Rezygnacja
ze wschodniego obrządku w polskim kościele nie była na początku chyba zbyt
pryncypialna, bowiem arabski podróżnik al-Idrisi (Edrisi) jeszcze w połowie XII wieku w swojej "Księdze Rogera" widział nasz
kraj pełnym "uczonych greckich", a więc zapewne skupionych w
klasztorach, czyli poza oficjalną hierarchią Kościoła mnichów
rusko-bizantyjskich.
W tym samym okresie, w AD 1150, biskup krakowski Mateusz Cholewa, pisał do św. Bernarda z Clairvaux, opata tamtejszego zakonu cystersów; "Ukochany syn Wasz, mistrz A., zapytywał nas w Waszym imieniu, czy nie mógłby kto wykorzenić bezbożnych obrzędów i zwyczajów ruskich. Mógłby Panie, zaprawdę mógłby, ale tylko taki człowiek, w którym byłaby potężna łaska Boża! Ufamy zaś w Panu Jezusie, że gdyby opat z Clairvaux tu się znalazł, mógłby ten dobry czyn wykonać. [...] I nie tylko na Rusi, która jest jak gdyby drugim światem, ale także w Polsce i w Czechach i w całej w ogóle Słowiańszczyźnie" (Józef Umiński, 1938 - "Teksty źródłowe do nauki dziejów Kościoła").
Jeszcze do XVI wieku trzy najważniejsze słowa w religii katolickiej w Polsce, czyli "Bóg", "kościół" i "ksiądz" wymawiane były przez lud i w najstarszych pomnikach języka polskiego (m.in. Bogurodzica, Psałterz Floriański, Psałterz Puławski), w spolszczonej formie z języka starocerkiewno-słowiańskiego: "Gospodzin", "cerkiew" i "pop". A zawołanie z kościoła bizantyjskiego "Kyrie eleison", zawarte też w słowach pieśni "Bogurodzica", wymawiane było w katolickiej liturgii w polskich kościołach jeszcze pół wieku temu. W Kościele unickim, zwanym dzisiaj Kościołem katolickim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, jeszcze do 1774 roku - do chwili wydanego przez cesarzową Marię Teresę zakazu, używano w Galicji słowa "pop" na określenie księdza tego kościoła.

Zrodzony w Bizancjum ruch monastyczny stał się głównym nośnikiem przekazu cywilizacyjnego, który pozwolił Europie wydźwignąć się z zapaści kulturowej po upadku Cesarstwa Rzymskiego. Z nim przyszedł między innymi do Polski tak bardzo celebrowany u nas kult maryjny, o którym piszę w artykule "Bizantyjskie źródła kultu maryjnego". Europejscy mistrzowie zdołali dorównać najwyższemu kunsztowi sztuki bizantyjskiej dopiero w dobie gotyku, a więc po ponad pół tysiącu lat "terminowania".
Niech ta z boku ilustracja VI-wiecznego, najstarszego znanego na
świecie, wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem (fragment ikony), z najstarszego w świecie chrześcijańskim klasztoru św. Katarzyny
na Synaju w Egipcie, będzie przykładem artystycznego poziomu w
Cesarstwie Bizantyjskim, w którym zrodziła się tak zwana hodegetria - ikonograficzne przedstawienie Matki Boskiej z Dzieciątkiem, na długo zanim dotarło ono do świątyń Europy karolińskiej i ottońskiej.
Oddziaływanie kościoła wschodniego w XII wieku sięgało nie tylko Polski, ale i Skandynawii, a zwłaszcza Gotlandii. Rusko-bizantyjskie wpływy kulturowe widoczne są na malowidłach na płytach drewnianych, wykonanych w okresie AD 1125-1150, jakie zachowały się w kościołach w Dalhem, Eke i Sundre na tej wyspie. Nieco młodsze są wschodnie polichromie z gotlandzkich kościołów w Garda (około AD 1160) i w Källunge (około AD 1190), a także w duńskich kościołach w Vä, Måløv, Jørlunde, czy Sæby. Z przełomu XI/XII wieku datowany jest bizantyjski w formie relief na desce z fragmentem sceny Sądu Ostatecznego, pochodzący z katedry w Hólar, na Islandii. Badacze Per Beskow i Reinhart Staats w pracy "Nordens kristnande i europeiskt perspektiv. Tre uppsatser", 1994, potwierdzają, że pozostałości bizantyjskiej liturgii przetrwały w Szwecji po epoce Wikingów.
Oddziaływanie kościoła wschodniego w XII wieku sięgało nie tylko Polski, ale i Skandynawii, a zwłaszcza Gotlandii. Rusko-bizantyjskie wpływy kulturowe widoczne są na malowidłach na płytach drewnianych, wykonanych w okresie AD 1125-1150, jakie zachowały się w kościołach w Dalhem, Eke i Sundre na tej wyspie. Nieco młodsze są wschodnie polichromie z gotlandzkich kościołów w Garda (około AD 1160) i w Källunge (około AD 1190), a także w duńskich kościołach w Vä, Måløv, Jørlunde, czy Sæby. Z przełomu XI/XII wieku datowany jest bizantyjski w formie relief na desce z fragmentem sceny Sądu Ostatecznego, pochodzący z katedry w Hólar, na Islandii. Badacze Per Beskow i Reinhart Staats w pracy "Nordens kristnande i europeiskt perspektiv. Tre uppsatser", 1994, potwierdzają, że pozostałości bizantyjskiej liturgii przetrwały w Szwecji po epoce Wikingów.
Powróćmy tutaj na krótko do teorii głoszonej przez Marka Derwicha, o czym wspomniałem w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie". Ten specjalizujący się w polskim monastycyzmie badacz, nie widzi w początkach chrześcijaństwa w Polsce "czytelnych śladów wpływów na naszych ziemiach mnichów obrządku wschodniego" ["Monastycyzm benedyktyński w średniowiecznej Europie i w Polsce",
1998]. Pisane, które można przeczytać, a więc "czytelne" dzieło
al-Idrisiego jako źródło historyczne, a także dowody archeologiczne,
m.in. z Łyśca i Wiślicy, potwierdzają rusko-bizantyjski
charakter najstarszych tam budowli i wskazują na słowiańsko-bizantyjską
wspólnotę kościelną w Polsce.
Oto poniżej dzisiejszy widok klasztoru św. Krzyża na Łyścu z lotu ptaka (foto: Świętokrzyskie Travel).
Nie odczytując "śladów wpływów na naszych ziemiach mnichów obrządku wschodniego" w cytowanej wyżej publikacji M. Derwich wnioskował w ten sposób, że pierwsze polskie zakony musiały zostać zbudowane - jeżeli nie ze Wschodu, to przez mnichów z Zachodu. Jednakże w artykule "Les Bénédictins polonais et Cluny légende et réalité" z międzynarodowego kolokwium "Construction d'un imaginaire collectif européen: Du Moyen Age aux débuts des Lumières, Allemagne, France, Pologne", na KUL w Lublinie w 2012 roku, nie był w stanie tego potwierdzić, bowiem powołując się na "źródło z 1472 roku" przyznał iż "Informacja ta ma ogromne znaczenie dla historii zakonu benedyktyńskiego w Polsce, ponieważ jest ona niemal jedyną, która mówi o kontaktach benedyktynów polskich z tymi z Zachodu" (Cette information a une grande importance pour l'histoire des bénédictins en Pologne, parce qu'elle est presque la seule à parler des contacts entre les bénédictins polonais et ceux de l'Occident). A więc znawca ten wcześniej rozstrzygnął o nieobecności w polskim monastycyzmie XI wieku mnichów ze Wschodu, ale potwierdzenie obecności mnichów z Zachodu znalazł dopiero w źródle z końca XV wieku.
M. Derwich ["Les Bénédictins de Mont-Chauve (Łysiec) et la ville de Nowa Słupia", 2013], jest zresztą zdania, bez specjalnego uzasadnienia tego, że zanim na Łyścu powstał klasztor, nie było tam żadnego miejsca kultu pogańskiego - jak sądzi większość historyków, a sam klasztor został wzniesiony nie za Bolesława Chrobrego, jak pisał Jan Długosz, ale dopiero na początku XII wieku. Jego zdaniem do tego czasu szczyt tej góry był miejscem schronienia ludności z okolicznych osad w chwilach zagrożenia napadem ("pour moi, c'est le vestige du refuge qui, en cas de danger, abritait les habitants des environs").
Jest to dość kuriozalna teoria, jeżeli zważy się, że w sytuacji zagrożenia - kiedy czas jest "na wagę złota", okoliczna ludność, w tym kobiety, dzieci, starcy i chorzy, wraz z równie ważnym dobytkiem żywym (woły, trzoda chlewna itd.) miałaby w pośpiechu i ze zwiększonym wysiłkiem wspinać się na szczyt góry, uwzględniając że od strony najłagodniejszego, od strony południowo-zachodniej, nachylenia jej stoku na jej ostatnim, trzykilometrowym odcinku należałoby pokonać różnicę wzniesień około 250 metrów. Góra Łysiec nie byłaby zatem łatwo i szybko dostępnym schronieniem, co jest ważną cechą miejsca refugialnego.
Pogląd M. Derwicha o refugialnym charakterze Łyśćca w czasach przedklasztornych jest jeszcze bardziej nieracjonalny, jeżeli uwzględnimy, że największe skupisko ludzkie w pobliżu szczytu tej góry, potwierdzone archeologicznie od czasów rzymskich i wczesnego średniowiecza, jakim jest Nowa Słupia, leży na wysokości 287 m n.p.m. (rynek), czyli ponad trzysta metrów poniżej szczytu. Jeżeli uwzględnimy, że najkrótsza odległość szczytu od rynku szlakiem pieszym wynosi 3 km, to oznacza to, że kąt nachylenia terenu pomiędzy tymi dwoma punktami wynosi 10%, co jest zasadniczo maksymalnym bezpiecznym, dopuszczalnym kątem dla budowanych dróg dla pojazdów mechanicznych. Ucieczka ludzi przed rychłym niebezpieczeństewem w takim kierunku byłaby po prostu bezsensowna.
Poniższa kopia przedstawia zachowany fragment najstarszej kroniki klasztoru benedyktyńskiego na Łysej Górze z AD 1536, z wizerunkiem krzyża prawosławnego (źródło: Marek Derwich, 1992 - "Benedyktyński klasztor św. Krzyża na Łysej Górze w średniowieczu").
Rysunek przedstawia schematycznie wizerunek świętokrzyskiego relikwiarza Krzyża Świętego, który według badaczy mógł należeć do serbskiego króla Stefana Urosza I (okres panowania 1243-1276), sprzymierzonego z Bizancjum, a do Polski trafić za pośrednictwem władcy Węgier Stefana V lub za czasów króla Władysława Łokietka (okres panowania 1306-1333). O Łyścu wspominam w artykule "Słowiańskie klasztory benedyktyńskie".
Z tego samego źródła (M. Derwich, 1992) pochodzi kolejna ilustracja strony tytułowej anonimowego dzieła, wydanego w Krakowie w AD 1631, pod tytułem "Krótkie zebranie z historyków o przeniesieniu Drzewa Krzyża Ś. na Górę Łysą"
Eligia Gąssowska (Muzeum Archeologiczne w Poznaniu) i Janusz Kuczyński (Muzeum Narodowe w Kielcach), twierdzą, że: "Przeprowadzone na Łysej Górze badania archeologiczne, mające na celu naukową weryfikację podań i przekazów pisanych, w pełni potwierdziły obrzędową funkcję Łysej Góry we wczesnym średniowieczu, przy czym była to już funkcja wtórna, a sam obiekt przeznaczono na ośrodek kultowy już zapewne w pierwszych wiekach naszej ery." ("Starożytne" posągi kamienne na Łysej Górze, Rocznik Muzeum Świętokrzyskiego 1975, Nr 9).
Popatrzmy jeszcze na widoczne w iluminacji Psałterza Floriańskiego orientalne, a konkretnie bizantyjskie wpływy w tym ważnym pomniku najstarszej literatury polskiej: wizerunek małpy (z rodziny makakowatych), egzotycznego ptaka (z rodziny papug wschodnich) i złocone południowe motywy roślinne (foliały 51r, 16v).
Pewne elementy stylistyczne i językowe we wspomnianej wcześniej pieśni "Bogurodzica", jak na przykład pierwsze jej słowa "Bogu rodzicza dzewicza, Bogiem slawena Maria", są reliktami języka starocerkiewnego, co wskazywałoby że jej oryginalne pochodzenie (w następnych wiekach spolszczone) może być zbliżone wiekiem, a być może i genezą, do czeskiej najstarszej pieśni "Hospodine pomiluj ny", powstałej na przełomie X/XI wieku. Jej starosłowiańska treść (w czeskiej transkrypcji) jest następująca, z polskim tłumaczeniem:
Hospodine, pomiluj ny! Panie, zmiłuj się nad nami!
Jezukriste, pomiluj ny! Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Ty, spase všeho mira, Ty, Zbawicielu wszelkiego pokoju,
spasiž ny i uslyšiž, ratuj nas i usłysz,
Hospodine, hlasy našě! Panie, to głosy nasze!
Daj nám všěm, Hospodine, Daj nam wszystkim, Panie,
žizn a mír v zemi! obfitość i pokój na ziemi!
Krleš! Krleš! Krleš! Kyrie eleison, kyrie eleison, kyrie eleison!
Przejęte z języka starocerkiewno-słowiańskiego greckie zawołanie "Kyrie eleison" (pol. "Boże, zmiłuj się nad nami!"), występuje w formie zniekształconej, skróconej, ludowej. Nie podobało się to uczonemu kanonikowi Kosmasowi z Pragi, który w swojej kronice odnotował: "..., a prosty i ignorancki lud wołał Krlessu".
W średniowiecznej polskiej mowie słowa "rodziczka", "rodzica" oznaczały rodzicielkę, czyli matkę. Biorąc pod uwagę zawarte w "Bogurodzicy" dalsze starosłowiańskie wyrażenia, takie jak "Bożyc" (syn Boga), "Gospodzin" (Pan, Bóg) i "szli ... w raj", możliwe jest jednak, że i ta wcześniejsza czeska pieśń powstała jako echo IX-wiecznej bizantyjskiej misji chrystianizacyjnej Cyryla i Metodego na Morawach.
Wyjaśnijmy, że cytowane z "Bogurodzicy" słowa "Bogiem sławiena" budzą kontrowersje interpretacyjne - czy chodzi o "sławiona przez Boga", czy "głoszona Bogiem", czy "błogosławiona", a może "osławiona Bogiem". W języku starocerkiewnym "błagosławić", a w staropolskim "sławić" oznaczało "chwalić, dobrze o kimś/czymś mówić, rozpowiadać". Opowiadało to, jak twierdzi Aleksander Brückner w swoim "Słowniku etymologicznym języka polskiego", greckiemu słowu "eulogein". Jego alternatywną, staropolską formą było słowo "bogosławić", utrzymującą się do XVI wieku. Z uwagi na fakt, że najstarsza kopia (odpis) "Bogurodzicy" pochodzi z początku XV wieku, a zaginiony oryginał mógł być co najmniej o stulecie starszy, należy liczyć się z tym, że pieśń ta pierwotnie spolszczona, zaczynała się słowami : "Boga rodzica dziewica, Bogiem sławiona Maryja".
Wyjaśnijmy, że cytowane z "Bogurodzicy" słowa "Bogiem sławiena" budzą kontrowersje interpretacyjne - czy chodzi o "sławiona przez Boga", czy "głoszona Bogiem", czy "błogosławiona", a może "osławiona Bogiem". W języku starocerkiewnym "błagosławić", a w staropolskim "sławić" oznaczało "chwalić, dobrze o kimś/czymś mówić, rozpowiadać". Opowiadało to, jak twierdzi Aleksander Brückner w swoim "Słowniku etymologicznym języka polskiego", greckiemu słowu "eulogein". Jego alternatywną, staropolską formą było słowo "bogosławić", utrzymującą się do XVI wieku. Z uwagi na fakt, że najstarsza kopia (odpis) "Bogurodzicy" pochodzi z początku XV wieku, a zaginiony oryginał mógł być co najmniej o stulecie starszy, należy liczyć się z tym, że pieśń ta pierwotnie spolszczona, zaczynała się słowami : "Boga rodzica dziewica, Bogiem sławiona Maryja".
Iłarion (Hilarion), metropolita kijowski i Wszechrusi (tytuł ustanowiony przez patriarchę bizantyjskiego w 988 roku) w XI-wiecznym, spisanym na pergaminowym zwoju, "Słowie o zakonie i łasce", tak wychwala księcia Włodzimierza I Wielkiego, świętego kościoła ortodoksyjnego i katolickiego, założyciela kościoła chrześcijańskiego na Rusi [moje podkreślenie]: "Twoim dobrym świadectwem pobożności, o błogosławiony, jest święty kościół Najświętszej Maryi Panny Bogarodzicy, który wzniosłeś na prawosławnym fundamencie i gdzie nadal spoczywa Twoje odważne ciało, czekające na trąbę Archanioła". Jest w tym tekście nawiązanie do Pierwszego Listu do Tesaloniczan (1 Tes 4,16): "Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos Archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi".
Oto poniżej dwa pierwsze wersety "Bogurodzicy" wraz z zapisem nutowym, z datowanej na 1408 rok najstarszej znanej kopii (w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej).
W "Statucie Wiślickim" z 1347 roku zachowało się wiele innych słów, wspólnych dla
języka staroruskiego i staropolskiego (kursywą) , na przykład: czestnie - uczciwie, dzirżeć - trzymać, pirzwy - pierwszy, wtory - drugi, pośledni - ostatni, na lubość - chętnie, licowy - twarzowy, imieć - mieć, niekaki - pewien, jigracz - gracz, winowaty - winny, tobola
- torba. Podobnego rodzaju słowa zawarte są w innych, najstarszych
pomnikach języka polskiego, czego przykłady podałem w artykule "Polanie wielkopolscy znad Dniepru".
Z jednego z rękopisów z około 1410 roku, jaki przytacza Teresa Michałowska
w swoim dziele "Średniowiecze" (2006), niestety bez jego bliższej
identyfikacji, autorka przywołuje fragment modlitwy w języku polskim: "Wierzę w Ducha Świętego, (...) świętą Cyrkiew krześcijańską ...".
W innych, przytoczonych tam polskich pomnikach językowych z przełomu
XIV/XV wieku zachowały się dalsze, bardzo liczne, ślady języka starocerkiewnego (w
większości tamże nie objaśnione), na przykład chocesz - chcesz, greszny - grzeszny, otcze - ojcze, sierca - serca, kaźnia - przykazanie, macierz - matka, krasny - piękny, we wszem - w całym, mać - matka, k nam - do nas, k tobie - do ciebie, wiesiele - wesoło, wszego - całego, wlity - połączony, spasny - zbawczy, Gospodzina - Pana Boga, mirne - pokojowe, bydlenie - życie, pienie - śpiew, kakoć - jakoś, lubo - chętnie, krasą - pięknością, cudności - cudowności, wsza - cała, wysłusza - wysłucha, bydła - żywota, soczyli - osądzali, lice - twarz, zabieżała - przybiegła, piejcie - śpiewajcie, szłapienie - stopnie (schodów), piacz - pięć, duszne - duchowe, wiesielcie - weselcie, woniająca - pachnąca, wielmi - bardzo, krystowo - chrystusowe, śćkło - szkło, wtore - drugie, przybieżeli - przybyli biegiem, żenie - żonie, k matce - do matki, nie lza - nie można, świetską - świecką, sławiena - chwalona, budu - będę, wysłuszona - wysłuchana, Gospodna - Pana Boga, zwony - dzwony, zwonić - dzwonić, wieliki - wielki, czist - czysty, torłop - kobiece futro, maciora - matka.
Autorka, widocznie przez niezrozumienie słów, zaopatruje wykrzyknikami
następujące tytuły pieśni z tak zwanego "Kancjonału Przeworszczyka" z
1435 roku: "Zdrawa [!] Gospodze milasty [!]", "Na wsze [!] nadzieio przemieła [!]". Są to ewidentne ślady po języku starocerkiewnym, w pierwszym przypadku oznaczającym dzisiaj błaganie: "Zdrowia, Panie Boże litościwy", w drugim "Na wszystkich nadzieja przeszła". Określenie "Przeworszczyk" na mieszkańca Przeworska jest również pozostałością po tymże języku. Jeszcze w wydanej w AD 1597 "Kronice polskiej" Marcina Bielskiego autor przywołuje słowa, jakimi miał witać lud, powracającego w AD 1039 do Polski, króla Kazimierza Odnowiciela: "A witayże witay nasz miły gospodynie". Gospodyń to pozostałość po staro-cerkiewnosłowiańskim gospodin = pan, władca.
Ale nie tylko zabytki słowiańskiego piśmiennictwa były niszczone, a dzisiaj nierozpoznawane, ale zabytki wschodniosłowiańskiej sztuki, będącej pod wpływami bizantyjskimi stopniowo i systematycznie rugowano z przestrzeni publicznej, a zwłaszcza z sakralnej.
Przykładem tego jest decyzja kanoników kościoła katedralnego w Sandomierzu z 1713 roku, aby "Malowidła sklepienne chóru mniejszego pokryte grecką malaturą przez Kazimierza Wielkiego dostosować do sklepienia w nawie i obielić" (Andrzej Wyrzykowski, 1934 - "Zabytkowe freski w prezbiterium katedry sandomierskiej").
Te ostatnie fragmenty fresków bizantyjsko-ruskich, przetrwałych od czasów Kazimierza Wielkiego usunięto i pokryto nowymi tynkami z polichromią barokową. W dzisiejszej katedrze udało się odtworzyć freski ruskie, powstałe póżniej, w okresie panowania dynastii Jagiellonów. Oto fragment jednego z tych fresków - procesja liturgiczna aniołów (źródło: Gość Niedzielny). Zwracają uwagę postaci, ustawione izokefalicznie - jedna obok drugiej, z głowami na tej samej wysokości, w sposób charakterystyczny dla bizantyjskich mozaik.
Zastanawiająca jest wątła argumentacja tych polskich historyków, którzy
wykluczają bezpośrednią obecność w Polsce we wczesnym średniowieczu liturgii słowiańskiej. Do nich należy między innymi wspomniana Teresa Michałowska.
Uważa ona, że słowo "Bogurodzica" zostało przeniesione do dawnej
polszczyzny od Czechów, a ci zapożyczyli je z języka
starocerkiewno-słowiańskiego. Jej wywód, mimo że po czesku Bóg to Boh, a więc powinna być "Bohorodzica"
- słowo nieznane w historii języka czeskiego (mogło być znane wówczas
na ziemi halicko-wołyńskiej), przewrotnie opiera się na podobieństwach
między czeskim imieniem Bohumil a polskim Bogumił. Autorka zapomina
wyjaśnić, dlaczego w treści hymnu jest wiele słów z języka
starocerkiewnego (sławiena, Bożyc, Gospodzin ...).
Nie podejmuje
się ona także rozwikłania, skąd w języku staropolskim "wzięło się" takie
słowo jak "cerkiew", oraz te które sama przytacza w swojej pracy i setki
innych zawartych w najstarszej polszczyźnie, wywodzących się
bezpośrednio z języka starosłowiańskiego, a które nie przeszły do języka
czeskiego. Zupełnie błędne jest jej przypisywanie słowa "maciora", jakoby wywodzące się "od staroczeskiego matera".
W staropolskim "maciora" oznaczało "matka" i wywodziło się, tak jak
staroczeskie "matera" od starosłowiańskiego "mać", a te - obok
germańskich i romańskich odpowiedników (np. łac. mater), z praindoeuropejskiego "*méh₂tēr".
Posługiwanie się "pośrednictwem czeskim" w wykształceniu się z języka
starosłowiańskiego języka polskiego jest typowym, powszechnym wręcz
zabiegiem, stosowanym przez historyków naszego języka. Z uwagi na
nieustanne wypieranie się przez większość naszych badaczy - wbrew
źródłom historycznym, istnienia w polskim dziedzictwie kulturowym
istnienia także wschodnio-słowiańskich i rusko-wareskich korzeni, należy
uznać pogląd o czeskich źródłach języka staropolskiego za akademicki
przykład tak zwanego skrzywienia konfirmacyjnego.
Jest to błąd poznawczy wynikający z poszukiwania, przywoływania i
interpretowania tylko tych przekazów, które potwierdzają wcześniej
przyjęte założenia i hipotezy. Mówiłem już o tym w artykule "Krzywe zwierciadło historyków".
W tym miejscu pozwolę sobie tylko zauważyć, że oba języki - polski i
czeski, rodziły się z języka starosłowiańskiego - tak jak nasze państwa,
w zbliżonym czasie i rozwijały się równolegle. Inna sprawa - paradoksalna i zagadkowa to fakt, że będące w
ścisłym związkiem kulturowym z Cesarstwem Czechy potrafiły "obronić" i
zachować do dzisiaj więcej własnych, pradawnych pomników językowych, niż my - pozostający poza cesarstwem niemieckim.
Można z dużą dozą pewności przyjąć, że warunki przetrwania języka staroczeskiego były lepsze, niż staropolskiego z powodu istnienia w Czechach i na Morawach bogatych tradycji piśmienniczych, pozostałych po misji ewangelicacyjnej Cyryla i Metodego. Oto powyżej fragment IX-wiecznego manuskryptu "Proglas" (po polsku "Wstęp, Przedmowa"). Jest to wstęp do tłumaczenia Ewangelii na język staro-cerkiewno-słowiański, w którym wyrażana jest pochwała słowiańskiego tłumaczenia Pisma Świętego, a jednocześnie podkreśla się w nim prawo człowieka do oddawania czci Bogu w ojczystym języku. Jest to prawdopodobnie najstarszy, znany zabytek literacki napisany w języku staro-cerkiewno-słowiańskim.
Już w okresie rozdziału kościoła chrześcijańskiego na ryt ortodoksyjny (dawny) i łaciński (nowy) z końcem XI wieku, klasztor benedyktyński w austriackim Lambach, a więc bardziej na zachód położony, niż jakikolwiek klasztor polski, utrwalił we freskach z tego okresu sceny biblijne (zachowało się 23) przedstawione według typowo bizantyjskiej idei ikonograficznej. Oto poniżej jedna z tych scen, przedstawiająca króla Heroda na łożu śmierci.
Herod spoczywa na charakterystycznym dla greckiej tradycji łożu, zwanym kline (gr. κλίνη) - wymienionym kilkakrotnie w Nowym Testamencie, oznaczającym zarówno łóżko jak i stół. W antycznej Grecji (później w Rzymie) mebel ten służył nie tylko do spoczynku, ale i do spożywania na nim jedzenia. Cała kompozycja sceny przedstawia świat bizantyjski - architektura, ubiory, fryzury, rysy twarzy, kolorystyka.
Łoże w podobnym stylu bizantyjskim przedstawione jest na jednej ze scen Sądu Ostatecznego, jakie zachowały się na XIII-wiecznych freskach w kaplicy południowej kościoła benedyktyńskiego (obecnie Bazylika Zwiastowania NMP) w Czerwińsku nad Wisłą.
Oto scena śmierci Matki Bożej, zwanej w kościele ortodoksyjnym "Zaśnięciem" (gr. Koimesis - Κοιμήσης). Jest to X-wieczna, bizantyjska płaskorzeźba, wykonana w steatycie, ze śladami złocenia. Oryginał znajduje się w zbiorach Kunsthistorisches Museum w Wiedniu. Przedstawiająć sceny śmierci, późniejsza sztuka zachodnioeuropejska często czerpała z tych bizantyjskich motywów ikonograficznych.
Ta sama scena została utrwalona Drzwiach Suzdalskich, czyli na zachodnich ("złotych") drzwiach soboru Narodzenia Matki Bożej w Suzdalu. Drzwi wykonano na początku XIII wieku, techniką złocenia miedzianej blachy. Złoto zostało rozpuszczone w rtęci, a powstały amalgamat złota nałożono na czerwoną miedź pokrytą czarnym lakierem.
W kontekście systematycznego tuszowania tradycji kościoła wschodniego w Polsce przez naszych historyków (piszę o tym w artykule "Zacierane tradycje bizantyjskie") nie dziwi fakt, że
aktualnie dominuje w polskiej historiografii hipoteza - zbudowana na podstawie struktury
sekwencyjnej pieśni "Bogurodzica", o jej zachodnioeuropejskich źródłach. I znowu, jak w wielu innych zabytkach, o których tu po
części piszemy, "łacińskości" doszukują się ci badacze nie w treści czyli w
istocie dzieła, ale w mniej ważnej formie, czyli kształcie morfologicznym kompozycji. Forma ta nie jest przy tym znana z oryginału, lecz skompilowana z wielu zachowanych odpisów, o różnej zawartości tekstowej. Zestawiona z teologiczną,
liturgiczną, ikonograficzną i
literacką tradycją wschodniego chrześcijaństwa, także przecież dla
zainteresowanych "czytelną", treść tego dzieła nie da się jednakże
wyrwać z widocznych
korzeni bizantyjsko-słowiańskich. A te, zanim dotarły do Polski
- wyrastały na Rusi i na Morawach, a także - w formie (ale nie w treści)
mniej lub bardziej "zokcydentalizowanej" i w okresach późniejszych,
docierały do nas z Europy postkarolińskiej.
Karkołomnym zabiegom naszych "łacinników", usiłującym przybliżyć, a może nawet utożsamić genezę "Bogurodzicy" z kościołem zachodnim, nie pomagają następujące słowa Jana Pawła II, skierowane w liście do Kościoła w Polsce z 8 grudnia 1981: "Do tylu już pokoleń chrześcijan na różnych miejscach ziemi, którzy – zwłaszcza od czasów Soboru Efeskiego – wyznawali z ufnością wiarę w Boskie Macierzyństwo Maryi, dołączyły się od początków minionego tysiąclecia pokolenia naszych praojców, wyznając staropolską mową "Bogurodzicę Dziewicę, Bogiem sławieną Maryję [...]". Ten zwołany w Bizancjum w 431 roku sobór powszechny, jak wspomniałem w artykule "Bizantyjskie źródła kultu maryjnego", nadał Matce Boskiej tytuł Theotokos, czyli Matka Boga, a w języku starosłowiańsko-cerkiewnym "Bogurodzica".
Dodajmy, że współczesny czasom Bolesława Chrobrego książę ruski Mścisław Chrobry już w 1022 roku zbudował murowaną cerkiew w Tmutarakaniu (po wschodniej stronie Krymu) pod wezwaniem Bogurodzicy. Oto powyżej ruiny tej świątyni, w formie trójabsydowej bazyliki (foto: WorldRockArt.ru).
Inne, typowe dla kościoła ortodoksyjnego określenia Bogurodzicy, to Dziewica (Diewa - starosłowiańskie słowo "dhěva", później staropolskie "dziewa", oznaczało młodą kobietę, nie będącą matką), Zawsze Dziewica (Prisnodiewa), Panna Maria (Diewa Marija), Najczystsza Panna (Prieczista Diewa), Panna Przenajświętsza (Preswiata Diewa), w Europie łacińskiej zastąpiono innymi wyrażeniami: Pani (Domina), Nasza Pani (łac. Mea Domina, franc. Notre-Dame), Święta Maria (Sancta Maria), Maria, Madonna, Królowa Niebios (Regina Cœli), Królowa Pokoju (Regina Pacis), Matka Bolesna (Mater Dolorosa), Gwiazda Morza (Stella Maris) itd.
Wdzięcznym, współczesnym przykładem wiązania nowej, polskiej tradycji ludowej, jakim jest twórczość muzyczna disco polo, z kultem maryjnym, a chyba szerzej - z sakralnością kobiety jako matki, jest ta oto, z tekstem anonimowego autorstwa, dziękczynna piosenka zespołu Bayer Full, zatytułowana "Wspaniała Matka" (chociaż muzyka, ach ta globalizacja, już angielska - Nicky Chinn), w popularnym ("wyrafinowani" artyści inaczej by to nazwali) przedstawieniem graficznym.
O regularnym czerpaniu ze sztuki bizantyjskiej w okresie tak zwanego renesansu karolińskiego już wiele tutaj mówiliśmy. Kolejnym klasycznym przykładem bizantyjskiej budowli z czasów Karola Wielkiego jest kościół św. Trójcy w Germigny-des-Prés (foto poniżej), konsekrowany przez biskupa Teodulfa - Wizygota z pochodzenia, który uczestniczył w AD 800 w koronacji cesarza. Pierwotnie zbudowany na planie krzyża greckiego z czterema apsydami (z greckiego ἀψίς - apsis, czyli 'łuk') i z imponującą mozaiką (ponad 130 tysięcy wielokolorowych kostek tessera i emalii) na sklepieniu apsydy wschodniej. Można zauważyć, że łuki pomiędzy filarami nie mają typowego dla architektury romańskiej kształtu odwróconej litery U, ale są jeszcze bardziej wygięte, przybierając kształt podkowy.
Wdzięcznym, współczesnym przykładem wiązania nowej, polskiej tradycji ludowej, jakim jest twórczość muzyczna disco polo, z kultem maryjnym, a chyba szerzej - z sakralnością kobiety jako matki, jest ta oto, z tekstem anonimowego autorstwa, dziękczynna piosenka zespołu Bayer Full, zatytułowana "Wspaniała Matka" (chociaż muzyka, ach ta globalizacja, już angielska - Nicky Chinn), w popularnym ("wyrafinowani" artyści inaczej by to nazwali) przedstawieniem graficznym.
O regularnym czerpaniu ze sztuki bizantyjskiej w okresie tak zwanego renesansu karolińskiego już wiele tutaj mówiliśmy. Kolejnym klasycznym przykładem bizantyjskiej budowli z czasów Karola Wielkiego jest kościół św. Trójcy w Germigny-des-Prés (foto poniżej), konsekrowany przez biskupa Teodulfa - Wizygota z pochodzenia, który uczestniczył w AD 800 w koronacji cesarza. Pierwotnie zbudowany na planie krzyża greckiego z czterema apsydami (z greckiego ἀψίς - apsis, czyli 'łuk') i z imponującą mozaiką (ponad 130 tysięcy wielokolorowych kostek tessera i emalii) na sklepieniu apsydy wschodniej. Można zauważyć, że łuki pomiędzy filarami nie mają typowego dla architektury romańskiej kształtu odwróconej litery U, ale są jeszcze bardziej wygięte, przybierając kształt podkowy.
Łuki podkowiaste były w owym czasie charakterystyczne dla architektury mauretańskiej, a przez wizygockie pochodzenie biskupa "przemycony" został do chrześcijańskiej świątyni ten
nietypowy element architektoniczny. Zanim bowiem Półwysep Iberyjski stał
się mauretańskim, już Wizygoci
wprowadzili tam łuk podkowiasty do swoich budowli, naśladując ten
element z przedmuzułmańskiej architektury w Afryce północnej. Na
załączonej ilustracji (źródło: CPArama,
internetowe forum starych pocztówek z Francji) można przeczytać:
"Kościół romano-bizantyjski z IX wieku, konsekrowany przez Teodulfa w
806, Karol Wielki przybywał tam by się modlić".
Należy zauważyć, że Biblia została przetłumaczona na język gocki (Biblia gocka) - przez żyjącego w Bizancjum gockiego misjonarza o imieniu Wulfila (co w jęzuku staronordyckim znaczy "Wilczek"), kilka dekad wcześniej, niż na język łaciński - przez św. Hieronima ze Strydonu (tzw. Wulgata, AD 382-405). Pierwsze plemiona gockie w Moezji (dzisiejsze pogranicze serbsko-bułgarskie) przyjęły chrześcijaństwo około AD 376-390, to jest ponad wiek wcześniej, zanim w 496 roku ochrzczony został Chlodwig I, król Franków.
Należy zauważyć, że Biblia została przetłumaczona na język gocki (Biblia gocka) - przez żyjącego w Bizancjum gockiego misjonarza o imieniu Wulfila (co w jęzuku staronordyckim znaczy "Wilczek"), kilka dekad wcześniej, niż na język łaciński - przez św. Hieronima ze Strydonu (tzw. Wulgata, AD 382-405). Pierwsze plemiona gockie w Moezji (dzisiejsze pogranicze serbsko-bułgarskie) przyjęły chrześcijaństwo około AD 376-390, to jest ponad wiek wcześniej, zanim w 496 roku ochrzczony został Chlodwig I, król Franków.
Pierwszy poważny reformator monastycyzmu zachodniego to Benedykt z Aniane, a wcześniej Wizygot o imieniu Witiza. Wydał on w AD 817 w skodyfikowanej formie (Corpus regularum i Concordia regularum) reguły zakonne, które starał się zbliżyć do zasad surowego życia zakonnego, zrodzonych w IV wieku w Bizancjum, sformułowanych przez Jana Kasjana z bizantyjskiej Dobrudży (dzisiaj pogranicze rumuńsko-bułgarskie) i rozwiniętych przez Benedykta z Nursji. Wezwanie tego ostatniego świętego nosi benedyktyński kościół w duńskim Ringsted - najstarszy murowany z cegły kościół w Skandynawii.
Ilustracja obok przedstawia okolicznościowy znaczek, wydany przez Luksemburg w 1980 roku, z okazji 1500-rocznicy urodzin św. Benedykta z Nursji (480-547).
Monastycyzm zachodni zrodził się ze starszego monastycyzmu wschodniego. Jej założyciel Benedykt z Nursji działał za czasów panującego w Italii Teodoryka Wielkiego, króla Ostrogotów. Wykształcony na dworze cesarzy bizantyjskich w Konstantynopolu Teodoryk wprowadził w Italii bizantyjską kulturę i organizację państwa.
Przywołany na początku artykułu M. Derwich nie widzi kluczowej, przewodniej roli wschodniego monastycyzmu także w narodzinach życia zakonnego w Europie zachodniej, chociaż przyznaje, że ortodoksyjny w swej duchowej postawie Benedykt z Aniane należy do "ojców" monastycyzmu zachodniego oraz, że "trudno przecenić znaczenie jego działalności dla ... ukształtowania się karolińskiego monastycyzmu benedyktyńskiego" (M. Derwich - "Benedykt z Aniane i jego dzieła: uwagi na marginesie nowej edycji Concordia regularum", Studia Źródłoznawcze, 2001).
O "czytelnych śladach" kościoła wschodniego w polskich klasztorach i
kościołach, niedostrzeganych przez niektórych znawców, pisze jeszcze w
AD 1653 François Du Chesne,
historiograf Francji w swojej "Histoire des papes et souveraines chefs
de l'église" wspominając, że w AD 1039 arcybiskup gnieźnieński Stefan, za radą biskupa krakowskiego Rachelina, wysłał do papieża Benedykta IX
swoich legatów ze skargą na króla czeskiego Brzestysława I, który rok
wcześniej spustoszył wiele polskich kościołów, a także "... z wielką
zagładą i masakrą Ortodoksów" ("... avec vn grand meurtre & carnage des Orthodoxes"). Ten francuski historyk, jak ocenili potomni badacze, „uprawiał historię z zapałem”, w 1660 roku wydał dzieło "Historia kardynałów francuskich", strona tytułowa obok (Histoire de tous les cardinaux françois de naissance, ou qui ont esté promeus au cardinalat ...).
Zauważmy, że Gall Anonim podkreślał, iż za Bolesława Chrobrego Polska miała "aż dwóch metropolitów, wraz z podległymi im sufraganami" (... quod suo tempore Polonia duos metropolitanos cum suis suffraganeis continebat). Chociaż istnieją różne teorie o wspólnej konkluzji, iż mieliby to być dwaj arcybiskupi tego samego, katolickiego kościoła, to jednak należy liczyć się z tym, że chodzić mogło o obecność w kraju głów dwóch kościołów: rzymskiego i ortodoksyjnego (słowiańskiego).
A czyż eremici (od słowa greckiego erēmítēs - żyjący na pustkowiu) w pierwszym polskim zakonie w Międzyrzeczu od AD 997 do AD 1038 nie mogli w części pochodzić ze stron, gdzie ten ruch się narodził, czyli z Bizancjum? Pamiętajmy, że zarówno Benewent, z którego przybył do Międzyrzecza mnich Benedykt, jak i Wenecja, z której pochodził mnich Jan, były prowincjami od czterech wieków pod politycznymi i religijnymi wpływami Bizancjum.
W kontekście całego wyżej cytowanego dzieła francuskiego historiografa nie ulega wątpliwości, że badacz ten wyraźnie
odróżniał wyznanie ortodoksyjne od katolickiego. Kto wie, czy "traf" że
stolica apostolska nie ogłosiła żadnych sankcji wobec księcia
Brzetysława I (rozważana była jego ekskomunika i restytucja zagrabionych w
Polsce relikwii i skarbów), nie wynikał z faktu, że rozpowszechnione w
Polsce wyznanie ortodoksyjne nie było przez papieża zbyt dobrze
widziane.
Przy reliktach murów rotundy NPM (św. Feliksa i Adaukta) na Wawelu odkryto w 1964 roku grób dostojnika, który na palcu nosił złoty pierścień, a obok złożony był oprawiony w złoto wisior z kryształem górskim (fotografia obok), datowany na przełom X/XI wieku. Tak wysokiej wartości artystycznej wyrób, właściwy dla sztuki bizantyjskiej, mógł nosić na piersiach - jak stwierdza Teresa Mroczko, wzorem bizantyjskim, jeden z ówczesnych władców Małopolski.
W 1232 roku papież Grzegorz IX nakazał polskim duchownym zaprzestanie udzielania ślubu dla par katolicko-ortodoksyjnych. Jeszcze w AD 1279 rezydujący w Budzie legat papieski dla Polski i Węgier Filip z Fermo ogłosił, aby duchowieństwo "schizmatyckie" (czyli prawosławne) w Polsce zaprzestało odprawiania nabożeństw w kościołach (a na Węgrzech zakazał księżom konkubinatów). Sprzyjający osiedlonym na Węgrzech pogańskim Połowcom, król węgierski Władysław IV wyprosił legata papieskiego z Węgier, a ten w AD 1281 udał się do Polski. Dekret legata został przyjęty w Polsce z niejakim "ociąganiem", bowiem dopiero w AD 1285 przez arcybiskupa Jakuba Świnkę na synodzie w Łęczycy. Wtedy również wprowadzono obowiązek nauczania w języku polskim (obok dotychczasowej łaciny) w szkołach katedralnych i klasztornych oraz obowiązek wygłaszania kazań wyłącznie w języku miejscowym, polskim.
A czyż eremici (od słowa greckiego erēmítēs - żyjący na pustkowiu) w pierwszym polskim zakonie w Międzyrzeczu od AD 997 do AD 1038 nie mogli w części pochodzić ze stron, gdzie ten ruch się narodził, czyli z Bizancjum? Pamiętajmy, że zarówno Benewent, z którego przybył do Międzyrzecza mnich Benedykt, jak i Wenecja, z której pochodził mnich Jan, były prowincjami od czterech wieków pod politycznymi i religijnymi wpływami Bizancjum.

Przy reliktach murów rotundy NPM (św. Feliksa i Adaukta) na Wawelu odkryto w 1964 roku grób dostojnika, który na palcu nosił złoty pierścień, a obok złożony był oprawiony w złoto wisior z kryształem górskim (fotografia obok), datowany na przełom X/XI wieku. Tak wysokiej wartości artystycznej wyrób, właściwy dla sztuki bizantyjskiej, mógł nosić na piersiach - jak stwierdza Teresa Mroczko, wzorem bizantyjskim, jeden z ówczesnych władców Małopolski.
W 1232 roku papież Grzegorz IX nakazał polskim duchownym zaprzestanie udzielania ślubu dla par katolicko-ortodoksyjnych. Jeszcze w AD 1279 rezydujący w Budzie legat papieski dla Polski i Węgier Filip z Fermo ogłosił, aby duchowieństwo "schizmatyckie" (czyli prawosławne) w Polsce zaprzestało odprawiania nabożeństw w kościołach (a na Węgrzech zakazał księżom konkubinatów). Sprzyjający osiedlonym na Węgrzech pogańskim Połowcom, król węgierski Władysław IV wyprosił legata papieskiego z Węgier, a ten w AD 1281 udał się do Polski. Dekret legata został przyjęty w Polsce z niejakim "ociąganiem", bowiem dopiero w AD 1285 przez arcybiskupa Jakuba Świnkę na synodzie w Łęczycy. Wtedy również wprowadzono obowiązek nauczania w języku polskim (obok dotychczasowej łaciny) w szkołach katedralnych i klasztornych oraz obowiązek wygłaszania kazań wyłącznie w języku miejscowym, polskim.
Chodziło o to, aby zablokować dość powszechny wśród
duchownych niemieckich w Polsce zwyczaj wygłaszania kazań po łacinie.
Msze prowadzone wyłącznie w niezrozumiałej wśród miejscowego ludu
łacinie, być może utrwalały rytuał kościelny, ale z pewnością nie
pomagały Kościołowi w kształceniu ludzi i krzewieniu wiary (czyż nie z
tego powodu niektórzy oceniają, że nasza wiara jest powierzchowna,
skupiona na przestrzeganiu bardziej rytuału, niż przykazań? - ale to już
osobna kwestia). Nic więc dziwnego, że msze prawosławne (czyli
dotyczące "prawych Słowian"), całkowicie wówczas zrozumiałe dla Polaków,
mogły być popularne w polskim kościele do końca XIII wieku.
Ilustracja obok przedstawia scenę koronacji Przemysła II
przez arcybiskupa Jakuba Świnkę w Katedrze Gnieźnieńskiej 26 czerwca
1295 roku (źródło: "Orzeł piastowski Przemysła II herbem
Rzeczypospolitej", Michał St. de Zieleśkiewicz - blog). Brodaty biskup i mnisi oraz krzyż patriarchalny sugerują przetrwały jeszcze wówczas ceremoniał ortodoksyjny.
Podczas gdy w Polsce od końca XI wieku, to jest od separacji kościoła łacińskiego od ortodoksyjnego, postępowała dyskryminacja języka słowiańskiego, opóźniając w ten sposób rozwój języka polskiego (tak jak czeskiego, słowackiego i innych zachodniosłowiańskich), w Europie łacińskiej - wraz z rozwojem organizmów państwowych następowało równoległe kształtowanie się języków narodowych. Tamtych jednakowoż Kościół nie uważał, w przeciwieństwie do słowiańskich, za "barbarzyńskie" i nie przeszkadzał w ich używaniu.

Podczas gdy w Polsce od końca XI wieku, to jest od separacji kościoła łacińskiego od ortodoksyjnego, postępowała dyskryminacja języka słowiańskiego, opóźniając w ten sposób rozwój języka polskiego (tak jak czeskiego, słowackiego i innych zachodniosłowiańskich), w Europie łacińskiej - wraz z rozwojem organizmów państwowych następowało równoległe kształtowanie się języków narodowych. Tamtych jednakowoż Kościół nie uważał, w przeciwieństwie do słowiańskich, za "barbarzyńskie" i nie przeszkadzał w ich używaniu.
Na soborze w Tours
w 813 roku zdecydowano, że kazania w kościołach Cesarstwa nie będą już
więcej prowadzone po łacinie, ale w językach lokalnych: gallo-romańskim
(rusticam romanum) oraz germańskim (lingua theodisca), "aby ułatwić wszystkim zrozumienie co się mówi" (quo facilius cuncti possint intellegere quae dicuntur).
Języki te, zwane językami prostych ludzi, dzięki postanowieniom
soborowym swobodnie i bez przeszkód rozwijane, co udowadniają wspaniałe
pomniki tamtejszej literatury, przekształciły się w język starofrancuski
i staroniemiecki. Dodatkowo, język łaciński bujnie rozkwitał w
Cesarstwie także poza Kościołem, a to dlatego że był wspólnym językiem
komunikacji między elitami francuskimi i niemieckimi.
Wykonana przez nieznanego mi autora powyższa scena koronacji piastowskiego władcy niewątpliwie czerpała z ilustracji polsko-niemieckiego artysty Daniela Chodowieckiego, przedstawiającej scenę koronacji Karola Wielkiego w dniu Bożego Narodzenia AD 800 w starej bazylice watykańskiej i w oprawie charakterystycznej dla kościoła ortodoksyjnego, opublikowanej w 1774 roku w podręczniku Johannesa Bernharda Basedowa "Das Elementarwerks", który - jak oceniają historycy, w poważny sposób wpłynął na oblicze europejskiej edukacji. Oto fragment tej ilustracji (źródło: Wikimedia).
Należąc niby do tej samej "cywilizacji łacińskiej", jak bardzo chcą nasi historycy, jako Słowianie byliśmy od zarania traktowani przez Cesarstwo przedmiotowo i jako autsajderzy, czyli mówiąc bardziej elegancko - "ludzie spoza towarzystwa" (inna sprawa, że sami chcieliśmy być poza nim), a nie podmiotowo, jak ich tubylcze społeczności. Nic dziwnego, że ograniczony do łaciny, niedostępny "ludziom prostym" język pisany należał w średniowiecznej Polsce praktycznie do cudzoziemców lub do zakonników, a łacina mówiona zamknięta była w zasadzie w obrębie murów Kościoła jako język liturgiczny czyli forma - element rytuału, a nie treść - element przesłania i wychowania.
Wykonana przez nieznanego mi autora powyższa scena koronacji piastowskiego władcy niewątpliwie czerpała z ilustracji polsko-niemieckiego artysty Daniela Chodowieckiego, przedstawiającej scenę koronacji Karola Wielkiego w dniu Bożego Narodzenia AD 800 w starej bazylice watykańskiej i w oprawie charakterystycznej dla kościoła ortodoksyjnego, opublikowanej w 1774 roku w podręczniku Johannesa Bernharda Basedowa "Das Elementarwerks", który - jak oceniają historycy, w poważny sposób wpłynął na oblicze europejskiej edukacji. Oto fragment tej ilustracji (źródło: Wikimedia).
Należąc niby do tej samej "cywilizacji łacińskiej", jak bardzo chcą nasi historycy, jako Słowianie byliśmy od zarania traktowani przez Cesarstwo przedmiotowo i jako autsajderzy, czyli mówiąc bardziej elegancko - "ludzie spoza towarzystwa" (inna sprawa, że sami chcieliśmy być poza nim), a nie podmiotowo, jak ich tubylcze społeczności. Nic dziwnego, że ograniczony do łaciny, niedostępny "ludziom prostym" język pisany należał w średniowiecznej Polsce praktycznie do cudzoziemców lub do zakonników, a łacina mówiona zamknięta była w zasadzie w obrębie murów Kościoła jako język liturgiczny czyli forma - element rytuału, a nie treść - element przesłania i wychowania.
Liturgia pozbawiona "słowa
Bożego" w zrozumiałym języku narodowym ograniczała się do rodzaju
misterium, rytualnej magii. A przecież sami apostołowie chcieli, aby
słowa ewangelii były znane wiernym ("Chrześcijanin, który nie żywi się Pismem, ten nie żyje" - Ewangelia św. Mateusza 4.4). Po schizmie kościołów chrześcijańskich pod koniec XI wieku łacińscy Włosi zaczęli nazywać wyznawców prawosławia "heretyckimi Grekami" (Graeculus perfidus), a Grecy (Bizantyjczycy) rewanżowali im się określeniem "zuchwali Włosi" (Italos itamos).
Źródła historyczne wskazują jednakże, że słowiański, czyli ortodoksyjny ryt był powszechny jeszcze w XIII wieku, wśród chrześcijan w Polsce i w Czechach. Przywołamy tutaj fragment listu, wystosowanego 13 listopada 1243 roku przez papieża Innocentego IV do Agnieszki Czeskiej (1211-1282), przyszłej świętej, kanonizowanej wraz z Albertem Chmielowskim (św. Brat Albert) dnia 12 listopada 1989 roku, przez Jana Pawła II (na zdjęciu obok, na górze Adamello w Alpach, w dniu 16 lipca 1988 roku).
Agnieszka Czeska (Svatá Anežka Česká), zwana też Agnieszką Praską i Agnieszką Przemyślidką, była córką króla Czech, Przemysła Ottokara I i siostrzenicą św. Elżbiety Węgierskiej (jej przedstawienie na obrazie poniżej, autor Edmund Leighton). Przez swego ojca, św. Agnieszka jest potomkiem księżnej św. Ludmiły Czeskiej (860-921) i księcia św. Wacława (907-935).
Jako dziecko Agnieszka przebywała kilka lat na Śląsku, głównie w Trzebnicy, gdzie powierzona była opiece Jadwidze Ślaskiej, żonie księcia Henryka Brodatego i przyszłej świętej, której siostrzenicą była Elżbieta Węgierska. To Jadwidze Agnieszka zawdzięczała solidne podstawy życia religijnego. Miała być tam wydana za mąż za Bolesława, syna księcia Henryka Brodatego, jednakże małżeństwo nie doszło do skutku.
Zapoznana wcześniej z działalnością św. Klary z Asyżu (1194-1253), współzałożycielki i autorki reguły zakonu klarysek, w 1234 roku Agnieszka ufundowała szpital i zakon klarysek pod wezwaniem św. Franciszka w Pradze, zwanym Czeskim Asyżem, a obecnie klasztorem św. Agnieszki, której została ksienią (przeoryszą).
Na marginesie, w klasztorze tym spędziła ostatnie lata życia, i tam została pochowana w 1309 roku, wdowa po księciu Leszku Czarnym (1241-1288), i księżna ruska i księżna krakowska, Gryfina Halicka. Wcześniej, po śmierci męża, była ona przeoryszą klasztoru klarysek w Starym Sączu. W Polsce jest sześć klasztorów klarysek: w Krakowie, Starym Sączu, Miedniewicach koło Skierniewic, Sitańcu koło Zamościa, w Sandomierzu i Skaryszewie koło Radomia. Klaryski w Krakowie mogą się poszczycić chyba najcenniejszym zabytkiem, jakim jest XII-wieczna bizantyjska ikona mozaikowa Matki Bożej - orantki, przypuszczalnie należąca do błogosławionej Salomei (1211-1268), klaryski, córki księcia Leszka Białego. Ikona ta opublikowana jest w artykule "Bizantyjski Maiestas Domini w sztuce polskiej".
Św. Agnieszka, niedoszła synowa księcia Henryka Brodatego, poznała i zaprzyjaźniła się ze św. Klarą z Asyżu (1194-1253), współzałożycielką zakonu klarysek. Oto wyobrażenie św. Klary z Asyżu na fresku z około 1320 roku, w bazylice św. Franciszka w Asyżu.
Prowadzony przez św. Agnieszkę klasztor klarysek w Pradze stał się ośrodkiem odnowy religijnej, promieniującym na całą Europę Środkową. Od AD 1234 utrzymywała ona kontakt listowny ze św. Klarą z Asyżu oraz ze wspomnianym papieżem Innocentym IV, a jeszcze wcześniej z papieżem Grzegorzem IX. Między Agnieszką i Klarą zrodziła się duchowa więź, trwająca blisko dwadzieścia lat, chociaż nigdy nie spotkały się.
Już za pontyfikatu Grzegorza IX Agnieszka kierowała do papieża listy, między innymi dotyczące form prowadzenia postu. W odpowiedzi z 5 maja 1238 roku papież ten odpowiedział jej, inter alia, następująco: "Do ukochanych córek - przełożonej i zespołowi Sióstr Służebniczek Chrystusa z klasztoru św. Franciszka z Pragi, zakonu św. Damiana, pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo. ... Dlatego udzielamy wam niniejszego upoważnienia, że jeśli nie ma przeszkód, powinniście pościć w pożywieniu Wielkiego Postu cały czas według tej samej reguły, w niedziele i czwartki możecie jeść dwa razy i odżywiać się produktami mlecznymi" (Dilectis filiabus Abbatissae, & Conventui inclusarum Ancillarum Christi Monasterii Sancti Francisci Pragensis Ordinis S.Damiani Salutem, & Apostolicam Benedictionem. ... Vobis itaque praesentium auctoritate concedimus, ut non obstante, quod omni tempore secundum eamdem Regulam in cibo quadragesimali jejunare debetis, diebus Dominicis, & quinta feria bis commedere, & lacticiniis refici valeatis).
Odpowiedź papieża nie była dla Agnieszki jednoznaczna co do produktów mlecznych, w obrządku słowiańskim podlegających także zakazowi konsumpcji w okresie Wielkiego Postu. Wiadomo, że Agnieszka konsultowała swoje wątpliwości w korespondencji ze św. Klarą.
W korespondencji z koolejnym papieżem, Innocentym IV, Agnieszka wystąpiła z prośbą o dyspensę dla wiernych chrześcijan wyznania w obrządku "greckim", czyli prawosławnym (słowiańskim), z którymi miała do czynienia, o zwolnienie z zakazu spożywania w okresie Wielkiego Postu jajek i produktów mlecznych. Poniższy list od papieża jest dowodem trwania w XIII wieku nie tylko w Czechach, ale i w pozostałych krajach słowiańskich, głęboko zakorzenionych, pierwotnych tradycji chrześcijaństwa wschodniego. W bulli z 1248 roku papież Innocenty IV nakazał w Polsce, aby naród zaprzestał postu według zwyczaju wschodniego, czyli greckiego.
Na miejscu kościoła św. Jerzego w Asyżu, gdzie została pochowana w AD 1253 św. Klara, wzniesiono po jej śmierci Bazylikę pod wezwaniem św. Klary. Oto fragment XII-wiecznego bizantyjskiego krucyfiksu w kaplicy św. Jerzego w tej świątyni. Pochodzi on z kościoła i klasztoru św. Damiana w Asyżu. Bracia Kosma i Damian, święci kościoła prawosławnego i katolickiego, byli greckimi męczennikami z III wieku.
A oto pomnik samej św. Agnieszki, o której tyle tutaj mówimy, stojący w Pradze przy placu Wacława - Václavské náměstí (źródło: Arcibiskupské gymnázium v Kroměříži).
Wielki Post jest bowiem szczególnie w wyznaniu prawosławnym najsurowszym ze wszystkich czterech okresów postu i surowszym, niż w wyznaniu katolickim. Na przykład, według norm ortodoksyjnych w okresie Wielkiego Postu niedozwolone jest spożywanie żadnych produktów mlecznych i jaj, a dozwolone spożywanie tylko takiego pieczywa, które nie zostało przygotowane z mlekiem.
A oto, jaką odpowiedź otrzymała Agnieszka z Pragi od papieża: "Ukochanym córkom w Chrystusie, przełożonej i klasztorowi sióstr zakonnych klasztoru św. Franciszka z Pragi, zakonu św. Damiana, pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo. Chętnie spełniamy pobożne życzenia wszystkich, zwłaszcza tych, którzy są gorliwie czuwają nad Bożą chwałą i nieustannie pracują z zapałem nad świętym życiem; i promujemy te rzeczy z życzliwą przychylnością; mając przed oczami Tego, który rozporządzając wszystkim z życzliwością, oferuje różne środki zaradcze dla powszechności swoich wiernych, dla których z radością trwamy pobożni w Jego chwale. ... Zaprawdę, ponieważ uznaje się za pobożne, abyście za sprawą Stolicy Apostolskiej, nosili jarzmo Pańskie z radością, niniejszym mocą autorytetu apostolskiego, udzielamy waszemu zgromadzeniu zgody na to, że pomimo tego, że zgodnie z Formułą powinniście zawsze pościć od pokarmów, wina i zup w Wielkim Poście, jest wam dozwolone używanie w każdym czasie, czy to zdrowym, czy nie, także jajek i produktów mlecznych, z wyjątkiem ogólnych postów ustanowionych przez Kościół".
Dla porządku te same fragmenty listu papieża w oryginalnym tekście łacińskim: "Dilectis in Christo filiabus Abbatissae, & Conventui Monialium inclusarum Monasterii Sancti Francisci Pragensis Ordinis Sancti Damiani Salutem, & Apostolicam Benedictionem. Piis votis omnium, scilicet eorum praecipue, qui Divinis laudibus ferventer invigilant, ac sacrae vitae studio sine intermissione desudant, libenter intendimus; & ipsa favore benevolo promovemus; illum habendo prae oculis, qui cuncta cum suavitate disponens, suorum universitati Fidelium diversa remedia protulit, per quae in ipsius laudibus devota persistere delectetur. ... Verum quia pium esse dignoscitur, ut ex provisione Sedis Apostolicae a vobis jugum Domini cum suavitate feratur; Universitati vestrae praesentium, auctoritate Apostolica concedimus, ut non obstante, quod secundum ipsam, Formulam semper in cibo quadragesimali jejunare debetis, vino & pulmentis omni tempore tam sanis, quam aliis; necnon ovis, & lactiniis, praeterquam in generalibus jejuniis ab Ecclesia constitutis liceat vobis uti".
Zauważmy, że w czasach "demokracji ludowej", kiedy istniała jeszcze Czechosłowacja, tamtejsza poczta wydała w 1990 roku okolicznościowy znaczek, ku pamięci św. Agnieszki Czeskiej. W dzisiejszych, globalistycznych czasach "demokracji walczącej" (jak ją nazwał polski premier), trudno sobie wyobrazić, aby w krajach objętych tą zarazą ideologiczną, państwo wspierało kulturę i tradycję własnego narodu.
Przytoczmy tu fragment czeskiej Litanii do św. Agnieszki Praskiej: "Święta Agnieszko, Szlachetna gałązko rodziny królewskiej, Oblubienico niebiańskiego Pana Jezusa Chrystusa, Dobroczynko ubogich, Pobożna zakonnico, Wzorze pokory, Bogu miła Przeoryszko, Płonąca miłością do swego Zbawiciela, Zaszczycona zaufaniem Świętej Klary, Założycielko klasztorów, Wzorze dyscypliny religijnej, Przykładzie pobożności, Miłośniczko świętego ubóstwa, Lustrze dziewiczej czystości, Mądra doradczyni władców czeskich, Dumo dynastii Przemyślidów, Protektorko ziemi czeskiej, ..." (Svatá Anežko, Ušlechtilá ratolesti rodu královského, Snoubenko nebeského Ženicha Ježíše Krista, Dobroditelko chudého lidu, Zbožná řeholnice, Vzore pokory, Bohumilá abatyše, Láskou k svému Spasiteli planoucí, Důvěrou svaté Kláry poctěná, Zakladatelko klášterů, Vzore řeholní kázně, Příklade zbožnosti, Milovnice svaté chudoby, Zrcadlo panenské čistoty, Moudrá rádkyně českých vládců, Chloubo rodu Přemyslovců, Ochránkyně České země, ...).
W kontekście zacierania tradycji wschodniego kościoła w Polsce przez mainstreamowych historyków, nie dziwi dość powszechnie przyjęty przez nich pogląd o "nieżyczliwości wobec Polski" kronikarza Kosmasa z Pragi, przestrzegającego prawa kanonicznego, między innymi z powodu, iż ten krytycznie, ale zgodnie z prawem kanonicznym, ocenił ślub czeskiej Dobrawy z - dla niego pogańskim, Mieszkiem I. Oto pamiątkowy medal, wybity w Czechach w 2021 roku, z wizerunkiem Dobrawy Przemyślidki.
Co do imputowanej "nieżyczliwości" Kosmasa - po pierwsze, nie można uznać a priori czyjejkolwiek opinii za niechętną, czy wrogą tylko dlatego, iż opinia ta jest wobec kogoś lub czegoś krytyczna. Po drugie, wiele muszą mieć brawury historycy, którzy nie są psychologami, czy socjologami, aby subiektywnymi terminami "niechętny", "wrogi" obdarzać kogoś takiego, jak Kosmas z Pragi czy Thietmar z Merseburga (wspominałem o tym w artykule "Słowiańsko-wikińskie symbiozy"), którzy żyli prawie tysiąc lat temu, a których osobowości i kontekstów ich konkretnych zachowań dzisiejsza nauka nie zna. Brawura tych historyków oscyluje więc pomiędzy łatwym poklaskiem u jednych czytelników, a nadwerężeniem swojej wiarygodności naukowej u drugich.
Kosmasa stosunek do Dobrawy, a może i do Polski (po reakcji antykatolickiej, zwanej "powstaniem ludowym" w Polsce, w AD 1038), może wynikać z całkiem obiektywnych powodów, których nie chcą widzieć nasi historycy. Współczesny Gallowi Anonimowi (a ten w swojej kronice nie wymienił ani jednej daty rocznej) Kosmas pisał pod rokiem 977: "Zmarła Dąbrówka, która ponieważ była nad miarę bezwstydna, kiedy poślubiała księcia polskiego, ..., co było wielkim głupstwem tej kobiety". Urażony tą opinią, którą nazwał "złośliwością" kronikarza, historyk Jerzy Strzelczyk ("Mieszko Pierwszy. Chrzest i początki Polski", 2016), zawyrokował, że Kosmas z Pragi jest "nieżyczliwy Dąbrówce" i natychmiast dodał lekką ręką, bez uzasadnienia, jakby to wynikało z wyrażonej przez kronikarza opinii: "i dzieje Polski za Mieszka I słabo znający".
Oto wizerunek kronikarza z Rękopisu Lipskiego (Lipský rukopis), będącego najstarszym, znanym odpisem Kroniki Czeskiej Kosmasa, pochodzącym z przełomu XII/XIII wieku (zaginionym w Lipsku w czasie II wojny światowej).
Nie możemy nie uwzględniać i tego faktu, że za życia tego kronikarza Polska napadała na Czechy, dokonując grabieży i uprowadzeń ludności w niewolę. Kosmas pisał o tym fakcie z dużym żalem, nie powstrzymując się, aby polskich najeźdźców nazwać poganami: "Któż nie słyszy z goryczą w sercu łkania niemowląt, jęków kobiet brzemiennych i żon uprowadzonych przez pogan?" (Quis lactentium singultus aut pregnantis gemitus sive uxoris rapte a paganis non amaro corde percipit?).
Nie możemy też pomijać fakt, że Czechy z okresu Kosmasa były państwem, które przejeło bogate kulturowo i religijnie dziedzictwo Państwa Wielkomorawskiego, stąd perspektywa oceny czynów i zdarzeń przez wysoko wykształconego kanonika praskiego mogła być bardziej miarodajna, niż mu przypisują dzisiejsi jego antagoniści.
Za Kosmasem stoi cały szereg czeskich i słowackich świętych, którzy żyli przed naszym pierwszym św. Stanisławem ze Szczepanowa (zmarł 1079, kanonizowany 1253): św. Cyryl (827-869), św. Metody (815-885), św. Gorazd (ok. 850-890), św. Ludmiła Czeska (860-921), św. Wacław (907-935), św. Wojciech z Pragi (956-997), św. Radzim Gaudenty (965-1006), św. Prokop z Sázavy (970-1053), św. Andrzej Świerad (ok. 990-1034), słowacki Stojislav św. Benedykt ze Skałki (ok. 990-1037), św. Bystrík z Nitry (1003-1046). Oto z boku ikona z rosyjskiego Monastyru Wałaamskiego, przedstawiająca św. Ludmiłę Czeską, nota bene ochrzczoną około AD 871 przez św. Metodego w rycie prawosławnym.
Czy jednak Kosmas - jako uczony (studiował w renomowanej w Europie szkole katedralnej św. Lamberta w Liege, o czym wspominałem w artykule "Lotaryngia jednym ze źródeł polskiego chrześcijaństwa") oraz jako wysoki urzędnik kościoła katolickiego (dziekan kapituły praskiej), nie miał istotnie wiedzy o historii polsko-czeskich stosunków sprzed wieku, jak suponują niektórzy nasi badacze? I czyż nie miał on podstaw ocenić negatywnie, zawartego w AD 965 małżeństwa katolickiej Dobrawy z wówczas pogańskim jeszcze (lub co najwyżej prawosławnym) księciem Polan, rok przed jego chrztem katolickim? Metoda naukowa nie tylko historyka, ale i każdego badacza, kończy się tam, gdzie rozum (greckie λόγος - lógos) zastępują emocje (greckie πάθος - páthos).
Reliktem przedmiotowego traktowania Słowian w misji ewangelizacyjnej Kościoła wydaje się być dzisiejsze słowo "niedziela". W językach romańskich brzmi ono dzisiaj dimanche po francusku, domingo po hiszpańsku czy domenica po włosku i wywodzi się ze słów: dies Dominicus - dzień Pański, czyli dzień Boga. Tłumaczy ono chrześcijanom niedzielę jako dzień należący do Boga, który się święci.
Dzień Pański, czyli
niedziela, została formalnie wprowadzona w Kościele w AD 383, zastępując
dotychczasowy dzień Słońca (heméra helíou - tak nazwany przez starożytnych Greków), będący od dekretu cesarza Konstantyna z AD 321 dniem wolnym od pracy dla mieszkańców miast, a zezwalający na uprawę roli w tym dniu mieszkańcom wsi. Jeszcze synod w bizantyjskiej Laodycei w AD 364 nie zakazywał pracy w niedzielę, ale zachęcał do jej nie wykonywania w tym dniu, "w miarę możliwości", natomiast wyraźnie zakazał "próżnowania w sobotę", czyli kontynuowania przez chrześcijan świętowania tego dnia, jak wyznawcy judaizmu.
Sol Invictus czyli Słońce Niezwyciężone było wywodzącym się ze starych pogańskich kultur bóstwem czczonym w Cesarstwie Rzymskim. Pogańska etymologia tego dnia przetrwała do dziś w językach germańskich, na przykład Sunday po angielsku (Sunnandæg po staroangielsku), Sonntag po niemiecku czy Sunnudagur po islandzku. U Słowian zaginęła pierwotna pogańska nazwa niedzieli jako "święta słońca", a także wczesnochrześcijańskiego "dnia Pańskiego" - wśród Słowian pod nazwą "gospodьnica".
Sol Invictus czyli Słońce Niezwyciężone było wywodzącym się ze starych pogańskich kultur bóstwem czczonym w Cesarstwie Rzymskim. Pogańska etymologia tego dnia przetrwała do dziś w językach germańskich, na przykład Sunday po angielsku (Sunnandæg po staroangielsku), Sonntag po niemiecku czy Sunnudagur po islandzku. U Słowian zaginęła pierwotna pogańska nazwa niedzieli jako "święta słońca", a także wczesnochrześcijańskiego "dnia Pańskiego" - wśród Słowian pod nazwą "gospodьnica".
Wśród Słowian zastąpiona została przez Kościół słowem "niedziela" (a na Rusi Въскрьсениѥ - Wskrzeszenie), w starosłowiańskim języku -*nedělja, wywodzącym się z pierwotnych słów *ne dělati (не делать),
czyli nakazu: "nie działać", czyli nie robić, nie pracować. Przykładowo, w wymarłym dzisiaj języku połabskim niedzielne przykazanie "nie pracować" brzmiało ni djola, a "niedziela" - nideľă, nidelja. W tymże języku to statnie słowo oznacza także 'tydzień', podobnie zresztą jak w serbskim недељу (czyt. nedelju) i rosyjskim неделя (czyt. niedelja). W połabskim 'poniedziałek' to penidelja, obydwa od ponedělnikъ w starocerkiewno-słowiańskim.
Mapa obok przedstawia szkicowy, hipotetyczny rozkład zaludnienia i zalesienia ziem Połabszczyzny w połowie XII wieku, u progu rodzącego się ustroju feudalnego (autor: Jan Kub, Słowacja, 2007).
Do chrześcijan w
Europie zachodniej Kościół zwrócił się ze swoistym "znakiem
informacyjnym", interpretującym ten dzień jako Pański, albo pozwolił
utrzymać w obiegu stare pogańskie znaczenie tego słowa. Dla Słowian
wydano natomiast nie wymagający objaśnienia "znak nakazu", a może nawet
"znak zakazu", objęty w praktyce surowszymi sankcjami za niestosowanie
go niż "znak informacyjny". Sankcje karne za "profanowanie niedzieli i
świąt" odnowił na synodzie biskupów polskich we Wrocławiu w AD 1331
biskup Nanker.
Niedostrzegane, a raczej zacierane przez niektórych historyków "czytelne ślady" obrządku wschodniego we wczesnośredniowiecznych polskich klasztorach kontrastują chociażby z dzisiejszym zwyczajem w opactwie benedyktyńskim w belgijskim Chevetogne, czy w założonym w VIII wieku klasztorze benedyktyńskim w bawarskim Niederaltaich, gdzie dziś celebrowane są podwójne liturgie: katolicka i bizantyjska (foto poniżej: Benediktinerabtei Niederaltaich).
Sama kongregacja benedyktyńska powstała przecież na tradycjonalistycznych, czyli ortodoksyjnych podstawach wiary chrześcijańskiej i do dziś zachowuje wewnętrzną strukturę zbliżoną do monastycyzmu wschodniego. Ruch ten przed schizmą, a w niektórych klasztorach jeszcze długo po schizmie, sprzyjał liturgii ortodoksyjnej. Przywołując ryt katolicko-ortodoksyjny w dzisiejszych klasztorach benedyktyńskich zwracamy uwagę nie tyle na głębokość pewnych tradycji, ile odnosimy się do panujących we współczesnej polskiej historiografii resentymentów, każących w imię ideologicznego mitu "czystości" polskiego rodowodu wypierać się części korzeni naszej kultury, czyli zubażać nasze dziedzictwo kulturowe.
Czy można gdzieś przeczytać coś więcej na temat zagrożenia klątwą dla Brzetysława po najeździe na Polskę?
OdpowiedzUsuńJest wiele przyczynkarskich wzmianek, dość rozproszonych w wielu opracowaniach i w wielu językach, o okolicznościach wybronienia się Brzetysława I u papieża Benedykta IX przed klątwą.
UsuńPrzywołajmy tutaj ostatnią mi znaną, pochodzącą z książki "Svatý Vojtěch mezi námi", czeskiego wydawnictwa Jezuitów "Refugium Velehrad-Roma" z 2015 roku: "Poselstvo, jež poslal Břetislav do Říma se žádostí, aby byla Praha povýšena na arcibiskupství, se též nesetkalo s úspěchem. Římané se pohoršili nad násilným přenesením svatých ostatků a byli zděšeni způsobem, jakým Češi plenili polské kostely. Naštěstí Břetislav opatřil poselstvo značným dílem uloupeného polského zlata a stříbra, a právě to jej zachránilo před exkomunikací", czyli: "Wysłane przez Brzetysława poselstwo do Rzymu z prośbą aby Praga została awansowana do arcybiskupstwa, także nie odniosło sukcesu. Rzymianie byli zaniepokojeni gwałtownością sprowadzenia świętych zwłok (św. Wojciecha, z Gniezna do Pragi - mój przypis) i zatrwożeni sposobem, w jakim Czesi plądrowali polskie kościoły. Na szczęście Brzetysław zaopatrzył poselstwo w wielką ilość skradzionego polskiego złota i srebra, które uratowało go przed ekskomuniką".
Informacja o ilustracji przedstawiającej koronację Przemysła II jest mocno na wyrost - miedzioryt ten pochodzi z ilustrowanej wersji książki Jerzego Samuela Bandtkiego "Krótkie wyobrażenie dzieiów Królestwa Polskiego" (Wrocław 1810). Ilustracje te są utrzymane w konwencji mocno uproszczonej i w większości przedstawiają sceny w strojach barokowych, mające bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością, a bardziej ukazującą polskość rozumianą w stylu stereotypowym -szlacheckim (kontusze, żupany itp.). Ponadto wspomnienie o brodach kłóci się z kolejnym akapitem, w którym trafnie wspomniane jest podobieństwo ryciny do przedstawienia koronacji Karola Wielkiego - brodatych postaci jest więcej, a tam w roku 800 obecności Kościoła "ortodoksyjnego" nie ma podstaw się doszukiwać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że ilustracja koronacji Przemysława II z książki J. S. Bandtkiego z 1810 roku jest uproszczona, bowiem inna nie mogła być - jeżeli próbuje się odtworzyć wydarzenie sprzed pięciu wieków, w oparciu o wyobraźnię autora i jego wiedzę o tak odległej epoce. Polski kopista obrazu z książki J. B. Basedowa zachował XVIII-wieczny entourage (architektura) oryginału, polonizując ubiory (kontusze, żupany).
OdpowiedzUsuńPrzytoczyłem ten obraz dlatego, że wyrażona została na nim próba odtworzenia ceremoniału według form typowych dla kościoła ortodoksyjnego, jakim jest krzyż patriarchalny oraz brodaty biskup i mnisi. Obserwacja ta nie jest sprzeczna, ale tożsama z podobnym przedstawieniem ceremonii koronacji Karola Wielkiego, wykonanej przez D. Chodowieckiego (krzyż patriarchalny, brodaty papież i brodaci biskupi). Musimy pamiętać, że epoka Karola Wielkiego poprzedzała o ponad dwa wieki schizmę chrześcijańskiego kościoła, a do tego czasu wiele elementów w ceremoniach kościelno-państwowych w Cesarstwie Niemieckim zostało przejętych bezpośrednio z Bizancjum i kościoła wschodniego. Taka też wiedza, jak wskazują dwie omawiane ilustracje, zachowała się w Europie aż po czasy nowożytne.
Faktem jest, że korzystając z osiągnięć kultury bizantyjskiej (np. kaplica pałacowa w Aachen) Karol Wielki, kiedy już został koronowany, zaczął zwalczać wschodni zwyczaj noszenia przez księży brody, uważając go za "barbarzyński". Piszę o tym w artykule "Zacierane ślady bizantyjskie".
Posługiwanie się przez artystów, dla odtworzenia wydarzeń historycznych, strojami z czasów im współczesnych, jest zabiegiem typowym dla kultury w każdej epoce. Dla oceny jako źródło historyczne określonej ilustracji, odtwarzającej dawną epokę, mniej istotna jest warstwa kulturowa związana wyłącznie z okresem wykonania dzieła (np. stroje epoki), ale warstwa dokumentująca, "fotografująca" istniejące jeszcze wówczas zabytki kultury materialnej (np. obiekty architektury) i niematerialnej (np. ówczesna wiedza o starych zwyczajach), które nie przetrwały do naszych czasów. Przykładem jest obraz Jeana Fouqueta z końca XV wieku, przedstawiający na tle aktualnego wówczas wnętrza bazyliki watykańskiej ceremonię koronacji Karola Wielkiego, o czym wspominam w artykule "Sztuka romańska to coś więcej niż łacińska".