etnicznym, jak plemiona nordyckie. Żadne inne nie miały tak długotrwałego i znaczącego wpływu kulturowego i politycznego w całej historii Europy.

Można postawić tezę, że prawdopodobna bliskość mitologii nordyckiej i słowiańskiej pozwoliła Gotom w pierwszych wiekach naszej ery, przenikając przez tereny lokalnych plemion, pokonać długą drogę od ujścia Wisły aż po Morze Czarne. To na Równinie Dnieprzańskiej, w koegzystencji z plemionami o różnym odcieniu etnicznym tworzyli zręby nowych kultur o prasłowiańskim charakterze - kultura czerniachowska, kultura pieńkowska, kultura praska. Datowana na V-VII wiek kultura praska jest pierwszą powszechnie uznaną słowiańską kulturą archeologiczną. Powstała ona w rejonie Polesia, ograniczonym rzekami Irpeń, Prypeć i Słucz, który w IX wieku wiązany jest z siedzibą plemienia Drewlan. Drewlanie sąsiadowali od południowego wschodu z naddnieprzańskimi Polanami. 

U progu IX stulecia Wikingowie - umowni następcy Gotów, poczęli przenikać od północy (Nowogród) przez tereny Rusi południowej, w drodze do Bizancjum i do Orientu. W 884 roku Drewlanie zostali podbici przez wareskiego księcia nowogrodzkiego Olega Mądrego. Oleg zjednoczył ruskie plemiona przeciwko grożącym im od wschodu koczowniczym Chazarom. Dzięki wareskim władcom, wśród tych plemion  postępowało przekształcanie kulturowo-etniczne nordycko-słowiańskie oraz ich dalsza ich integracja polityczna. 

Inaczej bowiem niż "po dobremu", nie udało by się im stworzyć "szlaku od Waregów do Greków"). Potwierdzeniem pokojowej współegzystencji Normanów i naddnieprzańskich Słowian w X wieku, jest m.in. wzmianka cesarza Konstantyna VII w jego dziele "De administrando imperio" ("O zarządzaniu państwem"), że Wikingowie odkupowali w Kijowie od Słowian dłubanki, którymi spływali Dnieprem w kierunku Konstantynopola. Księga cesarza jest jednocześnie najstarszym źródłem historycznym, potwierdzającym istnienie drogi od Waregów do Greków, wyprzedzającym ponad półtora wieku takie jej nazwanie i opis, sporządzony na początku XII wieku przez wspomnianego wyżej ruskiego kronikarza Nestora.

Zauważmy, że z perspektywy okupujących środkową Szwecję (Wschodnia Gotlandia - Östergötland i Gotlandia) plemion gockich, południowe tereny Półwyspu Skandynawskiego były dla nich rubieżą, krańcem ich stałego lądu, stąd dali im nazwę "Skandza" (łac. Scandza), dzisiaj Skandia. 

Poświęconą historii Gotów VI-wieczną kronikę "Getica" Jordanes tak we wstępie zaczyna: "To samo potężne morze ma również w swoim regionie arktycznym, czyli na północy, wielką wyspę zwaną Scandza, od której (z łaski Bożej) rozpocznie się moja opowieść. Albowiem rasa, której pochodzenia prosicie o poznanie, wyłoniła się jak rój pszczół ze środka tej wyspy i przybyła do krain Europy. Ale jak i w jaki sposób, wyjaśnimy dalej, jeśli taka będzie wola Pańska". I dalej: "Mówi się, że z tej wyspy Scandza, jak z ula ras lub łona narodów, Goci wyszli dawno temu pod wodzą swego króla, Beriga. Gdy tylko zeszli ze statków i postawili stopę na lądzie, od razu nadali nazwę temu miejscu. I nawet dzisiaj mówi się, że nazywa się Gothiscandza".

Oto fragment mapy Skandynawii i części wschodniej Europy według Waldseemüllera z 1507 roku, w oparciu o mapę Ptolemeusza, geografa z Aleksandrii z II wieku n.e., która posłużyła Jordanesowi do jego opisu geograficznego (kopia z Muzeum Polskiego w Rapperswilu).


Podobnie dla Gotów przeprawiających się na południowy brzeg Bałtyku, Pomorze wschodnie było dla nich "gockim krańcem" - "Gothiskandza" (zwanym tak przez przywołanego wyżej Jordanesa). Podobnie, z perspektywy piastowskich Polan północny, nadnotecki kraniec budowanego przez nich państwa, został nazwany "Krajną", tak jak z perspektywy Rusi Nowogrodzkiej - pierwszego, zbudowanego przez wareskich Ruryków państwa, południowe krańce ich domeny w rejonie Kijowa nazwali Ukrainą - ziemią położoną "u kraja", czyli na skraju ich państwa. Najstarsza, zachowana w dokumentach (Kodeks Hipacki z Monasteru Ipatiewskiego w Kostromie nad Wołgą) z AD 1187, nazwa "Ukraina", dotyczyła ziem Księstwa Perejesławskiego, położonych bezpośrednio na wschód od Kijowa. Wszystkie te nazwy: szwedzka Skania, pomorska Gothiskandza, wielkopolska Krajna i ruska Ukraina łączy ta sama nordycko-słowiańska etymologia od słowa "kraniec".

Tworzące się "współwierzenia" i utrwalające się "współtradycje" usankcjonowali zapewne  pierwsi jarlowie wikińscy, z których wyłoniła się dynastia ruskojęzycznych Rurykowiczów.  Wareski książę Igor Rurykowicz przysięgał cesarzowi bizantyjskiemu na Peruna (Pieruna) - chyba najpotężniejszego z bogów słowiańskich, dotrzymać zawartej w AD 944 z Bizancjum umowy polityczno-handlowej.

Bóg Pierun to odpowiednik nordyckiego boga Thora. Słowo angielskie "Thursday", niemieckie "Donnerstag" wywodzi się, podobnie jak połabskie "perunь dьnь" od bogów - gromowładców Thora i Peruna. Pierun był bogiem czczonym w całej Słowiańszczyźnie, a także wśród plemion bałtyjskich. Wspomniany wyżej Marcin Bielski, kiedy opisywał państwo Mieszka I, dodał że pośród wielu innych "błazeństw pogańskich" ludzie "chwalili y Pioruna". Opisując miejsce święte Prusów kronikarz odnotował: "Po iedney stronie drzewa onego był ieden Bałwan, który zwali Pieruno, Piorunowi ku czci ...". 

Nie narodził się chyba jeszcze historyk, który zechciałby podjąć poważnie ten nadal "gorący kartofel", jakim jest interesujący temat współprzenikania mitologii (a szerzej, kultury) nordyckiej (germańskiej) ze słowiańską. Wszelkie takie, rzucające się w oczy wzajemne związki, badacze krótko załatwiają tezą, że to musi być wynik wspólnych korzeni indoeuropejskich sprzed kilku tysięcy lat, wykluczając możliwość współprzenikania kulturowego i etnicznego Słowian i Normanów od początków wczesnego średniowiecza po XI wiek. W większości dzieł polskich historyków Wikingowie postrzegani są jednostronnie, nieobiektywnie i sloganowo - głównie jako barbarzyńcy, rozbójnicy i oprawcy.


Oto mapa ekspansji wikińskich w Europie we wczesnym średniowieczu (źródło: Bengt Wandbring "Historien sedd från Vestergötland", 2016). Obecność Wikingów we wszystkich zakątkach morskich Europy nie była ani przypadkowa, ani chaotyczna, jak fałszywie wnioskują niektórzy historycy. Wręcz przeciwnie, dynamika poruszania się Wikingów nie tylko po szerokich akwenach, ale i wzdłuż rzek, w głąb śródlądzia wskazuje, że wyprawy te były dobrze przygotowane i miały charakter przedsięwzięć głównie o wymiarze polityczno-strategicznym, a nie awanturniczym - jak widzi to znaczna część badaczy.

Epoka Wikingów była dla Skandynawów okresem niezwykle ekspansywnym, a dzięki swojej mistrzowskiej sztuce szkutniczej i żeglarskiej przemieszczali się na swoich statkach po olbrzymich i odległych od siebie akwenach. Najazdy Wikingów w odległych krajach miały nie tylko, a nawet nie tyle charakter militarny, co przede wszystkim handlowy. Wielu Normanów wyemigrowało wówczas na stałe i osiedliło się w obcych krajach, co nazywali landnam, oznaczające 'przysposobienie ziemi'. Termin ten wskazywał, że Normanie osiedlali się w miejscach niezagospodarowanych jeszcze, przynajmniej według ich kryteriów, przez ludność lokalną.

Wikingowie-Waregowie byli obecni w rejonie Kaukazu i Morza Kaspijskiego już w X wieku. Jedną z kolejnych wypraw wojskowo-handlowych, jaką podjęli w tamte strony i dalej, w kierunku Persji, pod przywództwem Ingwara Obieżyświata (Yngvarr víðförli) była ta z lat 1036-1042. Podróż podjęto trzydziestoma statkami ze środkowej Szwecji, przez Bałtyk i Wołgę, do Morza Kaspiskiego. W Gruzji zostali zmuszeni do podjęcia bitwy, którą przegrali. Do Szwecji powrócił tylko jeden statek, a wiadomość o klęsce wyprawy rozniosła się po Skandynawii i Europie. 

Adam z Bremy uznał tę katastrofę za karę boską za odrzucenie przez Emunda Starego, króla Szwecji, Adalberta z Bremy jako biskupa misyjnego w tym kraju i podtrzymanie w tej roli Osmunda (Asmuðær), biskupa na dworze króla. Król Szwecji przeciwny był dominacji kościoła niemieckiego w swoim kraju. O zagadkowym, służącym na dworze króla Emunda Starego biskupie Osmundzie, który według Adama z Bremy "został wyświęcony przez arcybiskupa w Polanii (Polaniae archiepiscopo)", wspominam w artykułach "Zagadka bornholmskich rotund" i "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie".

Powróćmy do wikińskich, a właściwie wareskich - bo chodzi o szwedzkich Wikingów, podróży poza granice Europy wschodniej. Oto poniżej kamień ze Smiss na Gotlandi, z wizerunkiem wikińskiego żaglowca z wojami na pokładzie (zabytek w zbiorach Historiskamuseet, Sztokholm). Widoczne są, charakterystyczne dla statków wikińskich, podniesione  stewy rufowe i dziobowe, zakończone ozdobnymi figurami zwierzęcymi.


Trudno powiedzieć, co reprezentuje podobna jak wyżej sylwetka żaglowca, na fasadzie kościoła Świętego Krzyża (Surb Khach yekeġetsi) w dalekiej Armenii, na wyspie Achtamar, obecnie Ahtamar, Turcja (foto: Hartmut Landwehr). Ta bizantyjsko-ormiańska świątynia została zbudowana w latach 915-921. Architektura kościoła oparta jest na formie wypracowanej w Armenii kilka wieków wcześniej. Najbardziej znanym przykładem jest kościół św. Rypsymy w Wagharszapacie. 

Cesarstwo Bizantyjskie i perskie królestwo Sassanidów podzieliły Armenię w latach 387 i 428. Zachodnia Armenia znalazła się pod panowaniem Bizancjum, a wschodnia Armenia znalazła się pod kontrolą Sasanidów. Nawet po ustanowieniu ormiańskiego królestwa Bagratydów, części historycznej Armenii i obszary zamieszkane przez Ormian nadal znajdowały się pod panowaniem Bizancjum.

Z uwagi na obecność gwardii wareskiej w Bizancjum już od około VII wieku, można przypuszczać, że żaglowiec z Achtamar przedstawia łódź wikińską, na tle bizantyjsko-ormiańskiego programu dekoracyjnego na fasadzie tego kościoła.


Archeologowie Ion Tentiuc i Valeriu Bubulici, z Narodowego Muzeum Historii Mołdawii w Chisinau, badający okres wczesnośredniowieczny w swoim kraju, słusznie zauważają, że "Pojawianie się/gromadzenie, ukrywanie i nieodnajdywanie skarbów wiąże się z procesami społeczno-gospodarczymi i politycznymi tego okresu, z penetracją enklaw Wikingów na terenach karpacko-dniestrzańskich. Ci przemieszczali się znad Bałtyku starym szlakiem handlowym wzdłuż Wisły i Dniestru nad Morze Czarne, na Bałkany, do Bizancjum czy kalifatu arabskiego, by dostać się do Konstantynopola lub Bagdadu. Wzdłuż tej drogi Skandynawowie stworzyli obozy pośrednie/przystanki, punkty tranzytowe i osady warowne z fosami, wałami ziemnymi i drewnianymi palisadami, które stopniowo przekształciły się w silne ośrodki wojskowo-administracyjne i gospodarcze, prawdziwe proto-miasta, przy budowie których uczestniczyły również lokalne społeczności wschodnio-romańskie" ("Early medieval hoard of forging and jewelry tools found at Voloave, Soroca district, Republic of Moldova", 2020).

Już w połowie VIII wieku, czyli przed rozpoczęciem przez Wikingów zbrojnych napadów na państwo karolińskie, dysponowali oni siecią osad, grodów, portów i ośrodków rzemieślniczo-kupieckich, z których Wikingowie kontrolowali szlaki morskie w Europie północnej: Ribe w Jutlandii (najstarsze miasto w Danii), Birka w Upplandii (Szwecja), Paviken na Gotlandii, Grobina w Kurlandii (Łotwa), Stara Ładoga (staronord. Aldeigjuborg) w północnej Rusi oraz port w Stargardzie Wagryjskim (Starigard, później Oldenburg). Były to pierwsze zalążki miast w historii tej części Europy. Początki pierwotnego, słowiańskiego grodu w Starigardzie sięgają przełomu VII/VIII wieku. Ciekawie o historii tego grodu (i nie tylko) napisał na swoim blogu Asmund z PDG - "Starogard Wagryjski" (2011).

Wspomniany wyżej Adam z Bremy, tak pisał o Starigardzie, w zgermanizowanej nazwie jako Aldinburg, w połowie XI wieku: "Aldinburg to wielkie miasto Słowian zwanych Wagriami, położone nad morzem, co się zwie Bałtyckim lub Barbarzyńskim" (Aldinborg civitas magna Sclavorum, qui Waigri dicuntur, sita est iuxta mare, quod Balticum sive Barbarum dicitur). Nie można dziwić się kronikarzowi niemieckiemu, że Bałtyk określił Morzem Barbarzyńskim, bowiem to z tego akwenu Wikingowie i Połabianie dokonywali napadów na Hamburg.

Rzućmy okiem poniżej na historyczną mapę Johannesa Janssoniusa z około 1650 roku "Wagria quae est Pars Orientalis Holsatiae", z położeniem Oldenburga, a pierwotnie Starigardu. Zamieszkały przez słowiańskich Wagrów Półwysep Wagryjski, wespół z wyspą Fehmarn i z ich głównym grodem Starigardem, od Danii (wyspa Lolland) oddziela tylko kilkunastokilometrowa cieśnina. Zwróćmy na strategiczne położenie stargardzkiego grodu - chociaż w głębii lądu, mającego połączenie z morzem dwiema drogami wodnymi, w kierunku wschodnim i w kierunku zachodnim. Dzisiaj te cieki wodne i akweny istnieją ledwie w stanie szczątkowym. To w Starigardzie, centralnym grodzie Wagrów, odkryto płaskie cmentarzysko szkieletowe z okresu od IX do połowy X wieku, uznane za mające cechy skandynawskie, oraz kurhany z pochówkami szkieletowymi, prawdopodobnie z tego samego okresu, w Poppendorf koło Rostoku.


Niejednoznaczne są oceny językoznawców co do toponimu wyspy Fehmarn, po duńsku Femern. Według niektórych badaczy niemieckich, nazwa wyspy pochodziła od słowiańskich słów "w morje" - w morzu. Wskazywałaby na to jej nazwa Vemere, podana przed AD 1172 przez Helmolda, miejscowego, wagryjskiego proboszcza i kronikarza.  Jeszcze inni odwołują się do toponimów Imbria (Adam z Bremy) oraz Ymbria (duńska księga podatkowa Liber Census Daniae), jako źródłosłowu nazwy wyspy Fehmarn. Wskazują oni na ich podobieństwo do Himbra - starosaksońskiej nazwy północnej prowincji w Jutlandii, obecnie Himmerland. Zatem obecnie niemiecka wyspa Fehmarn bierze swoją nazwę bądź z języka połabskiego, bądź z duńskiego. Albo tak z połabskiego, jak i z duńskiego. A to dlatego, że litera F w Fehmarn może być słowiańskim przyimkiem "w" w ewolucji toponimów Fimbria - Fremen - Fehmarn. Słowiańscy Wagrowie mogli więc mówić na tą wyspę "W Imbria". Mieszkańców wyspy Fehmarn w średniowieczu nazywano imbri (Michael L. Nielsen - "Runic Inscriptions reflecting linguistic contacts between West Slav Lands and southern Scandinavia", Scripta Islandica, 2014, Vol. 65).

To z dawnej prowincji Himbra prawdopodobnie pochodziło nordyckie plemię Cymbrów, po łacinie Cimbri, bliskie fonetycznie starej nazwy tych ziem. To pochodząca od Cymbrów, antyczna nazwa Półwysep Cymbryjski, jest starsza w źródłach historycznych, niż współczesne określenie Jutlandia, pochodzące od znanego we wczesnym średniowieczu plemienia JutówMarcin Bielski, polski kronikarz z XVI wieku, odnotował: "Dania niegdyś Cimbrica Chersonesis zwana, potem Jucia". Na wagryjskiej wyspie Fehmarn odnajdujemy słowiańskie toponimy - Lemkendorf, Potgardae, Godescalsthorp, Gollendorf, Taessemaresthorp, Slawesthorp, Zarnaesthorp, Bartjen jak i skandynawskie - Daenskaethorp, Jellingsthorp, Wulfen. Była to więc wyspa, jak i cała Wagria, zasiedlona tak przez dominujących liczebnie Słowian, jak i przez mniej licznych, ale lepiej zorganizowanych Normanów. Na wyspie Fehrman, w pobliżu Puttgarden, zidentyfikowano ślady ich osadnictwa z przełomu VIII/IX wieku. 

W zaznaczonym na powyższej mapie grodzie Gaarz (Gartz) Wikingowie prowadzili wymianę towarową, o czym świadczą odkryte tam, poniższe (foto: I: Sommerfeld, Museum für Archäologie Schloss Gottorf, Landesmuseen Schleswig-Holstein) atrybuty handlowe - pozostałości składanych wag szalkowych i odważniki (David F. Hölscher, 2018 - "From Prosperity to Oblivion: The Slavic Settlement at Gaarz in Ostholstein". Towarzyszą tym artefaktom między innymi fragmenty srebrnych dirhamów, bitych w imperium samanidzkim - dzisiejszym Uzbekistanie. 

W odległym od Gaarz zaledwie o dwa kilometry Heringsdorf odkryto dwa dirhamy. Jeden pochodził z Persji, z miasta Shachr-e Rey, koło Teheranu. Został wykonany za czasów panowania kalifa Harun ar-Raschida (763-809). Drugi dirham pochodził z Bułgarii Wołżańskiej, z około 940 roku. Został wybity za panowania Mika'il ibn Ja'fara.


W Starigardzie i Starej Lubece ślady po Wikingach pozostały jeszcze liczne na początku XII wieku. Z tego okresu pochodzą m.in. żebra wołowe z różnymi napisami runicznymi. Są to m.in. imiona - Thorkill, Thorgeirr, Thorgisl; sentencja „Nie szukaj dulki w morzu, lepiej użyj czubka masztu [do podnoszenia żagla]” (Tak æigi hā ā hafi ūti, tak heldr hūn); konstatacja „Pái ma dobry nóż” (Pā(i) ā knīf gōðan).

Później, od XII wieku, przybywali tu również osiedleńcy z Saksonii i Fryzji, którzy z czasem zupełnie zgermanizowali słowiańską ludność. Jeszcze w 1580 roku, w Burg - głównym mieście wyspy, ustanowiono, że "żaden chłopiec wendyjskiej krwi nie może zostać przyjęty na ucznia" (... dass keine Knabe wendischen Geblüts als Lehrling aufgenommen werden durfte). Podał tą informację niemiecki badacz historii wyspy, Peter Wiepert ("Slavische Spuren auf Fehmarn", Zeitschrift für Slavische Philologie, 1934. Vol.11. No.1-2). Oto widok na muzeum w Burg, imienia Petera Wieperta, w tle kościół św. Mikołaja.


Osady i grody wikińskie, czy słowiańsko-skandynawskie, nie były jakimiś skleconymi ad hoc kryjówkami i bazami wypadowymi, dla uprawiania profesji "chodzenia na wiking", czyli wypraw morskich w celach rozboju i plądrowania - jaką to łatkę etymologiczną przykleili Wikingom polscy badacze i przestali pisać ich z dużej litery, jak Normanów, Waregów czy Skandynawów, ale tak, jak się pisze nazwę zawodów, czyli z małej litery. 

Zauważmy, że wikińskie określenie "fará i vikingu" - dosłownie: "udać się na daleką wyprawę", oznaczało podjąć się podróży do dalekich zatok (vik - zatoka), bez przesądzania jak ona przebiegnie, czy pokojowo i handlowo, czy też wojennie. Starigard, czyli w dzisiejszym polskim Stargard Wagryjski, jest dobrym przykładem wikińskiego miasta i portu, schowanego w głębi lądu, a jednocześnie mającego doskonałe, alternatywne połączenia żeglowne z morzem.

Zaprzeczeniem ukutego przez historyków fałszywego schematu o "wikingach - piratach",  są nie tylko liczne artefakty wskazujące, że w strefie Bałtyku byli bardziej handlowcami i przedsiębiorcami, aniżeli wojownikami. Dowodem tego jest, między innymi,  wrak największego, znanego dotychczas, statku towarowego Wikingów. Ten napędzany głównie żaglem statek, w 2017 roku został wydobyty z dna Zatoki Wismarskiej, 40 kilometrów na południowy wschód od Stargardu Wagryjskiego. Badania wykazały, że drewno sosny (z elementami dębowymi), z którego wykonano kadłub, zostało ścięte w 1188 roku, w zachodniej Szwecji. Jego długość wynosi około 24 metry, a szerokość około 7 metrów. Ładowność statku mogła wynosić aż około stu ton! 

Jednostka ta była przeznaczona do przewozu ładunków szczególnie ciężkich, na przykład kamieni. Wiemy, że wydobywany na wyspie Olandii kamień wapienny był już w owym okresie eksportowany do wielu krajów Europy, znany jako doskonały materiał na budowę kościołów i zamków. Oto rekonstrukcja graficzna lewej burty tego żaglowca handlowego (źródło: scinexx.de das Wissenmagazin, © Massimiliano Ditta, 2019).


Nie był to jedyny statek, wydobyty pod Wismarem w tamtym roku. Jeszcze dwa inne wraki statków wikińskich zostały wówczas podjęte z dna zatoki - jeden z płaskim dnem, drugi o smukłym kadłubie, być może o charakterze wojennym. Naukowcy pracują nad ich konserwacją, identyfikacją i opisem.

Z kolei na północny zachód od Wagrii i wcześniej, bo w 2000 roku, w rzece Schlei, w pobliżu miasta Szlezwig, wydobyto inny wrak statku, z podobnego okresu, jak ten z Wismaru. Drewno dębowe kadłuba pochodziło ze wschodniego wybrzeża Jutlandii i zostało ścięte po AD 1169. Jego długość wynosiła około 15 metrów, a szerokość około 4 metrów. Klepki łączone były żelaznymi nitami, uszczelniane wełną owczą. Statek miał ślady wielokrotnego naprawiania i długiego okresu eksploatacji. W korycie tej części rzeki odkryto jeszcze dwa inne wraki handlowych statków wikińskich z XI i XII wieku (Fahrdorf, Karschau), których szczegóły już tutaj pominiemy.

Dodajmy jednak wizerunek innego, bardziej spektakularnego wraku statku (Haithabu 3), odkrytego w 1980 roku, w pobliskim Haithabu (Hedeby), datowanego na AD 1025, o długości 22.1 m, szerokości 6.25 m i ładowności około 60 ton, którego graficzną rekonstrukcję prezentujemy poniżej (rysunek: Wikinger Museum Haithabu – Stiftung Schleswig-Holsteinische Landesmuseen). Jest to statek typu Knarr. 

Knarr (knara) był klasycznym, pełnomorskim statkiem handlowym. Używany głównie w rejsach oceanicznych. Jak ustalono dzięki archeologii eksperymentalnej, był w stanie przepłynąć 75 mil (121 km) w ciągu jednego dnia, a jego załoga liczyła około 10–20 osób. Knarr uzyskiwał średnią prędkość podróżną około 7 węzłów. Tego typu statki rutynowo przemierzały północny Atlantyk, przewożąc zwierzęta gospodarskie, takie jak owce i konie, oraz zapasy do osad nordyckich na Islandii, Grenlandii i Winlandii (Ameryka Północna), a także wożąc towary do swoich emporiów na Wyspach Brytyjskich, w Europie kontynentalnej, w tym wschodniej oraz pośrednicząc w ten sposób w handlu morskim z Orientem.

W świetle wydobywanych w Europie wraków statków morskich, pochodzących z ostatnich wieków pierwszego tysiąclecia naszej ery oraz pierwszych wieków drugiego tysiąclecia, jakże szablonowo i blado wypadają epitety, bo w żadnym wypadku terminy naukowe: "wikingowie - piraci". Europejska archeologia morska niemal nie zna z tego okresu, liczącego pięć wieków, innych wraków statków, niż konstrukcje wikińskie. Świadczy to o kompletnej dominacji na morzu skandynawskich ludów w epoce Wikingów, w epoce, w której dzięki między innymi handlowi zamorskiemu, Europa przeżyła rewolucję cywilizacyjną - tak zwany "renesans karoliński", rozwój miast i powstawanie państw. I to dzięki, a nie mimo cywilizacji morskiej, stworzonej przez Wikingów - jak by chcieli dzisiejsi propagandyści "Europy rzymskiej (narodu niemieckiego)". 

Germańskość, jako kryterium etniczne lub językowe, formalnie łączące Franków, Szwabów, Alemanów z Gotami, Anglami i Lombardami, nie miała w tamtej epoce żadnego kulturowego i politycznego znaczenia, bowiem obie grupy germańskie, podobnie zresztą jak to było (i jest, niestety) wśród Słowian, bardziej walczyły ze sobą, niż współpracowały.


Z opisu IX-wiecznej podróży Wulfstana z Hedeby do Truso wiemy, że przebył on statkiem dystans około 480 mil morskich w ciągu 7 dni i nocy, czyli ze średnią prędkością około dwóch i pół węzłów. Trzykrotnie z Danii i dwukrotnie z Norwegii dłuższa była podróż morska do Islandii. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że najodleglejsze od przykładowego Hedeby rejony, do których docierały okręty wikińskie, oddalone były od Danii - jak wybrzeże Palestyny, o 4.000 mil morskich, oznacza to, że hipotetyczny czas nieprzerwanej i najkrótszą trasą podróży morskiej odbytej do takich miejsc, zająłby dwa do dwóch i pół miesiąca. W rzeczywistości pokonanie tak długiej drogi morskiej zajmowało znacznie więcej czasu, z uwagi iż żegluga odbywała się bliżej brzegów morskich, okresowych postojów na tych brzegach i rekonesansów handlowo-grabieżczych w głąb lądu. Można przypuszczać, że powroty załóg okrętów wikińskich do rodzinnych, skandynawskich stron następowały po kilku miesiącach, a nawet kilku latach. 

Badania IX-wiecznych szczątków kostnych śledzi, pochodzących z Truso i Budzistowa (Kołobrzegu) wskazują, że część tej ryby łowiona była na pograniczu Bałtyku i akwenów Oceanu Atlantyckiego, czyli zapewne w cieśninie Kattegat. Śledź stał się już we wczesnym średniowieczu szczególnie cenionym gatunkiem ryby, ze względu na jego zdolność do przechowywania i sprzedawania w dużych ilościach na rynku, duże skupiska tarła, które zapewniały łatwe chwytanie, oraz wysoką zawartość tłuszczu. Handel śledziem na duże odległości był jednak ograniczony ze względu na ekonomiczny dostęp do soli, która jest niezbędna do konserwacji świeżo złowionego śledzia przed psuciem się. Stąd rodząca się już w końcu VIII wieku rola Kołobrzegu, jako centrum produkcji soli i handlu śledziami.
 
Podstawowym wyżywieniem załóg w czasie podróży morskich było prawdopodobnie niesolone mięso suszonego przez co najmniej trzy miesiące dorsza (po norwesku tørrfisk), które może przetrwać w stanie spożywczym nawet kilka lat. Zawiera ono około 85 procent protein, witaminy z grupy B, E i D oraz wapno, żelazo, potas, sód i magnez. "Saga o Egilu" zawiera wzmiankę o wodzu wikińskim Thorolfie Kveldulfssonie, który w 875 roku dostarczał suszonego dorsza z Norwegii do Anglii. Suszonego dorsza sprowadzano w średniowieczu z Norwegii także do Polski, znaną u nas pod zgermanizowaną nazwą sztokfisz (foto poniżej: Frøy Katrine Myrhol).
 

W staroangielskim, X-wiecznym poemacie "Exodus", opisującym wyjście Izraelitów z Egiptu, autor nazywa ich - z uwagi na nieznane ich przyszłe losy w podróży, "wikingami morza" (saewicingas), a wędrujących przez pustynię "żeglarzami" (flotan) - w ten sposób, aby czytany w kulturze nordyckiej poemat był lepiej zrozumiany. W epoce Wikingów, w języku staroangielskim określano przybyszów czy też najeźdźców skandynawskich wieloma słowami: æscmann, flotmann, liþsmann, sælida, sæmann, sæsceaþa, sæþēof, scegðmann, ūtwicing. Przykładowo, słowo "æsc" w tym języku miało trzy znaczenia: jesion, włócznia, statek. "Æscmann" było też imieniem męskim, prawdopodobnie przyjętym przez osadnika skandynawskiego, znanym w hrabstwie Suffolk, jak wynika ze wzmianki za rok 1066 w  Domesday Booksporządzonym przez Normanów spisu majatków w podbitej Anglii. W literaturze staroangielskiej termin Norðmonna” należy interpretować jako określających raczej Norwegów, niż wszystkich Skandynawów. Duńczycy są tam zwani "Dene", "Denisc". Anglicy nazywali swój kraj "Engleland", czyli "kraj Anglów" - Anglowie to plemię przybyłe tam z południowej części Półwyspu Jutlandzkiego, zwanej dzisiaj Szleswikiem. Danię natomiast zwali "Denemearcon", "Dænmercan".

Słowa "flota" i "liþs" w staroangielskim to statek, łódź; słowo "sælida" to żeglarz, podróżnik; "" to morze; "sceaþa" to szkoda; "þēof" to złodziej; "scegð" to okręt wojenny; wyraz złożony "ūtwicing" to "obcy Wiking", pochodzący od słów "ūt" - "na zewnątrz, poza (czymś), zewnętrzny, dalszy" oraz "wicing" - Wiking (napastnik, bandyta). Określenie "ūtwicing" dotyczyło zapewne ostatnio napadających Skandynawów, w odróżnieniu od tych już wcześniej osiadłych w Anglii, którzy przestali już być "zewnętrznymi" Wikingami.

Pamiętajmy, że sam język staroangielski miał wiele nordyckich korzeni, widocznych w jego głównych dialektach: dialekt Anglów (Northumbia, Mercja, Norfolk i Suffolk), dialekt Jutów (Kent), a także dialekt Saksonów (Wessex, Essex, Sussex). Wczesnośredniowieczni Saksonowie znad Morza Północnego są przez naszych historyków zazwyczaj nazywani "Sasami", mimo iż historycznie i geograficznie nie mają nic wspólnego z nowożytnymi Sasami z Turyngii, z których wywodzili się królowie Polski ("Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa").

Większość historyków, dla ustalenia kim byli Wikingowie, wolała podążyć za schematem utrwalonym przez średniowiecznych, anglosaskich i kościelnych kronikarzy, takich jak wspomniany wyżej Adam z Bremy, biskup Hamburga, który napisał: "... byli oni naprawdę piratami, których zwie się inaczej Wikingami" ("... ipsi vero pyratae quos illi Wichingos appellant"). 

We wczesnośredniowiecznej literaturze staroangielskiej i religijnej termin vikingar - Wikingowie, posiadał łacińskie synonimy o znaczeniu wyłącznie negatywnym - co z powodu napadów nie może dziwić, ale jednakowoż termin ten był nieobiektywnym, stronniczym dla określenia ogółu Skandynawów z epoki Wikingów: raptor (rozbójnik), praedo (grabieżca), latro (bandyta), latrunculus (opryszek), pirata (pirat), homicides (zabójca), tyrannus (oprawca) itd., i jako taki nie powinien być dzisiaj stosowany przez rozważnych i uczciwych historyków.

Pamiętajmy jednak, że najazdy i grabieże to signum temporis średniowiecza, będące na porządku dziennym pomiędzy lokalnymi władcami, klanami i plemionami. Na przykład, irlandzkie kroniki, takie jak Roczniki Ulsterskie (Annala Uladh), odnotowują znacznie więcej ataków Irlandczyków na innych Irlandczyków, w tym najazdy i palenie kościołów, niż ataków Skandynawów.

Przez tą skrzywioną narrację nieobiektywnych historyków, Wikingów postrzega się głównie jako pogańskich rabusiów, którzy bezlitośnie atakowali kościoły chrześcijańskie i zabijali bezbronnych mnichów. Ale to tylko część, a obiektywnie - nawet margines ich historii. Wikingowie odegrali kluczową rolę w szerzeniu chrześcijaństwa, czego przykładem jest jego rozwój w Normandii i powstanie w architekturze, głównie kościelnej, tak zwanego "stylu gotyckiego".

Stygmatyzowany przez wieki, prostacki lub nawet infantylny obraz Wikingów przetrwał do dzisiaj, gdy dla podkręcania sensacyjności tematu,  pod pozorem naukowej formy swoich enuncjacji, nadal - już jako fake news, nadal utrwalany jest w ten sposób przez "bulwarowych", co niestety nie znaczy że nie z tytułami akademickimi, historyków. 

Z powyższym, namalowanym przez "ekspertów", stereotypem brudnego, brutalnego i barbarzyńskiego Wikinga, nie zasługującego aby pisać go z dużej litery, nie bardzo harmonizuje poniższe zdjęcie fragmentu być może liry - muzycznego instrumentu greckiego pochodzenia, z sześcioma kołeczkami strojeniowymi, wydobyty w wikińskim Ribe, a datowany na VIII wiek, możliwe że z pierwszej połowy tego stulecia (źródło: archaeologynewsnetwork.blogspot.com, foto: Søren Sindbæk). XII-wieczny wódz wikiński, Rögnvaldur Kali Kolsson, wśród dziewięciu umiejętności, jakimi jego zdaniem winien dysponować prawdziwy jarl, wymienił aż pięć, które dotyczą poziomu kulturowego: gra w tafla (gry planszowe), pisanie runów, czytanie ksiąg, gra na harfie i składanie sag.


Kronikarz Saxo Gramatyk tak pisał w XII wieku o legendarnym bogu Hød (Høder, Hodur), synie Odyna: "Biorąc pod uwagę jego zdolności umysłu i skłonności ducha był on znacznie rozwinięty ponad swój młody wiek. W grze na lirze i harfie nie miał on lepszych od siebie, w grze na cymbałach i lutni oraz na wszelkich strunowych instrumentach był on też ćwiczony, tak że swymi dźwiękami mógł wzruszyć serca ludzi jak chciał..." (Jan Wołucki, 2015 - "Saxo Grammaticus: Gesta Danorum").

Polski historyk, Joachim Lelewel pisał w 1822 roku: "Skandynawskie na północy skaldy z westchnieniem biorą lutnią przypominać przeszłość! Jęcząca północ rada udzielać czułą łzę wspomnieniom! W cierpiącym i melancholicznym tchnieniu wznawia pamięć swoich bohaterów i rycerzy, znajduje ulgę i wypoczynek w cnotach walecznych ojców."

Z nieistniejącego już XII-wiecznego kościoła klepkowego z Hylestad w okręgu Agder (Norwegia), zachowało się skrzydło lewego portalu, na którym wyrzeźbiona została poniższa scena, przedstawiająca Gunnara (Gundomara) Gjukasona, jednego z bohaterów Sagi rodu Wölsungów, opowiadająca legendarne wydarzenia z V wieku n.e. (źródło: Wikipedia). Gunnar, syn króla burgundzkiego Gjuki, wrzucony do dołu z wężami, gra palcami stóp na harfie (być może lutni). Harfę przyniosła mu jego żona Gudrun, a Gunnar, mimo spętanych rąk, tak pięknie grał stopami, że muzyką swą uśpił wszystkie węże, z wyjątkiem jednego. Ten śmiertelnie ukąsił Gunnara w serce. 


Ten sam motyw Gunnara z wężami i harfą znajdziemy również na drzwiach innego norweskiego, XII-wiecznego kościoła klepkowego z Uvdal, w okręgu Buskerud.

Oto jeszcze jeden przykład wikińskiej muzykalności, utrwalony w formie XI/XII-wiecznej, kamiennej rzeźby w katedrze Nidaros (Trondheim, Norwegia), przedstawiającej muzyka grającego (a być może przy tym śpiewającego) na drewnianym, trzystrunowym instrumencie smyczkowym, rodzaju tak zwanej harfy smyczkowej (tagelharpa). Zdjęcie pochodzi z książki "A History of Norwegian Music", Nils Grinde, 1991.

Jak ci "eksperci" - historycy i archeolodzy, potrafią w księgach, artefaktach i grobach odróżnić prymitywnego zbója, aby go nazwać z małej litery wikingiem, od cywilizowanego Normana, Warega czy Skandynawa, aby pisać go z dużej litery? Pure nonsense. Sami Skandynawowie w epoce Wikingów swoje eskapady handlowe i wojenne na południowy zachód nazwali vestrviking, a te, skierowane na południowy wschód - austrviking. Kiedy, gdzie i którzy Skandynawowie w epoce Wikingów, według tych "ekspertów",  byli Waregami lub Normanami, a którzy tylko "wikingami"? Niektórzy nasi historycy zaczynają jednak powoli dostrzegać granice tego nonsensu, tak jak Henryk Samsonowicz ("Północ - Południe", 1999), który widzi w Wikingach - zamiast nieokiełznanych łupieżców, nowoczesnych eksploratorów-handlarzy, którzy wykazali się niezwykłą ekspansywnością, pokonując granice tworzących się państw feudalnych, rozwijali kontakty gospodarcze i kulturowe pomiędzy Wschodem i Zachodem, Południem i Północą.

Naszym badaczom nie udało się jeszcze zdefiniować różnicy - chociaż sami wprowadzili to rozróżnienie, pomiędzy Normanem z dużej litery i wikingiem z małej litery, to podążając ich tokiem rozumowania, sugeruję następujące wyjaśnienie: wiking, kiedy gra w domu na lirze - przestaje być wikingiem, a staje się Normanem; zaś Norman, kiedy odkłada na bok lirę i wypływa w morze w niecnych, lub nawet w nieokreślonych zamiarach - staje się wikingiem. Ale jakim cudem nasi archeologowie potrafią odróżniać artefakt wikiński od normańskiego, skandynawskiego czy wareskiego? - bo takich określeń zamiennie używają dla zabytków z epoki Wikingów, tego nie uznają za konieczne wyjaśnić. Oto dysonans poznawczy, rodzaj intelektualnej schizofrenii - w jaki wprowadzają się ci badacze. Ale cóż, dla nas - Europejczyków, nie jest miłe, jak barbarzyńska Północ czy barbarzyński Wschód, podszywa się pod nasze korzenie cywilizacji łacińskiej.
 

Jeżeli wszystkie te przymiotniki: wikiński, normański, skandynawski, wareski miałyby w tym kontekście i w tym samym okresie być synonimami, a w istocie nimi są - to jakie jest uzasadnienie, aby ich rzeczownikowe źródłosłowy nie miałyby być konsekwentnie pisane z dużej litery - na oznaczenie ludzi i plemion, których łączy podobne pochodzenie etniczne i kulturowe, a dzielą pewne, mniej lub bardziej powszechnie przyjęte, niuanse etniczno-kulturowe. Czy Skandynaw, Wareg, Norman czy Wiking tamtych czasów "szedł na wiking", czy prowadził handel, czy grał na lirze czy nie - nie ma dla nazw tych wspólnot etniczno-kulturowych żadnego znaczenia semantycznego. Żadnego. Dlatego historiografia francuska już w XIX wieku przyjęła, iż Wikingowie to wyprawiający się w okresie od VIII do XI wieku za morze Skandynawowie.

Banalizacja i trywializacja epoki Wikingów i osiągnięć cywilizacyjnych plemion nordyckich w tym okresie, przez historiografów "głównego nurtu", stoi w jaskrawej sprzeczności ze skalą źródeł historycznych i archeologicznych, wskazujących na wielki udział Wikingów w otwarciu Europy na Wschód, ten bliższy i dalszy. To w znacznej mierze dzięki Wikingom wczesne średniowiecze stało się w Europie okresem wzmożonych kontaktów handlowych i cywilizacyjnych ze światem Islamu. Przypływ srebra arabskiego do Europy, zwłaszcza jej części wschodniej i północnej, przypadający na wieki VIII – X liczony jest w milionach dirhamów. Monety arabskie na ziemiach polskich pojawiają się, dzięki obecnym tutaj Wikingom, już w pierwszej połowie IX wieku, a różnorodność mennic kufickich, z których pochodzą, jest ogromna - aż z około 80 miejsc ze świata arabskiego. Musimy sobie zdawać sprawę, że te ogromne zasoby srebrnych monet arabskich w Polsce były zasadniczo efektem wikińskiego handlu ze Wschodem, a nie rozboju. To tylko jeden z wielu wymiarów słowa "Wiking", jak widać z dominującej narracji historyków - dużo mniej interesujących dla tych badaczy.

Czy nasi historycy i lingwiści aby nie cierpią na rozdwojenie jaźni, kiedy synonim wczesnośredniowiecznego Skandynawa piszą jako "wiking", natomiast kozackiego rozbójnika (z tureckiego quazzāq - awanturnik), który u progu czasów nowożytnych reprezentował zlepek etniczno-religijno-kulturowy ludzi uciekających z niewoli ruskich, litewskich i polskich magnatów, piszą jako Kozak?

W podobny sposób, jak polscy historycy zmienili Wikinga - Skandynawa na wikinga - rozbójnika, część naszych geologów jakiś czas temu postanowiła, że od tej pory nie będą już pisać "zlodowacenie Wisły, Odry, Sanu, Warty", ale "zlodowacenie wisły, odry, sanu, warty", tłumacząc, że chcą w ten sposób, aby odbiorcom ich prac naukowych nie myliły się plejstoceńskie nasunięcia lądolodu skandynawskiego na ziemie Polski z ... podmarzaniem zimą rzeki Wisły, Odry, Sanu, Warty (sic). Dopiero po wielu latach używania przez geologów i glacjologów tego dziwacznego "terminu naukowego" Rada Języka Polskiego łaskawie wyjaśniła im tajniki naszej mowy ojczystej i nieprawidłowość językową tego terminu, obecnie już zarzuconego przez to środowisko naukowe.

Pod koniec VIII wieku funkcjonowały już Truso i Hedeby (Haithabu) w Szlezwiku. Poprzez Hedeby wiodła najkrótsza droga lądowa (17 km od Hedeby do rzeki Treene) pomiędzy Bałtykiem i Morzem Północnym. Można przypuszczać, że emporia Birce, Paviken, Grobinie, Starej Ładodze i w Truso kontrolowane były przez Wikingów z Gotlandii - czyli Waregów, podczas gdy Ribe, Stargard Wagryjski i Hedeby należały do Wikingów duńskich. O tym, że Birka była gockim miastem, odnotował w XI wieku, przywołany wyżej, Adam Bremeński: "Birka jest głównym miastem gockim (oppidium Gothorum), położonym w środku kraju Sweonów (Sveoniae)".

Chociaż naukowcy nie dorobili się dotychczas uzgodnionego poglądu, kim byli Normanowie, kim Wikingowie, a kim Waregowie, to analizując źródła historyczne można przyjąć, ze nazwa Wikingów dominowała na terenach od wysp duńskich, zachodniej Szwecji, Norwegii i na zachód od Łaby - aż po zachodnie krańce Europy, południowe wybrzeża Grenlandii i wschodnie wybrzeża dzisiejszej Kanady. Nazwą Waregów lub Rusów posługiwali się kronikarze dla określenia plemion pochodzenia nordyckiego i nordycko-słowiańskiego, zamieszkujących północne, wschodnie i południowe wybrzeża Bałtyku oraz interior środkowej i wschodniej Europy, na wschód od Łaby po Wołgę. Mianem Normanów określano zarówno Wikingów, jak i Waregów. Nazwa Skandynawii i Skandynawów na określenie Europy nordyckiej pojawiła się dopiero w XVIII wieku.

Z uwagi na swoje korzystne położenie geograficzne Hedeby stał się szybko najważniejszym emporium łączącym handel morski Europy północnej i wschodniej z Europą zachodnią. Od końca VIII wieku począł się rysować zbudowany przez ruchliwych i wszędobylskich Wikingów szlak handlowy wiodący od Kalifatu Abasydzkiego (z centrum w Bagdadzie), poprzez Ruś i Bałtyk, z Europą zachodnią. W tym okresie istniała już pierwsza wśród Słowian zachodnich osada handlowa w Rerik (dzisiaj Gross Strömkendorf), koło Mechlina, naczelnego grodu Obotrytów, później zgermanizowanego na Mikilenborch (w staro-saksońskim był to "Wielki gród"), a dziś Dorf Mecklenburg. To od niego powstała nazwa księstwa, a dzisiaj regionu Meklemburgia. Po Reformacji w literaturze historiograficznej pojawiła się łacińsko-grecka nazwa Meklemburgii  jako "Megapolens", "Megapolen" lub "Megapolis", z pochodnymi przymiotnikami "Megapolensis", "Megapolitanae", "Megapolensium", "Magnopolensium" itd. Oto plan portu Rerik (Reric) z zaznaczonymi znaleziskami (źródło: vikinghistorytales.blogspot.com).

Wykopaliska archeologiczne prowadzone w byłym emporium Rerik wskazują na prowadzony tam handel międzynarodowy o szerkim zasięgu. Przyległe do emporium cmentarzysko zawierało około 350 grobów, datowanych głównie na VIII wiek. Dominowały tam groby kremacyjne w urnach, ale były też groby kremacyjne bez urn, a także groby szkieletowe, groby łodziowe, groby komorowe oraz pochówki zwierzęce. Ceramika z grobów składała  się głównie z naczyń słowiańskich i skandynawskich, oraz nieliczna ceramika z Fryzji, oraz z okolic Eifel i dolnego Renu.

Następne, za przyczyną  Wikingów (zapewne duńskich), centra handlowe powstały na początku IX wieku w Kaupang w Norwegii oraz wśród Słowian połabskich i pomorskich: Menzlin nad Pianą, Ralswiek na Rugii, Dierkow nad Warnową, Bardy-Świelubie nad Parsętą (znane w angielskiej, ale nie w polskiej Wikipedii), Szczecin (którego słowiańskie początki osadnictwa, ale także obecność skandynawska, datowane są na przełom VII/VIII wieku) i Wolin

Zapewne Kaup w pobliżu Wiskiauten (Mokhovoye) w Sambii był także wikińską (wareską) faktorią, na co wskazuje jedno z największych w strefie bałtyckiej cmentarzysk  z IX-XI wieku (ponad 500 kurhanów). Jest to ostatni w Europie nieprzebadany tak wielki kompleks archeologiczny z epoki Wikingów. Dla porządku dodajmy, że w strefie południowego Bałtyku są trzy miejsca z historyczną nazwą Dannenberg, czyli "Góra Duńczyków", wszystkie położone w pobliżu rzeki lub morza: Dannenberg nad Łabą (na południe od Hamburga), Dannenberg na wyspie Wolin (dzisiaj wieś Domysłów) oraz Dannenberg nad rzeką Szeszupe, dopływem Niemna (litewska nazwa Danebergas; dzisiaj Talniki, obwód Kaliningradzki, Rosja). Czy toponimy te to nie pozostałości po epoce Wikingów? 

Między Hamburgiem a Dannebergiem leżał sławny we wczesnym średniowieczu gród handlowy Bardowik - toponim jak najbardziej nordycki, gdzie prowadzona była wymiana towarów na pograniczu słowiańsko-saksońskim. Nie jest wykluczone, że był on - jeżeli nie założony w VIII wieku przez Normanów - potomków osiadłych tam Longobardów, to kontrolowany przez pewien okres w IX wieku przez Wikingów. 10 km na zachód od Danneberga nad Łabą leży miasto Göhrde, które pierwotnie nosiło słowiańską nazwę Gorde - od starosłowiańskiego *gordъ - gród. W pobliżu Göhrde leży największy w północnych Niemczech zwarty kompleks leśny Staatsforst Göhrde, z dużym stanem starodrzewia. Oto widokówka z tego lasu, z przełomu XIX/XX wieku, ze stanowiskiem dokarmiania dzików (źródło: Ansichtskartenversand).


Oto poniżej widok na Dannenberg nad Łabą od strony rzeki Jeetzel (foto: akpool GmbH), w pobliżu ujścia do Łaby, z przełomu XIX/XX wieku. Nazwa rzeki Jeetzel ma słowiański rodowód, w języku starosłowiańskim to jesenu, czyli po polsku jesion. Być może nazwa powstała z porastających brzegi rzeki jesionów. W dorzeczu tej rzeki zamieszkiwało najbardziej na zachód wysunięte słowiańskie plemię Drzewian (Drevani, AD 1004; Drewnianie, AD 1393). 

Głównym grodem plemienia, w kronikach wymienionym w AD 1191, było Lugowe (Luchowe), obecnie Lüchow. Toponim Lugowe może pochodzić od starosłowiańskiego *lugъ - ług, które z kolei wywodzi się od germańskiego Lauge. W kraju Drzewian ług mógł być jednym z głównych, zbywanych dalej, towarów. Ług to wodny roztwór zasadowy popiołu drzewnego, zawierającego węglan potasu i sodu, razem z łojem zwierzęcym tworzył środek piorący i myjący, zastępujący mało dostępne w średniowieczu mydło.


Liubice, czyli Stara Lubeka (Lübeck) - powstała na początku IX wieku słowiańska osada, później rozbudowana i umocniona jako gród, stała się jednym z głównych grodów obotryckich. Była siedzibą książęcą, aż do śmierci Henryka Gotszalkowica z rodu Nakonów (Nakonidów) w 1127 roku, od kiedy to zaczęła się hanzeatycka historia tego miasta. Na marginesie, nazwa plemienia Wagrów, lub Wagria - zamieszkała przez nich północno-zachodnia prowincja ziemi obotryckiej, sąsiadująca z wikińskim Hedeby, w starych źródłach pisana jest także jako Wagiria, Waigri, Waringia (po łacinie Varini -utożsamianych na ogół z Warnowami), zbliżona jest do nazwy Waregów - Wikingów z Rusi. 

Książę duński Kanut Lavard, ożeniony z Ingeborgą, córką księcia kijowskiego Mścisława I Haralda, był również księciem wagryjskim (uznawanym przez Obotrytów jako ich kneze, czyli kniaź), zamordowanym podstępnie w 1130 roku (późniejszy święty katolicki) przez Magnusa Silnego, którego żoną z kolei była Ryksa, córka Bolesława Krzywoustego. Wskazuje to na wcześniej już ukształtowane związki między ruskimi i połabskimi Wikingami (co zresztą potwierdzają wykopaliska archeologiczne na Rusi i na Połabiu). Oto odkryty przez archeologów w Lubece fragment kości zwierzęcej, z wyrytym napisem runicznym (źródło: Joachim Hermann, 1985 - "Die Slawen in Deutschland").


Na związki handlowe między wagryjskim Starigardem (Oldenburg) a pomorskim Wolinem, czyli między dwiema faktoriami wikińskimi, świadczą szczątki odkrytego na Wolinie (osada handlowa w pobliżu tzw. Wzgórza Wisielców), zbudowanego z drewna dębowego pochodzącego z Wagrii z lat 860-870, statku który po wielokrotnych remontach użytkowany był przez okres prawie całego wieku.

Z pewnością emporium w Truso, aktywne w tym samym okresie, co Starigard i Wolin, było w VIII-IX wieku trzecim, głównym węzłem handlowym na południowym brzegu Bałtyku. Zapleczem gospodarczym dla Truso były ziemie pruskie, które z lasów  dostarczały skór, futer oraz - chyba przede wszystkim, smoły. W dzisiejszych lasach mazurskich dominuje, a tym bardziej w lasach pruskich sprzed tysiąca lat, dominowała sosna zwyczajna (Pinus silvestris) - najlepszy surowiec do wyrobu dziegciu (smoły z drewna).

Smoła była niezbędna w codziennym życiu Wikingów - żeglarzy, ponieważ - jak sugerują badania naukowe, każdy okręt, statek czy łódź potrzebował smoły do konserwacji i uszczelniania kadłuba. Jednostki te musiały być regularnie smarowane między dłuższymi rejsami, zwłaszcza pełnomorskimi. Dziegieć służył Wikingom także do powlekania żagli statków. Z uwagi na olbrzymie zaplecze leśne port w Truso mógł być jednym z głównych dostarczycieli smoły na Bałtyku.

Najstarsze zachowane źródło historyczne, podające nazwę Truso, to relacja podróżnika Wulfstana z Hedeby do Truso w AD 890. Nazwa Truso, pisana też w źródłach Druso, może wywodzić się od Rusów, czyli od ruskich Waregów. Najstarsze, zachowane świadectwo, podające pod rokiem 839 nazwę Rhos na określenie Rusów-Waregów, to Annales Bertiniani (Roczniki Bertyńskie). Perski geograf Ibn Khordadbeh, na przełomie IX/X wieku określił ruskich Waregów jako "pochodzących ze Słowian", albo "żyjących wśród Słowian" - w zależności od sposobu przetłumaczenia jego słów: "hum jins min al-Ṣaqālibah". Wzmianka ta wskazuje, iż Waregowie byli wymieszani etnicznie, kulturowo i językowo ze Słowianami.

Interesujący w związku z tym jest toponim Wargeliten (Waregalitten), jaki w średniowieczu nosiła na Mazurach miejscowość Warlity Wielkie, koło Ostródy. Ta stara nazwa mogła wywodzić się od słowa Wareg - czyli Wiking pochodzący ze szwedzkiej części Skandynawii, albo z Rusi. W pobliżu Warlitów jest ruski toponim - Ruś Mała. Warlity - Waregalitten, leżą dokładnie w miejscu, gdzie rzekę Pasłękę dzieli najkrótszy, kilkukilometrowy dystans do rzeki Drwęcy. Przy istnieniu w Warkałach przewłoki, umożliwiałoby to żeglugę z głębi Prus, zarówno Pasłęką do Zalewu Wiślanego i Bałtyku, jak i Drwęcą do Wisły (na wysokości Torunia), a stamtąd na wschód (Bugiem) - w stronę Rusi oraz na południe - w stronę Czech. Pomiędzy Pasłęką a rzeką Łyna, także połączoną z Zalewem Wiślanym poprzez rzekę Pregołę, są jeszcze Warkały, koło Olsztyna, których historyczna nazwa to Warekallen - także nieodległa w brzmieniu od słowa Wareg.


Zaledwie 5 km od wspomnianych Warlitów, w pobliżu wsi Lubajny, został odkryty w 2017 roku jeden z największych na Warmii i Mazurach wczesnośredniowiecznych skarbów srebra. Skarb ten składa się z 620 sztuk monet, siekańcow monet i siekańców ozdób srebrnych. Najwięcej monet pochodzi z cesarstwa niemieckiego (X i XI wiek) i ze strefy arabskiej z IX wieku (dirhamy), ale także są w nim monety anglo-saksońskie, skandynawskie, węgierskie i czeskie oraz jedna z Polski - srebrny denar (siekaniec) Bolesława Chrobrego, typu PRINCES POLONIE. Oto powyżej fragment tego skarbu (foto: Robert Lesiński).

Srebrny skarb z Lubajn, tak jak i największy w Polsce skarb 131 srebrnych monet karolińskich, z Biskupca na Mazurach, datowany na IX wiek, odkryty w 2021 roku, moim zdaniem jest depozytem wikińskim i może pochodzić nie tylko z handlu (dirhamy arabskie), ale i z łupów Wikingów, zdobywanych w Cesarstwie Karolińskim (denary). Podobne pochodzenia ma jeszcze jeden skarb w tym regionie - 155 sztuk srebrnych monet i siekańców (oraz 138 paciorków szklanych i bursztynowych) z Olbrachtówka, koło Susza, w tym 129 denarów niemieckich (XI wiek), a reszta to dirhamy (IX wiek).

Zagadkowa jest przynależność etnokulturowa (Prusowie, Skandynawowie, Słowianie?), oddalonego kilka kilometrów od Lubajn, grodziska w Ornowie - Lesiaku Ostródzkim, datowanego na X-XI wiek. Lokalizacja grodu wskazuje na duże znaczenie strategiczne w kontroli komunikacji drogami wodnymi Drwęcy i Pasłęki. 

Zwróćmy uwagę na słowiańskie pochodzenie takich mazurskich toponimów, jak Lubajny (niem. Lubainen) czy Lubawa (w AD 1216 terra Lubavia) - od prasłowiańskiego *liubiti, później starocerkiewno-słowiańskiego любити  - lubić. Podobny źródłosłów mają m.in.: Liubice, czyli Stara Lubeka (dzisiaj Lübeck, Niemcy), Lubusz (w AD 1018 Libusua, niem. Lebus), Lubnjow (Łużyce, niem. Lübbenau), Lubmin (koło Greifswaldu, Niemcy), Ljubljana (Słowenia), Lubecz - Любеч (koło Czernichowa na Ukrainie), Liubotyn - Люботин (koło Charkowa na Ukrainie), Liubka - Любка  (koło Połtawy na Ukrainie), Lubowice - Любо́вичи (koło Żytomierza na Ukrainie), Wielki Lubień - Вели́кий Любе́нь (koło Lwowa na Ukrainie); Lublin, Lubaczów i Lubycza (Lubelskie), Lubin (Śląsk, Pomorze); Lubná, Luběnice, Lubnice, Lubník, Luboměř (na Morawach), Lubná (Czechy); Lubietová, Lubotice, Stará Lubovňa (Słowacja), Lubiercy - Люберцы (koło Moskwy, Rosja). Część z tych nazw może wywodzić się od imion męskich lub żenskich, takich jak Lubomir (Liubomir), Lubin (Liubin), Luba (Liuba), Lubik (Liubik), Lub - Liub (król Wilców  - Liubi regis Wilzorum; "Królewskie Roczniki Frankońskie") lub podobnych.

Pozwolę sobie tutaj zaznaczyć na mapie fizycznej województwa warmińsko-mazurskiego wyżej wymienione miejsca geograficzne i zaproponować tezę, że w IX-XI wieku były one, za sprawą Wikingów, powiązane ze sobą gospodarczo i kulturowo. Podkreśliłem bieg rzek Drwęca i Pasłęka na odcinkach, gdzie tworzyły, wiodącą przez tereny Prus, drogę wodną z Zalewu Wiślanego do Wisły na wysokości Kujaw. Zaznaczone połączenie wodne grodu Lesiak i osady Warlity z emporium w Truso, jeżeli w ogóle istniało, przebiegało w sposób bardziej skomplikowany, częściowo drogą lądową, z wykorzystaniem rzek wpadających do jeziora Drużno - Brzeźnica lub Wąska.


Powróćmy jeszcze do etnonimu Wareg. We francuskiej Normandii zachowały się nazwy miejscowości Varengeville-sur-Mer (w źródłach z 1035 roku zwanej Waringiwilla, w XII wieku Warengervilla), Saint-Pierre-de-Varengeville (Warengiervillam w XII wieku), gdzie odkryto dwa młotki Thora (tzw. mjölnir) z X wieku oraz gmina Varenquebec, należąca kiedyś do Raoula de Gacé, piastuna młodego Williama Zdobywcy - przyszłego księcia Normandii i króla Anglii. 

W historycznej Flandrii (dziś we Francji) jest miejscowość nadmorska Waringzelle, oznaczająca kiedyś "żagiel Waregów", a także ziemia oznaczona w dokumencie z AD 1121 jako Tumbellam Warini. Jeszcze dzisiaj w Normandii i na Wyspach Normandzkich zachowały się ślady dialektu normandzkiego, który wyróżnia się pośród innych dialektów północnej Francji (gallo-angewiński, orleański, pikardyjski).
 
Na ziemi obotryckiej zachowała się do dzisiaj nazwa miasta Warin. W północnej Norwegii, na granicy z Rosją znajduje się półwysep Varangerhalvøya (Półwysep Wareski) i zatoka Varangerfjord, w której leży miejscowość Varangerbotn i gmina Sør-Varanger. Półwysep Wareski w epoce Wikingów był miejscem prowadzonego handlu futrami i skórami pomiędzy odwiedzającymi półwysep norweskimi Wikingami a lokalnymi plemionami Saamów (Lapończyków).

Niespotykana wśród innych ludów europejskich ruchliwość Wikingów sprzyjała za ich pośrednictwem przenikaniu nowych idei między tymi ludami. Wykonany w Anglii, a zlecony przez Wikingów z Normandii Gobelin z Bayeux (ilustracja obok) jest przykładem, jak wymiana idei między różnymi plemionami i narodami sprzyjała rozwojowi kultury. Trudno uwierzyć, że ten piękny fragment gobelinu, z niemal dzisiejszą, współczesną kompozycją linii, liczy już sobie prawie tysiąc lat.

Wszystkie miejsca związane z nazwą Waregów geograficznie leżą w obrębie terytoriów zamieszkałych lub penetrowanych przez Wikingów i są jeszcze jednym dowodem na wspólne znaczenie określeń Warega, Wikinga i Normana jako synonimów Skandynawa z epoki Wikingów. Bizantyjczycy nazywali Wikingów varang, a Arabowie warank. X-wieczny lombardzki biskup i historyk Liutprand z Kremony jednoznacznie stwierdził, że "Rusowie nazywani byli również Normanami" (Roussios, quos alio nomine Nordmannos vocamus). Wspomniany wyżej cesarz bizantyjski Konstantyn VII, opisując około 950 roku przewłoki  łodzi wikińskich na Porohach Dniepru, podał poszczególne nazwy tych progów skalnych "w języku ruskim" oraz "w języku słowiańskim". Na przykład jeden z porohów nosił słowiańską nazwę "Ne sǔpi", a "ruską", czyli wikińską: "Sof eigi", w obydwu językach oznaczających "Nie śpij". Przewłoka to w języku staropolskim "wołoka" - pas ziemi między dwoma rzekami, przez który przeciągano statki, a także sama czynność przeciągania. Pochodzące od słowa "wołoka" toponimy zachowały się do dzisiaj w nazwach kilkunastu miejscowości na Ukrainie, Białorusi i Litwie.

Nawet w językach kaukaskich lingwiści i etnografowie (R. Khaskhanov 2014 - "Variagi - Vikingi na Kavkazie") odkrywają ślady wikińskiej obecności, od kiedy tereny te (obecnie Kraj Krasnodarski w Rosji) podbił w AD 965 książę ruski Światosław I (Sveinald Ingvarsson).

Oto poniżej fragment mapy Filipa Clüvera, z zaznaczonymi starogermańskimi plemionami południowo-bałtyckimi, opublikowanej po raz pierwszy w AD 1616 w jego dziele "Germaniæ Antiqvæ libri tres", sporządzonej w oparciu o doniesienia antycznych historyków, głównie Pliniusza Starszego i Tacyta z I wieku n.e. oraz Ptolemeusza z II wieku n.e. Jednym z nich jest plemię położone w dorzeczu Warnowy, zwane Varini (Warini, Warynowie),  (źródło: raremaps.com). Niektórzy historycy nazwę germańskiego plemienia Warini kojarzą z zamieszkującymi później te tereny  Słowianami połabskimi, których określili jako Warnowie. Wydaje się, że Warnowie, czyli post-Warini, byli raczej germańsko-słowiańską mieszanką etniczno-kulturową i dla odróżnienia od pierwotnych, germańskich Warnowów, winni być zwani jako Warnowianie.

Pamiętajmy, że przemieszczania się plemion po Europie po upadku Cesarstwa Rzymskiego następowały w różnych, czasami przeciwstawnych kierunkach, stąd nieuniknione były międzyplemienne kontakty nie tylko w obrębie jednych grup językowych, ale pomiędzy Słowianami i Germanami. O powrocie plemienia Herulów znad środkowego Dunaju, gdzie w 512 roku zostali pobici przez Gepidów, do swojej praojczyzny w Skandynawii, opowiada wspomniany wyżej bizantyjski historyk Prokopiusz z Cezarei w VI rozdziale swojego traktatu "O wojnie gockiej" (De bello Gothico). Ta ich długa wędrówka do domu prowadziła, jak wspomina historyk, "przez wszystkie ludy Sklawinów", przez Połabie, gdzie nad Bałtykiem zamieszkiwali jeszcze germańscy Warnowie, i dalej do rodzinnej Danii.


Sąsiadującym z Warynami plemieniem byli Anglowie. Kronikarz Nestor w swojej "Powieści minionych lat" odnotował, że Waregami bywali nie tylko Rusini, ale i Anglowie, Normanowie, Szwedzi i Goci.

Przyjmuje się, że nazwa Waregowie, w języku staroruskim - varyagi (od staronordyckiego vaeryng, væringjar) oznaczała członków gildii kupieckiej. Słowem źródłowym było staronordyckie "vara" czyli towar. Tak jak kolbyagi (od kylfingr) - młodszych członków cechu kupieckiego, a buryagi (od staronordyckiego byringe) - pomocników w transporcie. Nazwa Buryagi - prawdopodobnie pozostałość po tak zwanych przez polskich historyków "wsiach służebnych" istnieje do dzisiaj w niektórych miejscowościach w okolicach Nowogrodu, Pskowa, Smoleńska i Mińska, a w Polsce - gdyby ograniczyć się tylko do Kujaw: np. Korabniki pod Włocławkiem (budowa łodzi i okrętów), Chmielniki nad Jeziorem Jezuickim (warzenie piwa), Rybitwy nad Notecią (połów ryb), Niewody (Niewodniki - wieś dziś już nieistniejąca) nad Jeziorem Gopło (wyrób sieci).

Przy okazji omawiania możliwych nordyckich wpływów językowych na wschodnie języki słowiańskie godzi się zwrócić uwagę na wyraźną różnicę w pisowni i wymowie słowa "jeden" pomiędzy językami wschodniosłowiańskimi a pozostałymi językami słowiańskimi (zachodnimi i południowymi). W tej pierwszej grupie nastąpiło odejście od staro-cerkiewno-słowiańskiej formy tego słowa: *edinъ (wym. jediń) i *edьnъ (wym. jedźń), do staroruskiej *odinъ (odín) i do współczesnych odín (rosyjski), odýn (ukraiński) i adzín (białoruski). Język staropolski utrzymał starosłowiański rdzeń "jed-" w słowach "jedzin" i "jedzien", obecnie "jeden", tak jak i pozostałe języki zachodnio- i południowosłowiańskie, za wyjątkiem słoweńskiego: "jeden" (polski, czeski, słowacki, macedoński), "jedan" (bośniacki, chorwacki, serbski), "jedin" (bułgarski),  "eno" (słoweński). Czy wschodnio-słowiańskie przekształcenie tego słowa na "odín" nie mogło nastąpić w wyniku kulturowego oddziaływania Waregów i  pochodzić od najważniejszego imienia w mitologii nordyckiej, jakim było dla nich, przed przyjęciem chrześcijaństwa, słowo Odyn (Óðinn) - ten najpotężniejszy, a więc pierwszy, jeden i jedyny taki bóg?

Innym, możliwym pochodzeniem słowa "Waregowie" jest jego źródłosłów od słowa "var (vær)",  mającego w języku staronordyckim oznaczać "związek przez obietnicę", używanego przez grupę mężczyzn na określenie zawartej między nimi pod przysięgą umowy o określonych wzajemnych zobowiązaniach, o wzajemnej obronie i wspieraniu się w dobrej wierze, oraz o wspólnym dzieleniu się uzyskanym dochodem, majątkiem. Taka może też być etymologia słowa "væringjar" - jako członków gildii kupieckiej.

Istnieje również pogląd, że "Wareg" (variag) pochodzi od słowa "warzyć" (ros. варить, czes. vařit), na przykład warzyć piwo, sól - obydwa towary będące przedmiotem wikińskiego produkcji i handlu. Wytwarzanie piwa jęczmiennego i miodu pitnego jest starą nordycką, potwierdzoną w mitologii ("Edda starsza", "Edda młodsza"), tradycją. Mitologiczna koza Heidrun zamiast mleka dostarczała miód pitny, którym Normanie czcili poległych w bitwie wojowników.

Ostatnim, znanym w Rosji zabytkiem językowym słowa variag jest pochodzący z XIII wieku z Nowogrodu dokument spisany po starosłowiańsku na korze brzozowej (tzw. gramota) z imieniem Osip Varege, czyli Józef Wareg. Do dziś przetrwało w języku rosyjskim słowo "wareżka", oznaczające wykonaną z dzianiny rękawiczkę jednopalcową. A dla osiedlonych wokół Morza Białego Pomorców - stanowiących lokalną grupę etniczną pochodzenia zarówno słowiańskiego, jak i ugrofińskiego, "Wariaża" oznacza daleki, obcy kraj, a także cudzoziemca przybywającego zza morza. 
 
Do Jeziora Ilmen, w pobliżu którego Waregowie założyli najpierw Rurykowo (Holmgård), później Nowogród, wpada rzeka Weriaża (Wariaża), której pierwotna nazwa, zdaniem etnografa i geografa Aleksandra F. Orłowa ("Происхождение названий русских и некоторых западно-европейских рек, городов, племен и местностей", Welsk 1907), brzmiała Wariaga lub Warenga, ale z biegiem wieków litera "g" została zmiękczona na "ż". U ujścia tej rzeki jest grodzisko Georgij (Jerzy), w którym odkryto wiele zabytków wskazujących na obecność w nim Waregów, m.in. datowaną na II połowę VII wieku sasanidzką drachmę, umajjadzki dirham z AD 713/714 i abbasydzki dirham z przełomu VIII/IX wieku. Oto sasanidzka srebrna drachma z AD 612, z wizerunkiem króla perskiego Chosrowa II, pochodząca z Bornholmu (źródło: Nationalmuseet, Kopenhaga).


Dotychczas zgromadzona, ale niestety zasadniczo przemilczana, wiedza historyczna i archeologiczna pozwala stwierdzić dość jednoznacznie, że w obrębie Morza Bałtyckiego Wikingowie przeniknęli do ludów słowiańskich i wschodniobałtyckich, nie tylko ze swoją kulturą materialną, ale fizycznie, poprzez osadnictwo i wymieszanie się etniczne z nimi. Te nowe, ukształtowane po kilku wiekach współżycia, nordycko-słowiańsko-bałtyjskie grupy etniczne zdołały opanować sztukę handlu i żeglugi morskiej oraz dojrzeć do siły militarnej, która pozwalała im najeżdżać z Pomorza, Kurlandii i Estonii na wybrzeża Danii, Szwecji i Gotlandii, co z pewnym respektem opisują sagi nordyckie.

W poemacie historycznym "Grażyna" Adam Mickiewicz pisze o "bagnach Warega", jako o ziemiach przez Prusów "na nieprzyjacielu zdobytych", tłumacząc w przypisach ten zwrot następująco: "Okolice przylegle morzu Wariagskiemu, czyli Normandzkiemu, dzisiejszemu Bałtykowi". Sama tytułowa bohaterka, jak wyjaśnia poeta, wywodzi się z tradycji i etnicznych korzeni prusko-litewsko-nordyckich.
 

W literaturze polskiej znane jest słowo "witeź" (wiciądz), pochodne od starosłowiańskiego witiaź, a te powstałe w VIII-IX wieku na oznaczenie dzielnego rycerza, wojownika na koniu, ale także rycerza-rabusia, uznawane przez część lingwistów jako pochodzące od słowa Wiking, podobnie jak w zaginionym języku pruskim słowo "vitingas", a w litewskim "vytis". Zafascynowany rosyjskim folklorem Wassily Kandinsky tak oto w obrazie "Pieśń Wołgi" utrwalił w 1906 roku ślady kultury wareskiej na wołżańskich łodziach.

Jedna z jego kolekcji drzeworytów z 1903 roku, zatytułowana "Wiersze bez słów", znajduje się obecnie w zbiorach nowojorskiego Museum of Modern Art, opisana przez to muzeum w sposób następujący: "W portfolio „Stichy bez slow” Wassily Kandinsky opuszcza współczesny świat z całym jego szaleństwem i płynie statkiem Wikingów po Renie do bajkowego świata pełnego dzielnych jeźdźców, eleganckich dam, pogodnych krajobrazów i kościelnych kopuł. Rozczarowany rezultatami swoich prób pisania poezji w języku niemieckim Kandinsky opowiadał drzeworytem o swojej nostalgii za Rosją".

Jeszcze jeden obraz z wikińskich początków państwa rosyjskiego, zatytułowany "Zamorscy goście" (Заморские гости), autorstwa Mikołaja Rericha z 1902 roku (Państwowe Muzeum Rosyjskie).


Interesujące jest podkreślanie przez naszych historyków typowo słowiańskiej instytucji osad służebnych, nieznanych we wczesnym średniowieczu w Europie zachodniej. Fakt ten daje do myślenia, jak silny musiał być w Polsce, Czechach, na Pomorzu, Połabiu (zwanymi tamże kieczami, a w XIII wieku przez Niemców Kietzesiedlung) i na Rusi system władzy w porównaniu z Europą karolińską, który wymuszał świadczenie dla władcy poszczególnych rodzajów usług przez ludzi przez niego i pod jego bokiem zgrupowanych, zwanych służebnikami. 

Różnili się oni od zachodnioeuropejskich rzemieślników tym, że ci ostatni wykonywali swój zawód na warunkach uzgodnionych w sposób wolny z klientem, albo też uzyskiwali specjalny przywilej sprzedaży usług lub towarów dla lokalnego władcy. Mogli przy tym swobodnie przemieszczać się po kraju w poszukiwaniu zbytu, podczas gdy słowiańscy służebnicy przypisani byli do określonego miejsca i świadczeniem pracy dla określonego suwerena. Czyż w owym czasie w Europie nad ludem lokalnym panowali silniejsi władcy niż Wikingowie? Dlaczego na Połabiu, Pomorzu, w Polsce i w Czechach - na obszarach według naszych historyków od zarania ich państwowości włączonych w "krąg cywilizacji łacińskiej" powstały wsie służebne, znane na Rusi, ale nie w Europie zachodniej? Oto mapa plemion środkowej Rusi w IX-X wieku (źródło: za A. Mongait - "Archaeology in the USSR", 1959; B. Rybakow - "Kievan Rus", 1984; Christobel & Peter’s Homepage).

Ciekawa jest też etymologia słowiańskiego słowa "władca" (starosłowiańskie "władyka"), pochodząca od starosłowiańskiego czasownika "ładzić, uładzać", czyli doprowadzać do porządku, uspokajać, łagodzić. O to został poproszony w AD 862 Rurik przez skłócone plemiona Czudów, Słowian, Krywiczów i Wesów (Kronika Nestora): "Wygnali [Słowianie, Krywicze i inne plemiona] Waregów za morze i nie dali im danin, i poczęli sami władać sobą. I nie było u nich sprawiedliwości, i powstał ród przeciw rodowi, i były u nich zwady, i poczęli wojować sami ze sobą. I rzekli sobie: „Poszukamy sobie kniazia, który będzie władał nami i sądził wedle prawa". I poszli za morze ku Waregom [...] Ziemia nasza wielka jest i obfita, a ładu w niej nie ma. Przychodźcie więc rządzić i władać nami". Być może etymologiczną pozostałością takiego źródłosłowu jest imię Władysław w języku białoruskim "Уладзіслаў" (czytaj: Uładzisłał), a w języku łacińskim Ladislaus. 

Ale już w AD 882, jak odnotowano w Kronice Nestora, "Waregów, Słowian i innych, którzy jemu [Olegowi] towarzyszyli, nazywano Rusami. Oleg zaczął budować miasta otoczone palisadami i nałożył daninę na Słowian, Krywiczów i Meriów [plemię ugro-fińskie w dorzeczu górnej Wołgi]. Ustanowił, by dawać dań Waregom z Nowogrodu grzywien trzysta co roku, dla zachowania pokoju. I płacono ją Waregom, aż do śmierci Jarosława".

Problem słabości organizacji ponadplemiennej nie dotyczył u zarania średniowiecza tylko Słowian, ale i innych grup etnicznych środkowej i wschodniej Europy. Plemiona bałtyjskie, a zwłaszcza pruskie, rozdrobnione i niedostatecznie współpracujące w obrębie własnego etnonimu, były szczególnie opóźnione w tworzeniu  związków ponadplemiennych, aby oprzeć się zewnętrznym napadom zbrojnym, zwłaszcza od czasów wprowdzenia na ich tereny od strony Mazowsza zakonu krzyżackiego.. 


Oto powyżej mapa Prus, nakreślona przez Caspara Hennebergera ("Kurtze und warhafftige Beschreibung des Landes in Preussen", Królewiec 1584).

Polski historyk, dziwnie nieznany w polskiej Wikipedii, Marcin Murinius, w "Kronice mistrzów pruskich" z 1582 roku, pisał o legendarnym wodzu Prusów, który na zebraniu lokalnych plemion tak przekonywał o potrzebie ustanowienia wspólnego przywództwa: "Gdybyście Borusowie nad pszczoły wasze głupszymi nie byli, te różnice między wami łatwie by się uspokoiły, bo widzicie iż pszczoły króla mają, któremu posłuszni są. On ich sprawy rozradza, każdej z nich pewną robotę daje, tenże niepożytecznych wygnaniem z ulów karze ... on niech swary między wami porównywa, złość karze, niewinności broni, to mu zupełną moc oddajcie". 


Powyższa mapa (źródło: Wikipedia) wskazuje potwierdzony archeologicznie obszar osadnictwa Normanów wśród plemion pruskich (położenie Truso oznaczono niezbyt dokładnie). Osiedlający się w Prusach conajmniej od przełomu antyku i średniowiecza grupy ludów skandynawskich, o czym donosił w VI wieku wspomniany już kronikarz Jordanes, nie zdołali uzyskać wśród plemion pruskich władzy w tak wielkim stopniu, jak na Rusi, pozwalającym na zjednoczenie tych plemion i skuteczną obronę przed agresorami zewnętrznymi. Wspomniany wyżej, XII-wieczny kronikarz Helmod, tak pisał o Prusach: "Ludzie tam mają niebieskie oczy, cerę czerwoną, włosy długie. Prócz tego niedostępni z powodu błot, nie cierpią pośród siebie żadnego pana" (Homines hii cerulei, facie rubea et criniti. Preterea inaccessi paludibus, nullum inter se dominum pati volunt).

Murinius w swojej kronice także nawiązał do tego okresu, pisząc: "Obywatele ziemi tej oni starzy Prusowie, ludzie byli prości (jako w pogaństwie), dzicy, jednakże przychodniom litościwi i uczynni. Do tych w pustyni potem Cymbrowie, Getae albo Gepidowie, już długimi wojnami, które we Włoszech wiedli, spracowani, przyszli ze wszystkim sprzętem i dobytkiem, a z nimi się zbraciwszy, osadzać się jęli ...". 

Zauważmy, że instytucja "wiecu" jako organu władzy wśród Słowian upowszechniła się na przełomie X/XI wieku, podczas gdy odpowiednik wiecu u Normanów, czyli "thing" istnieje w dokumentach źródłowych już od VII wieku. Zbliżona jest etymologia tych słów w obydwu grupach etniczno-językowych. U Słowian "wiec" pochodzi od starocerkiewno-słowiańskiego słowa вѣшть (czytaj: weszt) - rzecz, powiązanego znaczeniowo i fonetycznie z gockim 𐍅𐌰𐌹𐌷𐍄𐍃 (czytaj: waíhts) - również 'rzecz'. U Normanów pragermańskie słowo *þingą, początkowo oznaczało "zgromadzenie", a później już w ciągu wczesnego średniowiecza - "rzecz", czyli konkretny powód, jako przedmiot zwoływanego zgromadzenia. W rosyjskim pozostało słowo вещь (czytaj: wieszcz), oznaczające 'rzecz', a w polskim słowo wieszczyć - 'ogłaszać', 'wróżyć', tak jak polskie słowo 'wieszcz' oznacza kogoś, kto przepowiada przyszłość.

Czy to przypadek, że zebranie-wiec i zebranie-thing oznaczały to samo wydarzenie, ale w innej formie? To tak, jakby dla Słowian spotykanie na wiecu było dla "pogadania" lub "wróżenia", podczas gdy dla Normanów - dla załatwienia konkretnej "rzeczy". Czyż to nie dlatego we wspomnianej wyżej legendzie o Ruryku kronikarz Nestor pisał,  że skłócone plemiona wschodnio-słowiańskie nie umiały zawierać skutecznych sojuszy, trwale i pokojowo sobą rządzić i zaprosili ponownie Waregów o władanie nimi. Z kroniki wynika, że już wcześniej, przed 862 rokiem, plemiona te miały możliwość przekonania się, zapewne przez dostatecznie długi okres, o sprawności władania i "wedle prawa" (по ряду и по закону) przez Normanów. Stąd ich prośba do Normanów: "Przychodźcie więc rządzić i władać nami" (Приходите княжить и владеть нами).

Chociaż, jak pokazuje historia władania Normanów w wielu krajach Europy, ich prawo i jego stosowanie było sprawne i skuteczne, to nie należy jednak wyciągać z tego wniosku, że było szczególnie demokratyczne. „Głosowanie” na thingach odbywało się przez aklamację (jak zresztą u Celtów), więc nie było prawdziwego liczenia głosów. W rzeczywistości decydowały relacje klanowe, rodzinne i zawiązywane "w kuluarach" sojusze. Charyzmatyczni przywódcy otaczali się wojownikami, którzy wiernie wspierali go na thingach i podążali za nim, w zamian za obiecany (i realizowany) awans społeczny i bogactwo. Nawet w zasiedlonej przez Wikingów Islandii, utworzone tam w 930 roku ludowe zgromadzenie pod nazwą Althing, było od początku pod kontrolą władcy i jego doradców, co zauważa francuski historyk prawa Gilduin Davy: "W pierwszych wiekach historii Islandii wodzowie (goðar) i prawnicy (lögmen) stanowili niewielką elitę, która zmonopolizowała zarówno praktykę władzy, jak i kulturę prawa" (Au cours des premiers siècles de l’histoire islandaise, chefs (goðar) et juristes (lögmen) forment une petite élite qui monopolise tout à la fois la pratique du pouvoir et la culture du droit). Oto wizualizacja wikińskiego Thingu (źródło: Realm of History).


To z zewnątrz, spoza swojego języka, Słowianie przejęli pojęcie "król" - od imienia Karola Wielkiego i, za pośrednictwem bizantyjskim, "cesarz" (car) - od imienia Juliusza Cezara. Polskie słowo „król”, podobnie jak w języku rosyjskim король (czytaj: karol, stąd w języku polskim imię Karol), czeski král, serbski кра̑љ (kral), macedoński kрал (krał), starosłowiański kраль (kral), pochodzi od prasłowiańskiego *korlјь. W starosłowiańskim przyjęło się określenie *cěsarь, później цьсарь (ćsar) i obecnie w języku rosyjskim, ukraińskim, białoruskim, bułgarskim, macedońskim i serbskim царь (car). 

Staronordyckie imię Karl oznaczało człowieka wolnego, także wolnego rolnika. Najstarszym skandynawskim pisemnym świadectwem tego imienia jest inskrypcja runiczna z XI wieku, wyryta przez wareskich żeglarzy w kamieniu wapiennym, na wyspie Berezań u ujścia Dniepru do Morza Czarnego: "Grane wykonał tę kamienną trumnę na cześć Karla, swego kompana" (foto poniżej: Riksantikvarieämbetet), porównaj: Kamień runiczny z Berezania.

Na kontynencie przyjęła się zlatynizowana forma tego nordyckiego imienia - Carolus. Stąd imię Karola Wielkiego po łacinie brzmi Carolus Magnus, w języku francuskim Charlemagne. Współczesnym odpowiednikiem francuskim i angielskim jest Charles.


W średniowieczu synonimem władyki był rycerz, pan. Tytułem władyki, w rozumieniu przywódcy duchowego, obdarzano także biskupów słowiańskiego kościoła prawosławnego. Marcin Kromer w swoim dziele z 1578 roku "Polska czyli o położeniu obyczajach urzędach Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego ksiąg dwie"  (wydawnictwo "Pojezierze" 1984) podaje; "... jest jeszcze na Rusi [w obrębie Królestwa Polskiego - przypis mój] trzech biskupów obrządku ruskiego i greckiego, których sami Rusini nazywają władykami, mianowicie: biskup lwowski, przemyski i chełmski. Ci razem ze swoimi wiernymi i pozostałymi ruskimi biskupami, którzy są w Księstwie Litewskim, podporządkowani są w sprawach dotyczących wiary i święceń metropolicie kijowskiemu i patriarsze Konstantynopola".
 
Wspomniany Prokopiusz z Cezarei pisał o Słowianach w 545 roku: „Nie rządzi nimi człowiek, ale żyją od czasów starożytnych w demokracji, w której o wszystkim, co dotyczy ich życia, czy to dobrego, czy złego, decydują zgromadzeni ludzie." Była to więc bardzo demokratyczny ustrój plemienny, ale - jak się okazało, zbyt demokratyczny dla zbudowania własnego państwa. 
 
Pierwsze państwo słowiańskie, a być może - z uwagi na jego krótkie trwanie, tylko związek plemienny, tak zwane Państwo Samona, (łac. Regnum Samoni) powstało i trwało 3-4 dekady w ciągu VII wieku, tylko w trakcie życia jego władcy. Samon, w świetle współczesnej jego czasom Kroniki Fredegara (IV, 48) wymieniony jest jako "człowiek o imieniu Samo, pochodzący z Frankonii, z okręgu "Senonago"" (homo nomen Samo, natione Francos, de pago Senonago). Jednak zdanie to można przetłumaczyć i zinterpretować na różne sposoby. Dziś częściowo zakłada się, że "Senonago" odpowiada dzisiejszemu francuskiemu miastu Sens, na południowy wschód od Paryża. Jednak według innych badaczy "Senonago" to Soignies lub - co bardziej prawdopodobne, Sennegau (Hennegau, Hainaut), obydwa miejsca  w dzisiejszej Belgii. W źródłach z VII wieku mieszkańcy Królestwa Franków określani byli ogólnie jako „natione Francos”.
 
Tak, jak kiedyś przeżyła się demokracja ateńska i cywilizacja grecka, rzymska, bizantyjska, tak dzisiaj zdaje się chylić ku upadkowi cywilizacja europejska - w formie forsowanej przez współczesne elity polityczne. Społeczeństwa starej, zachodniej Europy odchodzą od chrześcijańskich zasad społecznych i moralnych, ulegając zbarbaryzowanej, zwulgaryzowanej "kulturze globalnej". Wydaje się, że Europę mogą uratować narody jej wschodniej, głównie słowiańskiej części, które po epoce komunistycznej nie zatraciły ducha oporu przeciw wszelkim formom totalitarnego rządzenia, a taką jest współczesny globalizm. Dla tych, którzy sądzą, że dzisiaj Słowianie nadal nie umieją sobą rządzić, polecam refleksję świadomego obywatela starej Europy, jaką niedawno przeczytałem na francuskiej stronie internetowej (jeszcze nie ocenzurowanej): „Kiedy Słowianie się przebudzą, globaliści, masoni i inne elity banksterów ... zadrżą” (Quand les Slaves s’éveilleront, les élites mondialistes, franc maçonnes et autre bankster ..trembleront).
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz