15 sierpnia 2016

Pomorze u progu świata wikińskiego


Rerik w naszej historiografii uznany został za słowiańskie emporium, chociaż nie ma na to w archeologii kulturowych dowodów (a nawet przesłanek), ani nie jest znana żadna inna, niż skandynawska nazwa tego miejsca. Jej etymologiczne pochodzenie nie zostało jednak wyjaśnione. Pozwolę sobie zaproponować hipotezę, że nazwa Rerik mogła oznaczać terytorium należące do skandynawskiego ludu zwanego w języku staronordyckim Renir. Ich siedziby znajdowały się między dzisiejszymi miastami Oslo i Fredrikstad. Z końcem VIII wieku pochodzący z plemienia Renirów wikińscy żeglarze - handlowcy mogli osiedlić się w ustronnej zatoce Obotrytów i za ich zgodą utworzyć tam miejsce wzajemnego handlu. Nazwa jaką jemu nadali brzmiała Reríki, czyli teren ("ríki" to właściwie "królestwo" w staronordyckim) we władaniu Renirów. Podobnie imię Rurik, jakie przybrał założyciel wareskiej dynastii na Rusi, oznaczać mogło w języku nordyckim "król Rusów". 

Potrzebę pokojowego prowadzenia handlu z południowymi sąsiadami mieli Wikingowie nie tylko wobec Obotrytów, ale i wobec ich wspólnych sąsiadów - Saksonów. Kiedy ci ostatni zostali podbici przez Franków, a widocznie napadali na handlowców z północy, król Duńczyków Sigfrid wysłał pod koniec kwietnia AD 873 swoich emisariuszy do Bürstadt koło Worms, gdzie zostali przyjęci przez króla Franków wschodnich Ludwika II Niemieckiego, "aby zawrzeć pokój w sporach granicznych między nimi a Saksonami tak, aby kupcy obu krajów mogli przybywać do drugiego kraju, przynoszac towary do sprzedaży i kupujac oraz odchodzić w pokoju, a król obiecał, że z jego strony warunki będą dochowane" (Roczniki Fuldajskie). 

Przy okazji jeszcze jedna dygresja - od nazwy południowo-norweskiego plemienia Rugii (Rygir) pochodzi prawdopodobnie nazwa wyspy Rugii. Około pierwszego wieku naszej ery przybyli oni z norweskiej prowincji Rogaland i osiedlili się na dzisiejszym Środkowym Pomorzu, aby później przenieść się na Rugię i zapewne częściowo zmieszać się z przybyłymi w VII wieku słowiańskimi Ranami. O obecności Skandynawów wśród północnych Słowian w połowie X wieku wspomina arabski kronikarz al-Bakri, który przywołuje następujące informacje pochodzące od podróżnika żydowskiego Ibrahima ibn Jakuba (za Łabiński Władysław - "Co Al Bekri opowiedział o Słowianach i ich sąsiadach", Poznań 1887): "Mówi Ibrahim syn Jakoba Izraelita: Kraje Sławian (Sakalib) ciągną się od syryjskiego morza ku morzu okrążającemu na północy. A plemiona północy (Normanowie) zawładnęły niektóremi z nich i do tych por zamieszkują między nimi (Sławianami)".


Oto powyżej ilustracja rękojeści sześciu mieczy wikińskich, datowanych na okres IX-X wieku, a możliwe że w szerszych granicach VIII-XI wieku, jakie pochodzą z Pomorza zachodniego (w zbiorach Muzeum Narodowego w Szczecinie, foto: Piotr Pudło, 2009). Wobec braku znalezisk na Pomorzu wczesnośredniowiecznych mieczy innego, niż skandynawskiego pochodzenia należy przyjąć, że zabytki te świadczą o kontrolowaniu Pomorza w tym okresie przez Normanów. Są to kolejno następujące typy (według klasyfikacji J. Petersena - "Die norske vikingesverd. En typologisk-kronologisk studie over vikingetidens vaaben", 1919): 1 – Szczecin-Gocław I (typ Mannheim); 2 – Szczecin-Gocław II (typ K); 3 – Lubiatowo (typ C); 4 – Żydowo (typ Z); 5 – Szczecin I (typ H); 6 – Szczecin II (typ Y). 

Głownie (ostrza) wszystkich tych mieczy wykonane zostały w pochodzącej z Orientu, typowej dla Wikingów technice kompozytowej (tak zwany damast skuwany, rodzaj stali damasceńskiej). Pierwszy z nich, wydobyty z nurtu Odry, ma swojego odpowiednika w tym samym typie miecza, znalezionego w wielkopolskim Gieczu i datowanego na IX wiek. Miecze tego typu odkrywane są przez archeologów najczęściej w północnych Niemczech i w południowej Skandynawii. Trzeci typ miecza znajdowany jest najczęściej w Skandynawii (zwłaszcza w Norwegii), mniej na Wyspach Brytyjskich, w Irlandii, Austrii i na Ukrainie. Czwarty typ, poza Żydowem na środkowym Pomorzu, znany jest z pięciu innych miejsc w Polsce - wszystkie w pobliżu rzek (co przy mieczach wikińskich nie dziwi): Ciepłe koło Tczewa (Wisła), Brześć Kujawski (Wisła), Kodeń (Bug), Silniczka koło Radomska (Pilica). Szósty typ miecza znany jest poza Szczecinem także z Santoka nad Notecią i Wartą, oraz na wschód od dolnej Wisły  (Kwidzyn i Braniewo). Znany zasadniczo w Skandynawii i w Europie centralnej.

Ranowie byli zapewne po Waregach najbardziej "skandynawskim" z plemion słowiańskich. Cmentarzysko w okolicach Ralswiek zawiera około 400 skandynawskich kurhanów obejmujące trzystuletni okres pochówkowy. Toponim Ralswiek zawiera nordycki przyrostek -wiek (-vik). Na marginesie, na wyspie Rugii znajduje się wiele toponimów, nawiązujących do wareskiego przedrostka "rus-", na przykład wymieniona w AD 1318 wieś Ruskevitze, w parafii Babin (Babyn); Ruschvitz - położony trzy kilometry na północ od Ralswiek; Russewase koło Jasmund i koło przylądka Arkona; Ruse - na południu Rugii. 

Uznawana za słowiańską nazwa Ranów pochodzi od południowo-norweskiego plemienia Ranii, które w części wyemigrowało w czasach wikińskich na Rugię. Siedzibą tego plemienia były tereny zwane Ránríki (obecnie Bohuslän), położone na północ od dzisiejszego Göteborga, znane z najbardziej na północ położonej w Europie koncentracji zabytków jeszcze z czasów rzymskich oraz z rysunków naskalnych w Tanum sprzed około trzech tysięcy lat z wyobrażeniami m.in. ludzi, zwierząt, broni i okrętów. 


Oto powyżej wizualna rekonstrukcja okolic Gjellestad, w okręgu Viken (Norwegia), graniczącym od północy z prowincją Bohuslan w Szwecji (źródło: The Museum of Viking Age, Oslo) - z okresu praojczyzny plemienia Ranów. Jest ona bazowana na podstawie dotychczasowych wykopalisk archeologicznych, nadal prowadzonych, które pozwliły odkryć tam wikiński pochówek łodziowy. Zachowały się szczątki długiego okrętu, o długości 66 stóp (20 metrów). Po zbadaniu stępki okrętu ustalono, że drzewo przeznaczone na nią, zostało ścięte w AD 732, a więc grób może pochodzić z końca VIII wieku lub następnego. Nie odkryto jeszcze szczątków ludzkich, ale jest pewne, że pochowana osoba miała wyjątkowo wysoki status społeczny. Jest to już trzeci, wielki okręt Wikingów, odkryty w pobliżu fjordu Oslo - obok okrętów z Gokstad i Oseberg.

Widoczny na ilustracji kurhan Jellhaugen, drugi co do wielkości w Norwegii, został wzniesiony w okresie wielkich migracji, około 500 roku. We wczesnym średniowieczu było w tej okolicy wiele kurhanów, w tym - jeszcze do końca XIX wieku - kurhan mieszczący ten pochówek łodziowy. 


Wracamy nad Bałtyk. Oto usytuowanie topograficzne wspomniane we wcześniejszych wpisach emporium w Ralswiek na Rugii z okresu IX-X wieku, którego autorem jest prehistoryk niemiecki Joachim Herrmann ("Ralswiek. Archäologie in der Deutschen Demokratischen Republik", Stuttgart 1989). Port w Ralswiek założony został w I połowie IX wieku, na nieistniejącej już wyspie położonej w najbardziej oddalonej od morza południowo-wschodniej części laguny zwanej Grosser Jasmunder Bodden. Na wschód od wyspy zaznaczone jest skupisko kurhanów, na zachód od niej trzy kurhany i trzy groby szkieletowe. Na południowym brzegu wyspy odkryte zostało pogańskie sanktuarium z VIII-X wieku. Na północ i południe od niego zlokalizowano szczątki czterech łodzi wikińskich.

Oto zdjęcie wraku łodzi nr 2, w trakcie jej archeologicznego odkrywania,  z dnia 10 maja 1993 roku.


Od roku 946 ziemiami Ránríki władał Tryggve Olafsson, które po jego śmierci w 963 roku przeszły we władanie duńskich królów. Jeszcze na tych ziemiach i w tym samym roku, przed emigracją z matką na wareską Ruś, urodził się jego syn Olaf Tryggvasson, ochrzczony w AD 991 i od 995 roku król Norwegii. Kroniki podają, że zabiegając o przywództwo polityczne całej chrześcijańskiej Skandynawii dążył do ślubu ze Świętosławą, siostrą Bolesława Chrobrego, która po śmierci swego męża Eryka Zwycięskiego w 995 roku jako Sygryda Storrada stała się królową Szwecji. Do małżeństwa tego nie doszło, zapewne dlatego że Świętosława uważana była za pogankę. Wyszła ona ponownie za mąż już rok później, za króla Danii Swena Widłobrodego, któremu chociaż w dzieciństwie ochrzczonemu, nie przeszkadzało przywiązanie Świętosławy do starej wiary, jeżeli dzięki małżeństwu zdołał stworzyć silną koalicję duńsko-szwedzką wobec swego przeciwnika politycznego, Olafa Tryggvassona.

W dwa lata po przeniesieniu handlowego emporium z Rerik do Hedeby, w 810 roku, z flotą liczącą 200 okrętów, Godfred (Gudfred), duński konung, plądruje wybrzeże Fryzji, pobiera okup w wysokości ponad 20.000 denarów i nakłada na Fryzów trybut. Jeszcze w tym samym wieku władzę polityczną we Fryzji przejmują Wikingowie: Rorik z Dorestad i po nim duński jarl Godfrid, mianowany przez cesarstwo karolińskie jako książę Fryzji. Chociaż przejęcie przez Wikingów władzy we Fryzji było przez nich zbrojnie wymuszone, to szybko wodzowie ci potwierdzili i kontynuowali swój lojalny stosunek wobec państwa karolińskiego. Obydwaj przyjęli chrzest, a Godfrid ochrzczony został w obecności cesarza karolińskiego Karola III Grubego. Rimbert, biograf św. Ansgara potwierdza w swoim Vita Ansgarii  istnienie w owym czasie bezpośrednich kontaktów handlowych między Birką a Dorestad (a także fakty przejścia tamże niektórych kupców wikińskich na chrześcijaństwo). Oto poniżej ilustrustracja ataku Wikingów na Dorestad, której autorem jest rysownik historyczny Johan Isings.

Frankoni zachodni (przyszli Francuzi), którzy z początku nie pozwalali na osiedlanie się na ich ziemi Wikingów, zmuszeni byli płacić olbrzymie okupy najeżdżającym ich regularnie Wikingom. Za odstąpienie od oblężenia Paryża w 845 roku król Karol II Łysy zapłacił okup w wysokości 7.000 liwrów (nie moneta, a jednostka obliczeniowa - ekwiwalent wagi jednego funta srebra), czyli w "żywym pieniądzu" 1.680.000 frankońskich denarów, co łącznie odpowiadało wadze dwóch i pół tony srebra. Ale już w 911 roku król francuski Karol III zawarł z wodzem wikińskim Rolfem (Rollonem) traktat pokojowy, na mocy którego powierzył mu we władanie księstwo Rouen, czyli północno-zachodnią część przedwikińskiej Neustrii, którą Wikingowie nazwali Normandią.

Anonimowy zakonnik z klasztoru w Fécamp  w "Księdze objawienia, zbudowania i poświęcenia klasztoru w Fécamp" (Libellus de revelatione, aedificatione et auctoritate Fiscanensis monasterii), spisanej w latach 1090-1094, przypisuje temu wydarzeniu działanie sił duchowych, czyli boskich: "Wreszcie Normanowie, dzięki odnowionym tajemnicom duchowym, przyjęli te prowincje północy, z ich wiatrami języka, Normandią nazwali" (Denique Northmanni, spiritualium gratia sacramentorum innovatisuas acceptas provincias north, sui venti vocabulo, Northmanniam appellaverunt). I tak, jak na zlecenie dworu Bolesława Krzywoustego Gall Anonim stworzył dzieło "Gesta ducum sive principum Polonorum", przypisującym ingerencję boską w stworzeniu Polski przez książąt piastowskich, tak mnich normański Dudon wiek wcześniej stworzył pierwszą historię Normandii, zatytułowaną "Gesta Normannorum ducum", wskazującą również na działanie sił boskich w powierzeniu książętom normańskim  utworzenia tego księstwa.

Rollon w polskiej Wikipedii nazywany jest Normanem, natomiast w angielskiej, francuskiej, niemieckiej etc. po prostu Wikingiem. Według "optyki" naszych historyków opuszczający Skandynawię i wyruszający na podbój, a więc będący "wikingiem" Rollon, w trakcie podróży morskiej przechodzi jak Alicja z Krainy Czarów przez magiczne lustro i przybywa do ujścia Sekwany już jako Norman. Czyżby dlatego, że wylądował w kraju, który w przyszłości nazwany będzie Normandią? Czy też dlatego, że pochodził z kraju nordyckiego? Jeżeli zaś tak, to dlaczego nie mówimy o "Normanach" w Polsce, a tylko o "wikingach"? Jeżeli owi historycy wiążą Normanów z Normandią, to nie Rollona a jego zlatynizowanych, a ściślej zgalicyzowanych potomków należałoby zwać Normanami.

Wikingowie pozostawili po sobie w Normandii nie tylko setki kościołów i klasztorów  i ponad 400 toponimów (nazw miejsc), ale wprowadzili do języka francuskiego m.in. nazwy czterech stron świata: Nord, Sud, Est, Ouest, od staronordyckich słów Nordi, Sudri, Estri (Austri), Vestri, a wcześniej znane u Franków w łacińskich odpowiednikach, kolejno: Septemtrion, Midi, Orient, Occident. Książęta normandcy promowali w społeczeństwie edukację i dobrze zorganizowaną pracę, wspierając benedyktyńską ideę "ora et labora" (módl się i pracuj). W latach 911-1204, czyli w okresie faktycznej niezależności politycznej Normandii od Francji, powstały w tym kraju 33 klasztory benedyktyńskie. W owym okresie, w postwikińskim Księstwie Normandii, o powierzchni siedmiokrotnie  mniejszej niż Polska Piastowska, było trzykrotnie więcej klasztorów - centrów nie tylko religijnych, ale kulturowych i cywilizacyjnych, aniżeli w Polsce. Dzięki znacznie większej intensywności normandzkiego rolnictwa, rozwoju handlu i miast XII-wieczną Normandię zamieszkiwała ludność zaledwie o połowę mniejsza niż w ówczesnej Polsce. Oto mapa biskupstw i głównych klasztorów księstwa (źródło: Wikipedia).
 
Zakonem-matką dla ruchu benedyktyńskiego nie tylko w Normandii, ale i w Polsce był klasztor św. Benignego w Dijon (później także Cluny i inne). Jego założycielem był św. Wilhelm z Volpiano (962-1031), nauczyciel pierwszego w Polsce opata benedyktyńskiego Anastazego, o którym powiemy jeszcze niżej. Zapewne znający polski dwór królewski Wilhelm, który był przyjacielem księcia Normandii Ryszarda II Dobrego mógł sprzyjać zaręczynom tego księcia w 1017 roku z siostrzenicą Bolesława Chrobrego, Estrydą Małgorzatą (Sveinsdatter). Zaś Kanut Wielki, siostrzeniec Bolesława Chrobrego, żeni się w tym samym roku z Emmą, siostrą Ryszarda II. Tak oto zadzierżgnięte zostały związki rodzinne pierwszych Piastów z wikińskimi rodami nie tylko w Danii, ale i w Normandii, a także kontakty kulturowe i religijne Polski z Burgundią. Wszystkie te cztery kraje (Normandia, Dania, Polska i Burgundia) były politycznie niezależne od Cesarstwa Niemieckiego. Wracając do toponimii wikińskiej - pozostałe po nich nazwy geograficzne  występują nie tylko w Normandii, ale i w Polsce, np. Biesiekierz (vide artykuł "Słowiańskie berserki"). Zasadniczo jednak - tak jak w Irlandii, na Sycylii czy na Rusi,  toponimy nordyckie zaniknęły na Pomorzu i w Polsce, ukryte pod nazwami słowiańskimi.

Niezależnie od konfrontacji militarnych z Cesarstwem Karolińskim Wikingowie nie wahali się wielokrotnie atakować (bezskutecznie zresztą) mury obronne największego i najbogatszego wówczas miasta chrześcijańskiej Europy - Konstantynopola, które w okresie wypraw krzyżowych sięgały 21 kilometrów długości.  Pozostawili po sobie znaczący dorobek cywilizacyjny w budowie państwowości Anglii, Irlandii, Francji, Włoch, Islandii i Rosji, a także zapewne Polski i być może Czech.  Oto schematyczna mapa "świata wikińskiego" w X-XI wieku (źródło: "L'épopée Viking", Robert Wernick 1980).


Dla uzmysłowienia sobie punktu wejścia Polski jako państwa na arenę historii, warto pamiętać, że w roku Zjazdu Gnieźnieńskiego Anno Domini 1000 Konstantypol liczył ponad 300.000 mieszkańców, a w Europie dorównywała mu wielkością i bogactwem tylko muzułmańska Kordoba. Ocenia się, że Bagdad był w tym czasie ponad milionowym miastem, czyli tyle ile liczył Rzym w okresie swojej największej świetności (II-III wiek). U schyłku pierwszego tysiąclecia miasta Rzym, a także Paryż po inwazjach wikińskich, liczyły wtedy "tylko" po około 20.000 mieszkańców - najmniej w swojej historii od czasów rzymskich. Powiększone (Harald Sinozęby) w X wieku przez Wikingów emporium w Wolinie (w latach 967-985 przejściowo we władaniu Mieszka I) mogło liczyć około 5-7 tysięcy ludzi, a największe grody Polan, po ich rozbudowie w połowie X wieku, z niewątpliwym udziałem wikińskim, pewnie nie więcej niż dwa-trzy tysiące ludzi.

Rzućmy okiem na naszkicowany w 1422 roku przez włoskiego geografa Krzysztofa Buondelmontiego (Cristoforo Buondelmonti) plan Konstantynopola; tutaj, dla przybliżenia szczegółów tylko fragment miasta, z Bazyliką Mądrości Bożej.


Fortyfikacje Gniezna, Poznania i innych najpotężniejszych grodów Piastów z połowy X wieku zawierały nieznane wcześniej na ziemiach polskich, a znane na Rusi i u nadwołżańskich Bułgarów, tzw. konstrukcje hakowe oraz tzw. bermy, czyli uskoki w zewnętrznej linii wałów obronnych, stabilizujące wysokie wały i otaczającą je fosę. Są to technologie przyniesione przez Waregów z Bizancjum. W oparciu o dokonujący się w ostatnich latach postęp w badaniach archeologicznych okresu pierwszych Piastów, a także wzrastające uniezależnianie się niektórych badaczy od skostniałego, zdeformowanego przez ideologię dorobku naukowego ostatnich trzech ćwierci wieku, można określić hipotetyczną sekwencję powstawania w Polsce grodów wareskich: Tum, Giecz, Ostrów Lednicki, Poznań, Gniezno. To ostatnie miasto byłoby więc piątą dopiero w kolejności stolicą piastowską.

Spójrzmy na poniższą mapę najstarszych szlaków handlowych Wikingów z IX-X wieku, koncentrujących się w dwóch basenach morskich: w Morzu Północnym, obsługującym wybrzeża Europy północno-zachodniej, oraz w Morzu Bałtyckim - zbierającym szlaki lądowe Europy wschodniej, wiodące z Orientu. W owym czasie Wikingowie w zasadniczej części kontrolowali handel pomiędzy Bliskim Wschodem a Europą. Jedna z wiązek szlaków rzeczno-lądowych prowadziła z Rusi Kijowskiej, przez ziemie dzisiejszej Polski, emporia w Truso i Wolinie - na północ do Gotlandii i Uplandii, oraz na zachód, do Jutlandii, Fryzji i Anglii. Tereny przyszłej Polski (Pomorze, Wielkopolska, Małopolska) były dobrze znane Wikingom wiek, dwa przed powstaniem państwa Piastów.


Zwróćmy uwagę, analizując wyniki dotychczasowych badań archeologicznych grodzisk położonych wzdłuż pradoliny Noteci, że Polanie dokonali nigdzie indziej tak wielkiego wysiłku fortyfikacyjnego, jak na swojej północnej granicy, odbijając od Pomorzan lub budując na przełomie X/XI wieku nowe grody obronne i umocnienia graniczne (kolejno z zachodu na wschód): Santok (w języku staropolskim Sątok), Drezdenko (pierwotnie Drzen), Wieleń (dawniej Wieluń), Czarnków, Ujście (pierwotnie Uście), Nakło (Nakieł), Pawłówek, tzw. wały kujawskie, Bydgoszcz (Bydgost), Wyszogród (Wyszegród). To od północy Polanie spodziewali się największego zagrożenia - od będących w wikińskiej strefie handlowej Pomorzan i Prusów.

W realizacji swoich celów, jak wspomniałem wyżej, Wikingowie umiejętnie i elastycznie posługiwali się wobec "zainteresowanych krajów" środkami militarnymi, politycznymi i handlowymi. Zanim osiedlili się na Rusi potrafili narzucić lokalnym plemionom słowiańskim obowiązek płacenia trybutu, co zresztą wymusili również na Anglo-Saksonach, w formie słynnego danegeld. Pamiętajmy, że wymuszanie na innych krajach i ludach trybutu nie było "zarezerwowane" tylko dla Wikingów. Ci bowiem zastosowali tą samą metodę zbierania owoców swej dominacji polityczno-militarnej, jaką wcześniej stosowało państwo karolińskie wobec swoich sąsiadów: Saksonów, Słowian czy Bretonów.

Oto wikińska Europa w okresie od VIII do XI wieku (źródło: Wikipedia). Proszę zwrócić uwagę na niekompletność mapy, która przykładowo nie wykazuje żadnej obecności Wikingów w Konstantynopolu, podczas gdy już od 980 roku stacjonowało tam 6 tysięcy wikińskich wojowników, tak zwana gwardia wareska (drużina), jaką podarował cesarzowi Bazylemu II (którego monety są w składzie skarbu z Bonina) książę kijowski Włodzimierz Wielki, wareski konung o imieniu Waldemar, przez plemiona ruskie zwany Vladimir. Początkowo składała się ona tylko z Wikingów ruskich (Waregów), później także z Wikingów skandynawskich, normandzkich i angielskich. Ich kulturowy związek z macierzystą Skandynawią potwierdza fakt, że w trakcie wizyty w Konstantynopolu duńskiego króla Eryka I w 1103 roku gwardia wareska otrzymała od cesarza Aleksego I Komnenosa pozwolenie na złożenie przez nią honorów królowi jako władcy ich narodu.


Do "jednego worka" (kolor zielony) wrzucono obszary nie tylko w ogóle nie zamieszkałe przez Wikingów, ale i te często przez nich odwiedzane oraz uznane za zamieszkałe w niewielkim stopniu. Jest to nie tyle błąd metodyczny, co moim zdaniem trudność w rozeznaniu w skali Europy, w oparciu o dotychczasowe oceny lokalnych historyków, stopnia obecności "czynnika normańskiego" w źródłach archeologicznych, jakimi ci dysponują. 

Mapa ta, przez widoczną obecność Wikingów wokół niemal całej Europy, pozwala jednakże zdać sobie sprawę, że znajdowane na Pomorzu monety  i inne zabytki nadreńskie, saskie czy arabskie nie musiały tutaj trafiać, jako efekt sprzedaży feudałowi frankijskiemu czy kalifowi andaluzyjskiemu pomorskiego miodu czy dziegciu, ale jako haracz bezpośrednio zdobyty przez wikińskiego wodza w tych krajach albo także jako efekt wtórnej wymiany towarowej wewnątrz ugrupowań wikińskich, bez żadnego związku handlowego Pomorza z krajami, reprezentowanymi przez znajdowane tutaj monety. 

Mapa obok przedstawia przykładowo główne miejsca najazdów Wikingów w IX wieku w regionie Nadrenii (źródło: Wikipedia - Karte der Wikinger-Raubzüge im Rheinland, 2014). Odkrywane na Pomorzu wczesnośredniowieczne artefakty pochodzenia fryzyjskiego, nadreńskiego lub frankijskiego z reguły automatycznie, bez silenia się na głębszą analizę, kwalifikowane są przez naszych historyków jako pochodzące z handlu prowadzonego przez Słowian pomorskich z tamtymi krajami. 

Handel bezpośredni między Fryzją i Pomorzem zapewne w okresie wikińskim istniał, ale dość wątpliwe jest, że na Pomorzu i Połabiu partnerami Fryzów byli bardziej Słowianie, niż Wikingowie, u których źródła (na przykład inskrypcja kamienna w Sigtunie) potwierdzają istnienie fryzyjskich gildii kupieckich. 

Oto mapa ważniejszych wikińskich faktorii nad Bałtykiem i współpracującymi z nimi centrów handlowo-miejskich (oznaczonych kwadratem) w basenie Morza Północnego w okresie VIII-IX wieku (na podstawie: Baug et al, 2018 - The Beginning of the Viking Age in the West, Journal of Maritime Archaeology). Proszę zwrócić uwagę na wikińskie pochodzenie centrów handlowych w Anglii i Normandii, mających w nazwie końcówkę -wic lub -vic.


Fryzowie bowiem już od VI wieku byli dla Skandynawów pośrednikami handlowymi nie tylko z merowińską Europą, ale i muzułmańską Andaluzją (dla której sprowadzali niewolników m.in. z Anglii, z Saksonii i zza dolnej Łaby - czyli także Słowian), a również z Bizancjum (do VIII wieku - zanim Wikingowie nie zbudowali bałtyckich emporiów, o których wspominam wyżej, oraz tak zwanego "Szlaku od Waregów do Greków"). Jeszcze wspomniany wyżej Ibrahim ibn Jakub (al-Tartushi), ambasador kalifatu w Kordobie (Andaluzji) na dworze cesarza Ottona I w latach 960-970 - a wcześniej jako kupiec, dla kalifatu zajmował się handlem niewolnikami słowiańskimi (i nie tylko).

Należy pamiętać, że po czasach antycznych na ziemiach polskich, kiedy większość ludności nordyckiej wyemigrowała z nich w kierunku Europy południowo-wschodniej, na Pomorzu (ten region nas tutaj najbardziej interesuje), pozostała jednak pewna jej część, która od VI wieku zaczęła integrować się z napływającymi falami ludności słowiańskiej. 

Oto mapa Pomorza z zaznaczonymi miejscami odkrycia skandynawskich złotych brakteatów i towarzyszących im złotych solidów, z przełomu V/VI wieku n.e. (źródło: Michał Kara, 1994 - "Skandynawski skarb złotych przedmiotów z przełomu starożytności i średniowiecza z miejscowości Wapno, woj. pilskie").


Trzeba pamiętać, że brakteaty skandynawskie były bezpośrednio inspirowane rzymskimi monetami i medalionami, z ich cesarskim portretem. Na niektórych brakteatach znajdują się nawet inskrypcje literowe, na których można rozpoznać rzymski oryginał. Przebywający w Cesarstwie Rzymskim jako wojowie lub jako handlowcy Skandynawowie, przyjmowali elementy tamtej kultury, a istotne cechy ikonografii rzymskiej widoczne są na brakteatach skandynawskich. Oryginalność tych ostatnich polega właśnie na nadaniu przejętym motywom ikonograficznym nordyckiego wyrazu i znaczenia symbolicznego.

Brakteaty skandynawskie, jak się ocenia, miały funkcje wieloaspektowe. Były nie tylko cenną biżuterią (głównie kobiecą), z symboliką nadającą klasie panującej arystokratyczny status, tak wobec własnej ludności plemiennej, jak i wobec świata zewnętrznego, pozaskandynawskiego. Z tym ostatnim lokalni władcy skandynawscy utrzymywali ożywione kontakty, wymieniając się z władcami kontynentalnymi drogimi podarunkami, zapewne zobowiązującymi odbiorców do wzajemności. W kulturze nordyckiej złote brakteaty były również przedmiotami wotywnymi, a także amuletami ochronnymi, kojarzonymi z Odynem.

Oto, pochodzące z pomorskiego Suchania (koło Stargardu), datowane na połowę V wieku n.e., skandynawskie brakteaty ze złota, z napisami runicznymi, będące częścią wystawy objazdowej pod auspicjami Muzeum Narodowego w Szczecinie i Uniwersytetu Warszawskiego, przez organizatorów nazwanej  megalomańsko -  "Barbarzyńskie tsunami. Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły". Mówienie o "barbarzyńskości" kultury materialnej jakiejkolwiek grupy etnicznej, plemienia czy narodu w historii ludzkości jest propagandową manipulacją,  demagogią, nie mającą nic wspólnego z naukami historycznymi i społecznymi.


Przybliżmy jeden z tych złotych artefaktów, jakoby przyniesionych do Suchania przez "barbarzyńskie tsunami", czyli megalomańsko stwierdzony przez badaczy zalew barbarzyństwa na Pomorzu. Oto poniżej jego dwie strony, z runiczną inskrypcją, opatrzony numerem IK 619,1  (źródło: Aleksander Bursche, Bartłomiej Rogalski - "The gold hoard from Suchań in Western Pomerania and its context", 2020). Badacze stwierdzają, że brakteat z Suchania został wykonany z tej samej matrycy, co inny złoty brakteat, odkryty w 2010 roku w Søtoftegård, gmina Ganløse, na duńskiej wyspie Zelandia.

Badacze widzą podobieństwa ikonograficzne tego zabytku z artefaktami w południowej Szwecji i na Bornholmie. Trudno jednak jest zgodzić się z nimi, jakoby przedstawienie  to było "skandynawską imitacją cesarza rzymskiego na koniu", a tym bardziej z jeszcze mocniej przesadzonym uogólnieniem, że "imitacje rzymskiego cesarza" znane są "z solidów, złotych medalionów i ich imitacji odnajdywanych w Europie środkowej i północnej". Czy ci normańscy "barbarzyńcy" nie mieli własnych wzorów i bohaterów, opartych na bogatej mitologii nordyckiej, aby na swoich brakteatach podrabiać rzymskich cesarzy, z którymi od kilku wieków rozprawiali się w zwycięskich bitwach? 


O ile skandynawskie brakteaty, pełniące funkcje prestiżowe, jako atrybuty władzy, w swoim wyrazie artystycznym manifestowały miejscowe cechy kulturowe, podnosząc w ten sposób splendor i autorytet lokalnych elit władczych, o tyle dokonywane przez Normanów imitacje złotych solidów, miały inne funkcje, uzasadniające taki proceder. Podrabianie złotych solidów służyło bowiem podniesieniu obiegowej wartości złota ponad jego początkową wartość jako złomu złotego, z którego te imitacje wybijano.


Prezentujemy powyżej, wykonaną w złocie, imitację bizantyjskiego solida, według badaczy przedstawiającą cesarza Teodozjusza II, której wykonanie datowane jest na lata 441-450. Na rewersie monety wybito znak CONOB, sugerujący że moneta została wykonana w Konstantynopolu. Zabytek pochodzi ze Smołdzina, w pobliżu jeziora Gardno i znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Szczecinie (numer inwent. MNS/A/22207).

Spróbujmy porównać powyższą podobiznę cesarza z twarzą uwidocznioną na poniższym brakteacie, mającego być częścią złotej, 6-brakteatowej zawieszki, z napisami runicznymi, przypisywanej księciowi obotryckiemu Wicanowi (789-795). Informacja o tym zabytku pojawiła się w publikacji "Staroslovan: Vierteljahrsschrift zur Pflege der altslavischen Sprache", wydanej w Kromieryżu (Kroměříž, Czechy) w 1913 roku. Można doszukać się pewnych podobieństw stylistycznych w obydwu twarzach, zwłaszcza w szpiczastym, długim nosie, w wyglądzie i umiejscowieniu oka, ust i ucha. 

Zauważmy, że postać w tle trzyma w dłoni coś, co może symbolizować mitologiczne "drzewo życia", znane już na monetach celtyckich z przełomu er. Tak, jak na awersie poniższej, złotej monety, naśladującej greckiego statera. Pochodzi ona z plemienia Dobunni, w zachodniej Anglii i datowana jest na lata 20-45 naszej ery (źródło: Paul Fraser Collectibles). Na rewersie widoczny koń w pełnym biegu, a poniżej jego koło (bardziej wyraźne na innych monetach tego typu). Nad koniem napis EISV. 

Gałęzie drzewa na brakteatach z Połabia zakończone są kulkami - zgrubieniami, charakterystycznymi "pędzelkami", w okresie kwitnienia jesionu. Ilustracja obok, z symbolem jesionu i jego kwitnącą gałązką, pochodzi z dawnego kalendarza angielskiego. Specjaliści od monet celtyckich sądza, że monety te przedstawiają gałązkę albo całe drzewo, cenionego wśród Celtów jesionu. Zarówno kora, jak i liście miały zastosowanie lecznicze. Celtowie wierzyli, że jesiony są uosobieniem dobrobytu, ochrony i uzdrowienia, wykorzystując na przykład świeży sok z jesionu do leczenia ran, przez swoje właściwości dezynfekujące i ściągające. 

Drewno jesionu należy do najtwardszych i przy tym jest giętkie, używane było, nie tylko przez Celtów, do wyrobu włóczni, łuków, łodzi, rękojeści narzędzi i naczyń. Kilkanaście XI-wiecznych talerzy z jesionu odkryto w piastowskich grodach i osadach, m.in. w Ostrowie Lednickim, Dziekanowicach i Kałdusie. W języku staroangielskim określano przybyszów czy też najeźdźców wikińskich między innymi słowem æscmann. Słowo "æsc" w tym języku miało trzy znaczenia: jesion, włócznia, statek.

Różnica czasowa między emisją monet celtyckich i brakteatów Wicana jest jednak zbyt duża, aby doszukiwać się bezpośrednich paraleli kulturowych pomiędzy monetami Połabian, a cywilizacją celtycką. Niewątpliwie tymi pośrednikami były plemiona skandynawskie, wśród których powstał brakteat z Wicanem, a zawarty tam rysunek drzewa życia może nawiązywać do Yggdrasil z mitologii nordyckiej.


Oto poniżej ilustracja tej jednej strony połabskiej zawieszki (po drugiej stronie trzy kolejne, takie same brakteaty), mającej się znajdować w muzeum w Kopenhadze, a odkryta w Faxe (napisano Faxö), w południowej części wyspy Zelandia. Charakterystyczna jest w tej zawieszce elastyczna tuba z filigranowego drutu, tworząca pętle do zawieszenia monet. Tego rodzaju zawieszki stanowiły część ozdobną naszyjnika.


Podobnym do powyższej złotej zawieszki z brakteatami jest tego samego rodzaju złoty zabytek z Karlina, jednakże do ozdobnego, złotego wałka podwieszone były trzy bizantyjskie solidy cesarza Teodozjusza II (408-450). Artefakt ten był przez pewien okres przechowywany we wsi Lübchow (obecnie Lubiechowo) koło Karlina, stąd niektórzy badacze nazywają go zawieszką z Lübchow. Niestety, tak jak i powyższego, nieznane są losy tego zabytku. Ostatnie ślady przed 1945 rokiem prowadziły do Szwajcarii. 

Pozostała po nim tylko poniższa, obustronna fotografia, wykonana w 1939 roku przez prehistoryka Petera La Baume'a (z moją edycją; źródło: Rozalia Trybulewicz, 2011 - "A hoard from the Migration Period from Karlino (North-western Poland)"). Każdy z brakteatów pochodził z innych okresów emisji - z lat 408–420 (Konstantynopol), 420–422 (Konstantynopol) i 424–455 (Saloniki).


Nie można w tej sytuacji pominąć jeszcze dwóch zawieszek w stylu karlińskiej, z podwieszonymi na każdej z nich dwoma solidami, wyemitowanymi w Rawennie, jakie pochodzą z dalekiej Serbii, z miejscowości Udovice, będące w zbiorach Muzeum Narodowego w Belgradzie (foto poniżej: N. Bori). Badacz szwedzki Svante Fischer ("The Udovice solidus pendants: late 5th century evidence of South Scandinavian mercenaries in the Balkans", 2008) uważa, że zabytki te powstały w południowej Skandynawii po roku 465. Następnie, w latach 475–500, zostały wywiezione na kontynent. Ostateczne zdeponowanie ich w Udowicach prawdopodobnie zbiegło się z konfliktami w dorzeczu środkowego Dunaju, pomiędzy Cesarstwem Bizantyjskim a plemionami normańskimi - Gepidami, Herulami i Ostrogotami.

Oto jedna z tych zawieszek (druga została skradziona w 1978 roku). Solidus lewej strony przedstawia cesarza rzymskiego Walentyniana III (425-455), a z prawej - podobiznę cesarza Libiusza Sewera (461-465), nota bene - figuranta postawionego przez realnego, normańskiego władcę cesarstwa, Rycymera. Zdaniem tego naukowca, zawieszka z Udowic należy do długiej, skandynawskiej tradycji złotego filigranu. Zrodziła się ona już w II wieku, wraz z rozszerzającymi sie kontaktami plemion gockich w obrębie kultury wielbarskiej, pomiędzy terenami dzisiejszej północnej Polski i regionem Morza Czarnego.


Powróćmy do Karlina. Przedstawmy jeszcze jeden przykład "barbarzyńskości" Normanów, według narracji propagandowej niektórych badaczy, zalewających Pomorze jak "tsunami", zapewne gorzej, jak "amerykańska stonka". Jest to ilustracja zaginionego złotego, normańskiego pierścienia, odkrytego jako część większego skarbu, w okolicach Karlina (według rysunku F. Magnusena z 1841 roku). 

Fasetowany (o ściętych krawędziach) pierścień z Karlina miał formę wieloboczną, z trójkątnymi, skośnymi płaszczyznami, ozdobionymi rytą ornamentyką i napisem runicznym. 


Trójkąty równoboczne płaszczyzn pierścienia z Karlina przypominają formę ściętych, trójkątnych płaszczyzn w kubooktaedrycznych odważnikach z epoki Wikingów, stosowanych przy ważeniu srebra. W reliktach wikińskiego emporium w Truso odkryto 641 sztuk ciężarków kubooktaedrycznych. Oto jeden z takich zabytków, oferowanych na aukcji przez portal onebid.pl, według opisu: "Rdzeń żelazny pokryty brązem (?), 13.6 x 13.5 mm, 14.23 g, pola kwadratowe oznaczone pierścieniem oraz pola trójkątne".


W skarbie karlińskim było m.in. siedem złotych skandynawskich brakteatów, jeszcze jeden złoty (ale gładki) pierścień z napisami runicznymi oraz dwa złote solidy bizantyjskie, z mennicy w Konstantynopolu - cesarzy Teodozjusza II (AD 430-440) i Leona I (AD 457-474).

Licznie występujące na Pomorzu (317 sztuk, stan w 2014 roku), tak jak i na Olandii (184 sztuki), Bornholmie (112 sztuk), Gotlandii (190 sztuk) i w samej Szwecji (103 sztuki) bizantyjskie złote solidy z przełomu V/VI wieku (do tego dochodzą jeszcze, w mniejszych ilościach, złote solidy z upadającego cesarstwa rzymskiego), nie wydają się być wynikiem handlu, ale świadczą raczej o innej, wojennej naturze kontaktów Normanów z Południem, na przykład jako opłacony tam żołd wojowników, czy efekt okupów i rabunków. W owych czasach północne tereny cesarstwa rzymskiego w środkowej Europie (środkowy Dunaj) kontrolowane były przez nordyckie plemiona Herulów i Gepidów. Argumentem za tym jest fakt, że na niektórych obszarach Szwecji, które są niezwykle bogate w złote przedmioty, znajduje się bardzo niewiele monet. Nie ma zatem związku pomiędzy solidami i niebitym w monetach złotem.

Takie same, jak z Karlina, bizantyjskie monety Teodozjusza II i Leona I były w skarbie monet z Mrzezina koło Pucka, na wyspie Olandia (Hjärpestad, Ramsätra) i kilku innych miejscach w Szwecji. Zaprezentujmy tutaj egzemplarz monety bitej przez cesarza Leona I (RIC X 618, źródło: American Numismatic Society). Jest to rzadka moneta, bita w greckich Salonikach. Złote solidy, pochodzące z mennicy w tym mieście, są również rzadkie, bowiem na około sześć tysięcy znanych przez numizmatyków tych monet, pochodzących z cesarstwa rzymskiego i bizantyjskiego, tylko 94 zostały wybite w Salonikach. 

Można przyjąć, że już w VI wieku pomorskie porty w Pucku i Kołobrzegu leżały na szlaku przepływu złotych solidów z południa Europy do Skandynawii. Potwierdzone archeologicznie początki osadnictwa w Pucku sięgają III-IV wieku. Solanki kołobrzeskie (Wzgórze Solne nad Parsętą - Mons Salis) musiały być znane i wykorzystywane już w czasach antycznych, chociaż pierwsze, znane tego ślady pochodzą z VII wieku, potwierdzone w AD 1000 ("Słony Kołobrzeg" - Salsae Cholbergiensis).

Na awersie widzimy popiersia cesarza Leona w hełmie z diademem z perłami na głowie i w kirysie (zbroi), trzymający włócznię na prawym ramieniu i tarczę na lewym, ozdobioną wizerunkiem jeźdźca przebijającego poległego wroga. W otoku widnieje napis: D N LEO PE-RPET AVG (Dominus Noster Leo Perpetuus Augustus), czyli - "Nasz Pan Leon Wieczysty August". Rewers przedstawia Wiktorię - skrzydlatą boginię zwycięstwa, trzymającą w prawej ręce długi krzyż patriarchalny; gwiazdki w lewym i prawym polu. W otoku napis: VICTORIA  AVGGG (Victoria Augustorum), THSOB (Thessalonica - Saloniki, mennica).


Znane były w IX/X wieku dwa wielkie centra handlu niewolnikami w Europie zachodniej, leżące na szlaku z Europy wschodniej do mauretańskiej Hiszpanii, to jest na północno-wschodnim i na południowo-zachodnim krańcu Francji: w Verdun i w Langwedocji (prawdopodobnie w Tuluzie). Robert S. Lopez w "The Cambridge Economic History of Europe" (1987, Tom 2) stwierdza: "Z zasady tylko Żydzi mogli poruszać się tam i z powrotem między Francją a krajami niekatolickimi, ponieważ nie mieli oni określonej narodowości i politycznie byli nieszkodliwi. W karolińskiej Francji tak zdominowali handel, że źródła historyczne często dzieliły kupców na dwie grupy: Żydów i pozostałych".

Dla porządku przytoczę odmienny w tej sprawie pogląd, wyrażony w "Encyclopaedia Judaica" (2007, Tom 20), pod hasłem Verdun: "Według źródeł chrześcijańskich kupcami zajmującymi się tym handlem byli Żydzi, ale ze źródeł hebrajskich wydaje się to wątpliwe". W książce "L'Islam dans sa première grandeur VIIIe-XIe siècles" (1971), centra handlu niewolnikami - jako miejsca ich kastracji, Maurice Lombard zaznaczył na mapie wizerunkiem nożyc. Praktykowane wśród wyznawców Mojżesza obrzezanie z pewnością "ułatwiało" bardziej drastyczne stosowanie nożyc. Przyjmowane zwykle przez historyków arabskie słowa "Saqlabi" (liczba pojedyncza) i "Saqaliba" (liczba mnoga) na określenie Słowian, wśród Arabów wczesnego średniowiecza miało często szersze znaczenie - jako eunucha, albo białego (europejskiego) niewolnika. Określenie "Bilad al-Saqaliba" na mapach arabskich niekoniecznie oznaczało Ziemię Słowian, mogło również znaczyć ziemie, skąd sprowadzani byli niewolnicy.

Arabowie nazywali radanitami (arabskie ‏الرذنية‎ - ar-Radaniya), kupców, głównie żydowskich, pośredniczących w handlu między światem islamskim i chrześcijańskim, ale także pogańskim. Żydzi również przyjęli ten termin, w hebrajskim ‏רדהנים - Radhani. Od X wieku zaczęli oni stopniowo opanowywać handel między Kalifatem Kordoby na Półwyspie Iberyjskim, przez Francję, południowe Niemcy, Czechy, Morawy, Małopolskę, aż do Rusi Kijowskiej. Docelowy szlak handlowy, zwany jedwabnym szlakiem silk road, prwadził aż do Chin.

Około 870 roku Ibn Khordadbeh, perski geograf na usługach Kalifatu Abasydzkiego, opisał Radanitów jako wyrafinowanych i wielojęzycznych kupców. Przedstawił cztery główne szlaki handlowe używane przez Radanitów w ich podróżach; wszystkie cztery zaczynały się w Dolinie Rodanu w południowej Francji i kończyły na wschodnim wybrzeżu Chin. Radanici przewozili głównie towary, które łączyły w sobie małe ilości i duże zapotrzebowanie, czyli gwarantowały wysokie ceny - przyprawy, perfumy, biżuterię, jedwab, oleje, kadzidło, broń stalową, futra i niewolników. 


Oto powyżej mapa przebiegu głównych szlaków handlowych między Europą i Dalekim Wschodem we wczesnym średniowieczu (źródło: Encyclopaedia Britannica). Morskie szlaki handlowe europejskiego świata antycznego, a szczególnie Grecji, sięgały co najmniej Indii, co potwierdza między innymi następującą wzmianką w Liście CXXV św. Hieronima ze Strydonu, greckiego uczonego, z 411 roku:

"Tu rozpoczyna się Ocean, przez który zaledwie po upływie roku dociera się do Indii i do rzeki Ganges - którą Pismo święte nazywa Piszon (Pizon). Rzeka ta okrąża całą ziemię Hawilach (Hewilat) i podobno unosi na falach wiele barw pochodzących z rajskiego źródła. Tam rodzi się karbunkuł, szmaragd, lśniące perły i uniony, których pragną próżne niewiasty pochodzące ze szlachetnych rodów. Tam również są złote góry, do których ludzie nie mogą dojść, z powodu smoków, gryfów i potworów o olbrzymich cielskach; one mają nas pouczyć o tym, jakich stróżów ma chciwość" ("Św. Hieronima Listy", tłumaczenie ks. dr. Jana Czuja, Wydawnictwo PAX 1954).

Legendy o potworach strzegących bogactw Indii  tworzone były zapewne przez Radanitów - "wyrafinowanych kupców", dla odstraszenia konkurencji w prowadzonym handlu. Nie było tam smoków i gryfów, ale były słonie - "potwory o olbrzymich cielskach". Karbunkuł to rubin lub granat, union to stop metali kolorowych. Piszon i Hawilach - to nazwy miejsc, wymienione w Księdze Rodzaju (gr. Γένεσις -  Genesis), pierwszej księdze Biblii. Umiejscowienie ich w Indiach świadczy, iż Żydzi - "wyrafinowani kupcy", docierali do tych terenów już na co najmniej kilka wieków przed naszą erą, to jest w czasach kiedy rodziły się kolejne części Starego Testamentu. Strydon - miejsce urodzenia św. Hieronima, siedziba biskupia, to bizantyjskie miasto w północnej Dalmacji, zniszczone przez Gotów w AD 379. 


Oto powyżej mapa "Orbis veteribus notus", czyli "Świat znany starożytnym", czyli krajom antycznym w strefie śródziemnomorskiej, którego zasięg zaznaczony jest różnymi kolorami, odpowiadającymi różnym środowiskom rasowo-cywilizacjom. Mapa została wykonana w oparciu o publikację "Danville's Map of the Ancient World for John Harrison",  1788.

Nie ulega wątpliwości, że Wikingowie zorganizowane mieli własne szlaki, które łączyły sie z dalekowschodnimi w rejonie Bliskiego a nawet Środkowego Wschodu. Pisał o tym w IX wieku m.in. wspomniany Ibn Khordadbeh, o czym traktuję w artykule "Krzywe zwierciadło historyków".

Na fakt, że Wikingowie zarabiali na handlu schwytanymi przez siebie niewolnikami, wskazuje m.in. wzmianka poczyniona przez Williama z Malmesbury w swojej kronice "Gesta regum Anglorum" o wspomnianej wyżej Estrydzie, siostrze Kanuta Wielkiego, duńskiego króla Anglii, będącej też wnuczką Mieszka I.  W czasie pobytu w Anglii zakupiła ona tam grupę niewolników, których odsprzedała po powrocie do Danii. 

Czyż kontrolowane przez Wikingów Pomorze nie było "krajem tranzytowym" w prawdopodobnym handlu niewolnikami pomiędzy pierwszymi władcami piastowskimi a skandynawskimi jarlami? Skąd bowiem polańscy władcy "znikąd", a według legendy od "Piasta-oracza" - tajemniczego ubogiego wieśniaka - założyciela dynastii, weszli w posiadanie znacznej ilości złota i srebra, za co ich Gall Anonim - z pewną przesadą, tymi słowy chwali: "Złoto bowiem za jego (Bolesława Chrobrego) czasów było tak pospolite u wszystkich jak [dziś] srebro, srebro zaś było tanie jak słoma". Koligacje rodzinne Piastów, począwszy już od Mieszka I, z wikińską arystokracją, również potwierdzają istnienie wspólnych między nimi "interesów". 

Oto żelazne kajdany na nogi, w jakie zakuwano niewolników z IX-XI wieku, czyli w epoce Wikingów, odkryte w Breest, w kraju Dołężan, obecnie Vorpommern, Niemcy (foto: Wolfgang Sauber, Archäologisches Landesmuseum Mecklenburg-Vorpommern, Schwerin).



Przytoczmy tutaj odważne, jak na czasy tuż po II wojnie światowej i okres pogermańskiej traumy, spostrzeżenie Jana Czekanowskiego, polskiego antropologa: "Bez wątpienia zespolenie dynastii Piastów najściślejszymi węzłami rodzinnymi ze skandynawskimi dynastiami i wareskimi (normańskimi) władcami Rusi zasługuje na bardzo baczną uwagę. ... Narzucać się musi tu przypuszczenie, iż decydowała tu jakaś stara tradycja polityczna, ustalona w czasach bardzo dawnych, a przejęta przez tą późną, z pochodzenia kmiecą dynastię ..." . Uczony ten przy tym był zdania o lokalnym, chłopskim pochodzeniu dynastii Piastów ("Slavia Antiqua", 1948).

Oto poniżej kolejna mapa basenu Morza Bałtyckiego we wczesnym średniowieczu, z zaznaczonymi miejscami zasiedlenia lub stałej obecności Wikingów (źródło: deviantart.com).


Zatrzymajmy się tutaj krótko przy przykładzie toponimu "Stołp" (i pochodnych), łączącego trzy różne strefy językowo-etniczne, zespolone w epoce Wikingów intensywną interakcją handlową i kulturową: Słowian wschodnich (Rusinów), Pomorzan - Połabian i Skandynawów (Wikingów - Waregów).

"Stołp" (homofon i wyraz bliskoznaczny - "stołb") - jako стлъпъ w języku starosłowiańskim, a więc wspólnym w tamtych czasach dla Słowiańszczyzny tak wschodniej, jak i zachodniej, miał dwa zasadnicze znaczenia: 'słup, umieszczona pionowo kłoda' oraz 'baszta, wysoka, zwykle wolnostojąca, wieża obronna lub dzwonnicza'. Te słowiańskie słowa zachowały się w wielu nazwach miejscowości Od Wołgi po Łabę i we wczesnym średniowieczu znaczyło 'gród lub osadę ufortyfikowaną palami'. 

Słowa te mają swój źródłosłów w prasłowiańskim *stъlръ. W językach słowiańskich słowo to ma (lub mialo) następujące brzmienia: rosyjski - столп (stołp), столб (stołb), ukraiński - стовп (stofp), białoruski - стоўп (stołp), bułgarski - стълп (stalp), serbo-chorwacki - сту̑п (stup), słoweński - stólp (stolp), czeski - sloup, polski - słup. połabski - staup, górnołużycki - stоɫр, dolnołużycki - sɫup. Słowo to, w podobnym brzmieniu, ale w bardziej odległym znaczeniu, znane jest równiez w językach bałtyjskich: litewski - stul̃pas, łotewski - stùlps, stulpe.

Nazwa miejscowa - spolszczona Słup, a wcześniej Stołp, Stołpie, była dość rozpowszechniona na obrzeżnych terenach plemion słowiańskich. Oznaczała miejsce graniczne, gdzie pobierano opłaty za przejazd oraz za przewożone towary. Taką rolę spełniał prawdopodobnie gród Słup (dzisiaj Słupnica koło Nowego Miasta Lubawskiego), na granicy pomorsko-pruskiej. Taką samą toponimię ma leżąca na pograniczu Kujaw i Wielkopolski Słupca, również rzeka Słupia i miasto Słupsk, kiedyś na wschodnich obrzeżach Pomorza, do dziś zwany w języku kaszubskim jako Stôłpsk. 

Na marginesie, wiele wskazuje na to, że język kaszubski - pierwotnie jako język pomorski, wyodrębnił się z języka ogólnosłowiańskiego, w okresie politycznej niezależności od Polski. Później, w trakcie wiązania się Pomorza wschodniego z Polską, stopniowo polonizował się, stając się dzisiaj dialektem języka polskiego.

Geograficzne rozmieszczenie toponimów pochodzących od tych słów, na aktualnych i historycznych ziemiach słowiańskich, jest następujące (przykłady): Polska - Stołpie koło Chełma (w tym wieża w Stołpiu, z przełomu XI/XII wieku), Słupca koło Wrześni, Słupy koło Olsztyna; Słupy, Słupowo, Słupowiec, Słupowa, Słupówko - wszystkie koło Nakła, Słupy koło Tucholi, Słupno i Słupca koło Płocka, Słupsk, Słupia, Słupy Duże i Słupy Małe koło Włocławka, Słupno koło Radzymina, Słupce koło Rawy Mazowieckiej, Słupcza koło Zawichostu.

W Niemczech (byłe Połabie, Pomorze, Łużyce) ostały się nazwy: Stolpe na wyspie Uznam (w AD 1218 jako Stolp), Stolpe koło Kilonii, Stolpe nad Pianą  (wymieniony klasztor Stolpe AD 1173), Stolpe koło Parchimia (wymieniony w AD 1274 jako villa Stolp), Stolpe - dzielnica Angermünde (wymieniony jako Stolp w AD 1251, już jako zamek wieżowy), Stolpe - dzielnica Hohen Neuendorf, Stolpe – dawna wieś na terenie Berlina (dawniej Wendisch-Stolpe, Stolpeken), Stolper Heide koło Berlina, Stolpen koło Drezna (w AD 1218 wymieniony Moyko de Stulpen), Stolper Haken na Rugii.

W Rosji, na Białorusi i Ukrainie  są to: Столпяги (Stołpiagi) k. Perejesławia, Столпов (Stołpow) k. Żytomierza, Столпин (Stołpin) k. Rownego, Столбы (Stołby) k. Briańska, Столбище (Stołbiszcze) k. Orła, Столбцы (Stołby) k. Baranowicz (dawniej polskie Stołpce), Столпище (Stołpiszcze) k. Babrujska, Столпище (Stołpiszcze) k. Gomla, Столпово (Stołpowo) k. Pskowa, Столповo (Stołpowo) k. Riazania, Столповo (Stołpowo) k. Kaługi, Столповиски (Stołpowiski) k. Brześcia.

I podobne nie tylko znaczenie, ale brzmienie, ma staronordyckie i staroislandzkie słowo "stolpi" - 'słup, kolumna, belka'. Stolpa to w szwedzkim wieża, od starszego słowa stolpe - 'słup'. Stolpe to w norweskim i duńskim 'kolumna, gruby słup lub belka'. 'Belka' to po duńsku bjælke (czyt. bjelke). Przykład skandynawskiego toponimu: Udstolpe, na duńskiej wyspie Lolland. Na tej wyspie, tak jak i na sąsiedniej Falster, we wczesnym średniowieczu wśród ludności skandynawskiej osiedlali się Słowianie, stąd wiele jeszcze dzisiaj toponimów z przyrostkiem „itse”(-ice): Billitse, Binnitse, Boridtse, Jerlitse, Kobelitse, Kåberlitse, Korselitse, Kramnitse, Kuditse, Revitse, Tillitse, Ullitse, Vommelitse (Falster). 

Do Skandynawii przybywała ludność słowiańska z pobliskiego Połabia. Podobnie powstały toponimy dawnych słowiańskich osad na Rugii - Banitze, Blandovitze, Borkevitze, Cutovitze, Darsitze, Ghustelitze, Glevitze, Krakevitze, Krampitze, Salitze i inne. 

Podajmy parę przykładów z wymarłego języka połabskiego, zbliżonych do dzisiejszego polskiego, a jeszcze bardziej do starosłowiańskiego, z którego wywodzą się wszystkie języki Słowian: asôl - osioł, bauk - buk, baz - bez (roślina), bęban - bęben, bezat - biegać (ros. bieżać), bjole - biały, blaisk - blisko, bobo - baba, böse - bosy, breza - brzoza, brig - brzeg, brot - brat, Büg - Bóg, büjit sa - bać się, bükwa - książka (ros. litera), bület - boleć, bütjan - bocian, caiste - czyste, carkwaicja - kościółek, cartjüw, cartjiw - kościół, cartjü - cmentarz, carw - robak (czerwiec), cerwene - czerwony, caudze - cudzy, obcy, cesat - czesać, citir - cztery, clôwak - człowiek ... itd. Wspomniane polskie słowo "biegać" wywodzi się ze starocerkiewno-słowiańskiego  бѣжати, tak jak rosyjskie "бежать" (czyt. bieżać), którego element fonetyczny w rdzeniu zachował się w pokrewnym polskim przymiotniku "bieżacy".
 

Oto jeszcze jedna mapa pokazująca główne miasta - centra handlowe lub polityczne Europy i Orientu w IX-X wieku, a także tereny kontrolowane przez Wikingów oraz kierunki i daty ich pierwszych ekspansji.

Niezrównane umiejętności Wikingów w budowie okrętów i w nawigacji, ich silna organizacja wodzowska oraz wielkie zasoby bogactwa umożliwiające prowadzenie wypraw wojennych - dla rabunku, w celu osiedlania się, a także dla osłaniania ich handlu (handel dalekosiężny w owych czasach nie mógł być prowadzony bez towarzyszącej mu ochronie militarnej), pozwalała Wikingom nie tylko dokonywać napadów na niemal dowolnych wybrzeżach Europy, ale i w pełni kontrolować - zwłaszcza w pobliżu Skandynawii, każdy akwen morski, a szczególnie bałtycki, każdy port i całą żeglugę.

O ile historia i archeologia dysponuje bogatymi źródłami wskazującymi na wysoki kunszt żeglarski, handlowy i polityczny Wikingów, potwierdzony ich obecnością od L'Anse aux Meadows w Kanadzie, na atlantyckim archipelagu Madery, (na szerokości geograficznej północnej Afryki), po Bagdad i Taszkient (włączeni zapewne w handel z Chinami, na co wskazują drewniane pałki z napisami runicznymi z VIII-X wieku - Muzeum Ermitaż, z doliny rzeki Tałas w Kirgistanie), o tyle brak jest w literaturze przedmiotu dowodów źródłowych, które wskazywałyby na wysokie umiejętności szkutnicze, żeglarskie i handlowe już wczesnośredniowiecznych Słowian. Niemożliwe jest więc zrekonstruowanie, a nawet spekulowanie o organizacji i technice kupieckiej, żeglarskiej i szkutniczej Słowian w VIII-X wieku, w dobie wspólnoty plemienno-terytorialnej. Na odwrócenie się Słowian od morza w owym okresie wskazywałby m.in. fakt znajdowanego w źródłach archeologicznych u Pomorzan niewielkiego, poza IX/X-wiecznym Kołobrzegiem, udziału ryb morskich w szczątkach konsumpcyjnych.

Jeżeli chodzi o Pomorze, ale także Wielkopolskę i inne regiony, archeologia polska po 1945 roku, widocznie ciągle tkwiąca w traumie po nazistowskiej archeologii filonordyckiej, systematycznie wybielała elementy normandzkie w artefaktach nawet ewidentnie wikińskich, starając się uznać je bądź za słowiańską produkcję - jedynie opartą na wzorach normańskich, albo też przypisując ją jako "import" saski, fryzyjski, nadreński, bałtyjski, grecki, bizantyjski, wschodni, bądź jakikolwiek inny, aby nie normański, wikiński lub wareski (ruski). W definicji stosowanej przez naszych historyków "import" to zakup/nabycie obcego wyrobu przez tubylca, w ich rozumieniu - oczywiście Słowianina. Ten ukuty, "gazetowy" schemat myślowy ma przykrywać fakt istnienia wśród Słowian społeczności skandynawskich - zapewne najczęstszych adresatów lub producentów tych "importów".

Bez żadnych (bo nieistniejących) jednoznacznych dowodów etnicznych, archeolodzy nasi regularnie pomijają możliwość, a na Pomorzu wysokie prawdopodobieństwo, że artefakty "o cechach skandynawskich", nawet te uznane za produkcję lokalną, na przykład łodzie klepkowe, mogły być produkowane przez osiadłych tutaj Skandynawów. W naszych dziełach naukowych słowiańskość artefaktu (zwłaszcza nieceramicznego) zbyt rzadko wypływa z logicznie przeprowadzonego procesu dochodzenia do finalnego wniosku metodami naukowymi, a zbyt często wynika z zadekretowania postawionej tezy autorytetem nazwiska autora. Stempel bezdowodowej dekretacji jest tym trwalszy, im autor stoi wyżej w hierarchii swojego środowiska.

Archeologie innych krajów nie mają problemów z jednoznacznym identyfikowaniem obecności na ich ziemiach artefaktów wikińskich, podczas gdy w Polsce najczęściej używa się  eufemistycznych określeń "w typie skandynawskim", "z inspiracji skandynawskiej", "w tradycjach północnych" itp. - co ma sugerować, że zabytek nie musiał być wytworzony w obrębie kultury wikińskiej, ani tym bardziej że był w posiadaniu Wikinga, a tylko że cechują go lub technikę jego wykonania określone rysy skandynawskie. Przyjmując wbrew zasadom logicznej dedukcji, że "jak nie musiał być - to zapewne nie był"  historycy już dalej śmiało wyprowadzają tezę, że skandynawskie motywy wykorzystał de facto lokalny, słowiański producent paciorków szklanych, żelaznej ostrogi, grzebienia rogowego czy łodzi klepkowej - dla własnych potrzeb, albo na sprzedaż na miejscowym rynku, na użytek innych Słowian. W przypadku jednoznacznie wikińskiego charakteru zabytku, np. młotka Thora, wyrokuje się że słowiański wykonawca przeznaczał go "na eksport do Skandynawii". Można też "zamknąć sprawę" uznając młotek Thora za niezidentyfikowany "przedmiot w kształcie litery T", jak to kiedyś określili słowaccy archeologowie (do czego powrócę w innym artykule). Trzeba ubolewać nad jakością takich wywodów logicznych przywołując pogląd uznanego polskiego naukowca Jana Łukasiewicza, że "logika jest moralnością myśli i języka".
 

Powyższa mapa ukazuje główne szlaki handlowe, zasiedleńcze i militarne Wikingów oraz pierwsze daty ich obecności. Pozwoliłem sobie przy tym, w oparciu o znaczne już i coraz bogatsze źródła archeologiczne, a nie o ich oficjalną interpretację nadaną przez naszych historyków, usunąć na oryginale "pustynię wikińską" na Pomorzu i w Prusach. Kolor jasnozielony nie oznacza zatem tylko ziem w Skandynawii, ale i obce tereny zasiedlane przez Wikingów pośród ludności lokalnej (Anglia, Irlandia, Normandia, Pomorze, Prusy).

Mniej lub bardziej zagęszczone osadnictwo Normanów lub ich stała obecność w epoce Wikingów rozciągała się w szerokim pasie wybrzeża południowego Bałtyku - od Prus, przez Pomorze aż do Połabia, a dalej wzdłuż wybrzeża Morza Północnego, po Normandię. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz