Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolegiata w Tumie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolegiata w Tumie. Pokaż wszystkie posty

21 września 2016

Bizantyjski Maiestas Domini w sztuce polskiej

Można chyba powiedzieć, że wspomniany w artykule "Żywot św. Wojciecha powstał zapewne w Leodium" motyw Chrystusa w mandorli, znany w historiografii jako Maiestas Domini, stał się w X-XII wieku bizantyjskim standardem dekoracyjnym w Europie, w tym także w Polsce. Jak zauważa ks. dr Andrzej Krzystek, "Postać Chrystusa Pantokratora, Wszechwładcy, Pana wszystkiego, Władcy i Sędziego Wszechświata, jest wyrażeniem prawd wiary, sformułowanych na pierwszych soborach w Nicei w 325 roku, Konstantynoplu w 381 roku i zapisanych w Symbolu Wiary" ("Kielich i patena Konrada Mazowieckiego z XIII wieku - kopia dla Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej", Studia Koszalińsko-Kołobrzeskie, Nr 27/2020).

Na datowanym na koniec IX wieku, mozaikowym tympanonie nad głównym wejściem z narteksu do nawy głównej bazyliki Hagia Sofia w Konstantynopolu widnieje postać tronującego Chrystusa z otwartą ewangelią w dłoni z napisem w języku greckim: "Ειρήνη ύμίν, εγώ είμί τό φώς τού κόσμου", czyli: "Niech pokój będzie z wami; jam jest światłością świata". Na marginesie, używana dzisiaj nazwa świątyni Hagia Sofia, jest tylko niewiele mówiąca transkrypcją z języka greckiego, tłumaczoną często i mylnie, jako "Święta Zofia", podczas gdy greckie słowa oznaczaja w istocie "Święta Mądrość" lub "Mądrość Boża". Imię żeńskie Zofia (Sophia, Sophie, Sofia etc w innych językach), jest wtórne do greckiego słowa Σοφία - Sofía, oznaczającego „Mądrość”. Wzniesiona w latach 532-537 świątynia została zbudowana w formie łączącej cechy bazyliki z budowlą na planie krzyża greckiego.

U stóp Chrystusa widnieje postać klęczącego bizantyjskiego cesarza, Leona VI Mądrego, a po bokach Chrystusa medaliony z wizerunkami Matki Bożej i Archanioła Michała. Być może (do sprawdzenia przez dociekliwych badaczy), ta bizantyjska mozaika jest najstarszym poza literaturą, znanym graficznym przedstawieniem  wersetów z Ewangelii według św. Jana (8-12, 20-19).


Przedstawiana w ikonografii postać Chrystusa Pantokratora (gr. pantokrátôr - „wszechmogący”) jest typem obrazu odziedziczonego w Europie z Bizancjum. Na tego rodzaju obrazach i mozaikach Jezus przedstawiony jest w majestacie, prawą ręką czyniąc znak błogosławieństwa i trzymając otwartą księgę (Ewangelię) w lewej dłoni. Ten typ przedstawienia Jezusa Chrystusa jako Pantokratora - wszechwładcy, sięga późnej starożytności w Bizancjum, rozprzestrzenia się od IX wieku na obszarze kościoła bizantyjsko-wschodniego oraz od końca XI wieku - w normańskich kościołach Sycylii (Cefalù, Palermo, Monreale) i w całej Europie zachodniej.

Oto taki wizerunek, w formie kamiennej płaskorzeźby, w bazylice św. Sernina (Saturnina) w Tuluzie, konsekrowanej w AD 1096. Na krzyżu wpisanym w nimbie widnieją trzy litery: R (Rex) oraz alfa i omega - pierwsza i ostatnia litera greckiego alfabetu, symbolizujące tutaj wiarę, że Chrystus jest wszystkowiedzącym, jest początkiem i końcem wszechrzeczy, jest wcieleniem Boga. Na książce widnieją słowa Pax vobis, czyli "niech pokój będzie z wami". 

I tak, jak w ewangeliarzu Notkera (we wspomnianym w wyżej artykule) Chrystus, w aureoli w kształcie migdała, otoczony jest symbolami czterech ewangelistów: Jana, Mateusza, Marka i Łukasza (odpowiednio: orzeł, anioł, skrzydlaty lew i skrzydlaty wół). 

Już żyjący w IV wieku trzej święci kościoła wczesnochrześcijańskiego, tak zwani Ojcowie Kapadoccy (Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy, Grzegorz z Nazjanzu), uważali że w czasie tak zwanego Przemienienia Pańskiego na górze Tabor postać Chrystusa otaczała światłość, którą Bizantyjczycy w kolejnych wiekach zaczęli przedstawiać w ikonografii jako mandorlę (migdał) - promieniującą siłę, energię.

Bizantyjski wizerunek Chrystusa został uwieczniony na jednym z cenniejszych zabytków książkowych w Polsce, jedynym w kraju zabytkiem oprawy złotniczej, jakim jest datowany na połowę XII wieku tak zwany Ewangeliarz Anastazji. Jego fundatorem była Wierzchosława Nowogrodzka, żona księcia Bolesława Kędzierzawego. Po jej śmierci przekazał on księgę dopiero co założonemu przez biskupa płockiego Aleksandra z Malonne (parafia w diecezji Liege) klasztorowi w Czerwińsku. Klasztor ten powstał prawdopodobnie z pomocą mnichów z zakonu  św. Idziego w Liege. Wierzchosława, a w jej języku rodzinnym Wierchusława, pochodziła z wikińskiej dynastii Rurykowiczów. Była córką pskowskiego księcia Wsiewołoda, prawosławnego świętego. Bizantyjskie imię Anastazji, obok jej słowiańskiego imienia, przybrała prawdopodobnie na chrzcie. Anastazja pochodzi od greckiego słowa anástasi, oznaczającego zmartwychwstanie.

Widoczna z lewej strony, kuta w srebrnej blasze, okładka (na podkładzie drewnianym) Ewangeliarza Anastazji (Bulletin du Musée National de Varsovie, 1974) jest znacząco podobna do wizerunku z okładki Ewangeliarza Notkera oraz do marmurowej płaskorzeźby Chrystusa z Tuluzy. Identyczny z Ewangeliarzem Notkera jest układ symboli ewangelistów w poszczególnych rogach reliefu. Tak samo jak na płaskorzeźbie z Tuluzy i na bizantyjskiej staurotece z Mettlach, na wpisanym w nimb krzyżu widnieją litery alfa i omega.

Przypomnijmy, że po Bolesławie Kędzierzawym pozostały jeszcze dwa charakterystyczne pomniki Chrystusa w mandorli (Maiestas Domini), jakim jest tympanon z wrocławskiego kościoła św. Michała oraz taki wizerunek na Drzwiach Płockich (prawe skrzydło, najwyższa kwatera), zamówionych w Magdeburgu w AD 1152 przez wspomnianego lotaryńskiego biskupa Aleksandra, do końca XIV wieku znajdujących się w katedrze płockiej, a następnie - prawdopodobnie od AD 1388, w soborze św. Zofii (Mądrości Bożej) w Nowogrodzie. Był to zapewne dar księcia płockiego Siemowita IV dla swojego szwagra, księcia litewskiego Lingwena,  brata króla Władysława II Jagiełły (oryginalne imię litewskie: Jogaila, czytaj Jogaiła). Lingwen przyjął chrzest w obrządku ortodoksyjnym i obrał imię Szymon (Semen, Simeon). Został fundatorem klasztoru, a od 1388 roku wyznaczony przez polskiego króla namiestnikiem Republiki Nowogrodzkiej

I na koniec ale nie mniej ważny o Bolesławie Kędzierzawym jest fakt, że za jego czasów i z jego wielkim wsparciem, powstała kolegiata w Tumie. Oto piękne ujęcie sylwetki świątyni październikowym świtem (foto: Jeremiasz Gądek, 2024).


Ulubiona wśród historyków jest teoria, że drzwi z Płocka zostały zrabowane przez wojska tatarskie lub litewskie. Wydaje się to jednak mniej prawdopodobne, z uwagi na zachowanie się kompletu 46 części, w tym 24 kwater, które w przypadku rabunku stanowiłyby każde z osobna wartość samą w sobie nadającą się do zaboru i rozproszonej sprzedaży. W teoriach tych brak jest pomysłu, kto, kiedy i jak miałby w XIII/XIV wieku nakazać oraz logistycznie zabezpieczyć i skoordynować rabunek, transport i montaż całości akurat w tym, oddalonym od Płocka w owym czasie o około dwa miesiące podróży, mieście. Pod koniec XIV wieku ta bizantyjska w architekturze bazylika w Nowogrodzie poddana została odnowie, w trakcie której wymieniono m.in. sześć cebulastych kopuł. Wyposażenie w okazałe drzwi z Płocka było z pewnością ważnym elementem odbudowy.

Półtora wieku przed wbudowaniem Drzwi Płockich w soborze św. Zofii w Nowogrodzie, w AD 1225 wykonane zostały tak zwane Złote Drzwi w soborze Narodzenia Matki Boskiej w Suzdalu pod Moskwą. Dekoracja w stylu bizantyjsko-ruskim wykonana na złoconej miedzianej blasze położonej na żelaznej ramie przedstawia w 28 kwaterach sceny ze Starego Testamentu, za wyjątkiem jednej - obrazującej Matkę Boską. Wysokość drzwi wynosi 3.75 m, szerokość 2.50 m, a grubość skrzydeł 22 cm. Oto ich górny fragment (źródło: "La Sainte Russie au Louvre", 2010).


Ewangeliarz Anastazji powszechnie uznawany jest jako zabytek sztuki mozańskiej, a nasi historycy często przypisują mu autorstwo miejscowe, polskie, z "inspiracji sztuką mozańską". Już pierwsza hipoteza, chociaż jedna z prawdopodobnych, nie pozwala w racjonalny sposób wyeliminować innych umiejscowień autorstwa tego dzieła, na przykład prowansalskiego, jak sugerowałaby wspomniana wyżej płaskorzeźba z Tuluzy.

Druga hipoteza o wykonaniu dzieła w Polsce jest jeszcze bardziej niepewna, bowiem istnieje w zbiorach Walters Art Museum w Baltimore relief w plakietce z kości słoniowej zwany "Christ in Majesty", czyli Maiestas Domini, z cechami o tak znacznej analogii ze srebrną plakietką z Czerwińska i datowany również na połowę XII wieku, że należy przypuszczać że jedno z tych dzieł inspirowało wykonanie drugiego. Francja północna przypisywana jest przez historyków sztuki jako prawdopodobne miejsce powstania reliefu z Baltimore. Niektórzy z nich nawet przybliżają miejsce powstania dzieła jako okolice Liege. Plakietka kupiona we Francji w 1928 roku pozbawiona jest jednakże informacji o źródle pochodzenia, ani nie ma odniesienia do miejsca i czasu jej wykonania. Na związek "genetyczny" tych dwóch plakietek może wskazywać także fakt, iż wśród pierwszych (być może dwóch pierwszych) opatów czerwieńskiego klasztoru był Francuz Guido, o spolszczonym imieniu Gwidon (AD 1155) i pewien Nadreńczyk Falcold (imię spolszczone - Fakold) z Brula (dzisiaj Brohl, niedaleko Koblencji).

Bizantyjski motyw Chrystusa w majestacie został utrwalony w kolegiacie tumskiej nie tylko na opisanym w artykule "Sztuka romańska to coś więcej niż łacińska" fresku, ale i na pochodzącej również z XII wieku płaskorzeźbie, której pierwotne umiejscowienie w kościele nie jest wyjaśnione (jako zwieńczenie tympanonu nad portalem głównym lub zdobienie prezbiterium). Poniżej zestawione jest zdjęcie niekompletnego reliefu (autor: Podlasiak ex Historycy.org) w formie, w jakiej został wbudowany w 1995 roku w południową ścianę prezbiterium (z lewej strony) oraz szczegóły głównej części figury Chrystusa z publikacji Michała Walickiego z 1938 roku "Kolegiata w Tumie pod Łęczycą".
 

Na zdjęciu z lewej, obok głowy Chrystusa otoczonej nimbem krzyżowym, widoczne jest słowo "lux", czyli po łacinie "światło". Na brakującym prawym łuku mandorli był zapewne napis "vita" (życie). Niemożliwy jest natomiast napis na obu łukach mandorli "Ego sum lux mundi; qui sequitur me, non ambulabit in tenebris, sed habebit lumen vitae, dicit Dominus" ("Jam jest światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia" - Ewangelia według św. Jana 8.12), jak sugeruje wspomniany w artykule "Język starosłowiański u pierwszych chrześcijan w Polsce" Zygmunt Świechowski; ani też tylko "Ego sum lux mundi". W pierwszym przypadku jest on zbyt długi, aby miał zmieścić się na dwóch pełnych częściach mandorli, w drugim - musiałby być umieszczony bardzo asymetrycznie (trzy wyrazy z lewej strony, a tylko jeden z prawej), co nie wydaje się prawdopodobne.

Sugerowana sentencja, choć brzmi pięknie i "byłaby pożądana" dla nadania zabytkowi jeszcze większej wartości, jest tylko jednym z wielu pobożnych życzeń - a nie faktów, jakie pojawiają się w wielu pracach traktujących o sztuce romańskiej w Polsce. Faktem jest natomiast, że Chrystus Pantokrator, czyli Wszechwładca jest dość często przedstawiany w ikonografii bizantyjskiej z księgą w lewej dłoni otwartą na słowach ewangelii: "Ego sum lux mundi", jak na przykład na fresku w XI-wiecznym kościele św. Klemensa w katalońskim Täull, zbudowanym w tradycji bizantyjskiej i lombardzkiej. 

Z prawej strony tumskiej rzeźby Chrystusa widzimy fragment postaci z detalami greckiej tuniki (tzw. joński chiton), przykrytej płaszczem (tzw. himation). W chitonie wycięty jest kwadratowy, lamowany kołnierz, przypominający taki w ubiorze Gejzy I na opisanej w artykule "Zacierane tradycje bizantyjskie" bizantyjskiej koronie św. Stefana. Odczytane tutaj wyrazy LUX VITA odzwierciedlają istotę ósmego fragmentu ewangelii, zatytułowanego "Światłość wobec ciemności". W 2005 roku rzeźbę usunięto "w celu konserwacji" i do dziś jej losy nie są publicznie znane.

Nie wiem czy w świetle podanych tutaj licznych dowodów wpływów bizantyjskich na sztukę w Polsce piastowskiej naszym poszukiwaczom łacińskiego Graala będzie "raźniej", jeżeli zamieścimy przykład sztuki bizantyjskiej ze wspomnianego wcześniej Poitiers, czyli z samego krańca świata zachodniego, gdzie docierała ona już w VIII wieku. Stamtąd i z tamtego okresu pochodzi Ewangeliarz Świętego Krzyża, iluminowany bizantyjską sztuką ikonograficzną. Oto jedna z ilustracji (foto: Giraudon ex "Naissance d'une nation", 1988) przedstawiająca Chrystusa Pantokratora w nimbie krzyżowym i aureoli, siedzącego na tronie podpartym na lwich łapach, otoczonego  medalionami z zoomorficznymi formami czterech ewangelistów w aureolach. Nad jego głową w kwadracie umieszczono dwa słowa w języku greckim: Phos Zoe, czyli Światło i Życie, a poza kwadratem te same słowa po łacinie: Lux Vita.

Łacina na zabytku wczesnośredniowiecznym nie jest sama w sobie dowodem, że chodzi o zabytek rzymski, łaciński albo karoliński. Była ona bowiem poza greckim, jednym z wielu języków używanych w Bizancjum. Natomiast słowa, monogramy i symbole greckie świadczą jednoznacznie o wpływie bizantyjskim. Interesującym jest, że miniatury tego ewangeliarza, poprzedzające powstanie karolińskiej sztuki iluminacyjnej, nie budzą szczególnego zainteresowania wśród tych historyków sztuki, a nie brakuje ich też poza Polską, którzy wspierają ideę (bo nie jest to fakt) "karolińskiego renesansu" jako bezpośredniego kontynuatora rzymskiej sztuki antycznej.

Innym polskim zabytkiem, jednoznacznie wyrażającym wpływy rusko-bizantyjskie, jest XIII-wieczna, tak zwana Patena Płocka, albo Patena Konrada Mazowieckiego. Oto jej kopia, wykonana na podstawie XIX-wiecznej ryciny. Oryginał wykonany był w złoconym srebrze, z zastosowaną w ikonografii bliskowschodnią techniką niello. Wnętrze pateny posiada dwukrotnie wgłębione dno, o sześciolistnym wykroju. Centralną część pateny zajmuje wygrawerowany wizerunek Chrystusa w Majestacie, w otoczeniu czterech postaci - Konrada Mazowieckiego (DUX CONRADVS), jego żony Agafii (OAFIA) oraz synów Ziemowita (SEMOVITVS) i Kazimierza (HAZIMIRVS). Księżniczka Agafia Światosławówna pochodziła z wareskiej dynastii Rurykowiczów.


Trzeba wiedzieć, że używane dzisiaj imię Ziemowit jest zniekształconą formą starosłowiańskiego, czyli wschodniosłowiańskiego imienia Siemowit, oznaczającego "głowę rodu").  Wyraz *sěmьja to rodzina, ród; nadal o takim znaczeniu przetrwał w języku rosyjskim - семья́ (semʹjá), białoruskim - сям'я́ (sjam'já) i ukraińskim - сім'я́ (sim'já). 

Wyryte na patenie imiona OAFIA (ros. Ога́фья)SEMOVITVS i HAZIMIRVS mają zlatynizowane formy imion wschodniosłowiańskich. Nad postacią Chrystusa w nimbie krzyżowym widnieje postać anioła trzymającego kadzielnicę. We wschodnim chrześcijaństwie, a później i w łacińskim, kadzielnica weszła do obrządków liturgicznych. Wspomina o niej po raz pierwszy pod koniec IV wieku, bizantyjski mnich Ewagriusz z Pontu. Kadzielnica, zwana również trybularzem (łac. thuribulum), wywodzi swoją nazwę od greckiego słowa θύος (czyt. thuos), które pochodzi od θύειν (czyt. thuein), oznaczającego poświęcić, ale także złożyć w ofierze.

Oto poniżej jeszcze jeden przykład sztuki bizantyjskiej z Gotlandii, przedstawiającej Chrystusa Pantokratora - fragment XIII-wiecznego witrażu z romańskiego kościoła w Endre (foto: Bert Enderborg). Niewiarygodne, jak w dobrej formie ten zabytek przetrwał do dziś.


A propos nieznanych losów konserwacji, omawianej wyżej tumskiej płaskorzeźby oraz w ogóle konserwacji najstarszych zabytków architektury wczesnośredniowiecznej w Polsce, nie można nie zauważyć, że nie zawsze prowadzona ona jest zgodnie z wymogami ochrony naszego dziedzictwa kulturowego, jak to się dzisiaj szumnie mówi, a w praktyce ...
 
Spójrzmy obok na cyfrową próbę rekonstrukcji oryginalnej bryły XII-wiecznego kościoła św. Jana Chrzciciela w Prandocinie, widok od strony północnej (źródło: Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego). Ufundowany prawdopodobnie przez pochodzącego z Moraw lub Czech, wojewodę krakowskiego, Prandotę Starego (Magnusa Prandotę), herbu Odrowąż

Zbudowany został z miejscowego (Nasiechowice), wapnistego piaskowca (bloczki kamienne ścian i detale architektoniczno-rzeźbiarskie). Fasadę zdobią oplatające ją w całości lombardzkie fryzy arkadkowe oraz podwójne plecionki nad oknami i portalem (od strony południowej). 

Po przebudowach w okresie baroku kościół stracił wiele z oryginalnego charakteru. Jak w wielu podobnych przypadkach w Polsce, barok nie tylko nie wniósł do architektury nic wartościowego, ale wręcz był destrukcyjny, poprzez zniszczenie i przysłonięcie unikatowych detali romańskich. 

Mimo likwidacji dwóch półkolistych apsyd  (z greckiego ἀψίς - apsis, czyli 'łuk'), wybicia w murze dodatkowych i znacznie powiększonych okien, a zamurowania okien romańskich, kościół ten  nadal jest uważany za jeden z cenniejszych zabytków architektury romańskiej w Polsce. Zarówno XII-wieczny portal, jak i równie oryginalne małe okienka zamurowane są w sposób dość niedbały, bez zachowania ślepych, rozglifionych nisz lub przynajmniej ogólnych obrysów okien i konserwacji plecionek w obramieniach okien.

Efekt  "konserwatorskich" zabiegów na zabytku prandocińskim widoczny jest na zdjęciu poniżej. Wydaje się, że zniszczone pierwotne otwory okienne padły ofiarą państwa - mecenasa sztuki. Zapewne z powodu braku cech ornamentyki sakralnej te elementy architektury nie wydały się mecenasowi godne zachowania. W ten oto sposób zabytek po ośmiu wiekach przetrwania barbarzyńskich wojen i pożóg, został trwale uszkodzony przez świadomego konserwatora zabytków. Chociaż przy tym w części uratowano i zakonserwowano freski wewnątrz kościoła, to jednak trudno zaliczyć remont tego zabytku do "Hall of Fame" polskiej szkoły konserwatorskiej.

Widoczny w ciągu wieków w Polsce, wyraźnie różniący się od wielkiego szacunku do zabytków w krajach Europy zachodniej, brak respektu do pamiątek po poprzednich pokoleniach, ich rugowanie z przestrzeni publicznej i stawianie na ich miejsce nowych pomników "ku czci i chwale" będących aktualnie u władzy, czy to w Warszawie, Krakowie, czy w Wólce Dolnej, to najgorszy wyraz prywaty i kulturowego egoizmu naszych elit. "Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości", powiedział jeden z rozsądniejszych Polaków.

Przez ponad dwa wieki, u szczytu wielkości Rzeczypospolitej, nie za okupanta, jeden z najcenniejszych zabytków romańskich w Polsce, jakim jest królewska krypta - kaplica św. Leonarda na Wawelu, była ... składem materiałów budowlanych. Dopiero pod koniec XVIII wieku adaptowano ją dla grobów królewskich. A jej remont wykonano już nie za czasów państwa polskiego, bo w latach 1873-1874. Kolejne konserwacje miały miejsce w latach 1937-1938 oraz w 2007 roku (Ireneusz Płuska, 2009 - "Konserwacja romańskiej krypty św. Leonarda pod Katedrą Wawelską").


Na marginesie, w związku z koniecznością remontu gotyckiego kościoła na Pomorzu jego proboszcz wyznał mi niedawno, że "zamiast wywalania pieniędzy na ten stary kościół, lepiej byłoby na jego miejsce zbudować nowy". Oczywiście są kapłani, którym na sercu leży ochrona średniowiecznych zabytków kościelnych, jakim jest na przykład autor pięknego portalu "Architektura sakralna Pomorza Zachodniego".

Nie żaden obcy wróg naszej kultury,  ani zaborca, ani najeźdźca, ale rajcy miasta Krakowa w XIX wieku zburzyli najstarszy miejski szpital oraz klasztor i kościół św. Ducha z XIII wieku po to, aby akurat w tym miejscu wznieść teatr im. Słowackiego; i w poczuciu dumy ze swej decyzji umieścić na nim napis, o ironio: "Kraków narodowej sztuce". Czy naprawdę tylko sąsiadów mamy obciążać za ubogość, w stosunku do krajów ościennych, pomników kultury materialnej w Polsce? Paradoks tym większy, że patronem teatru został Juliusz Słowacki, dziś uznawany za narodowego "wieszcza", a zupełnie zignorowany przez rodaków za życia. Ten największy do swych czasów polski dramaturg nie doczekał się za życia inscenizacji żadnej ze swoich 17 sztuk teatralnych.

"Zaprzeczyć się nie da, że miarą cywilizacyi jest, między innemi, pszanowanie dla przeszłości i dzieł sztuki dawnej. Barbarzyńcy cenią najbardziej, co się świeci; napół cywilizowani, co kosztowne, tylko wykształceni szanować umieją, co prawdziwie piękne i wiekiem poważne. (...) Wróćmy do rzeczy. Więc jakaż konkluzya w sprawie Szpitala Swiętego Ducha? Gdyby był sposób oodmienić zapadłą uchwałę Rady miejskiej, prosiłbym, aby nie burzyć Szpitala ..." - protestował bezskutecznie Stanisław Tomkowicz (1850-1933) – krakowski konserwator zabytków, historyk sztuki. Powyżej jego portret z 1913 roku, pędzla Jacka Malczewskiego (1854-1929).

Oto, ufundowany przez Jana Prandotę, biskupa krakowskiego, kościół i szpital św. Ducha w Krakowie, na akwareli F. Gajewskiego z 1891 roku (źródło: Grzegorz Bednarczyk, www.jazon.krakow.pl). Widzimy bryłę kościoła już mocno zniekształconą - usunięcie sygnaturki, barokowy szczyt, klasycystyczne pilastry i gzymsy z XVIII wieku oraz dokonana w XIX wieku zamiana kościoła na mieszkania i biura na dwóch kondygnacjach. 24 maja 1892 roku, kiedy przystąpiono do wyburzania kościoła św. Ducha, Jan Matejko, Czech z pochodzenia, w proteście wobec tego aktu barbarzyństwa zwrócił prezydentowi miasta przyznany mu wcześniej tytuł honorowego obywatela miasta Krakowa.


W przywołanym wyżej Czerwińsku, obok kościoła klasztornego, istniał równie stary, a raczej jeszcze starszy, kościół parafialny pod wezwaniem św. Wojciecha. W upadającej XVIII-wiecznej Polsce sarmackiej "został czasem strawiony zupełnie (i) do reperacyi stał się niezdatnym" tak, że "kanonik płocki Marcin Krajewski z daty 19 października 1778 roku rozebrać go dozwolił, o tem wszystkiem świadczą pozostałe ieszcze gruzy". Ruiny kościoła dotrwały co najmniej do 1823 roku, w którym to roku Wincenty Hipolit Gawarecki opublikował te słowa w książce "Opis topograficzno-historyczny Ziemi Wyszogrodzkiey".

Opisując wygląd kościoła św. Marcina w Opatowie w aktualnym mu czasie, czyli w połowie XV wieku, Jan Długosz tak pisze w dziele "Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis": "W portalu zachodnim są postawione na obu węgarach postacie wyrzeźbione w habicie templariuszów, które oglądaliśmy - tylko że dziekan opatowski, powodowany niemądrym przesądem, odrąbał im głowy niedawno temu".

Ta, odnotowana przez kronikarza, ignorancja u niektórych plebanów, dziekanów i biskupów, zawiadujących majątkiem kościelnym, a więc nie prywatnym, ale narodowym,  nieraz o wielkiej wartości kulturowej i historycznej, jest do dzisiaj nie tylko ich osobistym grzechem pychy, ale i społecznym utrapieniem kraju. Zaściankowe ambicje niedouczonych arogantów,  prowadzą do destrukcji stylistycznej cennych zabytków, tylko po to, aby próbować zaistnieć w historii. Co nam po tym, że zostaną przez nią surowo ocenieni, jak tamten dziekan opatowski, kiedy zapisana na rachunek nas wszystkich niepowetowana strata została już poniesiona?

Mówimy tutaj o ochronie dziedzictwa narodowego w szerokim tego słowa znaczeniu, które czasami bezmyślnie było marnotrawione przez naszych przodków. K. Szajnocha ("Dzieła Karola Szajnochy" 1876, Tom IV) pisał, jak po zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem w  1651 roku polskie wojska obeszły się ze zbiorami archiwalnymi tego miasta, będącego własnością wojewody Rafała Leszczyńskiego, pradziada króla Stanisława Leszczyńskiego: "... cała bowiem kancelarya, ze wszystkiemi dawnemi aktami, dostała się pod Beresteczkiem Polakom, którzy najszpetniejszym sposobem nie oddali jej do archiwów Rzeczypospolitej, lecz porozszarpywali ją pomiędzy siebie na wieczne zatracenie".


Niechlubnym, współczesnym przykładem w "uśmiechniętej Polsce",  barbarzyńskiej wręcz "radosnej" twórczości architektonicznej, jakim jest połączenie i częściowe przykrycie bryły XII-wiecznego  kościoła romańskiego z ciosów granitu, z powstałym w ostatnich latach bezstylowym monstrum z cegły, jest kościół św. Andrzeja Apostoła w Kościelcu Kolskim (foto powyżej: cracusiac, Fotopolska.eu). 

Część historyków jest zdania, że schowany za szkaradną, bezstylwą bryłą romański kościół może pochodzić nawet z XI wieku, ale posadowiona przy nim dopiero co XXI-wieczna budowla w dużym stopniu uniemożliwia szersze badanie archeologiczne otoczenia zabytku i bardziej konkludujące jego datowanie. Inwestorowi tej wybujałej budowli należy się laur Konserwatora Zabytków: "Prawo prawem, ale moje musi być na wierzchu".

Oto z boku kamienna chrzcielnica z kościoła w Kościelcu Kolskim, obecnie w zbiorach Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie (foto: Artur Różański).

Nie można wykluczyć, że zasłonięty, stary kościół został ufundowany około 1088 roku przez księcia Mieszka Bolesławowica, syna Bolesława Szczodrego, który miał poślubić w tym roku Katarzynę, córkę księcia kijowskiego Wsiewołoda I. Książę ruski dwa lata wcześniej ufundował w Kijowie klasztor żeński pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła - pierwszym, znanym w Europie patrocinium tego świętego. Przełożoną klasztoru została Janka, córka Wsiewołoda I z małżeństwa z córką cesarza bizantyjskiego Konstantyna IX Monomacha.

Badający szczegóły architektoniczne tej budowli archeolog dopatrzył się pewnych analogii z Czech -  kościół św. Klemensa w Stará Boleslav, kościół św. Gawła w Zbraslaviu,  kościół Wniebowzięcia NMP w Neustupovie, kościół św. Piotra w Poříčí nad Sázavou. Badacz ten konformistycznie wolał nie krytykować trwającej w trakcie badań budowy XXI-wiecznej tandety, pozostając przy formule, że o gustach się nie dyskutuje (non est disputandum).

Dodajmy, że pamięć o św. Andrzeju Apostole jest szczególnie czczona w kościele prawosławnym, a w greckiej tradycji zwany jest on Pierwszym Powołanym (Protokletos), będąc odpowiednikiem św. Piotra w kościele łacińskim. Miał on założyć pierwszy kościół chrześcijański w Bizancjum, a AD 38 powołać pierwszego biskupa o imieniu Stachys w tym mieście, które trzy wieki później przybrało nazwę Konstantynopol.  Wśród polskich historyków rację ma Jerzy Rajman, a nie Brygida Kürbis, że u progu XI wieku imię Andrzej, w początkowym okresie chrześcijaństwa na ziemiach polskich, ma charakter typowo zakonny i dodam - związany ze wschodnimi, najstarszymi formami monastycyzmu.

Oto poniżej fragment X-wiecznej, bizantyjskiej plakietki z kości słoniowej, przedstawiającej św. Andrzeja (OΑΓΙΟC ΑΝΔΡΕΑC) i św. Piotra (OΑΓΙΟC ΠΕΤΡΟC). Oryginał znajduje się w zbiorach Kunsthistorisches Museum w Wiedniu. Napis w języku greckim ponad ich postaciami głosi: "Wy, bracia cieleśni, zwiastunowie Bożej tajemnicy, uzyskajcie od władcy Konstantyna przebaczenie grzechów”. Płaskorzeźba powstała w Konstantynopolu, za czasów panowania Konstantyna VII Porfirogenety (912-959).


Chociaż osoba świętego Andrzeja ma swoją najdłuższą i najtrwalszą tradycję w kościele wschodnim, niektórzy nasi badacze (np. Brygida Kürbis) usiłują dowodzić, że jego patronowanie (patrocinium) kościołom w Polsce nie pochodzi z tradycji ortodoksyjnej, ale łacińskiej. Jako dowód podaje się fakt ufundowania pierwszego kościoła opackiego w Europie zachodniej pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła w AD 1100, w pobliżu Brugii (Flandria), przez Roberta II Jerozolimskiego, po szczęśliwym powrocie z I wyprawy krzyżowej

Wielu badaczy chce ukryć wpływy wschodniego chrześcijaństwa w Polsce, bezpośrednio i dużo wcześniej, z Rusi i Moraw, usiłując wyolbrzymić znaczenie dużo późniejszych wypraw krzyżowych i wskazywać Europę zachodnią, jako źródło i kierunek wpływu sztuki bizantyjskiej w Polsce.

Zapomina się jednak, że wschodnie chrześcijaństwo, z kultem św. Andrzeja, trwało tuż za polską miedzą, w Wielkich Morawach, za misji św św. Cyryla i Metodego już ponad dwa wieki wcześniej, zanim dotarł on do dalekiej Flandrii. 

Dodajmy, że już u zarania powstawania państwa polskiego, zdobyta przez Mieszka I ziemia krakowska, gdzie wzniesiono kościół św. Andrzeja - zanim tym patronem obdarzono kościół w Brugii, a także zdobyte wschodnie rubieże - Grody Czerwieńskie, objęte były wpływami kulturowymi ze Wschodu (vide archeologia) i religią prawosławną. Imię Andrzeja przybrał św. Andrzej Świerad, polski lub słowacki mnich, męczennik, który zmarł około 1030 roku - ponad pół wieku przed pierwszą wyprawą krzyżową. Imię św. Andrzeja jako patrona przybrały klasztory benedyktyńskie w Tyńcu (AD 1044) i Jeżowie koło Łodzi (AD 1108). Miasto Jędrzejów (wcześniej Brzeźnica) zawdzięcza swoją nazwę klasztorowi cysterskiemu św. Andrzeja (AD 1140).


Przywołajmy tutaj cenny zabytek bizantyjski, znajdujący się w sąsiadującym z kościołem św. Andrzeja w Krakowie klasztorze klarysek. Jest to ikona mozaikowa, wykonana w XII lub na początku XIII wieku w Konstantynopolu. Przedstawiająca ona Matkę Bożą - orantkę, w półpostaci, z wizerunkiem Chrystusa umieszczonym w prawym górnym rogu (ilustracja powyżej, źródło: Siostry Klaryski Klasztor w Krakowie). Wizerunek Matki Bożej w tego rodzaju kompozycji graficznej zwany jest w tradycji bizantyjskiej Agiosoritissa, a w tradycji rosyjskiej Maria Chalkopratejska (ros. Халкопратийская), od kościoła Świętej Urny (gr. Ἁγία Σορός), z relikwią Matki Bożej, w dzielnicy Chalkoprateia (gr. Χαλκοπρατεῖα) w Konstantynopolu. 

Przypadek kościoła w Kościelcu Kolskim mówi dużo o naszym dość lekceważącym podejściu do zabytków kultury materialnej. Wystarczy zauważyć, że w odróżnieniu od języków zachodnio-europejskich, w języku polskim słowo "zabytek" ma mniej konotacji pozytywnych (pamiątka, pomnik, antyk, dobro kultury, relikwia), niż negatywnych, o czym świadczą jego liczne, bliższe lub dalsze synonimy: anachronizm, barachło, antyk, staroć, starocie, grat, rupieć, próchno, klamot, klekot, lichota, chłam, lipa, marnota, fajans, śmieć, rzęch, badziewie, złom, wrak, gruchot, szmelc, dezel, tandeta, obdrapaniec, przeżytek, relikt, skansen, pozostałość, ruina, starzyzna, szpargał, trup, anachronizm, staroświecczyzna.

Dla porównania popatrzmy, z czym Anglikom kojarzy się słowo "zabytek" (monument), według słownika synonimów Thesaurus: kamień nagrobny (footstone, gravestone, headstone, ledger, tombstone),  płyta pamiątkowa (marker, slab, tribute), arcydzieło (masterpiece), mauzoleum (mausoleum), kolumna (pillar, column), relikwiarz (shrine), posąg (statue), stela (stele), głaz (stone), tablica pamiątkowa (tablet), grób (tomb), kurhan (cairn), grobowiec symboliczny (cenotaph), uczczenie pamięci (commemoration), budowla (erection, pile), pamiątka (memento, reminder), wielki kamienny pomnik (monolith), obelisk (obelisk), upamiętnienie (record), znak, dowód pamięci (token), wieża, baszta (tower), dowód, świadectwo, świadek (witness), wielkie dzieło (magnum opus).

Czy ta, tak diametralnie różna percepcja znaczenia słowa "zabytek", a zatem i wynikającego z niej stosunku do zabytków wśród Polaków i Anglików, nie wskazuje na jedną z przyczyn relatywnie ubogiego dorobku naszej kultury materialnej, jaki odziedziczyliśmy po przodkach, w zestawieniu nie tylko z Anglią, ale i nawet z Czechami czy Węgrami?

Cyprian Kamil Norwid (obraz Krzysztofa Bagorskiego, Donum Artis) powiedział nam, Polakom: "... aby drogę mierzyć przyszłą, trzeba-ć koniecznie pomnieć [pamiętać], skąd się wyszło!".  Na marginesie, użyte przez Norwida staropolskie słowo "pomnieć" wywodzi się od prasłowiańskiego *mьněti - myśleć, sądzić, uważać, mniemać. W starosłowiańskiej formie przetrwało do dzisiaj w języku rosyjskim: помнить (pomnić) - pamiętać. A co z Norwidem ? - I cóż z tego, że szczycimy się naszymi "wieszczami", jak ich światłe refleksje i przepowiednie ignorujemy. 

Zważmy, że pełne znaczenie słowa "ignorancja" nie zamyka się w lekceważeniu czy pomijaniu - czyli sposobie podejścia do spraw uznawanych za mało ważne przez każdego z nas, gdy dokonujemy codziennych wyborów. Gorzej, gdy ignorancja sięga przymiotów naszego charakteru, naszej mentalności, jest życiowym wyborem; wtedy nazywa się niewiedzą, nieznajomością, zacofaniem, nieuctwem, ograniczonością, wstecznictwem, po prostu głupotą. Czy te cechy miały swój wpływ na przebieg polskiej historii? Znak zapytania chyba tutaj niepotrzebny.

Z profanującej romański kościół w Kościelcu Kolskim tandety kulturowo-stylistycznej wracajmy do zabytków słowiańskiej sztuki sakralnej. Rzućmy okiem na jeszcze jedno przedstawienie Pana w Majestacie z wydanego w 1397 roku Psałterza Kijowskiego, którego iluminacje - jak oceniają historycy sztuki, wzorowane były na XI-wiecznym bizantyjskim zdobnictwie książkowym (źródło: Wystawa w Galerii Tretiakowskiej "Holy Russia", 2012).

Ilustracja poniżej przedstawia Chrystusa w mandorli w akcie Wniebowstąpienia Pańskiego. Napisany w języku staroruskim Psałterz Kijowski jest jednym z najcenniejszych pomników wśród iluminowanych rękopisów w języku słowiańskim. Powstał mniej więcej w tym samym czasie, co Psałterz Floriański, zawierający najstarsze w języku polskim teksty psalmów.


Kolejnym przykładem wizerunku Maiestas Domini jest plakietka ze szwedzkiej prowincji Uppland (diecezja Uppsala). Powyższa reprodukcja przedstawia klasyczną postać Chrystusa w mandorli, w tym samym co w ewangeliarzu Notkera i Anastazji układzie ewangelistów. Wykonany w formie emaliowanej tabliczki na pozłacanej blasze miedzianej i podkładem na desce dębowej, stanowił górną pokrywę przenośnego ołtarza, a być może pojemnika na relikwię,  w kościele w Norrala. Zabytek ten, oceniany jako wykonany pod koniec XII wieku i pochodzący z północnych Niemczech (zatem możliwe, że z Meklemburgii lub Pomorza), był jednym z niewielu, jaki uratował się po pożarze kościoła w 1807 roku i został opublikowany w książce "Norrlands kyrklinga konst under medeltiden" (Henrik Cornell 1918).

Na obwodzie plakietki widnieje inskrypcja: "Ale wiedz kim jestem - Bogiem świętym i drogą życia. Moja śmierć jest dla dobra kościoła, a na synagogi zgubę" (Qvod sim sentite devs et pivs et via vite mors fovet eclesiam mea set perimit sinagigam). O ile cała strona ikonograficzna i technika wykonawcza zabytku wskazuje na jego bizantyjskie podłoże, o tyle tekst na bordiurze sugeruje, że dzieło powstało w Europie ottońskiej, już po pierwszej wyprawie krzyżowej. Krucjata ta miała silne przesłanie nie tylko antypogańskie, ale i antyżydowskie, mimo że w poprzedzających wiekach wyznawcy Mojżesza cieszyli się wyższym statusem, aniżeli poganie i heretycy.


Jak widać na poniższej ilustracji jednej ze scen Drzwi Płockich, wyraz graficzny plakietki z Norrala koresponduje z podobnym wyobrażeniem Pana w Majestacie, w bizantyjskiej aureoli krzyżowej, w otoczeniu wspomnianych wyżej czterech ewangelistów oraz wznoszących mandorlę czterech aniołów, co sugeruje Dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, jak w Psałterzu Kijowskim. Drzwi Płockie powstały prawdopodobnie nieco wcześniej, niż zabytek szwedzki.
 

Prześledziliśmy tutaj kilka przykładów, wywodzącego się ze sztuki bizantyjskiej artystycznego ujęcia Maiestas Domini w różnych miejscach wczesnośredniowiecznej Europy, aby zwrócić uwagę na subiektywną jednostronność ocen tych historyków, którzy usuwają w cień znaczenie Bizancjum w rozwoju kultury i sztuki w Europie, a usiłują stworzyć, bez udziału Bizancjum, bezpośredni pomost cywilizacyjny, oddzielony od siebie okresem pół tysiąca lat, pomiędzy antycznym Rzymem, a  Europą karolińską i Polską piastowską.

03 września 2016

Bizantyjskie źródła kultu maryjnego

Kolegiata w Tumie jest  najcenniejszym zabytkiem architektury romańskiej w Polsce. Stoi ona na resztkach pierwotnego kościoła klasztornego pod wezwaniem św. Marii (abbatia Sancte Marie in castello Lancicie, według pierwszej wzmianki z 1136 roku).  Klasztor przeniesiono około AD 1140 do Mogilna, a na jego miejscu pobudowano bazylikę, dodając do poprzedniego patrocinium imię św. Aleksego - ascety czczonego głównie w rusko-bizantyjskim obszarze kulturowym. Zachował się rękopis jednego ze starszych pomników języka polskiego, jakim jest XV-wieczny odpis wierszowanej Legendy o św. Aleksym

Jej treść, a może i właśnie ta sama starosłowiańska forma, musiała być znana w Polsce już w XII wieku, skoro bazylikę tumską obdarzono imieniem tego bizantyjskiego świętego. Jej pierwsze tłumaczenie z języka greckiego na język starocerkiewno-słowiański powstało na Rusi pod koniec XI wieku, a więc niewiele później niż najstarsze w języku narodowym (poza łaciną i greką) - francuskim, z około AD 1040. Za pośrednictwem wędrownych pielgrzymów ("kaliki perehozhie") szybko rozprzestrzeniło się po Rusi i to prawdopodobnie z tego kraju, skąd płynęły do Polski idee obrzędu słowiańskiego, treść legendy dotarła do nas na początku XII wieku. O kolegiacie tumskiej wspominam w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie".

Zaprezentujmy ten dostojny zabytek architektury romańskiej sponad łanów zbożowych, które ścielą się wokół niego niemal od tysiąca lat (foto poniżej: Paweł Bień, Spotkania z zabytkami, 2024).


Źródłem legendy o św. Aleksym był jego żywot, spisany po grecku na przełomie V/VI wieku, a rozwinięty w tym samym języku w IX wieku przez przybyłych z Bizancjum do Rzymu greckich mnichów. Miało to prawdopodobnie miejsce około roku 868, wraz z dostarczeniem do Rzymu przez Cyryla i Metodego relikwii św. Klemensa, złożonych w bazylice św. Klemensa na Lateranie. 

Dopiero jednak po przybyciu do Rzymu w AD 972 Sergiusza, patriarchy Damaszku, któremu papież Benedykt VII, zwolennik monastycyzmu, powierzył zaniedbany dotąd kościół św. Bonifacego na Awentynie i pozwolił na zbudowanie przy nim klasztoru o rycie bizantyjskim i łacińskim, dopiero wtedy - a więc pod koniec X wieku, dodano temu kościołowi drugiego patrona - św. Aleksego i przetłumaczono żywot św. Aleksego na łacinę. Dopiero wtedy postać i weneracja św. Aleksego zaczęła być rozpowszechniana w Europie zachodniej. Do dziś zachowały się w tym kościele rzymskim XI-wieczne freski z życia św. Aleksego, odzwierciedlające nie łacińską, kanoniczną wersję jego legendy, ale grecką, bizantyjską. Z klasztorem św. Aleksego na Awentynie mieli ścisłe kontakty św. Wojciech i św. Bruno z Kwerfurtu - jeden z nich mógł być założycielem benedyktyńskiego klasztoru św. Aleksego w Tumie.

Kościół prawosławny czci św. Aleksego 17 marca. Pięciu cesarzy bizantyjskich i wiele innych osobistości wschodnioeuropejskich nosiło jego imię, a w Grecji, Rosji i innych krajach prawosławnych istnieje wiele kościołów noszących jego imię. Oto kopia programu przedstawienia teatralnego z 1674 roku, poświęconego "świętemu Aleksemu, mężowi Bożemu", wystawionego w Kijowie i dedykowanego ówczesnemu carowi Rosji, Aleksemu I Romanowowi (źródło: Бусева-Давыдова И. Л. , 2008 - "Культура и искусство в эпоху перемен. Россия семнадцатого столетия").


W polskiej treści tej legendy autor wyraźnie nawiązuje do tradycji kościoła nie łacińskiego, ale wschodniego, prawosławnego, na przykład: "Rozdał swe rucho żebrakom, śrzebro, złoto popom, zakom". "Rucho" to w języku starocerkiewno-słowiańskim ubiór, własne rzeczy, manatki. Srebro i złoto rozdał popom i diakom (dziakom) - jak w kościele prawosławnym nazywa się kleryków. Zawiera ona wiele słów wspólnych dla języka staroruskiego i staropolskiego (pisane tutaj kursywą, z dodanym dzisiejszym polskim znaczeniem), na przykład: wieliki - wielki, rzecz - mowa, krasa - piękność, imieć - mieć, żenie - żonie, k niemu - do niego, k temu - do tego, niegdy - raz, bieży - przychodzi,  księdza - księcia, dziejało - działo, ostał - został, mać - matka, uznać - dowiedzieć się, wiesioł - wesoły, luby - miły, wietr - wiatr, zwon - dzwon, najć - znaleźć, krasny - ozdobny. Także pewne formy gramatyczne mają tam starocerkiewno-słowiański rodowód: "oćca barzo lepszy", czyli "lepszy od ojca". 

Należy tutaj dodać, że polscy badacze gremialnie przypisują łacińskie, a nawet rzymskie korzenie polskiego tekstu legendy, jednocześnie lekceważąc fakt, że jej polska wersja nie jest zgodna z żadną z oficjalnych, zatwierdzonych przez papieża wersji kanonicznych, a ma ona swój lokalny, ludowy koloryt, charakterystyczny dla licznych pieśni starorosyjskich - hymnów na cześć św. Aleksego.


To w kolegiacie w Tumie, obok Płocka, z okresu Polski wczesnośredniowiecznej, na sklepieniu półkopuły (konchy) apsydy zachodniej, zachował się (niestety, dość zniszczony, chociaż po częściowej konserwacji), XII-wieczny fresk z postacią Chrystusa Pantokratora w mandorli, w otoczeniu Marii Panny i Jana Chrzciciela, tworzących wspólnie klasyczny dla sztuki bizantyjskiej motyw ikonograficzny, zwany Deesis (foto powyżej). Towarzyszą tym postaciom cztery tetramorfy - starotestamentowe symbole ewangelistów. 

Deesis to zlatynizowana forma greckiego słowa δέησις - déisis, w bizantyjskiej tradycji znaczącego 'błagalną modlitwę'. Tradycja ta sięga co najmniej pierwszej połowy VII wieku, bo z tego okresu pochodzi Żywot św. Jana i św. Cyrusa, zapisany ręką Sofroniosa I (Σωφρόνιος - Sofrónios), greckiego patriarchę Jerozolimy. U nas nawet greckie imię musi być "łacińskie', stąd nazywamy go Sofroniuszem. 

To z jego dzieła znamy pierwszy opis obrazu z motywem deesis: "Widzieliśmy wspaniały i godny podziwu obraz, przedstawiający pośrodku naszego Pana Jezusa Chrystusa, a po lewej stronie Matkę Chrystusa, Matkę Bożą, zawsze Dziewicę Bogonośną Marię, a po prawej Poprzednika - Chrzciciela naszego Zbawiciela. Następnie przed obrazem zgromadził się chór proroków i apostołów oraz grupa męczenników, którzy z ugiętymi kolanami i pochylonymi głowami upadli przed jedynym Bogiem".

W przeprowadzonej w latach 1995-2008 konserwacji romańskich polichromii w kolegiacie tumskiej nie ustrzeżono się, moim zdaniem, istotnego, wiele mówiącego błędu. Pominięto mianowicie, przebijający się w aureoli Chrystusa krzyż grecki - tak charakterystyczny dla fresków bizantyjskich nimb krzyżowy wokół głowy Chrystusa. Motyw ten zwany jest również jako promieniująca aureola (gr. ακτινόφορο φωτοστέφανο - aktinóforo fotostéfano). Nawet w oparciu o powyższe, o niewielkiej rozdzielczości zdjęcie, przy zastosowaniu filtrów, można ślady oryginalnego nimbu krzyżowego dostrzec na powiększeniu o jeszcze niższej rozdzielczości, jak zaznaczono strzałkami poniżej.

W kontekście dominującej, nie tylko w Polsce, ale i w Europie zachodniej narracji, uznającej  tradycje rzymskie i łacińskie jako niemal jedyne źródło cywilizacji europejskiej, marginalizującej przy tym rolę innych kultur i tradycji w rozwoju tej cywilizacji, pominięcie tego elementu greckiego może już nie całkiem dziwić. 

Bezstronność ideologiczą i obiektywność naukową wykazał konserwator malarstwa Karol Dąbrowski (1907-1992), kiedy w 1952 roku nakreślił w ołówku wygląd tej polichromii, z wyraźnie zaznaczonym nimbem krzyżowym wokół głowy Chrystusa (K. Dąbrowski, 1952 - "Odkrycie romańskiej polichromii w Tumie pod Łęczycą", Ochrona Zabytków 1952, Nr 4/5).

Jednakże, gdy popatrzymy na późniejsze od tumskich, dzieła artystów zachodnioeuropejskich, bezpośrednio czerpiących z kultury bizantyjskiej jeszcze u progu XIV wieku, to zatarcie śladu bizantyjskiego w tumskim deesis, nadal musi wywoływać zdziwienie. Popatrzmy na mozaikę w katedrze w Pizie, wykonaną w 1302 roku przez Cimabue, z nimbem krzyżowym, w klasycznym przedstawieniu deesis (zdjęcie poniżej).


Wyraźne jest podobieństwo kompozycyjne tumskiej postaci Chrystusa z jego wyobrażeniem na późniejszym o ponad stulecie fresku w bazylice św. Franciszka z Asyżu, wykonanym także przez Cimabue. Artysta ten, prekursor florentyńskiego renesansu, w oparciu o tradycje bizantyjskie zaczął wprowadzać w malarstwie elementy nowej sztuki, zwanej później gotycką. XII-wieczne polichromie o bizantyjskich motywach znajdowane są w kościołach w Danii, m.in. w Kirke Hyllinge.

Zatrzymajmy się na chwilę przy Cimabue. Namalował on w formie Krucyfiksu dwa dzieła, tak właśnie nazwane (Il Crocifisso), wykonane w temperze i złoceniach na drewnie - technice charakterystycznej dla ikon rusko-bizantyjskich. Pierwsze, z 1272 roku, artysta wykonał dla kościoła św. Dominika (San Domenico) w Arezzo. Jest ono uznane przez historyków sztuki jako pierwsze, które odchodzi od dotychczas stosowanej w Italii konwencji malowania w stylu czysto bizantyjskim. Przede wszystkim artysta odszedł od przedstawiania Chrystusa Tryumfującego w scenie Ukrzyżowania, zastępując wyobrażeniem Chrystusa Cierpiącego, tak charakterystycznym w rodzącej się sztuce gotyckiej. 

Wcale to jednak nie oznacza, że nie zostały w dziełach Cimabue zachowane liczne cechy, charakterystyczne dla sztuki bizantyjskiej. Był on ostatnim wielkim artystą włoskim, tworzącym w stylu bizantyjskim i jednocześnie pierwszym z wielkich, który wprowadził oryginalne, własne elementy w sztuce Italii. Giorgio Vasari, włoski malarz, architekt i pierwszy włoski historyk sztuki, w swojej książce "Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów" z 1550 roku, uznał Krucyfiks z Arezzo jako "Akt urodzenia sztuki włoskiej". Drugie takie dzieło namalował około AD 1280 dla kościoła św. Krzyża (Santa Croce) we Florencji. Oto jego fragment, przedstawiający opłakującą Ukrzyżowanie Madonnę (foto: "PAN Unsere herrliche Welt", Nr 10 1983).


Porównajmy ten obraz Madonny z poniższym, będącym fragmentem starszej, Włodzimierskiej Ikony Matki Bożej, dzieła przybyłego do Rusi z Bizancjum na początku XII wieku. Widzimy między tymi dwoma zabytkami podobieństwa w ogólnej kompozycji, sylwetce Madonny, w rysach twarzy, szczegółach stroju, kolorystyce, a także w samej technice wykonania. 


Włodzimierska Ikona w Rosji, podobnie jak częstochowska Ikona Matki Bożej w Polsce, jest najbardziej czczoną relikwią w Rosyjskim Kościele Prawosławnym, związana z wieloma wydarzeniami historycznymi tego państwa. Oto fragment ikony z II połowy XVI wieku, przedstawiającej tak zwane spotkanie wiernych (Сретение) z Ikoną Włodzimierską w Moskwie, w 1395 roku.


Ikona Włodzimierska reprezentuje pewien specyficzny rodzaj ikon, szczególny zwłaszcza dla sztuki ruskiej, przedstawiających Matkę Bożą z Dzieciątkiem, zwany z grecka Eleusa - od słowa Ἐλεούσα - 'miłosierny', 'miłujący'. Maryję Dziewicę przedstawia się trzymającą na ramieniu Dzieciątko Jezus, które tuli swój policzek w policzku Matki Bożej, obejmując ją za szyję. W Europie zachodniej ten rodzaj ikony bywa nazywany Matką Bożą Czułości (Virgin of Tenderness).

Jeszcze w epoce włoskiego renesansu, Sandro Boticelli, wśród wielu namalowanych przedstawień Matki Bożej, około 1480 roku stworzył obraz (jego fragment poniżej; foto: Thomas Hawk, 2010), nawiązujący do tradycji staroruskich ikon Eleusa, zwłaszcza do Matki Bożej Włodzimierskiej, na którym artysta, zachowując styl przedstawienia adekwatny do ówczesnej epoki, nadał zasadniczą pozę postaci, wierną chociażby z Ikoną Włodzimierską. W tym subtelnym przedstawieniu Maryi Dziewicy z Dzieciątkiem Jezus, artysta przekazuje piękno i siłę macierzyńskiej miłości. Oczy Syna zwrócone ku niebu, oczy Matki ku ziemi, jakby w przeczuciu przyszłej utraty Syna. Zwraca uwagę nimb krzyżowy (grecki) nad głową Jezusa, charakterystyczny dla sztuki bizantyjskiej, przejęty także w Europie w sztuce romańskiej.


Jeszcze do XVII wieku przetrwały w Polsce dawne tradycje ikonograficzne sztuki wschodnio-chrześcijańskiej, jakim jest poniższy Obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem w Kalwarii Zebrzydowskiej, czyli Obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej. Obraz został wykonany w bizantyjskim typie Eleusa. 

Dzisiejszy wizerunek tej ikony, publikowany w polskiej Wikipedii, jest jednakże inny, niż ten tutaj. Został on ostatnio przemalowany, jedynie z zachowaną pierwotną kompozycją, ułożeniem postaci oraz tłem. Mimo, że wizerunek Matki Bożej Kalwaryjskiej należy do najbardziej czczonych obrazów maryjnych w Polsce, dopuszczono się moim zdaniem na tym zabytku profanacji. Zamalowano  oryginalne twarze, a na ich miejsce wstawiono ich modernistyczne wyobrażenie, w zbarbaryzowanej formie. Przywieszony do kołnierza Matki Bożej krzyż grecki zamieniono na krzyż łaciński. W ten oto sposób specjaliści od konserwacji zniszczyli XVII-wieczny zabytek. Te, przeprowadzone w 1990 roku na zabytku zabiegi, niezgodne z zasadami sztuki konserwatorskiej, nazwano obłudnie "gruntowną konserwacją". Kołnierze postaci mają półksieżycowatą formę tak zwanej caty - charakterystycznego elementu w sztuce prawosławnej. Wspominam o tym w artykule "Bizantyjskie gryfy w symbolice wczesnopiastowskiej".

Niektórzy historycy sztuki zwracają uwagę na podobieństwo architektoniczne portalu tumskiego z nieco starszym północnym portalem katedry w Lund, a obydwa związane stylistycznie ze sztuką lombardzką, u nas myląco nazywaną "włoską". Najstarszy w architekturze romańskiej styl nazywany jest poza naszym krajem "pierwszym romańskim", albo "lombardzkim romańskim". Rzut przyziemia, dolne części transeptu, krypta i apsyda katedry w Lund wskazują na bezpośrednie wpływy architektury lombardzkiej - wzmiankę, której próżno by poszukiwać w polskiej Wikipedii, w odróżnieniu na przykład od Wiki angielskiej, francuskiej, czy niemieckiej.

Normańskiemu rycerzowi Rogerowi I (1031-1101) zawdzięczała bizantyjsko-chrześcijańska Sycylia i Kalabria wyzwolenie spod panowania arabskiego. Ten wikiński potomek i nowy władca Sycylii przejął od zamieszkujących tą wyspę ortodoksyjnych Greków utrwaloną tam kulturę i religię bizantyjską. Oto bita za jego czasów moneta (źródło: CoinArchives, Spink Auction 23050). Na awersie widnieje postać władcy na koniu i napis ROQERIVS COMES. Jeździec wyposażony w hełm, tarczę w kształcie migdałowym i lancę flagową. Rewers przedstawia siedzącą Matkę Bożą z Dzieciątkiem w beciku na rękach, z napisem w otoku - MARIA MATER DNI [DNI - skrót od DOMINI], czyli "Maria Matka Pana".

Termin "Maria Mater Domini" jest określeniem Matki Bożej, pochodzącym z Bizancjum. Takie wezwanie nosi Santa Maria Mater Domini, jeden z najstarszych kościołów w Wenecji - mieście zawdzięczającym w średniowieczu swój rozwój głównie szerokim kontaktom handlowym i kulturowym z Bizancjum. Największym tego pomnikiem jest bazylika św. Marka - "perła" architektury bizantyjskiej. Jej projekt został zainspirowany kościołem Świętych Apostołów w Konstantynopolu, charakteryzującym się planem krzyża greckiego, kopułami i szerokim wykorzystaniem mozaik.


W połowie XII wieku al-Idrisi, arabski geograf na dworze normańskiego króla Sycylii Rogera II wymienił Łęczycę pod nazwą N(u)grada (Nowogród) - taką samą, jak nazwa pierwszej wielkiej stolicy Waregów na Rusi. Uzasadnienie dla pierwotnego nazwania Łęczycy Nowym Grodem jest jak najbardziej logiczne, jeżeli przyjmiemy że zakładali ją dotychczasowi mieszkańcy Tumu, analogicznie zresztą do Waregów, którzy wyprowadzając się z Rurikowa Gorodiszcza do tuż obok założonego grodu, także nazwali go Nowym Grodem.

Wnuk Rogera II, normandzki król Sycylii Wilhelm II, zwany Dobrym, kontynuował, pochodzącą z Hauteville-la-Guichard (Normandia) dynastię Hauteville, władającą Królestwem Sycylii. To normańskie państwo, które zamieszkiwały ludy italskie i greckie, a w mniejszej części arabskie, obejmowało Sycylię, Maltę i południowe Włochy, aż po Neapol włącznie. 

Wilhelm II był fundatorem klasztoru i katedry w Monreale, koło Palermo, pod "bizantyjskim" wezwaniem Matki Bożej. Architektura i wystrój wnętrza kościoła, zwłaszcza złocone mozaiki ścienne, oparte zostały na tradycjach bizantyjskich i normandzkich, z elementami sztuki arabskiej na zewnętrznej fasadzie. 

Oto jedna z mozaik, w której wszystko jest bizantyjskie - plan ikonograficzny, stroje, postaci, napisy, kolorystyka, technika wykonania i idea - przesłanie obrazu. Przedstawiaja ona króla Wilhelma II, ofiarującego świątynię Bogurodzicy, z inskrypcjami w grece i łacinie (oba języki funkcjonowały w Bizancjum).  Matka Boża odziana jest na głowie i ramionach w tak zwany maforion (gr. mαφόριον - mafórion) - rodzaj obszernego szala. To greckie odzienie jest charakterystyczne na wszystkich historycznych przedstawieniach (ikonach i  rzeźbach) Matki Bożej.

Jeżeli jesteśmy jeszcze na Sycylii, zajrzyjmy do kościoła na starym mieście, pod wezwaniem Santa Maria dell’Ammiraglio, czyli Matki Bożej Admiralskiej, w Palermo. Ta świątynia jest o prawie pół wieku starsza od odległęj od niej o kilka kilometrów katedry w Monreale. Fundatorem tej pierwszej był  Jerzy z Antiochii, admirał grecki i dowódca wojskowy na dworze króla Sycylii, wspomnianego Rogera II. Pozostawił w świątyni, ku pamięci potomnych, mozaikę z wizerunkiem Matki Bożej, trzymającej w lewej dłoni zwój pergaminu z treścią błogosławieństwa i wstawiennictwa u Syna Bożego, jakim obdarzyła fundatora.

Przytoczmy jej treść, bo wiele ona mówi, o co i w jaki sposób zabiegali w życiu ówczesne elity: "Temu, który zbudował dla mnie ten dom od podstaw, Jerzemu, pierwszemu ze wszystkich dowódców. O Dziecko, chroń go i całą jego rodzinę od wszelkiego zła i obdarz go odpuszczeniem grzechów. Bo Ty, o Logosie [Synu Boży], masz moc, jako jedyny Bóg". W oryginale greckim: "ΤΟΝ ΕΚ ΒΑΘΡΩΝ ΔΕΙ- / ΜΑΝΤΑ ΤΟΝΔΕ ΜΟΙ ΔΟΜ(ΟΝ) / ΓΕΩΡΓΙΟΝ ΠΡΟΤΙΣΤΟΝ ΑΡΧΟΝ- / ΤΩΝ ΟΛΩΝ, ΤΕΚΝΟ(Ν), / ΦΥΛΑΤΤΟΙΣ ΠΑΝΓΕ- / ΝΕΙ ΠΑΣΗΣ ΒΛΑΒΗΣ / ΝΕΜΟΙΣ ΤΕ ΤΗΝ ΛΥΤΡΩ- / ΣΙΝ ΑΜΑΡΤΗΜΑΤΩΝ. / ΕΧΕΙΣ ΓΑΡ ΙΣΧΥΝ ΩΣ / Θ(ΕΟ)Σ ΜΟΝΟΣ, ΛΟΓΕ". Poniżej zwoju widnieje napis: "+ Modlitwa Twojego sługi Jerzego, admirała" (+ ΔΟΥΛΟΥ ΔΕΗΣΙΣ ΣΟΥ ΓΕΩΡΓΙΟΥ, ΤΟΥ ΑΜΗΡΑ). Transkrypcja i tłumaczenie niemieckie - Rolf Heine.


A teraz powróćmy do tematu głównego, do czego zobowiązuje nas tytuł artykułu. Tak zwany kult maryjny, chociaż znany już był wśród pierwszych chrześcijan, został przez Kościół usankcjonowany w Bizancjum przez zwołany przez bizantyjskiego cesarza Teodozjusza II Sobór Efeski w AD 431, od kiedy zdefiniowano św. Marię jako Matkę Bożą (Theotokos). 

Wtedy to i tamże wprowadzono dzień 15 sierpnia jako święto Zaśnięcia Matki Bożej, zatwierdzone jako obowiązujące w całym Bizancjum przez cesarza Maurycjusza pod koniec V wieku.  Kościół rzymski "dogonił" kościół wschodni w przyjęciu tego święta dopiero na przełomie VIII/IX wieku, a później nawet "przegonił", uznając w 1950 roku Wniebowzięcie Marii Panny jako dogmat. W języku starocerkiewno-słowiańskim święto to miało nazwę Uspienie Presviatoj Bogoroditsi ("Uśpienie Przenajświętszej Bogurodzicy"). 

To w kościele ortodoksyjnym utrwaliła się maryjna weneracja i rozpowszechniła się maryjna ikonografia. W V stuleciu ukształtowały się trzy podstawowe typy przedstawień graficznych i plastycznych Bogurodzicy - Hodegetria, Eleusa i Orantka

Oto z boku ikona maryjna w typie Orantka, na jednej z kart Modlitewnika Gertrudy, zwanego też Kodeksem Gertrudy, powstałym między 1075 a 1087 rokiem. Gertruda (1025-1108), córka króla Mieszka II, wyszła za mąż za księcia kijowskiego Izjasława I. Z uwagi na autorstwo polskiej księżniczki zabytek ten należy uznać za najstarszy zabytek w języku łacińskim w literaturze polskiej. Niestety, wbrew faktom, nasi historycy "popularnie" uważają, młodszą o ponad stulecie, powstałą w okresie lat 1190-1208 "Kronikę" Wincentego Kadłubka, za taki pomnik. Hodegetria, czyli „ta, która jest przewodniczką w drodze”, w jednej ręce podtrzymuje Dzieciątko, drugą na nie wskazuje jako na tego, który jest „drogą, prawdą i życiem”. Eleusa jest czułą matką, która przytula policzek do głowy swojego dziecka. Tradycja mówi, że jest to moment, w którym Syn wyjawia jej tajemnicę swojej śmierci i zmartwychwstania. Orantka to Bogurodzica, która w geście miłości obejmuje Dzieciątko. Maryja i Dzieciątko Jezus spoglądają na wprost, jakby wzywając patrzącego, aby również wzniósł ręce ku niebu i zaniósł swoją modlitwę do Boga. Te trzy typy wizerunków Matki Bożej do dziś stanowią wzór dla ikon maryjnych, powstających w różnorodnych wariantach, w kręgu sztuki wschodniochrześcijańskiej.

To Konstantynopol był pierwszym miastem, który przyjął Matkę Boską za patronkę, uznaną przez mieszkańców jako ich "przewodniczka" (hodegetria). Miano to pochodzi od legendarnej  cudownej ikony Matki Bożej z Dzieciątkiem, umieszczonej w zbudowanym w I połowie V wieku monastyrze Hodegon, albo pod wezwaniem Panaghia Hodegetria ("Ta, która wskazuje drogę"). 

Oto poniżej zestawione są dwie ilustracje, wykonanych z kości słoniowej w Bizancjum, płaskorzeźb przedstawiających Marię - Hodegetrię. Z lewej strony to centralna część tryptyku ołtarzowego, datowana na lata 940-960, który znajduje się w zbiorach Rijksmuseum w Amsterdamie. Ilustracja z prawej strony to statuetka, będąca zapewne częścią płaskorzeźby, datowana na okres 1050-1150, a będąca na ekspozycji w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku (Galeria 303). Z uwagi na znaczną bliskość w wyrazie artystycznym obu dzieł sztuki można przypuszczać, że wykonawca młodszego, z tych dzieł inspirował się starszym, tym pierwszym. 


Wyznawcy wyłącznie łacińskich korzeni polskiego chrześcijaństwa nie chcą zauważyć, że obchodzone 25 marca maryjne święto Zwiastowania Pańskiego ma swoje początki w Bizancjum już w V wieku, a najstarszy hymn liturgiczny (akatyst) na cześć Matki Boskiej, znany jest od AD 626, kiedy już wtedy śpiewany był w podzięce za uratowanie Konstantynopola w przed atakiem Awarów i Persów.

W kościele łacińskim kult maryjny pojawił się wraz z nadawaniem kościołom wezwania św. Marii dopiero w IX wieku, a po inspiracyjnych dziełach Bernarda z Clairvaux (1090-1153) począł rozwijać się tak naprawdę od XII wieku. Najbardziej emblematyczne europejskie kościoły przyjmujące wezwanie św. Marii konsekrowane były (po przebudowie wcześniejszych kościołów z innymi patronami) stosunkowo późno: Mariendom w Spirze 1061, Santa Maria w Trastavere (Rzym) 1143, Notre-Dame w Tournai 1171, Notre-Dame w Paryżu 1182, Notre-Dame w Laon 1235, Notre-Dame w Chartres 1260, Notre-Dame w Amiens 1269. 


Powyższa ilustracja przedstawia odkryty w kościele w Måløv, na duńskiej Zelandii, datowany na około 1130 rok, bizantyjski fresk przedstawiający Hodegetrię (Ulla Haastrup i John Lind, 2016 - "Dronning Margrete Fredkulla. Politisk magthaver og mæcen for byzantiskkunst i danske kirker i 1100-tallets begyndelse"). Zapewne w tym już okresie nadawano kościołom w Skandynawii wezwanie Marii Panny. 

Na trwający kult Matki Bożej w Skandynawii wskazuje napis runiczny na obwodzie dzwonu z AD 1228 w kościele św. Dionizego (papieża greckiego) w Saleby, Västergötland: "Gdy zostałem wykonany, minęło 1228 zim od narodzenia Boga. Święta Maria, łaski pełna. Niech Dionizy będzie błogosławiony". Papież Dionizy (gr. Dionysos) był pierwszym biskupem Rzymu, który zwołał w Rzymie w 260 roku synod biskupi (wcześniej odbywały się w Kartaginie). Kolejny synod w Rzymie zwołał dopiero w AD 314 cesarz bizantyjski Konstantyn I Wielki.

Kult maryjny od samego początku wprowadzenia chrześcijaństwa na Rusi miał w tamtejszym kościele bardzo silne uznanie. Najstarsze na Rusi święto kościelne to święto Opieki Bogurodzicy (Покров Богородици - Pokrowa Bogurodzicy), obchodzone 14 października, na pamiątkę uchronienia Konstantynopola przed najazdem Arabów w 910 roku. Oto poniżej, nawiązująca do tego święta, średniowieczna polichromia z kościoła w Alskog, na Gotlandii, nazwana "Maria med skyddsmantel", czyli  przedstawiająca Matkę Bożą z ochronną szatą (foto: Bernt Enderborg, Guteinfo).


Jednym z zabytków potwierdzających wczesne powstanie kultu maryjnego w Bizancjum jest poniższa miniatura, obrazująca uroczysty wjazd do Konstantynopola cesarza Jana I Tzimiskesa w AD 971. Cesarza w koronie, na białym koniu, poprzedza dwukonny pojazd z ikoną Matki Bożej z Dzieciątkiem. Iluminacja pochodzi z manuskryptu, zwanego Madrid Skylitzes lub Codex Græcus Matritensis Ioannis Skylitzes, autorstwa greckiego historyka Ioannisa Skylitzesa z XI wieku.


Ten sam cesarz wydał złotą monetę, której awers stanowiło popiersie Chrystusa w nimbie krzyżowym, z inskrypcją w otoku +IhS. X[R]IS. REX REGNANTIUM. Na rewersie widoczne jest popiersie cesarza Jana Tzimiskesa w koronie, trzymającego w lewej dłoni krzyż patriarchalny, którego błogosławi Matka Boża (powyżej litery ΜΘ) Nad głową cesarza widnieje symbol Ręki Boskiej (Manus Dei). W otoku napis +THEOTOK[E] BOHΘ[EI] IW[ANNH] T[W Δ]ΕS[POTI]ʹ (źródło: Wikipedia).


Oto kolejny przykład tego kultu i jednocześnie mistrzowskiej sztuki złotniczej na Rusi na przełomie XII/XIII wieku. Jest to pochodzący z Riazania, wysadzany kamieniami szlachetnymi złoty naszyjnik z medalionami w emalii komórkowej, przedstawiającymi Matkę Boską, św. Irenę i św. Barbarę (źródło: "La Sainte Russie au Louvre", 2010).


Ten rodzaj naszyjnika i inna, historyczna biżuteria, przedstawiona jest na rysunku rekonstrukcyjnym nieznanej ruskiej księżniczki, wykonanym przez artystę Olega Fiedorowa. Jego ilustracje wyróżniają się na tle prac historycznych innych artystów autentycznością najdrobniejszych szczegółów. Oparte są na aktualnych danych archeologicznych i naukowych, a wiele prac powstało dla największych muzeów we współpracy z czołowymi naukowcami i specjalistami. 


Prekursorem uznania Matki Boskiej Częstochowskiej jako protektorki Polski wydaje się być Grzegorz z Sambora (1523-1573), zwany z racji swojego pochodzenia Wigilancjuszem Rusinem, który wydał w Krakowie w 1568 roku po łacinie poemat "Częstochowa", w którym wychwala patronkę klasztoru na Jasnej Górze i jej ruską ikonę: "Lecz pieśń ma wstecz się cofnąć i powiedzieć musi, jak obraz w Jasnej Górze znalazł się aż z Rusi" (przekład Wincenty Stroka, Kraków 1896).

Czczenie Marii z Nazaretu jako Matki Bożej usankcjonował w kościele Cyryl z Aleksandrii, który na pierwszym soborze w Efezie w AD 431 zabiegał i uzyskał przyjęcie dla św. Marii tytułu Theotokos, co oznacza w języku starocerkiewnym Bogurodzicę (Bogorodica), a więc kogoś więcej niż tylko matkę Chrystusa, jak dotychczas przyjmowano. Już grecki historyk Kościoła, Euzebiusz z Cezarei (265-339), zachęcał do utrwalania na obrazach wizerunku Chrystusa, świętych i męczenników. Wyraz "ikona" pochodzi z języka greckiego, w którym εἰκών (czyt. eikón) oznacza obraz lub cenny przedmiot religijnego kultu.

Ciemna twarz świętej polskiej ikony Matki Bożej Częstochowskiej, czyli Czarnej Madonny, ma swoje pierwowzory w dużo starszych, ruskich przedstawieniach ikonograficznych, jak na przykład poniższa, XI-wieczna ikona św. Tekli z fresku w Soborze Przemienienia Pańskiego w Czernigowie.

Pochodzący z V wieku kościół Santa Maria Antiqua w Rzymie, pod tym wezwaniem od AD 640, zawiera najstarszy fresk Matki Boskiej jako królowej,  namalowany w stylu bizantyjskim, tak jak figury innych świętych na ścianach tego kościoła, zamurowanego na początku IX wieku w czasach ikonoklazmu (AD 726-843) - zakazu czczenia świętych obrazów. Wówczas to, w okresie obrazoburstwa, niszczono w Bizancjum i tam, dokąd sięgały jego wpływy polityczne i religijne, ikony świętych z powodów teologicznych, nowej interpretacji Pisma Świętego według Starego Testamentu ("Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu ...", Księga Wyjścia 20,4). W związku z tym, w okresie VIII-IX wieku wielu bizantyjskich artystów opuściło swój kraj i osiedliło się w Europie zachodniej, gdzie ich sztuka mogła się dalej rozwijać. 

Oto z tego okresu, przedstawiający Marię i św. Józefa w drodze do Betlejem, fresk greckich artystów w dawnym kościele św. Marii za Murami (Chiesa di Santa Maria foris portas) w Castelseprio, koło Mediolanu. Poniższa scena przedstawia epizod z następującego biblijnego wydarzenia. Kiedy król Herod dowiedział się, że Mędrcy, którzy pokłonili się nowonarodzonemu Zbawicielowi, udali się do ich ziemi, nie mówiąc mu o miejscu narodzin Dzieciątka, Herod wpadł w gniew i nakazał zabić wszystkie dzieci poniżej drugiego roku życia w Betlejem i okolicach. Ale anioł ukazał się Józefowi we śnie i powiedział mu, aby zabrał Dzieciątko Jezus i Najświętszą Bogurodzicę i uciekł do Egiptu. Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł. Kiedy król Herod umarł, anioł ponownie ukazał się Józefowi i kazał mu wrócić do Betlejem.


Te same bizantyjskie impulsy, dla uczczenia zakończenia soboru, przyczyniły się do rozpoczęcia w tym samym roku budowy bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie. Jej nawa podtrzymywana jest przez 36 kolumn z greckiego marmuru (z wyspy Paros), podczas gdy wewnętrzny łuk tryumfalny przedstawia w bizantyjskim stylu narodziny Chrystusa, a mozaika w apsydzie  (z greckiego ἀψίς - apsis, czyli 'łuk') koronację Matki Boskiej. Starszym od tych budowli jest zbudowany w IV wieku ortodoksyjny kościół św. Marii z Syjonu w etiopskim mieście Aksum, który przyjął Matkę Boską za patronkę prawdopodobnie po 431 roku. Do dziś we Włoszech i Albanii istnieje wyznanie katolicko-bizantyjskie, sięgające tradycji z VI wieku.

Scenę Narodzenia Pańskiego przedstawia płytka z kości słoniowej na tylnej stronie wezgłowia w tronie bizantyjskiego arcybiskupa Maximina w Rawennie (zabytek wykonany w Bizancjum w VI wieku). Rawenna (Ravenna) była we wczesnym średniowieczu (od połowy VI wieku) bizantyjską stolicą w Italii (Egzarchat Rawenny).

Oto poniżej fragment tronu. Narodzenie Pańskie i Pokłon Trzech Króli podzielone są na dwie odrębne kompozycje – według Ewangelii św. Łukasza i św. Mateusza. W scenie Narodzenia, obok św. Józefa, pojawia się także położna Salomea, której wizerunek zaczerpnięty jest z apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa. Za żłóbkiem z Dzieciątkiem stoją wół i osioł, w głębi Gwiazda Betlejemska. Na drugiej płycie – po lewej stronie Maryi – znajduje się postać Anioła jako opiekuna Matki i Dziecka.


Imię Bogurodzicy i tytuł Boga Rodzicy mają nie tylko swój źródłosłów w tradycji kościoła bizantyjskiego, ale  - w odróżnieniu od kościoła katolickiego, znajdują swoje potwierdzenie w dogmacie wiary kościoła prawosławnego.  Kościół ortodoksyjny przyjął bowiem dogmat o Bożym Macierzyństwie Bogurodzicy, zgodnie ze stanowiskiem soboru z 431 roku: "Ponieważ święta Dziewica urodziła cieleśnie Boga zjednoczonego hipostatycznie z ciałem, mówimy, że jest ona Bogarodzicą" (Trzeci list Cyryla z Aleksandrii do Nestoriusza z Konstantynopola). 

Kościół rzymski nie podziela tego dogmatu, a zatem i nie utożsamia się z imieniem Bogurodzica, zastępując go dogmatem o Niepokalanym Poczęciu Marii Dziewicy. Jeszcze wspomniany wyżej Bernard z Clairvaux w XII wieku oraz Tomasz z Akwinu w XIII wieku, obaj tak zwani "doktorzy Kościoła", odrzucali twierdzenia o niepokalanym poczęciu, to w 1476 roku papież Sykstus IV wprowadził święto Niepokalanego Poczęcia, a jako dogmat zostało ono oficjalnie przyjęte przez papieża Piusa IX w 1854 roku.

W kościele prawosławnym, poza świętem Zaśnięcia Bogurodzicy z 15 sierpnia, któremu w kościele katolickim odpowiada święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, istnieje jeszcze jedno święto czczenia Matki Bożej, nieznane w kościele łacińskim, jakim jest, obchodzone 8 stycznia, tak zwane święto Soboru Bogurodzicy lub Soboru Przenajświętszej Bogurodzicy. Święto to poświęcone jest uwielbieniu Najświętszej Maryi Panny, która urodziła Jezusa Chrystusa. Wychwalając Najświętszą Theotokos, Kościół wspomina ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. 

Ustanowienie obchodów Soboru Theotokos sięga czasów starożytnych Kościoła chrześcijańskiego. Epifaniusz z Salaminy (zm. 403), św. Ambroży z Mediolanu (340-397) i Augustyn z Hippony (354-430), w nauczaniu o święcie Narodzenia Pańskiego łączyli uwielbienie narodzonego Chrystusa z uwielbienie Dziewicy Maryi, która go urodziła. Wzmiankę o obchodach święta Bogurodzicy zawiera kanon 79 III Soboru konstantynopolitańskiego, który odbył się w latach 680-681. Oto powyżej ikona obrazująca święto Soboru Bogurodzicy z XV wieku (źródło: Русская вера). Wezwanie Soboru Bogurodzicy nosiła, nieistniejąca już dzisiaj cerkiew w Lipiu, w Bieszczadach.
 
Na fotografii obok (foto: HEN-Magonza, 2014) mamy wspaniałą pamiątkę po nieistniejącej już pierwotnej, IV-wiecznej Bazylice św. Piotra w Watykanie, obecnie w kościele św. Marka we Florencji. 

Jest to bizantyjska mozaika o wysokości 260 cm, przedstawiająca Matkę Boską (z dodaną prawdopodobnie w XVII wieku barokową bordiurą z dwoma świętymi). Krótka historia tego dzieła spisana została po łacinie na marmurowej płycie poniżej mozaiki: 

"Ten stary obraz Matki Boskiej przechowywany w Bazylice Watykańskiej nad świętą bramą oratorium, stworzony przez papieża Jana VII w roku zbawienia 703 i do dzisiaj z wielkim pietyzmem religijnym czczony, został zabrany z gruzów, kiedy to Bazylika dla uzyskania formy bardziej cesarskiej była w trakcie burzenia, aby cześć wobec niego nie została w żaden sposób pomniejszona, został przetransportowany z Rzymu na tutejszy ołtarz w AD 1609". 

Dla wierności przekazu przytoczmy oryginalny tekst: VETVSTA HAEC DEI GENITRICIS IMAGO, IN VATICANA BASILICA SVPRA PORTAM SCAM / ORATORIO OLIM A IOHANNE VII PONT. MAX SAL. ANNO DCCIII CONSTRVCTO DIV SERVATA / ATQ. AD HVNC DIEM RELIGIOSISSIME CVLTA, CVM IAM TEMPLVM ILLVD IN AVGVSTIOREM / FORMAM REDIGENDVM DETVRBARETVR E RVDERIBVS ERVTA EST ET NEQVA AVT SALTEM / MINIMA IN EAM DEVOTIONIS IACTVRA FIERET IN HANC ARAM ROMA TRANSLATA CDDCIX.

Papież Jan VII, greckiego pochodzenia, sprawował swój pontyfikat w latach 705-707, a więc można sądzić że mozaikę ufundował w tym okresie. Umieszczona została nad ołtarzem w dobudowanej specjalnie do bazyliki watykańskiej, także dziś nie istniejącej, kaplicy pod wezwaniem św. Marii przy Żłóbku (łac. Sancta Maria ad Praesepe). Była ona również pierwotną patronką wspomnianej wyżej bazyliki Matki Bożej Większej (wł. Santa Maria Maggiore) w Rzymie. Płytę z mozaiką Matki Boskiej przewieziono do Florencji faktycznie około roku 1596, gdzie w kościele św. Marka znajduje się do dziś.

Matka Boska, z otwartymi ramionami w geście modlitwy, ma na głowie bizantyjski diadem, ozdobiony rubinami i perłami, z którego na ramiona spływają sznury kamieni szlachetnych. Ubrana w tunikę do stóp i jasnoczerwone obuwie. Głowa otoczona jest złotym nimbem. Na szyji spoczywa kolia z dwoma rzędami białych i czerwonych brylantów. Oryginalna płyta (bez bordiury) nosi ślady przecięcia w połowie, zapewne koniecznego dla jej transportu z Rzymu do Florencji. 

Na poniższej ilustracji zestawione są fragmenty VIII-wiecznej mozaiki z Bazyliki Watykańskiej z wizerunkiem Matki Bożej (z lewej strony) oraz VI-wiecznej mozaiki z na wskroś bizantyjskiej bazyliki San Vitale (św. Witalisa) w Rawennie, z wyobrażeniem cesarzowej Teodory, małżonki cesarza Justyniana I Wielkiego (z prawej). Rawenna była w tamtych czasach stolicą terytoriów należących do Cesarstwa Bizantyjskiego w Italii.


Jeżeli uwzględnimy opinie o jej wcześniejszym aktorstwie i "lekkim" życiu, jakie na temat cesarzowej Teodory wyrażali współcześni jej Jan z Efezu i Prokop z Cezarei, powyższa wizualizacja w nimbie świętości w kościele w Rawennie wydać się może dla niektórych czytelników świętokradztwem. Fakt ten jako jeden z wielu poświadcza siłę i zakres bizantyjskiego dziedzictwa kulturowego nie tylko we wschodniej i środkowej, ale i w przyszłej karolińsko-ottońskiej Europie.

Podobne dwuznaczne wrażenie mają historycy sztuki w ocenie VI-wiecznego fresku w dolnej, starej części Bazyliki San Clemente w Rzymie. Przedstawia on, podobny do odzianej w strój cesarski Teodory, wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem.


W ikonografii bizantyjskiej, w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskiej, nimb nie był zarezerwowany do przedstawiania w nim tylko Boga, proroków czy innych osób świętych. Przedstawiano w nim również zoomorficzne symbole świętych, a także wyróżniano nimbem współczesnych władców, dostojników oraz postacie biblijne - te niekoniecznie o przymiotach "świętych".

Także inna Teodora - św. Teodora, małżonka cesarza Teofila, Ormianka, jako już wdowa i regentka małoletniegoo syna Michała III, przyczyniła się do rozwoju ikonografii w kościele bizantyjskim, zwołując a AD 843 synod, na którym przywrócono kult obrazów świętych. 

Oto poniżej XV-wieczna Ikona Triumfu Prawosławia, z wyobrażeniem drugiej cesarzowej o imieniu Teodora (810-867), z synem Michałem III, stojących przy, podtrzymywanej przez aniołów, ikonie Hodegetrii - Bogurodzicy z Dzieciątkiem. Po drugiej stronie obrazu, w górnym rzędzie, stoi patriarcha Metody, biskup Teodor i dwóch mnichów. Pod nimi znajduje się 11 świętych i męczenników. Tuż pod Hodegetrią znajdują się Teofanes Wyznawca i Teodor Studyta, wspólnie trzymający obraz Chrystusa. Zupełnie z lewej strony widnieje postać św. Teodozji, męczenniczki - pierwszej ofiary ikonoklazmu, w lewej dłoni z ikoną Chrystusa - Emanuela (młodzieńca), w prawej - z zapaloną świecą. Ubrana jest w tunikę, w płaszczu oraz w skepe (od greckiego słowa σκεπη - ochrona) na głowie - osłaniającym włosy, kanciastym nakryciu głowy, typowym dla mniszek bizantyjskich. 

Zauważmy, że pojawiają się tutaj takie greckie imiona, jak Teodora, Teofanes, Teodor, Teodozja - wszystkie związane z imieniem Boga. I tak Teodor, Teodora oznacza "dar Boga", Teofil - "przyjaciel Boga", Teofanes - "'objawienie Boga'", Tedozja - "oddająca Bogu". Imiona tego rodzaju, zapewne pod wpływem bizantyjsko-ruskim, pojawiały się również wśród polskich elit wczesnego średniowiecza, na przykład Teodor Janowicz Świeboda AD 1222, kasztelan kruszwicki; Teodor AD 1232, komornik krakowski; Teodor AD 1243, brat Klimunta, wojewody krakowskiego; Teodor AD 1243, proboszcz klasztoru w Zwierzyńcu.

Ikona Triumfu Prawosławia (znana również jako Ikona Niedzieli Prawosławia) to ikona pierwszej niedzieli Wielkiego Postu - uroczystości upamiętniającej koniec ikonoklazmu bizantyjskiego i przywrócenie ikon do kościoła, który to dzień w prawosławiu pozostaje świętem kościelnym. Oryginał w zbiorach British Museum.


Jannic Durand, główny konserwator dziedzictwa kulturowego we Francji, pisał tak: "Starożytny rodowód Bizancjum, jego cywilizacja, bogactwo i splendor jego sztuki fascynowały wyobraźnię średniowiecznego Zachodu. To nie pozbawione zawiści zauroczenie widoczne jest w całym wczesnym średniowieczu ..., czy w czasach renesansu karolińskiego, a zwłaszcza w okresie X-XII wieku. Właśnie w Bizancjum poszukiwało źródeł swej tożsamości imperium Karola Wielkiego, a po nim Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego" ("Sztuka średniowiecza", 2007).

To skrywane z zazdrości, albo z poczucia niemieckiej wyższości, kopiowanie kultury bizantyjskiej w Cesarstwie Niemieckim widoczne jest nawet w ewolucji godła państwowego Niemiec, jakim jest rozpostarty, czarny orzeł, dla którego inspiracją mógł być sławny zabytek bizantyjski z Moguncji, zwany Große Mainzer Adlerfibel (Wielka broszka z orłem z Moguncji), z przełomu X/XI wieku. To arcydzieło sztuki bizantyjskiej zestawione jest poniżej z heraldycznym orłem Niemiec z okresu Republiki Weimarskiej (w środku) i ze współczesnym godłem tego kraju (z prawej strony).


Historyk sztuki George Henderson z Uniwersytetu w Cambridge, w swoim zbiorze esejów ("Wczesne średniowiecze", 1984), zauważył: "Jeżeli Konstantynopol w XII wieku był wzorem doskonałości kulturowej, to w jaki sposób musiały się do niego odnosić we wczesnym średniowieczu barbarzyńskie narody zachodniej Europy, dla których był synonimem nieprzerwanej ciągłości Cesarstwa Rzymskiego? Ta chęć partycypowania w świetnej klasycznej kulturze chrześcijańskiej stanowi jedną z wielkich motywacji wczesnośredniowiecznego społeczeństwa na Zachodzie". Opinia, chociaż w pewnym stopniu subiektywna, ukazuje jednak zasadniczy kierunek przepływu kulturowego we wczesnym średniowieczu: od "mistrza" z Bizancjum do "ucznia" z Europy wschodniej i zachodniej.

Spójrzmy jeszcze na poniższy fragment z powstałego około AD 870 Sakramentarza Karola Łysego, uważanego na Zachodzie (tam też nie brakuje "łacińskich" megalomanów) za klasyczny przykład karolińskiej sztuki iluminacyjnej, jednakże powstałego "pod wpływami bizantyjskimi". W polskiej Wikipedii, czerpiącej z dorobku naukowego naszej historiografii, hasło "Sztuka karolińska" nie zawiera ani  pół słowa wzmianki o wływie sztuki bizantyjskiej na tak zwany "renesans karoliński", ukrywając ten wpływ pod słowem "wczesnochrześcijański", w rozumieniu "łaciński". Powróćmy więc do rzeczonego sakramentarza, aby zauważyć bez trudu ten "niewidzialny" dla polskich historyków sztuki składnik bizantyjski.


Ta IX-wieczna miniatura, tak jak wcześniejsza z wizerunkiem tancerki Teodory w nimbie świętości, nie przedstawia żadnych świętych Kościoła, chociaż jest częścią księgi liturgicznej z modlitwami. Za wzorcami przybyłymi z Bizancjum "łacińscy" władcy w Europie skrzętnie przyjęli ideę o świętych źródłach władzy, aby ją potwierdzić w tej "karolińskiej" iluminacji. Przedstawia ona zachodniofrankijskiego króla Karola II Łysego, w otoczeniu arcybiskupów z Metz - Adwentiusa i Reims - Hincmara, wszystkich w nimbie świętości. Z niebios wynurza się ręka boska, wkładająca koronę (złoty diadem, wysadzany diamentami i perłami) na głowę władcy (koronowany był w wieku 25 lat). Brak jest w scenie koronacji Karola Łysego królewskiego symbolu władzy królewskiej państwa Franków, używanego już od Chlodwiga I, jakim był kwiat lilii, być może nieznany lub zlekceważony przez bizantyjskiego wykonawcę tej miniatury. 

A więc nie tylko wyraźna jest bizantyjska forma obrazu (ustawienie postaci, ich ubiory, inkrustowane księgi, kamienie szlachetne w koronie, boska ręka w chmurach - tzw. Manus Dei, złote nimby władców - tutaj świeckich i kościelnych, ale nie świętych Kościoła), ale także jego ideowe przesłanie - boskie pochodzenie władzy.

O symbolice Manus Dei pisałem więcej w poprzednim artykule  "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie". Tutaj pozwolę sobie jeszcze przywołać interesujące zastosowanie tego chrześcijańskiego symbolu w pogańskiej z charakteru kaptordze, czyli małemu pojemnikowi na przechowywanie amuletów i substancji kultowych. Oto poniżej ilustracja kaptorgi, pochodzącej z X/XI-wiecznego, kobiecego grobu w Dziekanowicach, na brzegach Jeziora Lednickiego w Wielkopolsce (foto: F. Namiota).


Jak widać, wizerunek dłoni został umieszczony "do góry nogami", czyli palcami skierowanymi ku górze. Zachowano "rękę Boga", ale zatracono pełen sens symbolu, jakim jest wskazanie na obecność Boga w niebiosach, niewidocznego dla ludzi, którego tylko wystająca spoza chmur ręka skierowana jest ku ziemi, ku wiernym - w geście ostrzeżenia, polecenia czy też wsparcia. Można przypuszczać, że zabytek ten jest potwierdzeniem nakładającego się we wczesnym średniowieczu kultu pogańskiego i chrześcijańskiego, kiedy nowa religia nie była jeszcze w pełni zrozumiała i akceptowalna. Liczne zabytki ówczesnej kultury materialnej na terenach Europy środkowej, wschodniej i północnej świadczą o synkretyzmie religijnym wśród Słowian i Normanów.

Wróćmy do kultu maryjnego. Późniejszy o dwa wieki wizerunek Matki Boskiej z Bazyliki św. Piotra w Watykanie, jeżeli chodzi o sylwetkę i postawę oraz strój i ozdoby, w znaczącym stopniu uosabia cesarzową Teodorę z Bazyliki św. Witalisa w Rawennie, przedstawioną zresztą także w nimbie świętości. W podobnej konwencji przedstawione są również cesarzowe bizantyńskie Zoe oraz Irena Węgierska, córka króla węgierskiego św. Władysława i sama przyszła święta, obie na XI/XII-wiecznych mozaikach w bazylice Hagia Sophia w Konstantynopolu.

Oto poniżej z lewej strony, inspirowany ikonografią bizantyjską, wizerunek Matki Boskiej z Dzieciątkiem, według wspmnianej wyżej formy "Orantka", utrwalony w witrażach z Chartres z początków XIII wieku, od kiedy to romańskie freski na ścianach kościołów zaczęły być zastępowane obrazami na gotyckich witrażach. Przedstawia on Marię Pannę w koronie z aureolą, stylem zbliżonej do jej powyższego pierwowzoru z VIII-wiecznej mozaiki, trzymającej na kolanach młodego Chrystusa w aureoli krzyżowej.

Nad nimi unosi się zsyłający promienie gołąb - bizantyjski symbol Ducha Świętego. Naczynie liturgiczne w kształcie gołębia, służące do przechowywania eucharystii, tak zwane peristerium (gołębica eucharystyczna),  w ortodoksyjnych kościołach jeszcze dzisiaj bywa zawieszane przy ołtarzu. Dwa takie naczynia, wykonane ze złota i ozdobione perłami, ofiarował bazylice watykańskiej cesarz bizantyjski Konstantyn I Wielki. W średniowieczu znane było także w obrządku łacińskim, chociaż później w obydwu kościołach przeważały pojemniki o innych kształtach (wieży kościelnej, czary, ozdobnego pudełka w kształcie budowli, zwanego cyborium itd), dzisiaj w tzw. puszce.

Przy głowie Marii Panny widoczne są kołysane przez aniołów (już poza obrębem ilustracji) dwie kadzielnice. Ten rodzaj przyborów jest jednym z najstarszych w liturgii chrześcijańskiej, wywodzącym się jeszcze z tradycji pogańskiej (znane w Grecji od VII wieku p.n.e.). 

Być może najstarsze znane przedstawienie tego rodzaju akcesorium liturgicznego utrwalone zostało na VI-wiecznej mozaice w ostrogockiej bazylice św. Witalisa w Rawennie. Przedstawia ona cesarza bizantyjskiego Justyniana I Wielkiego ze swoim dworem i diakonem trzymającym kadzielnicę.

Można przypuszczać, że dla XIII-wiecznego artysty, który zaprojektował ten witraż w katedrze pod wezwaniem Matki Boskiej (Notre-Dame) w Chartres wzorem do naśladowania był oryginalny lub później zapewne wielokrotnie kopiowany motyw tronującej Marii Panny z Dzieciątkiem.

Jego pierwowzór pochodzi z końca VI wieku, w formie jej ikony "Orantka", w otoczeniu św. Teodora, św. Jerzego i aniołów, utrwalony na płycie ceramicznej pokrytej glazurą, zachowany w klasztorze św. Katarzyny u stóp Góry Synaj w Egipcie (ilustracja poniżej). 

Zbudowany w II połowie VI wieku przez wspomnianego wyżej cesarza bizantyjskiego Justyniana I Wielkiego, oryginalnie pod wezwaniem Panny (Dziewicy), później dedykowany św. Katarzynie, a będący nadal w użytkowaniu, klasztor ten dysponuje najstarszą na świecie, bez przerwy czynną biblioteką. Termin "Panna" ("Dziewica") jest najstarszym określeniem, jakim chrześcijanie tytułowali Matkę Boską, użytym po raz pierwszy w Księdze Izajasza (7:14): "Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel" ("Biblia Tysiąclecia", wyd. Pallotinum). Trwa dyskusja wśród znawców, czy hebrajski termin "עַלְמָה" ("alma"), użyty w tekście Starego Testamentu oznacza pannę, młodą kobietę, czy też dosłownie dziewicę.

Prawdopodobnie z Synaju pochodzi kijowska ikona Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, będąca pierwotnie w kolekcji XIX-wiecznego rosyjskiego bizantynisty Porfirusza Uspienskiego, nazwana przez niego "Bogurodzica z dzieciątkiem Chrystusem" (Богородица с младенцем Христом). Obecnie przechowywana jest w powstałym w 1919 roku Chanienko Muzeum w Kijowie. 

Namalowane na desce techniką enkaustyczną i złocone dzieło, zdaniem badaczy nawiązuje do antycznej szkoły malarskiej z egipskiego Fajum. Namalowano tam do IV wieku zapewne ponad tysiąc (zachowało się około 900) portretów na desce, znanych dzisiaj jako Portrety fajumskie. O ile woskowa enkaustyka zdaniem Pliniusza Starszego ma źródła egipskie, o tyle same obrazy fajuńskie noszą widoczne rysy malarstwa hellenistycznego. Oto z boku bizantyjska ikona Bogurodzicy z Dzieciątkiem, namalowana na desce cyprysowej (wymiary 35×20, 5×0,3×0,8 cm), datowana na VI wiek.

Przybliżmy szczegóły tego obrazu (jego fragment poniżej), opisane przez rosyjską artystkę i konserwatora sztuki, Tatianę W. Chwostenko (1928-2005): "Ikona namalowana jest ciepłą farbą enkaustyczną na zagruntowanej desce, ściętej w narożnikach. Odwrotna strona jest ciosana. Zastosowano dwa rodzaje farb – gęstą i glazurową, którymi malowano twarze luźnymi pociągnięciami. Kolor jest ciepły, ciemnobrązowy z zielonkawym odcieniem. Ikona została dobrze przetopiona, powierzchnia posiada charakterystyczny równy połysk. Farba nie spaliła się i nie pękła. Technologia malowania przypomina najlepsze portrety Fajum; przestrzegane są podstawowe zasady starożytnej sztuki enkaustycznej. Aureole są złocone płatkowym złotem, ich warstwa jest bardzo cienka, kolor jest matowy i delikatny. Wykonano na nim ozdobę za pomocą ostrego, gorącego narzędzia, takiego jak cestrum [narzędzie grawerujące w malarstwie enkaustycznym - mój przypis]. Dziurki wypalone są w kształcie trójkątów i kółek, tworząc wspaniały geometryczny wzór, delikatny i ledwo zauważalny, przypominający tkaną koronkę. Fałdy ubioru oraz krzyż na nakryciu głowy pomalowane są sztucznym złotem. Takiego złocenia nie można znaleźć w innych ikonach bizantyjskich" (Татьяна В. Хвостенко, 1985 - "Энкаустика").


Powróćmy do wyobrażenia gołębicy jako symbolu Ducha Świętego. Duch Święty zstąpił „jako gołębica” podczas chrztu Chrystusa w rzece Jordan, więc na wielu chrześcijańskich zabytkach ikonograficznych, związanych a aktem chrztu Chrystusa, możemy zobaczyć gołębicę reprezentującą Ducha Świętego. 

Wyobrażenie gołębicy w nimbie, zawarte jest również m.in. w przedstawieniach Zwiastowania Bogurodzicy, jak na poniższym fragmencie kapitelu z katedry św. Maurycego i św. Katarzyny w Magdeburgu, ufundowanej w 937 roku przez cesarza Ottona I, w której został w 973 roku pochowany (foto: Raymond Faure).


Wenecja i cała historyczna republika wenecka zawdzięcza rozwój swojej potęgi handlowej na zawartej z Bizancjum w 1082 roku umowie, które dawało miastu i jego obywatelom szczególne przywileje w Cesarstwie Bizantyjskim. Nie będziemy tutaj rozwijać tematu imponującego dziedzictwa kultury bizantyjskiej, jakie do dzisiaj przetrwało w zabytkach tego miasta, ale wymieńmy chociażby kilkanaście kościołów (aktualnych i byłych) w Wenecji pod wezwaniem Matki Bożej, której kult religijny przyniesiony został z Bizancjum, zaczynając długą listę od wzniesionej w AD 639 bazyliki Santa Maria Assunta di Torcello, a dalej: Santa Maria Formosa, Santa Maria Mater Domini, Casa di Maria Ausiliatrice, Santa Maria di Nazareth, Santa Maria dei Servi, Santa Maria Gloriosa dei Frari, Chiesa dei Santi Maria e Donato, Chiesa di Santa Maria del Carmelo, Santa Maria del Giglio, Santa Maria dei Carmini, Santa Maria dei Miracoli, Santa Maria delle Grazie, Santa Maria della Salute, Santa Maria del Rosario, Santa Maria dei Derelitti, Chiesa di Santa Maria Maggiore, Chiesa di Santa Maria della Visitazione.

Zauważmy, że zanim w AD 734 biskup Bonifacy zorganizował kościół w Bawarii - przez wielu naszych historyków przywoływanej jako źródło polskiego chrześcijaństwa, już około AD 540 Bizantyjczycy ustanowili chrześcijaństwo w królestwach Nobadów, położonych w historycznej prowincji Nubia (Kusz), o nazwach: Nobatia, Makuria i Alodia. To ostatnie państwo sięgało południowych granic dzisiejszej Etiopii. 

Oto pochodzący z, odkrytej w latach 1960-tych przez polskich archeologów, katedry w Faras, Makuria, fragment polichromii z początków XI wieku, przedstawiający biskupa Marianosa (zm. 1036) i Matkę Boską z Dzieciątkiem (źródło: Wikipedia). Oryginalny fresk znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Marianos - przyjęte przez tego biskupa greckie imię, jest zgodne z głęboką tradycją kultu maryjnego we wschodnim Kościele.


Kult maryjny w Polsce znalazł swój najbardziej uznany wyraz pieśni "Bogurodzica". Uznaje się zazwyczaj, że powstała ona prawdopodobnie na przełomie XIII/XIV wieku, Jednakże istnieją przesłanki, aby uwzględnić że jej ortodoksyjne źródła mogą być znacznie starsze. 

"Bogurodzica" to stare, spolszczone słowo z języka starocerkiewno-słowiańskiego "Bogorodica" (Богородицa), czyli we wsółczesnym naszym języku - Matka Boża. Drugi człon w tym słowie - "rodica" wywodzi się z prasłowiańskiego słowa * rodъ (род) - ród, z dodaną końcówką żeńską -ica  (-ицa), analogicznie jak do słowa Cyryl dodano końcówkę -ica, co dało nazwę pisma wymyślonego przez św. Cyryla - cyrylica. 

Możliwe jest więc, że "Bogorodica" jest najstarszym w językach słowiańskich określeniem Matki Bożej, wprowadzonym w IX wieku przez Cyryla i Metodego w trakcie ich misji chrystianizacyjnej na Morawach i w Czechach. W języku czeskim pozostały do dzisiaj starosłowiańskie słowa "rod" - pol. "ród", "rodič" - pol. "rodzic". Pokrewnymi z nimi są m.in. słowa rosnąć i urodzaj. 

W chrześcijaństwie wschodnim do dzisiaj zachował się bizantyjski hymn - modlitwa do Bogurodzicy, zwana Bogurodzico Dziewico, w języku cerkiewno-słowiańskim - Богородице Диево Радуйся (Bogorodice Dijewo Radujsja). Oto jej tekst cerkiewno-słowiański (lewa kolumna), zapewne bliski temu, w jakim wymawiali i śpiewali (prawa kolumna) tą modlitwę Polacy w czasach pierwszych Piastów:

Бце дв҃о, ра́дꙋйсѧ,                                             Bogoródice Diéwo, rádujsa,                               бл҃года́тнаѧ мр҃і́е, гд҇ь съ тобо́ю:                       Błagodátnaja Marije, Gospódź s Tobóju,       бл҃гослове́на ты̀ въ жена́хъ,                             błagosłowiéna Tý w żenách,                                             и҆ бл҃гослове́нъ пло́дъ чре́ва твоегѡ̀,               i błagosłowién płodź czréwa Twojegó,                         ꙗ҆́кѡ сп҃са родила̀ є҆сѝ дꙋ́шъ на́шихъ.               jako Spása rodiłá esí dusz nászich.

Jej polskie tłumaczenie jest następujące: "Bądź pozdrowiona, Bogorodzico Dziewico, łaski pełna Maryjo, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony Owoc żywota Twego, albowiem zrodziłaś Zbawcę dusz naszych". Słowo "żywot" w tym tekście, tak w oryginalnym języku greckim (κοιλίας - koilías), jaki i cerkiewnosłowiańskim (чрева - czrewa) oznacza "łono". Łacińskim odpowiednikiem, jaki przyjął się w Polsce po separacji liturgii prawosławnej i katolickiej w końcu XI wieku, była pieśn - modlitwa Ave Maria, po polsku Zdrowaś Mario.

Oto obraz olejny na płótnie Jana Matejki, zatytułowany „Święci Cyryl i Metody”,  znajdujący się od 1885 roku w klasztornej bazylice Wniebowzięcia NMP w Welehradzie, na Morawach.

Leszek Śliwa, na portalu Gość.pl (2015), tak opisał to dzieło: "Z lewej strony stoi Cyryl, trzymający otwartą księgę na pamiątkę wynalezionego przez siebie pisma. Z prawej widzimy Metodego z krzyżem symbolizującym jego misjonarską działalność. Na dole obrazu leży potłuczony posąg Światowida, pogańskiego bożka. A za plecami świętych widać ikonę Matki Bożej. Jan Matejko namalował obraz w tysięczną rocznicę śmierci św. Metodego i osobiście zaniósł go do bazyliki w Welehradzie na Morawach, idąc na czele pielgrzymki z Krakowa. Welehrad był stolicą Państwa Wielkomorawskiego i główną siedzibą Metodego. Dzieło Matejki wisi w trzeciej kaplicy w prawej nawie bazyliki, z podpisem w języku czeskim: „Dar Narodu Polskiego dla Bazyliki Welehradzkiej”.

Starosłowiańska pieśń "Bogurdzica" ma swoje głębokie korzenie w tradycji prawosławnej, nawiązującej do bizantyjskiego hymnu na cześć Matki Bożej z VI wieku, znanego pod nazwą Akathistos (Ἀκάθιστος), czyli Pozdrowienia dla Najświętszej Theotokos - Bogurodzicy. Według tradycji hymn Akatyst (Akatystos) został napisany z powodu przypisywanego Matce Bożej ocalenia Konstantynopola przed oblężeniem Awarów, rasy tatarsko-mongolskiej, w 626 roku. Jest to jeden z najpopularniejszych poematów tradycji bizantyjsko-prawosławnej i filologiczny pomnik wyjątkowej jakości. Hymn do Maryi Panny śpiewany jest w kościołach prawosławnych podczas Wielkiego Postu.

Powróćmy do hymnu Bogurodzica. Zwróćmy uwagę na fakt, że najstarsze zachowane w dokumentach wzmianki o wykonywaniu w obrządku kościelnym tej pieśni w języku polskim są o około pół wieku starsze od pojawienia się pierwszego tekstu "Bogurodzicy" w Kcyni około 1407 roku. Są to trzy pieśni procesyjne, wykonywane w Płocku, których tytuły napomknięto w księdze liturgicznej "Stella chori plocensis" (Gwiazda chóru płockiego) z lat 1360-1370, chociaż ich tradycja zapewne jest jeszcze starsza: "Wstał z martwych król nasz", "Przez twe święte weskrznienie", "Krystus z martwych wstał je". Jak widać ze źródeł historycznych, w których zawarto większość najstarszych polskich zabytków językowych, ocalonych poza oficjalnym, wyłącznie łacińskim obiegiem kościelnym, treść tych pieśni nie miała prawa znaleźć się legalnie w księdze liturgicznej. Wspominam o tym przy okazji przypadku "Bogurodzicy" i "Kazań Świętokrzyskich" w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie".

Dopiero w 1656 roku król Jan Kazimierz w słynnych ślubach lwowskich ogłosił Matkę Boską jako "Królową Korony Polskiej", uznaną do dziś za główną patronkę naszego kraju. W owym czasie, poza ikoną częstochowską były w Polsce jeszcze dwie inne "oficjalne" ikony Marii: Matka Boska Trocka i Matka Boska Kodeńska. Ten pierwszy obraz, prawdopodobnie podarowany w AD 1384 przez cesarza bizantyjskiego Manuela II z okazji wspomnianego wyżej chrztu księcia litewskiego Witolda w rycie prawosławnym, został w trakcie przebudowy kościoła gotyckiego w Trokach na styl barokowy, przemalowany. Witold cieszył się wielkim uznaniem w Bizancjum za podejmowane przez niego wypady wojenne na wspomnianą wyżej Złotą Ordę - islamskiego przeciwnika zagrażającego zarówno Litwie, jak i Bizancjum. Druga ikona została prawdopodobnie namalowana na początku XVII wieku w Hiszpanii, skąd miał przywieźć ją do Polski Mikołaj Sapieha.

Istnieje też przekaz, uznawany dzisiaj tylko za legendę, że ten ostatni obraz, zwany wcześniej Matką Boską z Gwadelupy, został przez Mikołaja Sapiehę skradziony w AD 1630 w Watykanie, z prywatnej kaplicy papieskiej, po jego audiencji u papieża Urbana VIII. Opisuje to Jan Fryderyk Sapieha w wydanej przez siebie w latach 1720-1721 dwutomowej książce "Monumenta Antiquitatum Marianarum". Czyny te, już w bardziej zawoalowany sposób, wychwalał jezuita Atanazy Kierśnicki (1678-1733), kaznodzieja królewski (dzisiejszy doradca i rzecznik prasowy w jednym, a więc "twarz" ówczesnego rządu i państwa), w swoim panegiryku na cześć rodu Sapiehów, zatwierdzonym do druku przez biskupa poznańskiego Jana Joachima Tarło i wydanym w AD 1727 "Wolnym głosie mów niedzielnych".
 
Pisał tam: "Słyszał niegdy świat polski i palemoński [ziemie rodu Sapiehów, którego założycielem według tego autora miał być mityczny bóg grecki Palemon - przypis mój]  za Urbana ósmego Papieża ... głośno brzmiące okrzyki: Non est inventus qui daret gloriam nisi alienigena [z Ewangelii św. Łukasza 17:18 "Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę, tylko ten cudzoziemiec" - przypis ten i następne moje]. Przybył do Kodnia z obcych narodów Gość Wielki ... Przybył z chwalebną łask ekstraordynaryjnych, niezwyczajnych faworów, cudownych sukcesów kawalkadą: Venerunt omnia bona pariter cum illa [wszystkie dobra wraz z nim przybywają]... nim ten gość pożądany, Gwadelupeńskiego Rytratu [rytu] istotny abrys [zarys], w Siedmiogórnej Całego Chrześcijaństwa Metropolii [czyli Rzymu] ... Ten obraz, bohatyrskiemi cnotami wysłużony, dowcipną i odważną dzielnością z Transalpińskiego Kraju [Włoch] przeniesiony [podkreślenia moje], otrzymawszy w Kodeńskim Hrabstwie indigenat [obywatelstwo], stał się osobliwym Sapieżyńskich prerogatyw zaszczytem." Rycina Teodora Strzelbickiego z XVIII wieku w opisie potwierdza to samo wydarzenie.

Po tej kradzieży papież miał go ekskomunikować, co nie przeszkodziło ludowi nadać magnatowi za tą "zasługę" przydomek "Pobożny". Opisane w książce, pełnej mitomaństwa, pustosłowia i niedorzeczności wydarzenia wskazują, że mogły one zostać zmyślone. Chełpienie się grabieżami, pieniactwem, zajazdami i rozbojami, a przy tym składanie  nadętych, religijnych i patriotycznych deklaracji, cechowały upadek moralny szlachty i elit politycznych Polski w XVII-XVIII wieku. Autor zapewne oczekiwał - i chyba w jego chorej epoce się nie mylił, że ta zuchwała kradzież - zmyślona czy nie, z której "skorzystali" przecież wszyscy wierni w Polsce, zaimponuje rodakom i podniesie prestiż nie tylko wychwalanego rodu, ale i państwa polskiego. O rozkładzie moralnym i cywilizacyjnym w XVII wieku traktuje m.in. książka wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego z 1652 roku - "Satyry albo przestrogi do naprawy rządu y obyczajów w Polszcze". Zapraszam do lektury na stronie Staropolska on-line.

Na marginesie, aż do XIX wieku używano w języku polskim zwrotu "w Polszcze", który wywodził się ze słowiańskiego określenia Polska jako Polsza, podobnie jak we współczesnym białoruskim i ukraińskim Polska to "Polszcza", a w  rosyjskim i bułgarskim "Polsza". W Polsce nadal zachowały się stare formy - polszczyna, spolszczyć.

Jakże pasuje do tych zdegenerowanych czasów w Polsce, z pewnością sowicie opłacone "kadzenie" księdza Kierśnickiego, skierowane do Jana Fryderyka Sapiehy: "Kto skompediowane w Tobie, Jaśnie Wielmożny Kasztelanie, od Boga i natury dary bez żadnej przywary, dowodniej ogłosi?" Ten polski mąż stanu i "patryota", ze skompediowanymi w nim bez żadnej przywary darami od Boga, w 1733 roku zdradził ojczyznę, kiedy najpierw podpisał elekcję wybranego przez sejm polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego, aby zaraz zostać przekupionym przez Fryderyka Augusta II za obiecane stanowisko kanclerza litewskiego i przejść na jego stronę. 

Ten książę Saksonii, już jako August III, został wybrany na króla Polski przez pozasejmowy, a więc prawnie nieważny, ale wsparty siłą wojsk nieprzyjacielskich wiec. Inna sprawa, że i papież Klemens XII wspierał kandydaturę tego protestanckiego księcia licząc (nadaremno, jak się miało okazać), że po jego przechrzczeniu na katolicyzm cała rządzona przez niego Saksonia porzuci protestantyzm. Pomimo braku wyboru przez sejm elekcyjny ani zatwierdzenia przez sejm koronacyjny August III Sas został koronowany na króla Polski w AD 1734 przez biskupa krakowskiego Jana Aleksandra Lipskiego. Zostawmy ten ciemny okres w historii chylącej się ku upadkowi ojczyzny, niestety niedostatecznie samokrytycznie oceniony przez naszą historiografię.