03 października 2016

Parsęcianie przed powstaniem państwa pomorskiego

Po długich wojażach na tym blogu po wikińskiej Europie, czas powrócić na położoną niespełna 52 mile morskie od wikińskiego Bornholmu Ziemię Manowską, od której artykułem "Polanie wielkopolscy znad Dniepru" otworzyliśmy ten cykl. Zechcemy zorientować się, w jakim stopniu archeologia dostarcza materiałów poświadczających istnienie we wczesnym średniowieczu związków kulturowych, a więc i społecznych między Słowianami w dorzeczu Parsęty i współżyjącymi z nimi na tych ziemiach Skandynawami. Niech punktem wyjścia będzie ta oto mapka autorstwa największego moim zdaniem przedwojennego badacza prehistorii Pomorza, jakim był Władysław Łęga.


W odróżnieniu od dzisiejszych historyków i archeologów Władysław Łęga nie podejmuje się naukowo bezpłodnego zadania, czyli określania przynależności etnicznej pojedynczych zabytków i "udowadniania" ich słowiańskości, a skupia się na tym co jest możliwe i celowe: na analizie zabytków z punktu widzenia cech kulturowych, jakie w sobie i w archeologicznym kontekście noszą i na zrekonstruowaniu i wyodrębnieniu, w miarę możliwości, pewnych zespołów kulturowych, jakie istniały na Pomorzu we wczesnym średniowieczu.

Kontekst etniczny W. Łęga wyprowadził ostrożnie dopiero po wyodrębnieniu 12 grup kulturowych konkludując, że grupy te mogą reprezentować odpowiadające im "odcienie" etniczne. Tak znaczne, względne zróżnicowanie kulturowe na obszarze Pomorza w okresie przedpaństwowym (czyli przed powstaniem w XII wieku Księstwa Pomorskiego) należy tłumaczyć wspomnianym wyżej, trwającym od VI do XI wieku, procesem przenikania się kulturowego między poszczególnymi plemionami pomorskimi i miejscowymi (tam gdzie istniały) grupami mniejszości skandynawskich. W niektórych rejonach procesy te wzmacniane były świeżym napływem Skandynawów i Waregów w epoce Wikingów, głównie w IX-X wieku.

W. Łęga stwierdza, że wiele elementów kulturowych w analizowanych wczesnośredniowiecznych zabytkach na Pomorzu, wykazuje związek z wcześniejszymi epokami archeologicznymi: z okresem wpływów rzymskich, z okresem lateńskim i z tak zwanym łużyckim kompleksem kulturowym, sięgajacym późnego stadium epoki brązu. Oznaczałoby to względną stabilność osadniczą części ludności Pomorza od epoki brązu po wczesne średniowiecze. Tezy W. Łęgi stoją zatem w opozycji do głównej linii narracyjnej współczesnej naszej historiografii, która zasadniczo nie uznaje obecności na Pomorzu obcego, pozasłowianskiego elementu etnicznego w okresie od VI do XII wieku, bądź przyjmuje że ewentualne, nieliczne obce elementy etniczne i kulturowe, jakie zastali Słowianie po przybyciu na Pomorze, zostały zupełnie roztopione w "żywiole słowiańskim". Oto srebrne i pozłacane zapinki (fibuly) palczaste z okresu wędrówek ludów, znalezione w oddalonym o 15 km od Manowa Świelinie.


Również w tej dziedzinie niektórzy archeolodzy stwierdzili istnienie "srebrnych fibul palczastych typu słowiańskiego z VI-VII wieku n.e.", co jest chybioną interpretacją sugerującą, że należały one do słowiańskiej wspólnoty kulturowej. W rzeczywistości fibule te są zapinkami o różnych wzorach, pochodzących z odległych miejsc ich archeologicznej lokalizacji - Krym, dolny Dunaj, środkowy Dniepr i Mazury. Plemionami wymieniającymi między sobą ten rodzaj zapinek były moim zdaniem ludy wywodzące się z tradycji gocko-gepickiej Wenedów. W okresie migracji w IV-VI wieku plemiona te wymieszały się ze Słowianami na wielkich obszarach od dorzecza Dniepru aż po południowy Bałtyk.

Bizantyjski kronikarz Jordanes (niektórzy historycy fałszywie nazywają go rzymskim) w swoim dziele "Getica" z AD 551, tak opisał położenie Wenedów: "W pobliżu ich [Karpat] lewego grzbietu, który pochyla się w kierunku północnym i zaczyna się u źródeł Wisły, zamieszkuje ludna rasa Venethi, zajmując wielki obszar ziemi. Chociaż ich imiona są teraz rozproszone wśród różnych klanów i miejsc, to jednak głównie nazywają się Sklavenami i Antami".

Cofnijmy się jeszcze bardziej w historii plemion zamieszkujących ziemie na południowy wschód od Zatoki Gdańskiej, do pierwszych wieków naszej ery, kiedy to w II wieku geograf i astronom Klaudiusz Ptolemeusz sporządził mapy znanych mu części świata, zawartych w dziele "Geografia". Zaprezentujmy tutaj poniżej fragment mapy Octava Euro, z wydanej w Strasburgu w 1520, przetłumaczonego z greckiego na łacinę, jego dzieła "Claudius Ptolemaeus auctus restitutus". 

Autor opisał w nim położenie plemion, usytuowanych na południowy wschód od Zatoki Gdańskiej (Sinus Venedico), które na mapie ujęte tutaj zostały w ramki, w następujący sposób: "Wśród tych, których wymieniliśmy na wschodzie - poniżej Wenedów [gr. Ουενεδαιο] są Galindowie [gr. Γαλινδοι], Sudowowie [gr. Σουδινοί] i Stawanowie [gr. Σταβάνοι]…" (His omnibus magis orientales sunt sub Venedibus iterum Galidani et Sudini, ac Stavani ...). Na zachód i południe od Galindów starożytny geograf umieścił już znane mu pasmo wzgórz moreny czołowej na Mazurach (pasmo Garb LubawskiGóra Dylewska), które nazwał Górami Wendyjskimi (gr. Οὐενεδικὰ ὄρη, łac. Venedici Montes). Sudowowie, to później nazwani przez Słowian Jaćwingowie (w staroruskim - Ятвя́ги). Zachował się natomiast, dotyczący tego plemienia, termin kultura sudowska.

Tajemnicze jest natomiast plemię Stawanów, które niektórzy historycy odczytują jako Słowian. Określenie u Ptolemeusza Σταβάνοι brzmi bowiem podobnie, jak w języku starogreckim Σλαβανοι - oznaczające Słowian (we współczesnej grece - Σλάβοι). Czyżby miała to być już, co najmniej od początku naszej ery, "forpoczta" emigrujących ze wschodu Słowian? Może to być zgodne z jedną z teorii powstania grupy języków balto-słowiańskich, w której przyjmuje się, że języki prabałtyjski i prasłowiański najpierw przeszły etap niezależnego rozwoju, a następnie, przejściowo - w wyniki silniejszych relacji międzyetnicznych i kulturowych w pewnym, dłuższym okresie, zbliżyły się do siebie, co pozostawiło pewien zakres podobieństwa między tymi, dzisiaj osobnymi grupami językowymi.


Od kiedy na początku XV wieku przetłumaczono "Geografię" Ptolemeusza na język łaciński, w kolejnych wiekach odtwarzano jego mapy w wielu wersjach graficznych, z których zapewne żadna nie jest zgodna z zaginionym oryginałem. Na przykład, bardziej prawdpodobne jest moim zdaniem, że hydronim Chronon (gr. Χρόνος), to nie Pregoła, jak się zwykle sądzi, ale Niemen. Główny, przemawiający za taką hipotezą argument jest ten, że w tej części wybrzeża Bałtyku największymi, wyróżniającymi się półzamkniętymi akwenami, są - zaznaczone na mapie Zalewy Wiślany i Kuroński. Na zachód od tego pierwszego zaznaczona jest delta Wisły, której wschodnia odnoga wpada do Zalewu Wiślanego, a najbardziej zachodnia jest ta, która przepływa pod Gdańskiem. Do Zalewu Kurońskiego wpada rzeka Niemen, która również w przeszłości miała ujście do morza w formie delty, dzisiaj zanikłej. 

Pomiędzy tymi zalewami jest Półwysep Sambijski, który - jak podaje Ptolemeusz, zamieszkiwali Githones [gr. Γύθονες].  Ptolemeusz stwierdza, że ​​Gythones (lub Gutones - gr. Γούτονες) żyją na wschód od Wisły. We wcześniejszym rozdziale wspomina lud zwany Gutai [gr. Γούται], który mieszkał w południowej Skandynawii. Ci Gutai to późniejsi Goci, wspomniani w VI wieku przez Prokopiusza z Cezarei [gr. Γαυτοι]. Widzimy więc, że źródła historyczne potwierdzają zamieszkiwanie w pierwszych wiekach naszej ery obu stron Morza Bałtyckiego (południowo-wschodniej Skandynawii oraz przy Zatoce Gdańskiej i w Sambii) przez ludy nordyckie.

Źródła archeologiczne również wskazują na ciągłość osadniczą plemion gockich w Sambii również w okresie wielkich migracji. Ilustracja z boku przedstawia ozdobne, wykonane w pozłacanym brązie, złącze uzdy w uprzęży końskiej (z lewej strony), pochodzącej z kurhanu w Skardelies Wald, koło miasta Romanow, w rosyjskim obwodzie Kaliningrad (źródło: Władimir I. Kułakow, 2018 - "Датировка уникального вещевого комплекса из могильника Skardelies Wald/Алейка-7"). Datowany na przełom VI/VII wieku, kurhan zawierał skremowane szczątki jeźdźca oraz szkielety czterech koni, z głowami skierowanymi na północ. Jeden z koni nosił wędzidło z prezentowaną tutaj ozdobą. 

Dla porownania, fotografia przedstawia z prawej strony ozdobne złącze uzdy, pochodzące z Nowinki, koło Elbląga. Widoczna w obydwu zabytkach forma piramidy jest charakterystyczna dla podobnych artefaktów ze Skandynawii. Nie ulega wątpliwości, że mamy tutaj - na terenach historycznych Prus, do czynienia z pochówkami skandynawskimi.

Nierozstrzygnięta jest przez historyków dyskusja o pochodzeniu nadbałtyckich Wenedów, wymienionych pod nazwą Sarmatae Venedi - Wenedowie Sarmaccy, po raz pierwszy w I wieku n.e. przez Pliniusza Starszego. Ptolemeusz powtórzył tą wiadomość, umieszczając plemiona Wenedów u wschodnich wybrzeży Bałtyku, na północ od ujścia Niemna do morza, pomiędzy rzeką Niemen, a rzekami Windawą [być może gr. Ῥούδων] i Dźwiną [gr. Ῥούδων lub być może gr. Τουροῦντος].  

Jednakże wiele stuleci później, w XVII wieku, francuski kartograf Nicolas Sanson, na podstawie danych Ptolemeusza i współczesnej jemu wiedzy geograficznej, sporządził mapę tej części Europy, na której Wenedów umieścił juź nie przy samym wybrzeżu Bałtyku, ale w głębi dorzecza Niemna, a także od dolnego Bugu po górną Dźwinę. W dorzeczu górnego Dniepru umieścił zagadkowe, wspomniane wyżej plemię Stawanów. Oto fragment mapy N. Sansona z 1655 roku "Germano-Sarmatia in qua Populi maiores Venedi ...". Zachowane zostały na tej mapie współrzędne geograficzne, przyjęte przez Ptolemeusza, w tym ustalenie przez niego południka zerowego na wysokości wyspy Ferro (obecnie El Hierro), w archipelagu Wysp Kanaryjskich, około 18 stopni na zachód od współczesnego południka zerowego w Greenwich.


Dzieląc Europę północną na linii Wisły na germańską i na sarmacką, Ptolemeusz miał wątpliwości do których z tych grup etnicznych zaliczyć m.in. Wenedów. Pisał on: "Nie wiem, czy zaliczać plemiona Peucini, Venedi i Fenni do Germanów czy do Sarmatów" (Peucinorum Venedorum que et Fennorum nationes Germanis an Sarmatis adscribam dubito). 

Tak samo, osiedleni w pobliżu Morza Czarnego Bastarnowie [gr. Βαστέρναι] mylnie - jak się zdaje, uznawanych przez niektórych naszych historyków za celtyckiego, a nie nordyckiego pochodzenia, wywoływali u Ptolemeusza wątpliwości, czy pochodzili oni od Germanów, czy od sąsiadujących z nimi Sarmatów: "Jednakże Peucini, których czasami nazywa się Bastarnami, są podobni do Germanów pod względem języka, sposobu życia i sposobu osiedlania się. Brud u nich wszystkich i odrętwienie szlachty. Mieszane małżeństwa nadają im coś z odrażającego wyglądu Sarmatów" (Quamquam Peucini, quos quidam Bastarnas vocant, sermone, cultu, sede ac domiciliis ut Germani agunt. Sordes omnium ac torpor procerum. Conubiis mixtis nonnihil in Sarmatarum habitum foedantur). 

Podobnie o Bastarnach wyraził się wcześniej w tym samym, drugim wieku, Tacyt w "Germanii": "małżeństwa mieszane nadają im poniekąd nikczemny wygląd Sarmatów". A jeszcze wcześniej, bo na początku I wieku, inny geograf i historyk grecki, Strabon, stwierdził: "Plemiona Bastarnów zmieszane są z Trakami, bardziej z tymi za Isterem (Dunajem), ale także z tymi po tej stronie. I wymieszane z nimi są także plemiona celtyckie". Zwróćmy uwagę na stwierdzone przez tych trzech uczonych zachodzące etniczne mieszanie się między sąsiadującymi i współzamieszkującymi plemionami o różnej proweniencji etniczno-kulturowej.

Natomiast w Cesarstwie Niemieckim już od wczesnego średniowiecza przyjęto nazywać Słowian zachodnich Wendami, Wenedami Winetami. I tak pod rokiem 789 odnotowano toponim Wenedonia, jako kraj plemienia Wilczan-Wieletów  ("Annalium Sancti Amandi") oraz etnonim Winnetes ("Annalium Petavianorum"). Na określenie ludów w Wielkiej Morawii wpisano etnonim Wenedi, Winidi ("Hincmari Remensis Annales"), a pod rokiem 871, użyto etnonimu Wenedorum, Winedorum ("Flodoardi Annales") na oznaczenie ludu w Czechach, a pod rokiem 955, w tym ostatnim roczniku, lud ten nazwano Sarmatarum. W ciągu średniowiecza Niemcy używali na Słowian zachodnich w swoim języku określenia Wenden, a w dokumentach łacińskich Winedos - etnonim podobny do  etnonimu z I wieku - Venedi

Wydaje się, że niesłowiańscy Wenedowie znad wschodniego Bałtyku zaginęli jako plemię już we wczesnym średniowieczu, częściowo fizycznie, a częściowo kulturowo. W "Kronice Henryka z Liwonii" (Heinrici Cronicon Lyvoniae), opisującej wydarzenia z Kurlandii i Inflantów (dzisiejsza Łotwa i Estonia), z okresu 1180-1227, jest pod rokiem 1206 wzmianka o małym i ubogim plemieniu Wenedów (Vindi): "Wypędzeni znad rzeki Winda [Windawa] zamieszkali na Starej Górze, gdzie obecnie Ryga została wzniesiona. Ale i tu nie zaznali spokoju, gdyż napadli na nich Kurszowie i przegnali, wielu zabijając. Resztki Wenedów zbiegły tedy do ziemi Łatgalów i mieszkając wśród nich doczekały się przybycia kapłanów chrześcijańskich i przyjęły chrzest". Nazwę zaginionego w Kurlandii plemienia Wenedów zapewne już wcześniej przejeły silniejsze lokalne ludy bałtyjsko-słowiańskie i gockie, które pod tą nazwą przemieściły sie wzdłuż wybrzeża Bałtyku na zachód.

Zachodzącą wówczas międzyplemienną interakcję i integrację gocko-słowiańską potwierdzają źródła archeologiczne, na przykład odkryte w czeskiej wsi Březno (Brzeźno), w powiecie Louny, czy we wschodnio-niemieckim mieście Dessau-Mosigkau. Na tych wielokulturowych stanowiskach archeologicznych zaobserwowano, że współżycie obu, germańsko-słowiańskich grup plemiennych w tych miejscach w ciągu VI wieku następowało poprzez stopniowe mieszanie się początkowo różnych typów mieszkań i różnej ceramiki. Powstający u progu średniowiecza nowy konglomerat etniczny dalekim echem dotarł do czasów Galla Anonima, gdy ten pisał o "Sarmatach czyli Getach" jako współczesnych mu sąsiadach Słowian.

W podziale zaproponowanym przez W. Łęgę Ziemia Manowska znalazła się w obrębie Kołobrzesko-Białogrodzkiej grupy kulturowej. Specyfiką tej grupy ludności w stosunku do pozostałych, jest najszerszy tutaj, względem innych działalności, zakres prowadzonego handlu. Największa w tym zasługa solanek kołobrzeskich, a także łowionych i sprzedawanych poza Pomorze śledzi. Solone i wędzone śledzie nadawały się do dalszego transportu i dłuższego przechowywania, w tym do eksportu do powstałego państwa piastowskiego.


Najstarszym grodem tej grupy kulturowej jest dzisiejszy Białogard (powyżej, na fotografii z 1923 roku - Brama Wysoka, z początku XIV wieku), o starej, słowiańskiej nazwie Białygród, który powstał w VII wieku (chociaż wielu badaczy uważa, że było to wiek, a nawet dwa wieki później). Białogard to z kolei późniejsza, już słowiańsko-nordycka nazwa, przyjęta w języku pomorskim (kaszubskim), w której jej drugi człon został zgermanizowany, a pierwszy pozostał słowiański. Zupełnie zgermanizowana (obydwa człony) jest natomiast nazwa miasta Belgard, i to już nie przez wpływy skandynawskie, które ustały na Pomorzu w XII wieku, ale w wyniku rozpoczętego w XIII wieku niemieckiego osadnictwa.

Następne grody tego zespołu kulturowego powstały w VIII wieku w Bardach (Kołobrzegu), Trzyniku,  Gołańczy Pomorskiej, RościęcinieRymaniu i w Lubiechowie, a w kolejnym stuleciu w Budzistowie (Kołobrzegu). Chyba trudno o inne miejsce w Polsce, gdzie na tak niewielkim obszarze zostało zbudowanych tak wcześnie w średniowieczu tyle grodów. Należy pamiętać, że grody te powstawały zazwyczaj w pobliżu lub na miejscu już istniejących, wcześniejszych osad. 

Interesującym jest fakt, że jeszcze na szkicu mapy Pomorza z kroniki "Pomerania" Tomasza Kantzowa z AD 1538 wspomniane Bardy (Bart) zaznaczone są jako wyróżniająca się miejscowość na Pomorzu Środkowym, obok zresztą Manowa, Koszalina, Białogardu, Karlina, Szczecinka, Połczyna, Polanowa i Miastka. Oto fragment tej mapy z rękopisu znajdującego się w Bibliotece Królewskiej w Kopenhadze (Slg. Thott 644 Fol., Bl. 452r). 

Przyjęty przez Mieszka I chrzest i rozpoczęta chrystianizacja Polan wywołała zwiększone zapotrzebowanie na ryby, zastępujące w okresach postów mięso zwierząt ciepłokrwistych. Badacze oceniają, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Polsce praktykowano post przez niemal jedną trzecią dni w roku. To między innymi dla dostępu do bogatych łowisk ryb morskich Bolesław Krzywousty na początku XII wieku nieugięcie podbijał Pomorze, co tak barwnie przedstawił jego nadworny kronikarz Gall Anonim w tak zwanej "Pieśni wojów", w poetyckim przekładzie Romana Grodeckiego: "przodkom naszym wystarczały ryby słone i cuchnące, my po nowe wędrujemy – w oceanie pluskające". Dosłowne tłumaczenie tej części pieśni: "Przynosili nam ojcowie ryby słone i cuchnące, a teraz ich synowie przynoszą je świeże i wywijające" (Pisces salsos et foetentes apportabant alii, palpitantes et recentes nunc apportant filii).

Na marginesie dodajmy, że słowo "śledź" zostało zapożyczone przez Słowian od staronordyckiego sild, które w języku rosyjskim brzmi сельдь, białoruskim селядзец, ukraińskim oселедець, czeskim i słowackim sleď, słoweńskim sled, a w łotewskim siļķe, litewskim silkės.

Wydaje się, że we wspomnianej grupie grodów Budzistowo (Kołobrzeg) pełniło główną na tym terytorium funkcję handlowo-gospodarczą, podczas gdy Białogard spełniał rolę centrum politycznego i kultowego jednego z kilkunastu istniejących na Pomorzu plemion, dla którego proponuję nazwę Parsęcianie. Jest ona chyba bliższa rzeczywistości, niż stosowany przez niektórych historyków termin "Zgrupowanie dolnoparsęckie". Nazwy rzeki lub jeziora, przy którym skupiało się osadnictwo określonego plemienia, często służyły Słowianom - zwłaszcza zachodnim, jako źródłosłów jego nazwy, na przykład Bużanie, Wiślanie, BobrzanieGoplanie, Czerezpienianie (Czrezpienianie), Warnowianie.

W Białogardzie - domniemanej stolicy Parsęcian, plemienia zasiedlającego dorzecze dolnej i środkowej Parsęty i dolnej Regi, znane jest istnienie grodu już od przełomu VIII/IX wieku. Archeolodzy wyróżnili w okresie od końca VII do końca XIII wieku aż 11 warstw, czyli faz osadniczych. W pobliżu Białogardu badacze odkryli wiele stanowisk archeologicznych, w tym osady w Dębczynie i w Wygodzie, o zbliżonym wieku powstania. Można tutaj mówić o najstarszej na Pomorzu wczesnośredniowiecznej, słowiańskiej "aglomeracji".

Oto poniżej fragment lica doskonale zachowanego wału u obronnego Białogrodu, o konstrukcji przekładkowej (rusztowej) z szóstej fazy osadniczej, datowanej na przełom IX/X wieku (źródło: Eugeniusz Cnotliwy - "Pierwsze dendrodaty z białogardzkiego grodziska", Folia praehistorica Posnaniensia, 2005) . W owym czasie szerokość wału u podstawy sięgała 18-19 metrów. Dla porównania wały grodu w Krakowie miały wówczas szerokość podstawy 15 metrów, a grodu w Poznaniu - w pierwszych dekadach X wieku, tylko 10 metrów i, po napadzie, zdobyciu i spaleniu pierwotnego grodu przez przybyłych do Wielkopolski Polan ("Polanie wielkopolscy znad Dniepru"), zostały przez nich rozbudowane do 20 metrów dopiero w połowie X wieku.


Zapewne na początku XI wieku, kiedy Piastowie ustanawiali biskupstwo w Kołobrzegu, mogli się przekonać o randze Białogardu, co później utrwalił w historii Gall Anonim, dając mu miano miasta "królewskiego i znamienitego". Chociaż gród został splądrowany i spalony w 1090-1091 roku w czasie najazdu wojsk Władysława Hermana, o czym wzmiankuję wyżej, zdołał on po utracie przez Piastów kontroli nad Pomorzem odbudować swoją pozycję i stał się jednym z pierwszych ośrodków władzy w przyszłym Księstwie Pomorskim.

Prawdopodobne jest moim zdaniem, że po zniszczeniu Wolina przez Duńczyków w 1043 roku centrum władzy politycznej na Pomorzu, zanim pod koniec tamtego wieku nie zostało przeniesione do Kamienia, znajdowało się w Białogardzie. Tam mógł rezydować pierwszy wymieniony w rocznikach z klasztoru benedyktyńskiego w Niederalteich z około 1073 roku pomorski książę Siemomysł lub Siemosił (Zemuzil Bomeranorum). Wielu naszych historyków, obok Siemomysła pomorskiego, uznaje historyczność jeszcze innego Siemomysła, którego wymienił Gall Anonim jako ojca Mieszka I. Jak wspomniałem w artykule "Polanie wielkopolscy znad Dniepru", kronikarz podaje, że Siemomysł - ojciec Mieszka I, "pamięć przodków potroił urodzeniem i godnością". Czyż nie mógł to być nie jakiś legendarny chłopski władca, ale realny książę wareski? Zauważmy, że imię Siemomysł ("ten, kto myśli o swojej rodzinie") ma prasłowiański, czyli wschodniosłowiański rodowód: *sěmьja to rodzina, ród; nadal o takim znaczeniu w języku rosyjskim - семья́ (semʹjá), białoruskim - сям'я́ (sjam'já) i ukraińskim - сім'я́ (sim'já). Imię to dotarło więc do piastowskich (także Siemomysł Kujawski, błędnie zwany Ziemomysłem, którego babką była Agafia Światosławówna, z wareskiego rodu Rurykowiczów) i pomorskich książąt ze Wschodu.

Położona 30 km na zachód od Białogardu wieś Siemyśl, dawniej Simoitzel, nawiązuje do imienia pomorskiego władcy. Archeolodzy wydobyli tam srebrny dirham, datowany na okres po AD 1064 - czyli z czasów wymienionego w poważnym źródle historycznym, a ignorowanego przez naszych historyków, księcia Siemomysła - Siemosiła. 

Siemyśl mogła więc być pierwotnie własnością Siemosiła - Siemomysła, ale wiemy że w XIII wieku należała do szlacheckiego rodu Borków (von Borcke). Nazwisko to ma słowiańskie korzenie, wywodzące się z prasłowiańskiego słowa *borъ, oznaczające sosnę oraz las iglasty. Najstarszy zachowany dokument rodowy pochodzi z AD 1186 ("Pribislaus filius Borkonis"). W 1298 roku Mikołaj Bork (Borek) z Łobza zapisał tą wieś klasztorowi cysterek w Koszalinie. Około 1860 roku odkryto w Siemyślu skarb około 500 ottońskich, angielskich, duńskich, węgierskich, czeskich, morawskich, rzymskich i arabskich monet. Najmłodsza arabska pochodziła z 991 roku, najmłodsza europejska z AD 1063-1074, a trzy spośród duńskich miały napisy runiczne.

W dniu 24 czerwca 1046 roku w imieniu Pomorzan Siemomysł stawił się na dworze cesarza Henryka III w Merseburgu, razem z Kazimierzem Odnowicielem (Kazimir Boloniorum) i czeskim księciem Brzetysławem I (Bratizlao dux Boemorum), w celu rozstrzygnięcia sporu pomiędzy tymi państwami. Fakt ten wskazuje na rysującą się w owym czasie podmiotowość polityczną Pomorza, a więc nie przynależność do Polski. Być może została ona także potwierdzona w kronikach al-Masudiego, arabskiego geografa zmarłego w 956 roku, który wymienił słowiańskie (Saqaliba) plemię Sasin, interpretowane przez niektórych historyków jako Szczecinianie, chociaż niewykluczone jest, że chodziło o Czechów lub nawet Saksonów. 

Zdaniem W. Łęgi około połowy XI wieku nastąpiła ekspansja kulturowa z rejonu Białogardu w kierunku dzisiejszego Koszalina, czyli na Ziemię Manowską. Tutaj już od IX wieku istniał gród w Kretominie oraz prawdopodobnie osada palowa w Boninie. Osada ta, podobna (ale dużo mniejsza) do tej z Parsęcka koło Szczecinka, miała układ ulicowy - w formie pomostu, do którego przylegały, także na palach, chaty wielkości 3 x 3 metry.  W. Łęga wymienił także osadę palową, jaka znajdowała się po północnej stronie obecnego Koszalina. Wczesnośredniowieczna palisadowa konstrukcja domów znana jest z Wolina, Gdańska i Międzyrzecza. IX-wieczny gród nad Jeziorem Kwiecko koło Żydowa (25 km na południowy wschód od Manowa) połączony był prowadzącym przez bagna drewnianym pomostem oraz przez rzekę Radew mostem, datowanym na AD 937. Nazwa Żydowo (niem. Sydow) pochodzi od słowa żid, oznaczającym w języku rosyjskim (w tym przypadku "wareskim") teren grząski, podmokły, a więc żidkij.


Palowa (palafitowa) technika budowy domów i pomostów w okresie epoki brązu, jaka m.in. zastosowana była w Biskupinie, znana jest ze Skandynawii (Alvastra) od czasów neolitycznej kultury pucharów lejkowatych (także już wówczas praktykowano inhumację - pochówek szkieletowy). Podajmy tutaj jako ciekawostkę, że nazwa Biskupin wiąże się nie tylko w językach słowiańskich z biskupem. W języku staroislandzkim "biskupin" (w różnych formach: biskupinn, biskupinum, byskupinn etc.) oznaczał dokładnie biskupa, a w dzisiejszym islandzkim, tak jak w polskim, jest to słowo "biskup".

Oto powyżej rekonstrukcja osady palowej z epoki brązu na Jeziorze Bodeńskim (źródło: Pfahlbaumuseum Unteruhldingen Bodensee). Istniejący pomorski, nieco uproszczony wariant konstrukcji palafitowych oraz konstrukcji okrętów dostarcza naszym archeologom pretekstu do odrzucenia ich skandynawskiego pochodzenia i zaliczenia do miejscowych, "czysto" słowiańskich budowli. Jest to pewnym nadużyciem, bowiem z zasady większość pozostałych rodzajów zabytków pochodzenia wikińskiego (uzbrojenie, biżuteria, wyroby drewniane i skórzane) z Pomorza wykazuje cechy nieco bardziej uproszczone, mniej finezyjne i mniej okazałe niż podobne, tego samego typu zabytki w Skandynawii czy na Rusi. Faktem jest natomiast, że Pomorzanie kontynuowali po epoce Wikingów, aż do XIII wieku, budowę domów palisadowych, połączonych pomostami w osady rybackie, zwane kieczami (chyżami), lokowane na grząskich gruntach przyjeziornych. Dalekie echo kieczów jako osad Słowian połabskich zachowało się we współczesnym niemieckim określeniu "Kiez (Kietz)" na peryferyjne osiedla miejskie, historycznie zamieszkałe przez Słowian.

Gród kretomiński mógł należeć do lokalnego wodza, zaangażowanego w handel z Wikingami, na co wskazywałby zakopany w ziemi około 970 roku skarb srebrnych arabskich dirhemów (siekańce). Mógł on być złożony w ziemi w obliczu ewentualnego niebezpieczeństwa. Był to bowiem okres, kiedy wojska Mieszka I prowadziły wojny z Pomorzanami i prawdopodobnie  przedzierały się również w te rejony wybrzeża Bałtyku.

Na marginesie dodajmy, że pierwszy, w ograniczonym zakresie, obrót pieniężny Wikingowie wprowadzili na Pomorzu w połowie VIII wieku (o czym piszę w artykule "Bałtyk morzem wewnętrznym Wikingów"), podczas gdy do Polski piastowskiej pieniądz jako towar dotarł dopiero w połowie X wieku. I nie służył on wtedy jeszcze, ze względu na jego niewielką ilość w obiegu, do obsługi wymiany handlowej w całym kraju (która nadal odbywała się na zasadzie towar za towar), a jedynie do opłacania żołdu wikińskich najemników i do importu towarów przez dwór Mieszka I i jego obce elity.

Kołobrzeg był głównym portem, przez który na Pomorze trafiały siekańce z Gotlandii. W drugiej połowie XI wieku, po zniszczeniu w 1043 roku Wolina przez króla Norwegii i Danii, Magnusa Dobrego, przejął nawet funkcję głównego portu na Pomorzu. Tak zwany Mnich z Prüfening (klasztor pod Regensburgiem, założony przez Ottona z Bambergu) w swoim Żywocie św. Ottona z Bambergu z I połowy XII wieku, określił Kołobrzeg jako "miasto bardzo wielkie i bogate" (magnam admodum et opulentam civitate). Handel kawałkami srebra jako formą monety prowadzili Wikingowie za pomocą podręcznych składanych wag szalkowych, znajdowanych w grobach wikińskich kupców-wojowników.  I nie "ciągnęli tędy kupcy arabscy, włoscy i inni", jak piszą w "Historii gospodarczej Polski" (2003), bowiem nie potwierdza tego dość mętne wówczas pojęcie Arabów o geografii Europy północnej. Wspomniany w artykule "Słowiańsko-wikińskie symbiozy" X-wieczny geograf Ibn Rustah nazwał miejsce pochodzenia Waregów jako "wyspę Rusów" - czyli Skandynawię, a nie np. Rugię, jak niektórzy spekulują. Półwysep Skandynawski uznawany był przez Rzymian za wyspę, stąd jeszcze we wczesnym średniowieczu niektórzy geografowie znad Morza Śródziemnego i Orientu też tak sądzili.

W połowie XI wieku powstaje w Boninie stosunkowo duży gród wyżynny, o powierzchni około 2 hektarów, po czym powoli zanika zasiedlenie grodu w Kretominie i w bonińskiej osadzie palowej. Wydaje się, że gród w Boninie przejął z Kretomina nie tylko funkcje lokalnego ośrodka władzy, ale także włączył w swoje bezpośrednie otoczenie ludność służebną z osady palowej. I być może jak w przypadku skarbu z Kretomina, skarb z Bonina wiązał się ze wspomnianym wyżej atakiem Polski na Pomorze z roku 1090, po którym to roku mógł trafić do ziemi. Bliżej tej hipotezie można będzie się przyjrzeć po opublikowaniu przez Muzeum w Koszalinie pełnego materiału inwentarzowego skarbu. Skarb ten, zawierający monety z różnych mennic, wskazuje że nie przyszły one do Bonina wprost z poszczególnych krajów pochodzenia, lecz że przechodziły przez większe centra handlowe, łącząc się tam z monetami z innych stron.

Warto jeszcze zauważyć, że w odległej o 7 km od grodu w Boninie, będącej wczesnośredniowiecznym pogańskim sanktuarium Górze Chełmskiej, odkryto na jej szczycie brązowy odważnik do wagi ze znakiem runicznym, jaki był ryty w sposób typowy także na dirhemach pochodzących ze skarbów skandynawskich. W pobliżu natrafiono na resztki wikińskiego grobu szkieletowego, ze zmarłym złożonym do łodzi.

Ziemia Manowska kryje w sobie jeszcze jeden ważny ślad archeologiczny rzucający światło na zamieszkałą tutaj we wczesnym średniowieczu ludność. Jest to, a raczej było, bo zostało w ciągu kilkunastu lat w dość barbarzyński sposób zniszczone przez żwirownię, cmentarzysko w Cewlinie. Oto odtworzony w rysunku jeden z zabytków, jaki został wydobyty jeszcze przed wojną: kolia paciorków szklanych (rys. Stanisław Nyka, 1958).

Znalezione w grobie szkieletowym kobiety fragmenty kolii zawierają następujące elementy: a) 64 paciorki, małe (średnica 9 mm), beczułkowate, wykonane z matowego szkła w kolorze białym, niebieskim i żółtym; b) trzy grupy kabłączków skroniowych z brązu po 3 sztuki o średnicy 4.1-6.3 cm; c) płytka brązowa w kształcie stylizowanej ryby z tulejką u "pysku ryby" (dł. 4.5 cm) - prawdopodobnie amulet; d) dwustożkowy pacior bursztynowy, nietoczony, o średnicy 2.4 cm. Amulet ryby z Cewlina ma pewną analogię do XI-wiecznego amuletu z Kvinneby z wyspy Olandia (Szwecja). Jest to kwadratowa miedziana zawieszka z wyrytym kształtem ryby i napisem runicznym, który według niektórych  badaczy miał chronić wypływającego w morze rybaka - żeglarza przed złymi duchami, sprzyjać w dobrych połowach i zapewniać bezpieczny powrót do domu.

Wczesnośredniowieczne paciorki szklane na ziemiach polskich uznawane są ogólnie jako pochodzące ze Wschodu. Moim zdaniem część z nich mogła pochodzić z warsztatów w Skandynawii. Trafiały one na Pomorze za pośrednictwem Wikingów (Waregów). Istniały w tym okresie również, choć bardzo nieliczne, pomorskie wytwórnie paciorków, produkujące je z importowanego szkła. Beczułkowate paciorki szklane najliczniej występują na Jutlandii, Gotlandii, w mniejszym stopniu w pozostałej części Szwecji, na Rusi, Pomorzu, w Polsce i na Morawach.

Oto poniżej tylko próbka z kolekcji paciorków szklanych z okresu VIII-XII wiek, jakie przez lata udało się wydobyć z ziemi archeologom duńskim z Ribe, najstarszego miasta w tym kraju, założonego przez Wikingów na początku VIII wieku (źródło: "New Viking Discovery Reveals a Surprising Artsy Side of the Brutish Raiders", kanał TV History). Większość z nich mogła być wykonana na miejscu, gdyż odkryto w Ribe pozostałości dwóch warsztatów je produkujących, skąd wydobyto ponad 400 sztuk koralików. Wykonywano je na miejscu ze sprowadzanych ze Wschodu szklanych kostek, tak zwanych tessera, stąd ich inna nazwa - paciorki mozaikowe. O kostkach tessera w przedromańskiej kaplicy książęcej z czasów Mieszka I pisałem w artykule "W poszukiwaniu świętego Graala". Dla udokumentowania wysokiego kunsztu rzemieślniczego Wikingów pozwalam sobie opublikować tę kolekcję w dużym powiększeniu.


Przyniesiony przez Wikingów (pomijając okres wpływów rzymskich i wcześniejszych epok), a poznany przez nich w chrześcijańskiej Europie i chrześcijańskim Bizancjum zwyczaj chowania zmarłych w grobach szkieletowych pojawił się na Pomorzu na początku IX wieku (Świelubie koło Kołobrzegu) - w tym samym czasie, co handel srebrnymi siekańcami.

W jednym z grobów kobiecych natrafiono na zapinkę z brązu typu podkowiastego, która na terenach Pomorza i Polski jest o tyle rzadka, że wykonana z prostokątnej a nie półokrągłej blaszki. Ten typ zapinki wiąże się z fińsko-estońskim kręgiem kulturowym. Okaz ten, o średnicy 5.5 cm, zbliżony jest do pochodzącej z początku XI wieku srebrnej zapinki z Bogucina, pow. Kołobrzeg i do zapinki z Ralswiek na Rugii, prawdopodobnie z tego samego okresu lub nieco starszej (J. Herrmann 1985).

Egzemplarz (fotografia obok) znaleziony w kurhanie wikińskim w okolicach Nowogrodu, datowanym na XI-XIII wiek (M. Biesieda, A. Volkovitsky) wykazuje także znaczne podobieństwo. 

Różnica cewlińskiej zapinki w stosunku do nowogrodzkiej polega głównie na tym, że ta pierwsza miała jedną, nieco węższą (0.6 cm) płaszczyznę, zdobioną ornamentem drobnych, nieregularnie umieszczonych dołków. 

Z pozostałych, odkrytych w latach 1936-1937 cewlińskich zabytków chcę jeszcze zwrócić uwagę na pochodzący z innego grobu szkieletowego kobiety fragment drucianego kółka brązowego (być może kabłączka skroniowego), z nanizanym nań paciorkiem szklanym i kłem dzika. Istnieje w Polsce cała wielka literatura o symbolice dzika i innych zwierząt w systemach wierzeń Słowian, ale zupełnie ignoruje się fakt, że wszystkie te zwierzęta mają swoje miejsce w mitologii religijnej wśród licznych starszych ludów i kultur na całym świecie, od prawieków po dzień dzisiejszy. 

Oto na fotografii z boku amulet - zawieszka z kła niedźwiedzia, wydobyta w trakcie prac archeologicznych w Nowogrodzie, w latach 2008-2011 (tak zwane Десятинные раскопы в Великом Новгороде), źródło: Средневековая Русь в полевых исследованиях Института археологии РАН 2001–2011 г., 2012.

Na przejmowane przez Słowian ze "starożytności" zwyczaje zwrócił uwagę zmarły w 1018 roku Thietmar, który w swojej "Chronicon" tak pisał o pogańskich zwyczajach połabskich Słowian (Redarów): "Ze starożytności, którą fałszowano przy pomocy różnych błędnych opowieści, pochodzi świadectwo, że ilekroć grożą im srogie przykrości długiej wojny domowej, wychodzi ze wspomnianego wyżej jeziora potężny odyniec z pianą połyskującą na białych kłach i na oczach wszystkich tarza się z upodobaniem w kałuży wśród straszliwych wstrząsów" [podkreślenia moje]. "Fałszowanie" dla kronikarza oznaczało po prostu zmienianie przez Słowian znanych mu w nieco innej wersji germańskich mitów.

Zabiegi prehistoryków badających wczesne średniowiecze do skupiania się na słowiańskości, czyli na "własnej koszuli" - co zrozumiałe, jednak nie poprzez badanie i interpretowanie jej "na tle epoki", ale wręcz przeciwnie - poprzez wyodrębnianie jej z otoczenia - jako elementu autonomicznego, niezależnego i oryginalnego,  jest procesem retuszowania, żeby nie powiedzieć fałszowania historii. Mitologia i wierzenia pogańskich Słowian mają wspólne korzenie, często wspólnych bohaterów i bogów, chociaż inaczej nazwanych, z pogańskimi ludami germańskimi. Wspólnota pojęciowa i interpretacyjna otaczającego świata łączyła bardziej Germanów (Saksonów, Wikingów) i Słowian w VI-VIII wieku - kiedy wszyscy oni żyli w jednorodnym ideologicznie świecie pogańskim, niż dzieliły ich różnice językowe i obyczajowe. Zasadnicze antagonizmy powstały między nimi, kiedy od IX-X wieku religia chrześcijańska stała się głównym narzędziem ekspansji politycznej.
 
Oto z lewej strony zestawienie dwóch figurek kultowych z rękojeścią, według historyków reprezentujących czterotwarzowego Świętowita: pierwsza z duńskiego Svendborga, druga z Wolina. Podobne, o jednej lub kilku twarzach,   drewniane, kościane lub metalowe idole o wielkości mieszczącej się w dłoni, które można nazwać "bożkami stołowymi", z okresu od IX do początków XIII wieku, znane są m.in. jeszcze jeden z Wolina, z Łotwy (Ryga), Szwecji (Tundby, Väsby), Saksonii (Merseburg, Seehausen, Siegersleben), Meklemburgii (Gatschow), Brandenburgii (Schwedt), a także z Łęczycy. Thietmar wspominał, iż Połabianie, a może także jeszcze Saksoni (bo pisał przy tym o ludach z jego stron rodzinnych), że "Domowych czczą bogów ..." (Domesticos colunt deos ...).

Wracając do kła dzika z Cewlina, nie jest dzik w naszym przypadku ograniczonym do świata słowiańskiego wyróżnikiem, który miałby cewliński zabytek zaliczyć automatycznie - a tak go klasyfikują nasi historycy, jako element wyrobu słowiańskiego.

Podczas zimowego przesilenia 21 grudnia Wikingowie składali ofiarę z dzika Freyrowi, bogowi płodności ludzi, zwierząt i żyzności ziemi, za pomyślność plonów i płodów w nadchodzącym roku. W mitologii nordyckiej Freya (Freja), siostra Freyra miała dzika nazwanego "Hildisvíni" (wojująca świnia), którego potrafiła ujeżdżać. Wizerunek kobiety ujeżdżającej dzika ze zdjęcia obok utrwalony został na portalu kościoła Zmartwychwstania Pańskiego (pierwotnie pod wezwaniem Matki Boskiej) w Drawsku Pomorskim. Płaskorzeźba kobiety na dziku oraz inne ornamenty na fasadzie drawskiego kościoła, powstałe nawet tak późno jak do połowy XV wieku, kiedy budowę kościoła ukończono, wskazują na przetrwałe na Pomorzu staropogańskie, a konkretnie skandynawskie tradycje.


Trzymana w prawej dłoni róża, w lewej zaś lilia, są obecnie interpretowane jako symbolika związana z weneracją Matki Bożej, chociaż jeszcze w starożytnym Rzymie róża symbolizowała czczenie bogini Wenus. Wspomniany już Pliniusz Starszy w swojej "Historii naturalnej" uznał, że "żadna roślina nie jest bardziej płodna, niż lilia". Wizerunek lilii rozpowszechnił się w ornamentyce bizantyjskiej, przyniesiony do Europy zachodniej przez Wizygotów i Longobardów. Z uwagi zapewne na swoją plenność stała się lilia popularnym symbolem heraldycznym w średniowieczu, mającym być może chronić rody możnowładcze przed wymarciem potomków w męskiej linii.

Zawieszka z kła dzika była noszona przeważnie przez kobiety wikińskie, chociaż i mężczyźni uznawali cechy dzika za potrzebne w walce. "Svinfylking" (świński szyk bojowy) była formacją w kształcie kła dzika, gdzie kilku wojowników jeden za drugim wbijało się klinem w gęsty szpaler wroga. Przykładem wikińskiego amuletu z kła dzika, z otworem umieszczonym podobnie jak we fragmencie zawieszki z Cewlina, jest ten oto zabytek, pochodzący z X-XI wieku (dł. 32.4 mm), oferowany do sprzedaży w internecie.
 

Amulety wykonane z kłów dzika, datowane na okres od końca XI do końca XIII wieku, znaleziono także w grodzie Gdańsku. Na cmentarzysku 2 w Cedyni w jednym z grobów zmarły trzymał w dłoni nieobrobiony kieł dzika. Za talizman został uznany, datowany na X-XI wiek, kieł dzika z Barwina, położonego 40 km na wschód od Cewlina.

Oto poniżej fragment konara z hakiem, wydobyty z wału grodu w Gnieźnie, z - jak podają archeolodzy, a co nie jest zbyt widoczne na fotografii, przedstawieniem głowy dzika (w zbiorach Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie). 


Jeszcze kilka zdań o etymologii słowa świnia - bo tak Goci, a później Wikingowie nazywali i dzika. W naszej literaturze kwituje się sprawę stwierdzeniem, że nazwa ta pochodzi od prasłowiańskiego słowa *svinьja. Dość często zresztą, dla udowodnienia "słowiańskości" określonej rzeczy lub faktu, nasi historycy wyprowadzają pochodzenie określonego słowa od języka prasłowiańskiego, przemilczając fakt że słowo to może mieć głębsze, indoeuropejskie korzenie - wspólne dla ludów słowiańskich, germańskich i innych. 

W języku starogermańskim słowo *swinþaz znaczyło - silny, potężny, aktywny, zdrowy. Wspomnijmy tutaj o żyjącym w latach 588-634 królu Wizygotów o imieniu Swintila (Svintila), panującym na Półwyspie Iberyjskim.

Przykładem indoeuropejskich korzeni omawianego słowa jest nazwa rzeki (właściwie cieśniny) Świna, która oddziela wyspy Uznam i Wolin - wywodzona od młodszej, prasłowiańskiej świni, a nie od starszego, indoeuropejskiego boga Śiva (pol. Śiwa), którego wikińsko-słowiańska świątynia stała na Wolinie przed czasami chrześcijańskimi. Swyne to miejscowość na Rugii, wymieniona w dokumencie z 1318 roku. Na wyspie Wolin nadmorski cypel, zwany dzisiaj Gosań, jeszcze na mapie Lubinusa nosił nazwę Swine Hovet - ślad po staronordyckim określeniu "Świńska Głowa".

Świnią nazwano również niewielką rzeczkę, dopływ Raty która z kolei wpada do Bugu w Czerwonogrodzie (nazwa miasta przypadkowa, jak zaznaczył poniżej w uwagach czytelnik), czyli w wareskich Grodach Czerwieńskich. Źródła Raty są tylko o kilka kilometrów oddalone od rzeki Tanew, dopływu Sanu. Miejsca te musiały być przez Waregów dobrze znane i eksplorowane, ułatwiające sprawną komunikację łodziami pomiędzy dorzeczami Sanu i Bugu, a szerzej - dorzeczami Wisły i Dniestru.

Tymczasem w przypadku świni, czyli u Skandynawów także dzika, sprawa jest bardziej zawiła - bowiem również w językach skandynawskich istnieje podobne określenie: svin (vildsvin). W staronordyckim było to słowo svín, a w starym anglo-saksońskim swýn (swin). Pewien John de Swynnerton pojawia się w dokumentach podatkowch hrabstwa Derbyshire w 1292 roku. Nazwa tej miejscowości (Swynforton) znana jest z roku 1272, a tłumaczona jest od staroangielskiego „Swinford-Tun”, co oznacza "osiedle („tun”) przy świńskim brodzie".

Oto z boku wyobrażenie wojowników z głową dzika (w szyku bojowym "Svinfylking") na płytkach z brązu umieszczonych na żelaznym hełmie wikińskim, z okresu Vendel (VI-VIII wiek), z Valsgärde w Szwecji (źródło: odinsvolk.ca).

W Bizancjum znaleziono ołowianą pieczęć z II połowy XI wieku, należącą zapewne do Normana - Anglosaksona, z wybitym greckim napisem: "Panie wspomagaj Svena (Sfeni), patrycjusza i tłumacza Anglików". Istnieje interesująca teoria, że świnia ma ... boskie pochodzenie, gdyż pierwsi Indoeuropejczycy wierzyli, że bóg Vishnu/Śiva we wcieleniu dzika przyniósł na swych kłach Ziemię z "wód Wszechświata". Tak więc dzik został najpierw nazwany świnią, która później dopiero stała się jego hodowlaną odmianą.

W języku staronorweskim "svein" oznaczało jurnego młodzieńca, młodego wojownika, z którego dziś wywodzi się popularne skandynawskie imię Sven. Szwedzki kamień runiczny z Mervalla, z prowincji Södermanland, nosi napis: "Sigríðr (Sygryda) wzniosła ten kamień ku pamięci swego męża Sveinna. Pływał on często cennym statkiem towarowym do Semgalii" (w Zatoce Ryskiej). 

Svinesund to nazwa cieśniny łączącej fiord Idde z zatoką Skagerrak. Tworzy ona naturalną granicę pomiędzy Norwegią i Szwecją. Na marginesie, zarówno norwesko-szwedzki Svinesund, jak i fiordy duńskie oraz Świna pomorska, będąca od strony geomorfologicznej również fiordem,  mają wspólną genezę: wszystkie powstały w okresie ostatniego zlodowacenia, w wyniku zalania wodą wyżłobionych przez lądolód dolin.

Bez przesądzania o trafności tej paraleli w omawianym temacie "świńskim" przytoczmy tutaj jeszcze imię pomorskiej księżniczki Świnisławy, zwanej przez naszych badaczy Zwinisławą lub nawet Zwnisławą - matki księcia Świętopełka II (1194-1266), zwanego przez naszych dzisiejszych historyków ahistorycznym, nieuzasadnionym przydomkiem "Wielki" (uzasadniam to w artykule "XI-wieczna geneza Gdańska"). W tym ostatnim brzmieniu jej imię wywodzone jest od *zvьněti „brzmieć, dźwięczeć”, w staropolskim "zwonić", a współcześnie "dzwonić" oraz -sława (sławić). Jest możliwe, że imię pomorskiej Zwinisławy (Świnisławy) miało wschodniosłowiańskie, a także wareskie korzenie, tak jak księżnej Zwinisławy Wsiewołodnej z kijowskiej dynastii Rurykowiczów, żony piastowskiego księcia Władysława Wygnańca. Polski uczony Oswald Balzer wręcz uważał, że Zwinisława to córka Mieszka Starego, zrodzona z Rusinki, księżnej z dynastii Rurykowiczów, Eudoksji Izjasławównej.

Drugim, możliwym, ale zupełnie nie uwzględnianym przez badaczy źrodłosłowem dla tego imienia może być właśnie "świnia". Pamiętajmy, że w tradycji wczesnośredniowiecznej zwierzę to nie miało pejoratywnego skojarzenia, ale wręcz przeciwnie, jak widzimy wyżej - pozytywne. Nie jako Zwinisława, ale jako "Swinislawa", czyli Świnisława zapisana została ona w dokumentach źródłowych - "Szwinislawe mater Swantopolci", czyli Świnisława, matka Świętopełka (Scriptores Rerum Prussicarum, 1863). 

Nie należy przy tym przyjmować, że zapis imienia został zniekształcony przez niemieckojęzycznych kronikarzy, z zamianą pierwszej litery Z na S, aby S zostało wymówione przez Niemców jako Z. Przeczą temu inne słowiańskie nazwy miejscowości z tego samego źródła i związane bezpośrednio z działalnością tej księżniczki, w których pozostawiono ich oryginalną, słowiańską pierwszą literę Z, tam gdzie ona była, na przykład "Zamblewo" - wieś, czy "Zuckau" (Żukowo) - klasztor. 

Zauważmy, że źródła te zachowały także oryginalną literę S w innych imionach gdańskich książąt - Sambor, Swantopolk, Subislaw, Salome. Imię Swinislawa dobrze wpasowuje się w rodzinną tradycję tych książąt nadawania imion z pierwszą literą S lub Ś. 

Może więc imię Świnisława mogło wywodzić się z nordyckiej tradycji "wojującej świni", z którą wiąże się boginii Freja. Tak czy inaczej - oficjalna Zwinisława, albo zupełnie pominięta Świnisława, byłyby imionami wskazującymi na zachowanie wśród książąt wschodniopomorskich tradycji zarówno wschodniosłowiańskich, jak i wareskich, nordyckich.

Przypomnijmy, że Jakub Świnka (pisany też jako Jakob Zwinka), arcybiskup gnieźnieński w latach 1283-1314, orędownika Polski i kultury polskiej, nosił szlachecki herb Świnki - z głową dzika, jak na powyższej ilustracji z dzieła Jana Długosza "Katalog arcybiskupów gnieźnieńskich" (łac. Catalogus archiepiscoporum gnesnensium). Kronikarz opisał ten herb następująco: "Świnka, głowę dzika z ludzką ręką skręconą w polu czerwonym nosi" (Swynky, que caput apri manu humana retortum in campo rubeo defert).

Tak więc widzimy, że wykazanie "słowiańskości" drewnianego kołka okrętowego (patrz "Słowiańskie kołki w wikińskich łodziach") lub obrobionego kła dzika nie jest zadaniem łatwym, skoro do dziś przez "badaczy tematu" nie udowodnionym. Prehistorycy usiłujący przypisać zabytkowi czy zwyczajowi określoną etniczność, bez wcześniejszego wykazania odrębności określonej grupy etnicznej spośród innych grup - poprzez identyfikację jej szczególnych związanych z artefaktem lub tradycją cech etnicznych, różniących ją od innych społeczności, stawiają się bez względu na swój tytuł naukowy, a raczej wbrew temu tytułowi, w rzędzie pisarzy beletrystyki a nie nauki.
.

1 komentarz:

  1. Czerwonogród jest koło Zaleszczyk na Podolu, obecny Czerwonogród nad Bugiem to przedwojenny Krystynopol osada kolejowa z przełomu XIX i XX wieku - zero wykopalisk.

    OdpowiedzUsuń