11 września 2016

Język starosłowiański u pierwszych chrześcijan w Polsce

Wymyślane do ostatniego szczegółu okoliczności "chrztu Polski", przy okazji 1050-lecia tego wydarzenia, w żadnych, aktualnych temu epizodowi źródłach historycznych,  poza samą datą roczną nie odnotowaną,  sprawiają, że traktowana przez naukę z pewnym dystansem, a przekazana przez dużo późniejsze kroniki, legenda założycielska państwa polskiego, zaczyna przeradzać się w baśń założycielską. 

Dla celów bieżącej propagandy przyjmuje się, że "od samego początku" Polska była wyłącznie "polską", podczas gdy komponent etniczny i kulturowy na dzisiejszych ziemiach Polski w połowie X wieku, jak tego dowodzą źródła archeologiczne i historyczne, był wieloraki, zróżnicowany, niejednorodny, albo znacznie wykraczający poza granice ówczesnej Polski. Takim był, na przykład, język - najważniejszy składnik kultury każdego narodu, który wtedy nie był jeszcze polski, a ogólnosłowiański. Można rozumieć u średniowiecznych kronikarzy motywy szukania analogii stworzenia państwa przez jednego władcę z biblijną kreacją świata, ale u progu XXI wieku nie wypada tego "dekretować" jako oficjalnych dziejów Polski.

We wspomnianym w poprzedzającym artykule "Zagadka bornholmskich rotund" dziele pod pieczą H. Samsonowicza "Ziemie polskie w X wieku i ich znaczenie w kształtowaniu się nowej mapy Europy" (Kraków 2000), wyrażono tyle stanowcze, co deklaratywne i nieuzasadnione naukowo sądy, które miały udowodnić tezę o samorodności i nowatorskości architektury wczesnopiastowskiej, zawartą w konkluzji że "nie było to ślepe naśladowanie cudzych dokonań, ale świadome kreowanie wątków i form ...".

Kiedy książę ruski Włodzimierz I Wielki chciał w 989 roku w Kijowie zbudować  Cerkiew Dziesięcinną, pierwszą kamienną chrześcijańską świątynię na Rusi, jak o tym wzmiankuje "Powieść minionych lat": "Zamyślił zbudować cerkiew Przenajświętszej Bogarodzicy i posławszy przywiódł majstrów od Greków, i zaczął budować. A gdy skończył budowę, ozdobił ją ikonami ...". W roku 996, "Włodzimierz widząc cerkiew skończoną, wszedł do niej i pomodlił się do Boga, [...] I pomodliwszy się, rzekł tak: 'Daję cerkwi tej Świętej Bogarodzicy z mienia mojego i z grodów moich dziesiątą część'”.

Nic nie wskazuje jednak, aby przetrwałe w Polsce przedromańskie budowle nie były "cudzymi dokonaniami", ale wyłącznym, albo nawet głównym dziełem (zrodzonych na kamieniu?) mistrzów lokalnych, polskich. Nasze kompleksy przed "obcymi" wyrażono tam również w osądzie przekazów pisanych o początkach państwa polskiego, bowiem "wszystkie dane i oceny w nich zawarte formułowane są przez bardziej lub mniej życzliwych (nam) cudzoziemców". Przyjęcie z góry tak subiektywnej postawy, implikującej tożsamość "życzliwości oceny" z jej prawdziwością i odwrotnie, zdradza brak niezbędnego w publikacji naukowej profesjonalizmu. W publikacji tej, w wawelskiej czteroabsydowej rotundzie dopatrzono się form "architektury ottońskiej", zawartych m. in. w przywołanej tam katedrze w Akwizgranie. Nie mrugnięto nawet okiem na fakt, że samą kaplicę akwizgrańską zbudowano na wzorcach bizantyjskich.

Kiedy polscy historycy nie stwierdzają "cudzych dokonań" w pierwszych murowanych świątyniach piastowskich, angielscy historycy mówiąc o XI-wiecznej architekturze przyniesionej z Normandii przez nowych władców Anglii, podkreślają wyższość tego "obcego rzemiosła" nad dotychczasowym lokalnym, angielskim. Rita Wood pisze: "... Canterbury przyciągnęło zza Kanału śmietankę rzemieślników". Pisząc o przetrwałej do dziś w całości kaplicy zamkowej z AD 1080 w Durham (zdjęcie obok, ex: Durham World Heritage),  zauważa "... obecność budowniczych kwalifikowanych, a więc imigrantów" oraz dalej "... prawie wszystkie motywy (dekoracyjne) mają swoje paralele w Normandii, chociaż ryty w kamieniu są bardziej powściągliwe i uporządkowane, aniżeli w tamtejszych przypadkach" ["The Norman chapel in Durham castle", Northern History, XLVII, 2010].

W przypadku Piastów nie mogło być inaczej: tak jak Wilhelm Zdobywca z Normandii do Anglii, sprowadzili oni do Polski (skąd? - oto jest pytanie) budowniczych i artystów, którzy przede wszystkimi znali obróbkę kamienia i technologię budowy murów, kolumn i zwieńczeń - technik nieznanych budującym dotychczas w drewnie lokalnym plemionom, a także wiedzieli jakie "wątki i formy" zastosować w budowanych przez siebie wschodniochrześcijańskich bazylikach i rotundach. Ten jak w Durham rodzaj kaplicy zamkowej występuje w Polsce pod bardziej elegancką nazwą - jako kaplica palatialna, czyli pałacowa, chociaż tak określana na podstawie tylko skromnych resztek fundamentów, jakie się zachowały.

Zauważmy, jak niekonsekwentni są nasi badacze dziejów, skoro z jednej strony niewielką ilość źródeł historycznych o Polsce w jej pierwszym okresie istnienia (X-XI wiek) tłumaczą oddaleniem kraju od centrów cywilizacyjnych na zachodzie, południu i wschodzie, a z drugiej wszelkie obce ślady kulturowe z tego okresu, jakie odkrywa archeologia, przypisują wpływom zachodnim lub południowym: karolińskim, ottońskim, łacińskim, bawarskim, mozańskim, albo - jak nie ma innego wyjścia interpretacyjnego, nolens volens - "importom" ze wschodu lub północy. Z jednej strony kraj nasz był nieznany, bo "oddalony" - stąd brak źródeł pisanych, z drugiej strony prowadził "ożywioną wymianę handlową" - stąd te liczne "importy". Ten uderzający kontrast pomiędzy odludziem i pustkowiem, jakim historycy tłumaczą brak śladów pisanych o Polsce przed Mieszkiem I, a bogactwem (na tle "czarnej dziury" historycznej) znajdowanych na terenach polskich obcych artefaktów w tym okresie jest przez naszych badaczy regularnie ignorowany.

Moim zdaniem jedynym, wiarygodnie wytłumaczalnym uzasadnieniem tego wyjątkowego na tle innych krajów europejskich rozziewem pomiędzy zasadniczą nieobecnością piśmiennictwa historycznego o Polsce w X-XI wieku, a licznymi dowodami archeologicznymi rozwoju państwowości polskiej w tym okresie, jest wyrugowanie z dowodów historycznych całości literatury w języku staro-cerkiewno-słowiańskim, jakie następowało przez kolejne stulecia w wyniku rozłamu chrześcijaństwa na kościół łaciński i prawosławny pod koniec XI wieku. Jest to teza, którą będę się starał rozwinąć i bardziej uzasadnić w kolejnych artykułach na tym blogu. 

Tutaj wskażemy na ślady tego języka, który - w świetle zdominowania nie tylko teologicznego, ale i politycznego kościoła w Polsce w XIII-XIV wieku przez kler niemiecki, nie miał prawa się ostać i rozwinąć w polski język literacki. Archeologiczne i historyczne ślady języka starosłowiańskiego prowadzą nas niezmiennie i konsekwentnie do kultury rusko-bizantyjskiej, gdzie się on zrodził i rozwinął. 


Oto powyżej przykład starosłowiańskiej literatury - fragment pochodzącego z końca X wieku traktatu religijnego, którego autorem jest bułgarski mnich Kosmas (Kozma), zatytułowany "Niegodnego księdza Kozmy słowo przeciwko ostatniej herezji Bogumiła". Bogumił to X-wieczny bułgarski duchowny, związany z heretycką sektą chrześcijańską bogumilców. Traktat ten, adresowany do sędziów kościelnych, zaczyna się zdaniem: "Wszystkie przykazania naszego Pana Jezusa Chrystusa są cudowne i drogie tym, którzy je czytają, ponieważ głoszone są dla naszego zbawienia". Krytyka ta odniosła widocznie swój skutek, bowiem ksiądz Bogumił został ogłoszony herezjarchą zarówno przez kościół katolicki, jak i prawosławny. Jest to najstarszy na świecie dokument, który odsłania herezję w chrześcijaństwie.

Zakłopotanie, jakie wywołują wśród polskich historyków i archeologów niektóre artefakty widoczne jest wobec odkrytych w 1986 roku trzech tabliczek glinianych, tak zwanych Tabliczek z Podebłocia (koło Sieciechowa - przyszłej siedziby zakonu Benedyktynów, po drugiej stronie Wisły), datowanych na VIII-IX wiek. Polski historyk Tadeusz Wasilewski zinterpretował wyryte na tabliczkach symbole jako "IXCH", czyli w języku greckim "Iesos Christos". 

Mógłby to być  w całości  bizantyjski  chrystogram: IC/XC – NI/KA = IHCOYC XPICTOC NIKA ("Jezus Chryste Zwyciężaj"). Takie chrystogramy znajdują się jako inskrypcje na trzech kamieniach z 1128 roku, w Dźwinie koło Połocka, prośbą o wspomożenie dla kniazia Borysa; na krzyżu wykutym w kamieniu koło Drucka z 1171, z okazji przyjęcia na chrzcie imienia Wasilij przez księcia Rogwołoda Połockiego, syna Borysa, potomka wikińskiego jarla Rogwołoda z X wieku, a także w umieszczanych w ramionach krzyża, na licznych enkolpionach z terenów Rusi Kijowskiej. Dodatkowym kontekstem, wskazującym na aktywność w tej części ziem polskich bizantyjskich misjonarzy chrześcijańskich są znalezione w tym samym stanowisku archeologicznym w Podebłociu naczynia z symbolami solarnymi, podobnymi do takich naczyń wyrabianych na Półwyspie Bałkańskim, a więc w Bizancjum.

Te prawdopodobnie najstarsze wczesnośredniowieczne zabytki pisma słowiańskiego na ziemiach polskich nie doczekały się do dzisiaj kompletnego sprawozdania z dokonanego w 1986 roku odkrycia archeologicznego, co uniemożliwia ich rzetelną interpretację. Są to prawdopodobnie pochodzące z Rusi Kijowskiej inskrypcje prawosławne, chociaż przeważają spekulacje (z braku pełnej dokumentacji tych i im towarzyszących innych zabytków), że mają one pochodzenie grecko-bizantyjskie.

Niechże kolejny detal architektoniczny zaświadczy o bliskich związkach kulturowych rodzącego się państwa polskiego ze światem rusko-bizantyjskim. Oto na ilustracji obok zestawiono fragmenty posadzki z Katedry Gnieźnieńskiej (u góry) - uhonorowanej na wydanym przez NBP banknocie 10-złotowym, z fragmentem posadzki we wspomnianej wyżej bazylice św. Zofii w Konstantynopolu, obecnie Hagia Sophia (zdjęcie u dołu).

Pisząc o posadzce najstarszego przedromańskiego kościoła w Gnieźnie historyk sztuki Zygmunt Świechowski  uznał, że "Niezwykle bogate ornamentalne rozwiązanie gnieźnieńskie ma najbliższe analogie w kręgu sztuki bizantyjskiej VI-XI wieku" ("Sztuka romańska w Polsce", 1982). Być może chcąc nie chcąc ujawnił on w ten sposób, skąd przyszła niezauważana jeszcze dwie dekady później w dziele firmowanym przez H. Samsonowicza oryginalność "cudzych dokonań" w budowie pierwszych w Polsce kościołów murowanych. O lokalnej odrębności artystycznej w Polsce, "wynikającej z działalności własnych miejscowych warsztatów, a nie tylko z doboru i ukierunkowania twórczości przybywających z zewnątrz sił fachowych, co najwyżej wspomaganych przez miejscowych rzemieślników, można mówić dopiero od początku XIII wieku", twierdzi Z. Świechowski.

Charakterystyczny dla kultury grecko-bizantyjskiej motyw wijącej się i przeplatającej taśmy, tworzącej owalne i koliste formy znany jest z wielu zabytków architektury bizantyjskiej. Posadzki z wzornictwem o wschodnich cechach kulturowych odkryte zostały również w kościołach w Trzemesznie, na Wawelu, w Inowrocławiu i Kruszwicy.
 

Przedstawiony powyżej, pochodzący z lat 1160-tych tympanon fundacyjny benedyktyńskiego kościoła św. Michała z Ołbina we Wrocławiu przedstawia  Chrystusa w klasycznym wzorcu bizantyjskim (Pantokrator, mandorla, nimb krzyżowy, grecki symbol "Alfa i Omega"). W obrys mandorli wpisano sentencję: "Jestem bramą życia. Przejdź przeze mnie, kimkolwiek jesteś" ("Ianua sum vite per me quicumque venite"). Po jego prawej stronie widnieje postać księcia Bolesława Kędzierzawego, a po lewej wizerunki księcia Jaksy z Kopanicy i jego żony Agaty lub Agapii - każde z tych ostatnich imion greckiego pochodzenia. Fundatorem opactwa benedyktyńskiego na Ołbinie był Piotr Włostowic, zwany Duńczykiem - palatyn Bolesława Krzywoustego, prawdopodobnie wnuk Magnusa I - komesa wrocławskiego za czasów Władysława Hermana. Magnusowi przypisuje się, że był synem angielskiego króla Harolda II Godwinsona, który zginął w Bitwie pod Hastings w AD 1066. O Haroldzie wspomnimy przy innej okazji.

Przy okazji dodajmy, że historyczny Piotr Włast, częściej dzisiaj i mniej poprawnie zwany Włostowicem, miał swoje związki z Kujawami, bowiem on sam, albo jego syn Wszebor, ufundował klasztor Norbertanek w Strzelnie. Wysokie pozycje polityczne w Polsce dynastii Włastów były kontynuowane w kolejnych wiekach.

Nie da się ukryć, że nie tylko powyższy tympanon z Wrocławia ma charakter bizantyjski, ortodoksyjny, ale sam książę połabski Jaksa z Kopanicy wyznawał chrześcijaństwo nie w rycie łacińskim, ale wschodnim - bizantyjskim, na co jednoznacznie wskazuje zachowany brakteat z XII wieku z jego sylwetką, w tle z krzyżem prawosławnym i napisem: IACZA DE COPNIC (źródło: "Mittheilungen des Vereins für die Geschichte Potsdams" 1869, Część IV).


Wskażmy przy okazji na ścisłe związki nie tylko religijne, ale i kulturowe, w tym językowe, Słowian połabskich ze wschodnią Słowiańszczyzną, w okresie przedpaństwwym. Przytoczmy tu garść pomników językowych, wskazujących na wspólnotę języka u Słowian wschodnich i zachodnich, która trwała conajmniej do końca X wieku. Są to słowa z wymarłego języka połabskiego - o wspólnej podstawie tak semantycznej, jak i fonetycznej z językiem staroruskim - najbliższym językowi starocerkiewno-słowiańskiemu, podstawie - zachowanej jeszcze we współczesnym rosyjskim. Jeszcze w XV-wiecznym odpisie Legendy o św. Aleksym księdza nazywano popem, a słowem 'wielebny' określano osobę świecką - księcia, zaś 'ksiądz' znaczyło wówczas 'książę' (Temu księdzu wielebnemu ...). 

Oto krótka lista, tytułem przykładu - między średnikami kolejno: słowo połabskie kursywą, słowo rosyjskie (przybliżona wymowa) - wspólne znaczenie tych słów w języku polskim: aibezat, убежать (ubieżat) - uciec; bezat, бежать (bieżat) - uciekać; brig, берег (biereg) – brzeg; bükwa, буквa (bukwa) - książka/litera; cartjiw, церковь (cerkow) – kościół; cera, вчера (wczera) – wczoraj; chlôdene, холодно (chołodno) – zimno; chrüme, хромой (chromoj) – kulawy; citir, четыре (czetyre) – cztery; daug, дуг (dug ) – dług; draug, друг (drug) – przyjaciel; dübre jautrü!, доброе утро! (dobroje utro) - dzień dobry! [rano]; dübre dan!, добрый день! (dobryj den) - dzień dobry!; kak, как (kak) - jako; kok, как (kak) – jak; krosne, прекрасна (prekrasna) - piękne/piękna; laisaicja, лисица (lisica) – lis; ljaudi, люди (ljudi) – ludzie; melnaicja, мельница (melnica) – młyn; malnik, мельник (melnik) – młynarz; maunja, молния (mołnja)- błyskawica; med, мед (med) – miód; pije, поет (pojet) - (on/ona) śpiewa; pjot, петь (piet) – śpiewać; pirdot, продать (prodat) – sprzedać; poit, поить (poit) – pić; pöstilja, постель (postiel) – łóżko; püp, поп (pop) – ksiądz; rec, речь (recz) – mowa; reka, река (reka) – rzeka; repa, репа (repa) – rzepa; rezot, резать (rezat) – ciąć; slaza, слёзa (sloza) – łza; smjot sa, смеяться (smiejatsa) - śmiać się; sneg, снег (sneg) – śnieg; sreda, cреда (sreda) – środa; strelet, стрелять (strelat) – strzelać; wôstrüw, остров (ostrow) – wyspa (na bagnach lub rzece). Porównując te trzy języki widać wyraźnie, że język rosyjski, tak jak i połabski, zachował więcej elementów leksykalnych, bliższych językowi prasłowiańskiemu, aniżeli język polski.

Popatrzmy na ewolucję języka słowiańskiego u Słowian zachodnich - w języku połabskim (będącego pod silnym wpływem języka nordyckiego i saksońskiego) i staropolskim (XV wiek), w tekście Modlitwy Pańskiej (kolejne wersety w języku polskim, staropolskim i połabskim):

Ojcze nasz, któryś jest w niebie,
                        Otcze nasz, jenżeś na niebiesiech,
                                                Aita nos, tâ toi jis wâ nebesai;
święć się imię Twoje,
                        oświęć się twe ‹i›mię, 
                                                sjętü wordoj tüji jaimą;
przyjdź królestwo Twoje,
                        przydzi twe krolestwo, 
                                                tüji rik komaj;
bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi,
                        bądź twa wola jako na niebie, tako na ziemi,
                                                tüja wüľa mo są ťüńot kok wâ nebesai tok no zemi; 
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
                        daj nam dzisia chleb nasz wszedni, 
                                                nosę wisedanesnę sťaibę doj nam dâns; 
i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom,
                        otpuści nam nasze winy, jako my otpuszczamy naszym winowatcem, 
                                                a wütâdoj nam nose greche, kok moi wütâdojeme nosim gresnarem; 
i nie wódź nas na pokuszenie,
                        a nie wodzi nas na pokuszenie,
                                                ni bringoj nos wâ warsükongę; 
ale nas zbaw ode złego, Amen.
                        ale nas zbawi ote wszego złego. Amen
                                                toi losoj nos wüt wisokag chaudag, Amen.

Zauważmy, że w języku połabskim słowa rik (wyżej w modlitwie) i rikote, oznaczające 'królestwo' i 'bogaty', pochodzą bezpośrednio z języków nordyckich. W staronordyckim ríki znaczy 'królestwo', pisane obecnie tak samo w islandzkim, rike - w szwedzkim i norweskim oraz rige - w duńskim. W staronordyckim ríkr  to 'bogaty', w szwedzkim i norweskim to samo słowo pisze się rik, w islandzkim rikur, a w duńskim rig. Nie jest tutaj istotne, że wszystkie te słowa pochodzą ze starogermańskiego, skoro formy, które weszły do języka połabskiego są wzorcami skandynawskimi.

Oto poniżej strona, z wydanej drukiem w AD 1475 we Wrocławiu, książki "Statuta synodalia episcopi Conradi", z modlitwą "Ojcze nasz" w języku polskim (źródło: "Historia Polski", 1957, pod red. Henryka Łowmiańskiego). Widoczne są w tej treści ślady języka starosłowiańskiego, na przykład "otcze", "na nyebesach", czy "budz twa wola ..." oraz czeskiego, na przykład "od zleho".  Czeskie okruchy językowe na XV-wiecznym Śląsku są pozostałością wczesnośredniowiecznej wspólnoty kulturowej i językowej tego regionu z Czechami i Morawami. Toponim Wrocław pochodzi od czeskiego imienia Vratislav, spolszczonego na Wratysław i Wrocisław. Etymologia tego imienia męskiego pochdzi od słowa vrátiti w języku staroczeskim, oznaczającym "powracać", zatem Vratislav - to "powracająca sława".

Słowo "budz" w poniższej modlitwie, czyli dzisiejsze "bądź", to dawne, starosłowiańskie будь (czytaj - budź), druga osoba liczby pojedynczej trybu rozkazującego czasownika бꙑти (czytaj byti) - być. Ten czasownik ma współcześnie następujące brzmienie w innych językach słowiańskich: быть w rosyjskim, бути w ukraińskim, би̏ти w serbochorwackim, bíti w słoweńskim, být w czeskim, byś w dolnołużyckim.


I pomyśleć, że ta podstawowa modlitwa chrześcijańska zdobyła sobie prawo obywatelstwa (prawo do przetrwania) w języku polskim dopiero na początku XV wieku (manuskrypt Ms 825 z roku 1407, znajdujący się w Bibliotece Jagiellońskiej). I to zapewne dzięki litewskiemu królowi Polski, Władysławie Jagielle (1362-1434), który sprzyjał słowiańskiemu prawosławiu w Polsce. Przywołajmy tutaj jeden z najstarszych tekstów modlitwy "Ojcze nasz" w języku starocerkiewno-słowiańskim, pochodzący z Ewangeliarza Ostromira, z 1057 roku (w kursywie przybliżona wymowa):

Оч҃е нашь иже ѥси на нбс҃хъ  [Ocze nasz iże jesi na nebesach]
да ст҃итьсѧ имѧ твоѥ [da stitsa ime twoje]
да придеть црс҃твиѥ твоѥ [da pridet carstwije twoje]
да бѫдеть волꙗ твоꙗ [da budet wola twoja]
ꙗка на нб҃си и на ꙁемли [taka na nebesi i na zemli]
хлѣбъ нашь насѫщьнꙑи, даждь намъ дьньсь [chleb nasz nasuszcznyj, dażd nam denes]
и остави намъ дългꙑ нашѧ [i ostawi nam dołgi nasze]
ꙗко и мꙑ оставлѧѥмъ длъжъникомъ нашимъ [jako i my ostawlajem dlużnikom naszim]
и не въведи насъ въ напасть [i ne wedi nas w napast]
нъ иꙁбави нꙑ отъ неприꙗꙁни [no izbawi ny ot neprijazni]
ꙗко твоѥ ѥсть црс҃твиѥ и сила и слава въ вѣкъ, амин [jako twoje jest carstwije i siła i sława w wieki, amin.].

Nie wiem, czy ktokolwiek z polskich badaczy dokonał lingwistycznego porównania starosłowiańskiego tekstu modlitwy "Ojcze nasz" z AD 1057, ze staropolskim tekstem tej samej modlitwy z AD 1407. Pozwolę sobie tylko zasygnalizować, że porównując te dwa teksty widać wyraźnie, że staropolszczyzna jeszcze u progu XV wieku miała dużo cech wspólnych z dawnym językiem ogólnosłowiańskim, w takich słowach, jak: otcze, jenżeś, niebiesiach, tako, jako, winowatcem. Pierwszy werset modlitwy z AD 1057 brzmi (transliteracja polska): "Ocze nasz iże jesi na nebesach", a z roku 1407: "Otcze nas, yenze yes na nebissich". 

Nie wiadomo dlaczego nasi eksperci językowi nie podejmują się badania zabytku z 1407 roku, a reklamują jako najstarszy tekst modlitwy "Ojcze nasz" - młodszy, w „Statutach Wacława Księcia Legnickiego”, z 1412 roku. Jest jeszcze w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, pod numerem 1681, rękopis tej modlitwy, zaczynającej się od słów "Otcze nas, yensech na nebesech", zawarty w dokumentach z 1375 roku. Wydaje się on jednak późniejszy, niż wcześniej wymienione, z uwagi na bliżej współczesnej polszczyznę tego tekstu.


Już w czasach nowożytnych, a nawet bliższych współczesności, nasz wieszcz narodowy Ignacy Krasicki (1735-1801), zajeżdżając do Czarnolasu, dawnego gniazda rodzinnego Jana Kochanowskiego (1530-1584), tak o nim pisał wierszem: "Darmo szukałem w odmianie wieczystej Owej rozkosznej lipy rozłożystej, Pod której niegdyś ulubionym cieniem Wdzięczny mąż wielki rozrzewniał się pieniem". Słowo pienie w staropolszczyźnie, dzisiaj znaczące "śpiewanie", jest pomnikiem języka starocerkiewno-słowiańskiego пѣти (czyt. peci) i dzisiaj rosyjskiego - петь (czyt. pieć) - śpiewać i пение (czyt. pienie) - "śpiew". Oto powyżej fragment alegorycznego obrazu (w zasadzie - szkicu) Jana Matejki "Złoty wiek literatury w XVI wieku", z postaciami Jana Kochanowskiego i Mikołaja Reja.

Zachowane w staropolszczyźnie pomniki języka starocerkiewno-słowiańskiego są tylko jednym z licznych przykładów przenoszenia tradycji kościoła wschodniego do chrześcijaństwa łacińskiego. Innym tego przykładem jest symbol tak zwanej Ręki Bożej (łac. Manus Dei), którego najstarszym, znanym zabytkiem jest poniższy, złoty medalion z AD 323, wybity przez cesarza Konstantyna I w AD 323, w związku z koronacją jego syna Konstantiosa II (zlatynizowane imię Constantius, pol. Konstancjusz), na cesarza (źródło: John D. MacIsaac, 1975 - "The Hand of God a numismatic study").  W otoku medalionu widnieje napis GAUDIUM ROMANORUM, a poniżej MCONS (MAXIMUS CONSUL). Wyłaniająca się z chmury ręka Boga, wkłada na głowę młodego cesarza wieniec - koronę.


Bizantyjska tradycja przedstawiająca w osobie cesarza unię władzy boskiej i ziemskiej została przejęta przez władców łacińskiej Europy. Poniższy fragment iluminacji z Ewangeliarza Liuthara, datowanej na AD 1000 przedstawia siedzącego w blasku mandorli cesarza Ottona III (przybyłego w tamtym roku do Gniezna), któremu boska ręka (Manus Dei - dłoń Boga) wkłada na głowę koronę. 

Swoją drogą warto przypomnieć tym, którzy banalizują kulturę bizantyjską zrównując ją ze starszą tradycją rzymską, że to cesarze bizantyjscy wyraźnie zerwali z instytucjami demokratycznymi starożytnego Rzymu, a legitymizację swojej władzy oparli na sentencji św. Pawła, iż "omnis potestas a Deo" - nie ma innej władzy, niż pochodzącej od Boga. Tradycję bizantyjską polubili i rozwinęli władcy rodzącej się średniowiecznej Europy.

Przywołajmy tutaj jeszcze wschodnie źródła słowa Bóg w językach słowiańskich, znanego wśród Słowian jeszcze w czasach pogańskich (imiona: Dażbóg, Biełobóg, Czernobog, Stribog). W języku sanskryt słowo "bhaga" oznaczało łaskawego pana, osobę obdarzającą. W języku perskim "baga" i w baktryjskim "bagha" oznaczało boga. W języku hindi "bagha" oznacza również bogactwo, pomyślność. I te znaczenia pokrewne, wiążące "boga" z bogactwem i pomyślnością, przeniknęły do języków słowiańskich (również w pruskim, łotewskim, rumuńskim), w tym w polskim, w takich formach, jak: bogaty,  bogacz, bogactwo, bogacić się, zboże, ubogi, ubożeć, nieboga, olaboga, bogini, zbożny, bożek, bożyszcze.

Imię polskiego władcy w staroruskim języku Болеслав widnieje na awersie i rewersie denarów bitych za Bolesława Chrobrego. Poniższa ilustracja przedstawia monetę Nr 41 w katalogu Mariana Gumowskiego "Corpus nummorum Poloniae", należąca do wyżej wspomnianego skarbu z Bornholmu (w zbiorach Nationalmuseet w Kopenhadze). Na awersie przedstawione jest popiersie Chrobrego w stroju bizantyjskim, z napisem БОЛ-ЕСЛ-АВ-A, a na rewersie napis БО-ЛЕС-ЛА-ВZ oraz złączone krzyże, stylizowane na krzyż patriarchalny spotykany na monetach bizantyjskich, m.in. na pokazanym w artykule "Krzywe zwierciadło historykówmiliaresionie Bazylego II.

Nie można w tej sytuacji nie zauważyć, że Gall Anonim wspominał o tym, jak po śmierci Bolesława Chrobrego opłakiwali go zarówno "Łacinnicy, jak i Słowianie"  - "Tak wielu ludzi szło w procesji, bogaci i biedni, rycerze, kapłani, chłopi, tyle samo Łacinników, co Słowian!" (Tanti viri funus mecum, omnis homo, recole, dives, pauper, miles, clerus, insuper agricolae, Latinorum et Slavorum quotquot estis incolae!). Słowo Latini powszechnie oznaczało wyznawców kościoła rzymskiego, podczas gdy Slavi - w kontekście tego cytatu, należy rozumieć jako chrześcijan obrządku prawosławnego. "Ruska" moneta Bolesława Chrobrego nie była więc ani przypadkiem, ani błędem mennicy królewskiej, ani "monetą okolicznościową" - służyła prawosławnej części społeczeństwa polskiego.

Ten typ denara Chrobrego nie jest znany na Rusi, odkrywany natomiast w Polsce i na Bornholmie. Historycy nie wyjaśniają dlaczego, co nie przeszkadza im spekulować że Bolesław Chrobry bił te monety dla obiegu w Grodach Czerwieńskich lub nawet w Kijowie. Tam ich dotąd jednak nie znaleziono. Obecność "ruskich" monet Chrobrego w Polsce tłumaczy się dość bałamutnie, że król musiał widocznie zatrudniać "ruskiego" mincerza. Nie stawia się przy tym prostego pytania, czy król Polski otoczony na swoim dworze łacińskimi skrybami, biłby monety cyrylicą tylko dlatego, że z Rusi miałby pochodzić nadworny mincerz, który nie potrafił wybić łacińskich liter BOLESLAV(S)? Czy król zatrudniałby szewca, który umiałby szyć tylko lewe buty?
 

Wydaje się że monety te wprowadzone zostały do obiegu w Polsce w czasach, kiedy jedynym znanym słowiańskim pismem była cyrylica stosowana wówczas w polskich kościołach obrządku starocerkiewnego. M. Gumowski ("Handbuch der polnischen Numismatik", 1960) był zdania, że bito je około AD 1000 w Krakowie. Za Chrobrego - na co wskazują te denary, oficjalnym językiem, obok łaciny, był prawdopodobnie język staro-cerkiewno-słowiański. Samo znaczenie w tym języku imienia króla Bolesława, jak na to słusznie wskazał współczesny Chrobremu saksoński kronikarz Thietmar, to "większa sława", czyli "boleje" (więcej, bardziej) i "sławny", pisane w cyrylicy "более славный". Mimo wschodniosłowiańskiej proweniencji imię to rozpowszechniło się wśród Słowian zachodnich, zwłaszcza Polaków i Czechów. Wydaje się, że postwarescy władcy w Polsce i Czechach poczęli obierać to nowo-wymyślone imię z chęci podkreślenia, że po ich przeniesieniu się ze swoimi poddanymi znad Dniepru na ziemie polskie i czeskie, tutaj zdobyli "jeszcze większą (niż na Rusi) sławę". Tezę o wareskim pochodzeniu pierwszych polskich i czeskich władców rozwinę w kolejnych artykułach tego blogu.

Słowiańskie imię Bolesław może mieć fonetyczny związek z możliwą nordycką wersją, w brzmieniu Ballsleif. To ostatnie składa się ze staronordyckich słów: ballr - silny, odważny, niebezpieczny, okropny oraz leifr - potomek. Imię Ballsleif oznaczałoby więc spadkobiercę kogoś o tych cechach. Taką osobowość mógł mieć teść Mieszka I (po czesku - Měšek I), czeski książę Bolesław Srogi, zwany także Okrutnym, którego Ibrahim ibn Jakub nazwał Buislaw

Matką Bolesława była stodorańska księżniczka Dragomira, której, według XII-wiecznego "Żywota i pasji św. Wacława i św. Ludmiły" (Vita et passio sancti Wenceslai et sanctae Ludmilae avae eius), na dworze czeskim towarzyszyli rycerze Tunna i Gommon, prawdopodobnie wareskiego pochodzenia. W języku staronordyckim tunna oznaczała okrągłe naczynie wykonane z klepek związanych obręczą. Nordyckie męskie imię Gomme jest zdrobnieniem od, występującego w wielu sagach imienia Guðmundr. Zauważmy, że wareski książę Rusi Kijowskiej, Jarosław Mądry, zwany był również pod nordyckim imieniem Jarisleif. Są to tylko spekulacje o podwójnym, słowiańskim i normańskim znaczeniu imienia Bolesław. Dla umysłów otwartych jak najbardziej naturalne, ale same w sobie nie mogą dawać podstaw do wyciągania daleko idących wniosków. Mogą natomiast zachęcać do badań językowych w tym względzie.   

Na marginesie należy zauważyć, że polscy językoznawcy nadmiernie  dopatrują się wpływu czy zapożyczeń czeskich w języku polskim, pomniejszając znaczenie faktu, że odmiany języka u Słowian zachodnich rozwijały się równolegle, po oddzieleniu się od Słowian wschodnich. Zarówno dla języka polskiego, czeskiego czy połabskiego bezpośrednim źródłem słowotwórczym był pierwotny, wspólny język starosłowiański. Czrezpienianie wywodzili swoją nazwę od dwóch słów starosłowiańskich: "czerez" - "poprzez, za" i "Piana" - rzeka pod dzisiejszą nazwą Peene, czyli plemię osiedlone, patrząc od strony wschodniej, z której przybyli ich przodkowie - "za Pianą". Jeszcze dzisiaj w języku rosyjskim i ukraińskim "czerez" (через) oznacza "poprzez, przez". Nawet u najdalej wysuniętego na zachód słowiańskiego plemienia Drewnian (Drzewianie to spolszczona, ale nie historyczna nazwa) zachowały się relikty języka starosłowiańskiego, do którego najbliższe są dzisiaj języki wschodniosłowiańskie. Wskazują na to przykładowo następujące słowa (kolejno język drewniański, rosyjski, polski): ljotü- (ros.) lieto, (pol. lato); gord - gorod (gród), dáudjí - dołgi (długi), reka - rieka (rzeka).

Z języka starosłowiańskiego przeszła do wykształconych później, poszczególnych języków słowiańskich grupa przyrostków: -in, -yn (-ina, -yna, -ino, -yno), które dodane do rzeczowników (osób, zwierząt i rzeczy) tworzą w słowiańszczyźnie przymiotniki dzierżawcze, na przykład w staropolszczyźnie: mama - mamin dom (dom mamy). W ten sposób w języku połabskim i pomorskim powstały toponimy Zwieryn (pol. Zwierzyn, zniemczony na Schwerin), Warin (od starosłowiańskiego *vārīti - gotować, warzyć), Dymin (niem. Demmin), Berlin, Wołyn (zniemczony na Wollin i spolszczony na Wolin), Lubin, Koszalin, Scetin (Stettin, Szczecin). Toponim Wołyn (Wollyn) dał nazwę plemieniu Wolinian, ale istniał również wśród plemienia Wkrzan, jak i plemienia Ranów

Oto na XIX-wiecznej rycinie, starożytny kurhan w Katelbogen, w pobliżu wspomnianego wyżej Warina (źródło: Georg Lisch, 1837 - "Friderico-Francisceum oder Grossherzogliche Alterthümersammlung aus der altgermanischen und slavischen Zeit Mecklenburgs"). Na jego szczycie leży wielki grobowiec megalityczny, sprzed pięciu tysięcy lat, należący do kultury amfor kulistych


Nazwa miasta Szczecina pochodzi zapewne, chociaż hipotez jest więcej, od brody - szczeciny, w starosłowiańskim "szczeć", oznaczającym również "ścinać". W dwóch źródłach skandynawskich miasto nazwane zostało Burstaborg ("Knytlinga saga") i Burstenburgh ("Danmarks ældste annalistik: Studier over lundensisk annalskrivning i 12. og 13. århundrede", 1969), co oznacza właśnie przetłumaczone ze słowiańskiego "miasto brody-szczeciny". W starosłowiańskim *śćetb, *śćeti (szczeć) to twarda, stercząca sierść na zwierzętach, szczecina, zapewne też w znaczeniu - krótka broda męska; po kaszubsku ščeс to szczotka do czesania lnu; w języku rosyjskim "szczetina" (щетина) to "szczecina", "ściernisko". Można przypuszczać, że słowiański toponim pobliskiej rzeki Świna ma również związek słowotwórczy ze Szczecinem, na zasadzie semantycznego skojarzenia: świna - świnina (wieprzowina), szczeć (włosie wieprzowe) - szczecina - Szczecin. 

Nie jest wyjaśnione pochodzenie nazwy miasta Berlin. Po raz pierwszy nazwa ta pojawiła się - i to dokładnie w dzisiejszym brzmieniu, w AD 1244. W 1288 roku odnotowano gród pod nazwą "Berlyn". W języku połabskim nazwa miasta brzmiała "Berlin", na dolnych Łużycach (Chociebuż) "Barlin", a na górnych, południowych (Budziszyn) "Borlin". Rdzeń "ber" w tej nazwie może mieć związek etymologiczny ze słowem niedźwiedź (niem. Bär), którego sylwetki pojawiały się, obok innej symboliki, na pieczęciach miasta od 1280 roku, a obecnie jest w herbie stolicy. 

Możliwe jest jednak, że źródłosłów tej nazwy jest w pełni słowiański, jeżeli w języku połabskim istniało, odtworzone dziś, słowo *brl - oznaczające moczar, bagno. W staropolskim istniało słowo bara, oznaczające podmokły teren, stojącą wodę - i od niego nazwa rzeki Barycz. W języku czeskim przetrwało w tym znaczeniu w formach bařina i bažina. Interesujące jest, że z powodu niskiego nachylenia terenu, rzeka Barycz w swoim górnym biegu, ulega zjawisku tak zwanej bifurkacji, to jest jej wody odpływają jednocześnie w dwóch, przeciwnych kierunkach - kierunku Odry i Prosny. Potwierdzałoby to, że toponimia dobrze oddaje charakter tej rzeki.
 
Jedno jest pewne, że przyrostek -in jest prasłowiańskiego pochodzenia, jak we wspomnianych wyżej toponimach, oraz innych nazw miejscowych niedaleko Berlina z końcówką -in, na przykład Lehnin, Templin, Neuruppin, Parchim, Userin, Varchentin, Mestlin, Landin itd. U wschodnich Słowian do dziś popularne są nazwiska z końcówką -in (-yn): Borodin, Dobrynin, Fomin, Gagarin, Korowin, Nikitin, Puszkin, Rasputin, Riepin, Skriabin, Szalapin, Zimin itd. Około 30% ludności Rosji ma nazwiska kończące się na przyrostek -in i -yn. Nazwiska te pochodzą od imion, przezwisk i zawodów ich przodków, a także od słów kończących się na -а i -ja. Przykładowo nazwisko Sjomin pochodzi od imienia Siemion (syn Siemiona), a te z kolei od greckiego imienia Simeon (pol. Symeon), oznaczające "usłyszany przez Boga", które pojawiło się wraz z chrystianizacją Rusi przez Bizancjum. Panujący na przełomie IX/X wieku car Bułgarii Symeon I (866-927) był wielkim promotorem języka słowiańskiego wśród Bułgarów.
 
Na poniższej mapie z 1913 roku naniesiony został zasięg języka łużyckiego i procent ludności posługujący się tą, a nawet polską mową - na południe od Lübben (dzisiaj Lübbenau, po łużycku Ljubnow), (źródło: Georeferencer).


Nasz językoznawca Stanisław Rospond ("Gramatyka historyczna języka polskiego", 1979) mylnie sugeruje, że "pod wpływem czeskim szerzył się przyrostek -telny", podczas gdy ma on jak najbardziej źródła w języku starosłowiańskim, pochodzące od sufiksu "-tel", jak w słowach: włastitel - властитель, oznaczający pierwotnie władcę (od starosłowiańskiego włast' власть- władza); chranitel - хранитель - chroniący, opiekun; uczitel - учитель - nauczyciel. Innymi pomnikami języka starosłowiańskiego w języku staropolskim są takie toponimy, jak "U myta", "U mostka", dzisiaj: przy mycie, przy mostku, czy Pobiedziska, Popowy, Cerkwica, Rusiec i pochodne od nich.

Przypomnijmy, że nie tylko w języku starosłowiańskim, ale i w staropolszczyźnie używano słowa god, na określenie roku, pory, czasu. Do dziś przetrwało we współczesnym języku polskim jako gody, oznaczającym ogólnie świętowanie, ale konkretnie m.in. święta Bożego Narodzenia - Gody, czyli te, które obchodzi się pod koniec goda (roku).  Godami w tradycji polskiej zwano dwanaście dni i wieczorów, liczonych od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli. W starszej tradycji słowiańskiej święta przesilenia zimowego zwano "szczodrymi godami", a święto wiosny "jarymi godami". Dzisiejsze słowo god, w znaczeniu rok, przetrwało w języku rosyjskim - od prasłowiańskiego słowa годъ, w znaczeniu czas, okres.

Badacze ci ignorują zasadnicze znaczenie bezpośredniej ewolucji języka polskiego z języka starosłowiańskiego, bezzasadnie czyniąc z języka czeskiego pośrednika w tej ewolucji. W tej sztucznej promocji czechizmów w polszczyźnie idą nawet dalej - widzą czeskie pośrednictwo w słowach, które język polski przyjął z łaciny. Na przykład polskie słowa "msza", "ołtarz" i ich czeskie odpowiedniki "mše", "oltář" pochodzą od łacińskich "missa", "altare". Nasi językoznawcy dopatrzyli się "jakimś cudem" (bo naukowo nie uzasadnionym), że to Czesi nauczyli Polaków tych słów, zanim  kapłani z różnych krajów Europy zaczęli wprowadzać w Polsce łaciński ceremoniał religijny. 

W okresie chrystianizacji ortodoksyjnej Moraw i Czech nabożeństwo znane później u katolików mszą, zwane było liturgią (gr. λειτουργία), dzisiaj w świecie prawosławnym Boska Liturgia (gr. Θεία Λειτουργία). Inne słowa polskie greckiego (przeniesione do starosłowiańskiego) pochodzenia, niesłusznie uznane jako wzięte Polsce z łaciny, a tym bardzie z czeskiego, to przykładowo: pacierz - od greckiego Πάτερ Ημών - Páter Imón (Ojcze nasz), zlatynizowany na Pater Noster; biskup - od greckiego επίσκοπος - episkopos, zlatynizowany na episcopus. Interesujące jest, że polskie słowo "biskup" jest identyczne w pisowni i brzmieniu w języku czeskim, białoruskim, chorwackim i ... islandzkim, a bardzo bliskie słowu "biskop" w duńskim, szwedzkim i norweskim.

Język czeski zaczął wyodrębniać się ze języka ogólnosłowiańskiego mniej więcej w tym samym czasie, co polski, czyli od około XI wieku. U progu drugiego tysiąclecia naszej ery polszczyzna nie tyle przyjmowała z języka słowiańskiego, co dziedziczyła po nim zasób leksykalny, poszerzany o "importy" greckie, łacińskie, nordyckie, germańskie i inne. Faktyczne, a nie zmyślone przez lingwistów czechizmy w języku polskim mogły do niego przeniknąć już po zupełnym wyodrębnieniu sie polskiego i czeskiego u schyłku średniowiecza, ale wówczas wymiana słów miała kierunek dwustronny.

Przykładowo, z czeskiego przejęliśmy wtedy słowo 'hańba', które zamieniło staropolskie 'gańba'. Badania historyczne wykazały, że czeskie 'h' powstało ze słowiańskiego 'g'. W jezyku polskim zachowało się stare 'g', podczas gdy w czeskim nastąpiła alternacja g->h. Staropolskie słowo 'gańba' wywodziło się ze słowiańskiego га́нить - pogonić, potępić, zhańbić, zawstydzić, stąd polskie 'ganić'. Starosłowiański pierwowzór tego pojęcia to *gnati - gonić, gnać.

Podajmy tutaj przykład zabytku językowego, kiedy w Czechach nie wykształcił się jeszcze język narodowy i nie było zamiany słowiańskiego 'g' na czeskie 'h'. Jest to srebrny denar, z początku XI wieku, czeskiego księcia Jaromira (źródło: Leu Numismatik). Na awersie jest napis IAROMIR DVX, a w ozdobnym okręgu PRAGA. Na rewersie napis DEXTERADEI (łac. Dextera Dei - Ręka Boska) oraz w ozdobnym okręgu symbol, znany w Polsce bardziej jako Manus Dei.  


Widzimy, że słowo 'Praga' napisane zostało w języku słowiańskim, a nie czeskim - ten jeszcze nie powstał. Toponim Praga pochodzi od słowiańskiego słowa 'prag' - dzisiaj po polsku 'próg', a po czesku 'prah'. Chodzi o próg na Wełtawie, za którym rzeka biegła spokojniejszym, bardziej żeglownym nurtem. Toponim Praga jest semantycznie związany z charakterem Wełtawy, która przez miasto przepływa. Jej starogermański źródłosłów *wilt ahwa  oznacza 'dziką wodę'. Czy nie mogły tej nazwy nadać ludy skandynawskie, od początków naszej ery przemierzające do Cesarstwa Rzymskiego, a po drodze sie osiedlające ("Swewi-Angili" na mapie Ptolemeusza)? Są też hipotezy, że Swewowie to Słowianie (Wacław A. Maciejowski, ca 1880 - "Swewi, Słowianie, Niemcy").

Powróćmy do utrwalonej w polskiej historiografii, błędnej teorii, która nie jest prawdziwa, że "szczególnie dużo zapożyczeń językowych za pośrednictwem języka czeskiego pojawiło się w języku polskim w średniowieczu, co wiąże się głównie z przyjęciem chrześcijaństwa za pośrednictwem czeskim". Pokazane wyżej przykłady nie pozwalają ignorować wyraźnych śladów języka starosłowiańskiego i greckiego w polskiej terminologii religijnej, co wskazuje na istnienie na naszych ziemiach pierwotnego rytu bizantyjsko-słowiańskiego. Powstanie i ugruntowanie się w naszej literaturze historycznej i językowej tej teorii, moim zdaniem wynikło z potrzeby udowodnienia kolejnej, jeszcze ważniejszej dla tych badaczy - ideologów i równie mylnej teorii, że przed chrztem Mieszka I w 966 roku nie było w Polsce (Małopolsce) chrześcijaństwa cyrylo-metodiańskiego.

Zauważmy, że do języka starosłowiańskiego mogły przenikać wpływy języków nordyckich w okresie kilkuwiekowej współegzystencji plemion gockich i słowiańskich w strefie czarnomorskiej, a także później - wśród plemion wschodniosłowiańskich, w okresie rusko-wareskim. Niektórzy lingwiści uważają, że na przykład słowo lato pochodzi od słowa laþigs, oznaczającego w dialekcie starogotlandzkim 'w porze wiosennej, wiosną'. Przybyło do języka polskiego ze starosłowiańskiego, od słowa лѣто, zachowane w rosyjskim jako лето, a w czeskim jako léto. I w tym przypadku nie był potrzebny czeski, aby w polskim utrwaliło się to słowo bezpośrednio z języka słowiańskiego.

Wróćmy jeszcze do Chrobrego. Nie tylko jego imię ma staroruskie pochodzenie, ale także i jego przydomek Chrobry, a w językach wschodnich i południowych Słowian "Chrabrij", oznaczające w naszym języku "waleczny". Mianem "Chrabrij Jerzy" (Егорий Храбрый) w średniowiecznych tekstach religijnych i ludowych Rusini nazywali św. Jerzego, zabijajacego smoka (w ruskich legendach - bylinach jest to żmijзмей). 

Współczesny czasom naszego króla był syn Włodzimierza I Wielkiego, ruski książę Mścisław I Chrobry, opiewany tak jak i inny ruski kniaź Roman Światosławicz, jako "xрабрый", czyli waleczny, w XII-wiecznym poemacie "Słowo o wyprawie Igora". Mścisław Chrobry wybudował w 1022 roku pierwszą w swoim Księstwie Tmutarakańskim (rejon Krymu) ceglaną cerkiew, pod wezwaniem Bogurodzicy. Oto ilustracja tego wydarzenia w Latopisie Radziwiłłowskim. Zwróćmy uwagę na nakrycie głowy władcy na tej miniaturze - w formie kołpaka z tkaniny, z sobolowym otokiem, o czym jeszcze nieco niżej. 


Tym bardziej wydaje się prawdopodobne, że imię Mieszka I, ojca Bolesława, było również ruskie i brzmiało jako "Miszka", nadawane osobom o silnej, niedźwiedziej posturze. Ważnym zabytkiem językowym to potwierdzającym jest brakteat, odkryty w Kruszwicy, noszący w judeosłowiańskim języku knaan, napis "Miszka kral Pulski" (משקא קרל פלסק). Innym pomnikiem językowym ze słowem "Miszka" jest artykuł Władysława Łebińskiego - "Co Al Bakri opowiedział o Sławianach i ich sąsiadach", Poznań 1887, gdzie cytowany jest ten XI-wieczny arabski geograf, piszący: "Co się tyczy kraju Mszki ... (w oryginale M.s.qa - więc prawdopodobnie "Miszka").

Staroruskie pomniki językowe, związane z miszką - niedźwiedziem, przetrwały w polszczyźnie aż do późnego średniowiecza. W języku rosyjskim zachowała sie starosłowiańska nazwa miedźwiedź - medъvědь, składająca się ze słów medъ - 'miód' i *ěsti - 'jeść, a więc "jedzący miód". Wywodzone z tych słów najstarsze polskie nazwiska to MIEDŹWIEDZIOWIC (AD 1446), MIEDŹWIEDZKI, MIEDŹWIECKI, MIEDŹWIADZKI, MIEDŹWIESKI, MIEDŹWIASKI, spolszczane później na NIEDŹWIESKI, NIEDŹWIECKI, a także dawne miejscowości Miedźwiedź, koło Radzynia Podlaskiego i koło Świecia.

Inny polski władca, Bolesław II Szczodry, u Galla Anonima łac. Largus, nosi również przydomek starosłowiański, czyli wschodniosłowiański. Słowo "szczodry" pochodzi od starosłowiańskiego штедръ, od którego pochodzi również staroruskie щедръ oraz, we współczesnych już językach słowiańskich: w rosyjskim - щедрый, ukraińskim - щедрий, białoruskim - шчодры, bułgarskim - щедър, czeskim - štědrý, dolnołużyckim - šćodry.

Wynikający ze szczególnej hojności króla w finansowaniu budowy kościołów i klasztorów, przydomek "Szczodry" powstał już za jego życia lub wkrótce po jego śmierci. Uznawany on jest za jedyny autentyczny i historyczny przydomek tego władcy i taki jest i powinien być stosowany w literaturze naukowej.  Przydomek "Śmiały" powstał dwa wieki później, po kanonizacji biskupa Stanisława ze Szczepanowa, którego król ten ośmielił się uśmiercić "za zdradę", jak podał Gall Anonim.

Przetrwałe do XX wieku określenie "Szczodre gody" ma również wschodniosłowiańską proweniencję, tak od strony etymologicznej, jak i etnologicznej. W tradycji starosłowiańskiej święto godowe obchodzono w okresie przesilenia zimowego, które poprzedzone było Szczodrym Wieczorem. O wschodniej etymologii słowa "szczodry" już mówiliśmy, taki sam źródłosłów ma słowo "gody" - po polsku lata, po staropolsku roki. Słowo "god" pochodzi od starosłowiańskiego годъ, z którego wywodzi się współczesnie rosyjskie słowo год.  

Etnologiczne znaczenie "godów" zawarte jest we wczesnochrześcijańskiej tradycji, kiedy początek roku liczono od dnia narodzin Chrystusa. W dniach Bożego Narodzenia dochodziło do zetknięcia się dwóch sąsiadujących ze sobą lat – starego i nowego roku. Był to więc czas, w którym stykały się ze sobą dwa „gody". To od zetknięcia się, stykania ze sobą dwóch następujących po sobie "godów" - lat, pochodzić może (są też inne teorie) nazwa pierwszego miesiąca roku – stycznia.

Oto fragment najstarszego zabytku piśmiennictwa słowiańskiego w Polsce, jakim jest tak zwany Kodeks Supraski (Mineja čet'ia na mart, czyli Mineja trzecia na marzec). Jest to pochodząca z początku XI wieku, z klasztoru w Wielkim Przesławiu (Veliki Preslav) w Bułgarii, tłumaczona z języka greckiego, napisana cyrylicą na pergaminie przez mnicha o imieniu Retko księga cerkiewna z żywotami świętych i modlitwami, z której zachowało się łącznie 285 stron, w tym 151 w Bibliotece Narodowej w Warszawie, pozostałe są w Lublanie i w Petersburgu. Mineja to z greckiego μηναιον - minaion, znaczy miesięcznica. 

W Bibliotece Jagiellońskiej, pod kolejnymi numerami 936 i 937, znajdują się dwa stare manuskrypty słowiańskie, w języku staroserbskim: 1) Μηνιαίον [Minajon] dictum Slavice Mineja, in mensem Septembrem, scriptum in lingua palaeo-Slovenico-Serbica. „Kniga monastira Treskawec" w Macedonii (kart 165), 2) Οκτώηχος [Oktoechos] dictus Slavice Osmiogłaśnik, continens carmina ecclesiae orientalis, scriptus in lingua palaeo-Slovenico-Serbica (kart 191).
 

Fakty związane z imieniem Bolesława i z jego "ruskimi" monetami świadczyłby nie tylko o większej niż dzisiaj bliskości językowej Rusinów i Polaków, ale i o dużym znaczeniu kościoła ortodoksyjnego w Polsce na początku XI wieku. Na innym denarze "ruskim" z obustronnym napisem w cyrylicy "Bolesław" (moneta Nr 37 w katalogu M. Gumowskiego) na awersie przedstawiona jest figura biskupa z łacińską mitrą na głowie - nakryciem w tej formie niestosowanym w Kościele wschodnim. Na rewersie jest ten sam motyw krzyży bizantyjskich, jak na poniższej ilustracji, spotykany także na monetach anglo-normandzkich. Chrobry zawarł w tej monecie nie tylko bizantyjską, a później i ottońską ideę boskiego pochodzenia władzy, ale i "ekumenicznie" połączył rzymski ryt (awers) z ortodoksyjnym (rewers).

Monety o numerach 38, 39 i 40 ze wspomnianego katalogu przedstawiają na awersie króla Bolesława w kołpaku, w tym charakterystycznym wschodnim nakryciu głowy, które przez wieki stało się symbolem polskiego stroju szlacheckiego. Tak zwana Czapka Monomacha, z otokiem sobolowym, wysadzana drogimi kamieniami, jest najcenniejszym, przetrwanym od początków XIV wieku insygnium królewskim w Rosji. Jej wczesnośredniowieczna "wersja piastowska" przedstawiona jest w rekonstrukcji uwidocznionej na poniższym zdjęciu, przedstawiającym tak zwany "Skarb Gnieźnieński" ("Le Moyen Âge florissant AD 911-1154", 2013). Chodzi tutaj o skarby nie tyle z miasta, co państwa gnieźnieńskiego.
 

W podobnym stylu została wykonana w Bizancjum wspomniana w artykule "Zacierane tradycje bizantyjskie" korona św. Stefana (bez krzyża na czubku), zwana po grecku Kamelaukion, z tym że zamiast pasa sobolowego otok tworzą kamienie szlachetne, postaci Chrystusa, archaniołów Gabriela i Michała, św. Jerzego i św. Demetriosa, cesarzy bizantyjskich Konstantyna VII i Michała VII oraz Gejzy I, króla Węgier.

Najdawniejszym pisarzem polskim, znanym w historii Polski z imienia, jest Getruda Mieszkówna, autorka łacińskich modlitw prozą poetycką, zapisanych w Kodeksie Gertrudy, z okresu między latami 1075 a 1087. Kodeks ten, obok jej własnoręcznych rękopisów, obejmuje również Psałterz Egberta, biskupa Trewiru. Oprócz przewodniej w tekście modlitw łaciny, pojawiają się tam frazy w języku greckim oraz grecko-słowiańskim. Są jednakże historycy, na przykład Brygida Kürbis, którzy nie uważają Gertrudy za autorkę przynajmniej części z tych modlitw.

Oto fragment rusko-bizantyjskiej miniatury z tego cennego, bogato iluminowanego rękopisu, zwanego też Modlitewnikiem Getrudy. Urodzona około AD 1025 Gertruda, córka króla Mieszka II, otrzymała ten dar od swej matki, niemieckiej księżniczki Rychezy, z okazji swego ślubu z księciem Izjasławem, synem wareskiego władcy Rusi Kijowskiej, Jarosława Mądrego. Nie znamy słowiańskiego imienia Gertrudy, które prawdopodobnie miała. Niektórzy historycy uważają, że mogła ona nosić imię Olisawa (Jelizawieta), nadane przy zamążpójściu. Para młoda odziana jest w charakterystyczne szaty bizantyjskie i takież nakrycia głowy. Na głowie księcia widzimy kołpak, jak ze "Skarbu Gnieźnieńskiego".


W Kronice Nestora jest wzmianka, że wracając w 1018 roku ze zwycięskiej wyprawy kijowskiej Bolesław Chrobry wraz z łupami zabrał do Polski Anastazego, sprzyjającego mu patriarchę kościoła ruskiego. Został on prawdopodobnie mianowany arcybiskupem i głową kościoła słowiańskiego (ortodoksyjnego) w Polsce. Anastazy to imię greckie Αναστάσιος - Anastasios, pochodzące od słowa Αναστασία - Anastasia, znaczące 'Zmartwychwstanie'. Na marginesie, w historii Watykanu było czterech papieży o zlatynizowanym imieniu Anastasius, którzy byli Grekami lub greckiego pochodzenia. Ostatni to Anastazy IV (1153-1154), o rodowym greckim nazwisku Demetri. Kazał się pochować w sarkofagu, w którym miała być pochowana św. Helena, matka cesarza bizantyjskiego Konstantyna I.

Zauważmy, że jeszcze na przełomie X/XI wieku istniały w Rzymie wschodnie monastery, które w kolejnym wieku, w obawie przed wpływami politycznymi Bizancjum na te klasztory, papieże rzymscy zaczęli likwidować. Bizantyjskiego Greka św. Nila, wraz z jego 60-ma uczniami, przyjął klasztor Monte Cassino, a następnie ofiarował mnichom ortodoksyjnym pobliski klasztor św. Archanioła Michała w Valleluce. Ten nowo utworzony monastyr prawosławny odwiedził w AD 989 praski biskup Wojciech - przyszły ewangelizator Prus i święty. Za namową św. Nila św. Wojciech wstąpił w szeregi zakonu benedyktyńskiego w Rzymie. W czasach św. Wojciecha tradycje kościoła bizantyjskiego były już mocno ugruntowane wśród Słowian. Na górze Athos w Grecji istniały już wtedy nie tylko klasztory greckie, ale i słowiańskie - ruskie, bułgarskie i serbskie.

Od czasów cesarza Ottona I (AD 962) do czasów papieża Grzegorza VII (formalnie w jego dokumencie Dictus Papae z AD 1075, a realnie na konkordacie w Wormacji w AD 1122), który wygrał z Cesarstwem Niemieckim tzw. spór o inwestyturę, z rąk cesarskiej władzy świeckiej powoływani byli papieże i biskupi. Nawiasem mówiąc, to nie legendarne ukorzenie się cesarza Henryka IV przed papieżem Grzegorzem VII w Canossie w AD 1075 miało w tym sporze decydujące znaczenie (był to tylko wybieg cesarza), ale przepędzenie Henryka IV z Rzymu i uwolnienie Grzegorza VII przez wspomnianego w artykule "Słowiańsko-wikińskie symbiozy", dobroczyńcę klasztoru w Monte Cassino, Normana Roberta Guiscarda w AD 1084, zresztą wcześniej ekskomunikowanego przez tego samego papieża.

Wiek XI to okres zagorzałej rywalizacji politycznej pomiędzy papieżami i największymi władcami ówczesnej Europy: Henrykiem IV z Niemiec, Aleksym I Komnenosem z Bizancjum, Filipem I z Francji, Haroldem II Godwinsonem z Anglii, Wilhelmem Zdobywcą z Normandii i Robertem Guiscardem z Sycylii - wszyscy oni byli (niektórzy wielokrotnie) ekskomunikowani.

W 1018 roku Chrobry wykorzystał swoją względnie niezależną pozycję od cesarza Henryka II, z którym zawarł korzystny układ pokojowy w Budziszynie i zapewne samodzielnie mianował Anastazego jako drugiego urzędującego w Polsce arcybiskupa. Być może z tego powodu arcybiskup Radzim Gaudenty, głowa kościoła łacińskiego w Polsce, miał według Galla Anonima obłożyć nasz kraj klątwą. Wydaje się, że była to raczej klątwa nałożona na Bolesława Chrobrego za jego własny krok, bowiem gdyby decyzja króla polskiego została podjęta za zgodą cesarza biskup gnieźnieński raczej nie śmiałby jej tak ostro kontestować. Kronikarzowi zaś nie wypadało mącić gloryfikowanego obrazu dynastii piastowskiej, jaki w swojej kronice namalował i stąd wspomniał o zasłyszanej klątwie na państwo, a nie na jego króla.

Od powołania w AD 1000 Radzima Gautentego na arcybiskupa metropolii w Gnieźnie do końca panowania Chrobrego w AD 1025 w polskich źródłach historycznych nie zachowała się żadna inna, nawet najdrobniejsza wzmianka z okresu misji tego arcybiskupa w Polsce, nawet nie ma odnotowanej daty rocznej jego śmierci. Fakt ten, oraz brak w polskich źródłach jakichkolwiek informacji o biskupie Ungerze, który według źródeł niemieckich miał objąć biskupstwo misyjne w Polsce w AD 982 albo 992, a od 1000 roku diecezję w Poznaniu (jest o nim wzmianka u Brunona z Kwerfurtu z roku 1003 na pogrzebie Pięciu Braci Męczenników), świadczy o niedobrze układających się stosunkach Bolesława Chrobrego z kościołem katolickim w Polsce. Za datą nałożenia przez Gaudentego klątwy na Chrobrego w lub po 1018 roku przemawia fakt, że bardzo krytyczny wobec polskiego władcy Thietmar z Merserburga, nie odnotował w doprowadzonej do 1018 roku  Kronice tego wydarzenia, a niewątpliwie podałby ten fakt obciążający Bolesława, gdyby miał on miejsce przed 1018 rokiem.

Powróćmy do łodzi z Drzwi Gnieźnieńskich, opisanej w artykule "Słowiańskie kołki w wikińskich łodziach". Jest to jak najbardziej łódź wikińska, z charakterystyczną dla niej zadartą przednią stewą, zakończona głową smoka. W tradycji nordyckiej umieszczony na dziobie okrętu smok miał chronić żeglarzy przed złymi monstrami i duchami morskimi, aby pozwolić im bezpiecznie dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Ten skandynawski, pogański zwyczaj, jak widać na Drzwiach, znany był jeszcze i akceptowany nawet w zabytkach chrześcijańskich w końcu XII wieku.

Oto głowa smoka-żmija wykonana w drewnie (długość 12 cm) jako uchwyt czerpaka, pochodząca z pierwszej połowy XI wieku, odkryta w Nowogrodzie (źródło: Kolchin B.A., Yanin V.L., Yamshchikov S.V. “Drevniy Novgorod prikpadnoye isskustvo i arkheologia", Moskwa 1985).
 

Postać smoka, typowa dla mitologii skandynawskiej, w wierzeniach wschodnio-słowiańskich zastąpiona jest postacią tak zwanego żmija - smoka latającego. U Słowian południowych zmaj to skrzydlaty smok, ale także latawiec. Zwróćmy uwagę, że w polskiej legendzie przytoczonej przez Wincentego Kadłubka o Kraku - założycielu Krakowa, ten król wawelski zabija smoka, stąd w tej tradycji nazwy Smocza Jama, Smok Wawelski. 

Podobnie jest w germańskiej legendzie o smoku łysieckim (góra Łysiec, niem. Kahlenberg w Sudetach), zabitym w końcu przez miejscowych chłopów. W konkluzji legendy Kadłubek pisze: "Od niej (Wandy) ma pochodzić nazwa rzeki Wandalus, ponieważ ona stanowiła ośrodek jej królestwa; stąd wszyscy, którzy podlegali jej władzy, nazwani zostali Wandalami", czyli, jak dziś wiemy - plemieniem germańskim, a nie słowiańskim jak osądził Kadłubek.

Oto drewniana smocza głowa, będąca zakończeniem nieznanego przedmiotu, pochodząca z Wolina. Charakter rzeźby wskazuje na wikiński styl Jelling, w jakim została wykonana, co pozwala datować ten zabytek na okres AD 880-1000 (źródło: Viking Answer Lady). Nie dziwi już, że ilustracje wielu wikińskich artefaktów z terenów Polski, przy naszej "polityce historycznej", łatwiej jest uzyskać ze źródeł zagranicznych. "Polityka historyczna" to podobnie świeży twór cenzurowo-propagandowy, jak na przykład Ministerstwo Klimatu (o klimacie więcej w artykule "Puck na rzymskim szlaku Gotów").


Nordycko-słowiański smok-żmij odgrywał w mitologii obu kultur także rolę pozytywną, opiekuńczą. Fafnir w mitologii wikińskiej ("Edda starsza") to olbrzymi wąż, który wije się, uderza głową i zionie jadem. Spoczywa on na zgromadzonym i ukrytym w trzęsawisku, zwanym Gnitaheiðr, olbrzymim skarbie, którego strzeże.

W czasach, kiedy pierwsze państwo Piastów chronione było przez Waregów, na jego obrzeżach powstały warownie broniące przed zewnętrznym wrogiem, dla jego odstraszenia - z nazwami nadanymi od "żmija-węża". Do dzisiaj pozostało wiele toponimów, na to wskazujących, położonych zwykle na peryferiach pierwszego państwa piastowskiego. Warownie te lokowane były wzdłuż ufortyfikowanych wałów obronnych, których relikty zachowały się jeszcze w zachodnich krańcach Polski. Są to Wały Śląskie, zwane inaczej Wałami Chrobrego. Biegną po wschodniej stronie rzeki Bóbr, od jej ujścia do Odry w okolicach Krosna Odrzańskiego, do  wsi Wierzbowa koło Bolesławca. 


Oto powyżej propozycja lokalizacji głównych linii obronnych w Polsce piastowskiej, na początku XI wieku (AD 1025), zaznaczonych kolorem zielonym (na podstawie mapy z publikacji: Zofia Kurnatowska, Michał Kara - "Wczesnopiastowskie "regnum" : jak powstało i jaki miało charakter? próba spojrzenia od strony źródeł archeologicznych", 2010). 

I tak, po stronie zachodniej i południowo-zachodniej Polski (Wielkopolska, Śląsk) pasy obronne położone były na wschód od rzeki Bóbr i od środkowej i górnej Odry ("Wały Śląskie"). W tej strefie znajdują się następujące toponimy, związane ze "żmijami-wężami": Żmigród i Żmigródek nad Baryczą, Wężowice koło Milicza, Węże koło Działoszyna, Węża koło Nysy, Wężowice koło Namysłowa, góra Żmij (Karkonosze) koło Nowej Rudy, Żmijowiec koło Bystrzycy Kłodzkiej. 


Dzisiejsze miasto Żmigród zostało posadowione w XIII wieku przez Niemców, niedaleko słowiańskiej osady w dzisiejszym Żmigródku, w rozlewisku rzeki Baryczy. Niemcy przejęli znaczenie imienia tej osady i podobnie nazwali miasto, zwane po niemiecku Trachenberg, albo Drachenberg, czyli Smocza Góra. Powyżej zamieszczamy plan ówczesnych umocnień, zbudowanej na grodzisku Żmigród twierdzy, sporządzony przez Meriana w 1660 roku (źródło: Zamkipolskie.com). Plan ten pozwala nam zorientować się, jak doskonale od strony funkcji obronnych został posadowiony pierwotny gród słowiański.

Dzięki technice LIDAR odkryty został ostatnio nowy, północny fragment Wałów Śląskich, pomiędzy rzekami Bóbr i Nysa Łużycka. Przebiega on równoleżnikowo pomiędzy wsiami Dachów i Wełmice (źródło: Łukasz Miechowicz, 2020 - "Medieval fortification systems in the form of linear embankments in present-day Poland"). Widoczna jest potrójna linia wałów, oddzielonych fosami.


Nasi językoznawcy, tak jak i większość zachodniooeuropejskich, eksponujących ponad miarę element "łacińskości" w cywilizacji europejskiej, twierdzą, że w tamtych krajach przejęto z łaciny określenie na smoka, jako dracō. Jest to nieprawda, bo słowo to ma korzenie starogreckie: δράκων - drákōn, dosłownie „bystrooki”, jeszcze z czasów mitologii greckiej. W starożytnej Grecji pierwsza wzmianka o „smoku” pochodzi z Iliady, w której Agamemnon jest opisany jako mający motyw niebieskiego smoka na pasie miecza i emblemat trójgłowego smoka na napierśniku. Wizerunek boga Zeusa ciskającego gromy na smoka Tyfona przedstawiony jest na wazie z VI wieku przed naszą erą. Pojęcie i legendy o smokach były częstym motywem ikonograficznym w sztuce bizantyjskiej, skąd przeniesione zostały do manuskryptów i iluminacji, tak wschodnio-, jak i zachodnioeuropejskich. 

W języku polskim, nie przyjęło się greckie słowo δράκος - drákos na określenie smoka. Pozostaliśmy przy starosłowiańskiej formie *smokъ, podczas gdy wiele innych języków słowiańskich przyjęło, albo z Bizancjum, albo z Zachodu, formę grecką (łacińską). I tak w rosyjskim i ukraińskim - дракон (czyt. drakon), ale też змей (czyt. zmej); bułgarskim - цмок (czyt. cmok); słowackim i czeskim - drak; bułgarskim дракон; chorwackim - zmaj.

Od północnego zachodu państwo Polan bronione było naturalną pradoliną Noteci, przy której posadowiono silne grody obronne. Jedynie na odcinku pomiędzy Notecią (Nakło) i Brdą (Bydgoszcz), jak można hipotetycznie sądzić (brak badań archeologicznych i próby datowania), została wybudowana sztuczna fortyfikacja, w formie wałów obronnych, zapewnie umocnionych palisadą. Ich resztki - trzy ramiona, o łącznej długości około 4 km, zwane są dzisiaj Wałami Kujawskimi (foto poniżej: blog "Kultura w lesie").


Od północnego wschodu Polski (Kujawy, Mazowsze) graniczny pas obronny przebiegał od dolnej Wisły w okolicach Góry św. Wawrzyńca (Kałdus), wzdłuż linii obejmującej kolejno Żmijewo (Brodnicę), Stupsk, Pułtusk, Wyszków, aż do rejonu Sokołowa Podlaskiego, z odnogą na południe, w okolice Mińska Mazowieckiego. W pasie tym zachowały się następujące "wężowe" toponimy: Żmijewo i Żmijewko koło Brodnicy; Żmijewo-Kuce, Żmijewo-Ponki, Żmijewo-Gaje, Żmijewo-Trojany, Żmijewo Szawły i Żmijewo Kościelne - wszystkie koło Stupska (związane ze starym szlacheckim rodem Żmijewskich), Wężewo koło Makowa Mazowieckiego, Wężewo i Wężówka koło Pisza, Wężewo koło Olecka, Wężówka koło Wyszkowa i Giżycka, Wężówko koło Węgorzewa, Węże koło Sokołowa Podlaskiego (Drohiczyna), Wężyczyn koło Mińska Mazowieckiego.

Wspomniane wyżej cztery "wężowe" toponimy na Mazurach  (koło Pisza, Giżycka, Węgorzewa i Olecka), czyli w historycznej krainie Prusów, należy uzupełnić o zachowane tam do dzisiaj relikty "wałów wężowych", tworzących w średniowieczu systemy obronne. Wymieńmy tutaj te, dotychczas rozpoznane, z których główne ognisko tworzą zespoły wałów koło Olsztyna (około 20-30 km na wschód): Nerwik, Odryty, Prejłowo, Leszno, Kierzbuń, Krupoliny, Barczewko i Kielary. Drugą grupę tworzą wały na zachodnich  i wschodnich krańcach ziem pruskich: Biskupiec na zachodzie oraz Święta Lipka, Marszałki, Dybowo i Borki na wschodzie.

Jak zauważa Robert Klimek na jego interesującej stronie Grodziska i szlaki Prusów: "Zwyczaj sypania wałów podłużnych miał miejsce na ziemiach Prusów w czasach średniowiecza. Były to umocnienia ziemne bardzo często zaopatrzone w palisadę. Poprzedzone one były zazwyczaj trudną do przejścia przesieką i uzupełniały linię obronną w miejscach, gdzie naturalne warunki środowiska umożliwiały wrogowi zbrojne wtargnięcie. Pełniły więc rolę obronną, jak i były nośnikiem informacji granicznej, ponieważ usytuowanie wałów występuje zazwyczaj na obrzeżach osadniczych oraz w pobliżu szlaków drożnych". Oto zdjęcie jednego z licznych reliktów tych wałów w okolicach osady Nerwik, koło Olsztyna.


O średniowiecznej historii Nerwik leży w pobliżu, będącego w dorzeczu Pisy, jeziora Wardąg. Pisa wływa do jeziora Wadąg, które łączy z Łyną rzeka Wadąg. Łyna z kolei jest dopływem, wpadającej do Bałtyku rzeki Pregoły. Droga wodna, łącząca Nerwik z Morzem Bałtyckim, mogła być wykorzystywana we wczesnym średniowieczu do celów handlowych i wojskowych. W tamtym okresie wśród plemion pruskich, jak wskazują źródła archeologiczne, współegzystowała napływowa ludność skandynawska. Dodajmy tutaj jeszcze dwie wsie o średniowiecznej metryce na ziemi Prusów, których nazwy mogą się wiązać z toponimem Nerwik. Jedna, to Nerwiki, historycznie - Nerwiken, połączona drogą wodną z Bałtykiem, podobnie jak Nerwik - przez Łynę i Pregołę. Druga, to dzisiejsza Płoskinia, a historycznie - Plasswich, Plastewiken, Plaswik. Leży ona nad rzeką Pasłęką, wpadającą do Zalewu Wiślanego i Bałtyku. Jest jeszcze wioska Wikno (historycznie Wickenau) nad jeziorem Omulew.

Końcówka -wich w tym toponimie Plasswich jest przekształconą formą przyrostka -wik, charakterystycznego dla toponimów o nordyckim pochodzeniu. Także etymologia toponimu Nerwik może wywodzić się z języka nordyckiego, tak zresztą, jak i hydronimy Wadąg i Wardąg. Ich historyczne nazwy brzmiały bowiem, odpowiednio, Wadang (Wadank) i Wardung. Przyrostek -ang może mieć staronordycki źródłosłów w wyrazie "anger", co znaczyło tak "wodę", jak i "fjord". Inne toponimy w tym regionie z końcówką -wik i z połączeniem wodnym z Bałtykiem to: Kierwik (historycznie - Kurwik), Karwik, Kwik (wszystkie w dorzeczu Pregoły), ale powstały one w czasach nowożytnych. Tym nie mniej tradycja starych końcówek -wik w tym regionie, pozostała.

Na północy Polski, na dzisiejszym Pomorzu wschodnim, które historycznie były zachodnimi krańcami Prus, zachowały się trzy "wężowe" toponimy - Wężowiec koło Wejherowa, Wężowiec koło Elbląga i Wężowiec koło Świecia. Mogły one stanowić elementy struktury obronnej plemion pruskich.

Trzecim zespołem "wałów wężowych" w państwie wczesnopiastowskim były umocnienia południowo-wschodnie. Zaczynały się one w okolicach Puław na północy, a kończyły na północny zachód od Krakowa oraz - z odnągą na południowy kraniec Polski, w rejonie Jasła. W tym zespole obronnym były jeszcze co najmniej trzy, wysunięte na wschód, umocnienia, broniące okolic Lublina, Czermna (Czerwienia) i Przemyśla. Odnajdujemy tutaj następujące "wężowe" toponimy: Wężerów i Wężowieckoło Krakowa, dawny gród Żmigród na którym powstał Opatów, wzgórze Żmigród w Sandomierzu, Żmijowiska koło Puław (ponad 200-metrowy wał w pobliżu Chodlika), Żmigród w Lublinie, Stary Żmigród koło Krosna, Żmijowiska koło Przemyśla. Podobną etymologię maja stare polskie nazwiska - ŻMIJEWSKI, ŻMIJOWSKI (AD 1439), ŻMIGRODZKI, ŻMIGROCKI (1469), ŻMIJKA (1490).

Należy tutaj pominąć te toponimy, semantycznie związane z wężem lub żmiją, które nie wskazują, aby pełniły w historii funkcje obronne, a ich nazwy bezpośrednio wynikają z charakteru lokalnego środowiska przyrodniczego (na przykład siedliska węży). Przykładem są następujące toponimy w okolicach Suchej Beskidzkiej: osada Żmije, pobliski obszar bezleśny, zwany Żmijówką i Góra Żmijowa.

Oto fotografia LIDAR otoczenia grodziska Czerwień i wsi Perespa, z naniesionym hipotetycznym przebiegiem wałów obronnych (źródło: Łukasz Miechowicz, 2020 - "Medieval fortification systems in the form of linear embankments in present-day Poland"). Zwróćmy uwagę na nieprzypadkowy toponim Perespa. To określenie, pochodzące od staroruskiego słowa переспа, oznacza kosę, mierzeję, tamę, wał, wąski pas ziemi. Mogło ono w tym konkretnym usytuowaniu topograficznym być synonimem pasa obronnego, zwanego żmijowym wałem. Odkryte w Perespie srebrne zawieszki (lunule), datowane na drugą połowę X wieku, są tego samego typu, jak podobne zabytki z Gniezdowa koło Smoleńska - co tylko potwierdza wschodnią proweniencję tego toponimu i taką w owym czasie przynależność kulturową tych ziem. Toponim Perespa występuje także na Ukrainie (okolice Łucka, Lwowa) i na Białorusi (okolice Pińska, Mogilewa).


W pobliżu Starego Żmigrodu (Łysa Góra) odkryto żeleźce wikińskiego topora, datowanego na IX-X wiek). W Żmijowiskach koło Puław odkryto relikty osady otwartej z przełomu IX/X wieku, a w niej m.in. żeleźce topora. W grodzisku w Żmijewie koło Brodnicy archeologowie odkryli z okresu od VIII do końca XI wieku konstrukcje obronnego wału ziemnego ze śladami palisady i kamienie pochodzące prawdopodobnie z części licowej wału, a także fragmenty ceramiki, żelazne wędzidło, nożyk i kamienne żarna. 

Nie ma pewności, czy nazwanie umocnień podłużnych wzdłuż Bobru "Wałami Chrobrego", a także czy wszystkie umocnienia, wykreślone na powyższej mapie, można przypisać pierwszym tylko władcom Polski. Być może część ich została wykonana przez ludy lub państwa sąsiadujące z rodzącą się Polską, w celu obrony przed jej ekspansją na ziemie plemion sąsiadujących. Z pewnością nie wszystkie, wymienione wyżej toponimy mają wczesnośredniowieczną metrykę, ani też że można je wszystkie wiązać z dawnymi funkcjami obronnymi.

Toponimy te na ziemiach polskich niewątpliwie pochodzą ze świata rusko-wareskiego. Opowieści o żmijach w rosyjskich i ukraińskich opowieściach ludowych przetrwały do XX wieku. Jeden z powstałych w 1903 roku drzeworytów w cyklu "Wiersze bez słów" Wasyli Kandyński zatytułował "Żmij". Wałami Żmijowymi nazywano na Rusi podłużne wały obronne, często z odgałęzieniami, tworzącymi z naturalnymi elementami obronnymi w terenie, rozległe systemy broniące granic politycznych określonych struktur państwowych. 

Badająca te nasypy we wczesnośredniowiecznej Rusi, z częściowo rozpoznaną konstrukcją rusztowo-przekładkową, Elżbieta Kowalczyk-Heyman zidentyfikowała około 570 kilometrów wałów, których historyczna nazwa związana była z tym toponimem: trzy odcinki wałów, zwanych dzisiaj Wałami Trepolskimi, odcinki Małego Wału Perejesławskiego i Wału Poroskiego. W Naddnieprzu, Podolu i na Wołyniu badaczka wydzieliła łącznie 16 dużych pasm wałów podłużnych, każdy o długości co najmniej kilkudziesięciu kilometrów. Oto fragment Wałów Żmijowych (ukr. Żmijewi Wały) pod Iwankowiczami, w pobliżu Perejesławia (foto: Kiyanka/WikimediaCommons, 2012).


Autorka uważa, że "... część wałów podłużnych była wzniesiona za panowania książąt Włodzimierza (980-1015) i Jarosława (1019-1054). Kolejne etapy budowy wałów można łączyć z zakrojoną na wielką skalę budową lub przebudową grodów leżących nad rzekami okalającymi państwo kijowskie, a zanotowanymi pod 988 i 1032 r." W tamtym okresie Ruś Kijowska naarażanona była na ataki Pieczyngów - plemion turkijskich. Nie można wykluczyć, że część z tych wałów powstała lub została rozbudowana i wzmocniona w XII wieku, w celu obrony przed kolejnymi najazdami koczowniczych plemion ze wschodu.

Przytoczmy tutaj parę przykładów toponimów z rdzeniem żmij-, jakie przetrwały do dzisiaj w strefie aktywności wikińskich Rusów, wzdłuż wielu odnóg szlaku "Od Waregów do Greków" (transkrypcja polska): Żmijka koło Niżnego Nowogrodu (ziemie Bułgarów nadwołżańskich); Żmijewo koło Kaługi i Żmijewka koło Penzy (ziemie Wiatyczów); Żmijowo i Żmijowka, koło Orła (ziemie Siewierzan); Żmijowe Wały koło Perejesławia (to historyczna ziemia Polan); Żmijew koło Charkowa (na pograniczu słowiańsko-chazarskim); Żmijewka koło Chersonia, u ujścia Dniepru do Morza Czarnego;  wyspa na Morzu Czarnym (ostrów) Żmijny - na morskim szlaku Waregów od ujścia Dniepru do Bizancjum; wreszcie "żmijowe" toponimy na Rusi Wołyńskiej, w pobliżu ziem polskich: rzeka Żmijka i miejscowość Żmijniec. 

Wśród południowych Słowian podobna "smocza" onomastyka: Zmajevo, Zmajevac, Drakčići (Serbia); Zmajan, Zmajevo oko (Smocze oko, jezioro), Zmajevac, Žminj, Drakići (Chorwacja); Drakovci (Słowenia). W tym ostatnim kraju odkrywane przez chłopów na polach pradziejowe topory kamienne oraz brązowe siekierki nosiły nazwę zmajev zob - smoczy ząb. Dodajmy jeszcze Dračí skály (Smocze skały, toponim), Dráchov i Drachkov w Czechach.

Interesujące są związki, jakie ostatnio odkrywają historycy, pomiędzy Piastami mazowieckimi z linii czerskiej a ... angielskim księstwem Wessex. Mazowsze południowe (czerskie) łączy z Wessex ... smok - wizerunek smoka w herbach obu tych historycznych prowincji. W Polsce jest on naturalnie nazwany "żmijem piastowskim", który we współczesnym wyobrażeniu prawie się nie różni od tego z herbu Wessex (zestawienie poniżej). "Żmij piastowski" to taki sam mit, tworzony "na poczekaniu" przez historyków - literatów, nie tylko zresztą naszych, jak "łódź słowiańska", "szłom wielkopolski" czy "miecz karoliński".


O ile jednak herb Wessex (z prawej strony) jest historycznie prawdziwym, bo tak przedstawionym na XI-wiecznej Tkaninie z Bayeux, o tyle herb Księstwa Czerskiego w powyższej formie nie jest potwierdzony w źródłach historycznych. Niemniej istotny jest sam wizerunek smoka, który rzeczywiście istniał w heraldyce książąt z Czerska od conajmniej XIV wieku. Oto poniżej ilustracja odcisku pieczęci herbowej książąt mazowieckich StanisławaJanusza III, z 1525 roku. 

Przytoczmy jej pełen opis. „W polu pieczęci tarcza czwórdzielna w krzyż, górą wygięta w kształcie kartusza. Na tarczy w polach naprzemianległych 1 i 4 orzeł w mitrze na głowie zwrócony w prawo; w polach 2 i 3 smok skrzydlaty z rozwartą paszczą, na czterech łapach, z długim pierścieniowato zwiniętym ogonem, zwrócony w prawo. Tło w polu poza tarczą ukośnie kratkowane. U góry na zwoju wstęgi dwie rozetki, pod tarczą jedna rozetka. Na zewnątrz poza wstęgą z napisem kilka kolistych obrzeżeń. Średnica 46 mm. Napis w otoku na wstędze zwiniętej na końcach w kształcie kartusza, sporządzony majuskułą, brzmi: STANISLAVS ET IANUSSIVS : D : D : DUCES : MAZOVIE : RVSSIE : ETC.” (S.K. Kuczyński, 1978 - "Pieczęcie książąt mazowieckich"). Interesujący jest opisany tytuł książąt Stanisława i Janusza III - "Książęta Mazowsza, Rusi itd". Oznacza to, że wschodnia część ich księstwa, obejmowała część ziem Białej i Czerwonej Rusi.


Istnieją poważne przesłanki, aby brać pod uwagę coraz częściej stawianą hipotezę, że związki Czerska z prowincją Wessex mają swój pierwotny wspólny mianownik w osobie wspomnianego wyżej, urodzonego w Wessex, Magnusa Haraldsona (1051-ok. 1110), syn króla Anglii Harolda II, który po śmierci swego ojca w bitwie pod Hastings, trafił na dwór Bolesława Szczodrego, a za czasów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego pełnił w Polsce wysokie funkcje polityczne, w tym u schyłku życia, na zamku w Czersku - komesa mazowieckiego. 

Nie byłaby to najstarsza paralela pomiędzy prowincją Wessex i ziemiami w obecnych granicach Polski. Przypomnijmy, że Alfred Wielki (848-899), król Wessex, wysłał do brzegów Bałtyku, w okolice ujścia Wisły i emporium wikińskiego w Truso, normańskiego podróżnika, Wulfstana z Hedeby. Pamiętajmy, że chociaż Wessex to kraina angielska, to zarówno za Alfreda Wielkiego w IX wieku, jak i za życia Magnusa Haraldsona w XI wieku, ziemie te politycznie i kulturowo były pod znaczącym wpływem normańskim, niezależnie od prowadzonych przez tamtejszych władców walk z Wikingami o obronę suwerenności kraju. Osburh (Oslacsdotter), matka Alfreda Wielkiego była Dunką, tak jak Gytha Thorkelsdóttir, babka Magnusa Haraldsona.

Urodzony w Norwegii, wychowany na Rusi Wiking Olaf Tryggvasson, mimo że przed objęciem korony tego kraju został formalnie ochrzczony i jemu przypisuje się zbudowanie w 995 roku pierwszego tam kościoła, sam "ochrzcił" swój flagowy okręt, na którym zginął w Bitwie pod Svold, w  zgodnie z nordycką mitologią jako "Długi Wąż" ("Ormr inn langi"). Ta skandynawska, pogańska jeszcze tradycja chrzczenia statków przed ich zwodowaniem, została przyjęta w średniowieczu w krajach chrześcijańskich, a dzisiaj praktykowana na całym świecie.

Drewniana rękojeść laski wikińskiej, zakończona głową żmiji-smoka, została odkryta w Dublinie (Wood Quay). Wykonano ją w style Ringerike, trwającym w okresie AD 980-1075 (źródło: The Irish Times, 30-01-2016).


Legendarny krakowski król Krak przypomina imię legendarnego króla duńskiego z VI wieku o imieniu Hrólf Kraki, opisanego w Hróls saga kraka. Jest on również pod imieniem Rolf Krake bohaterem w Skjöldunga saga (i w późniejszych sagach islandzkich), pod imieniem Hrðulf (Hrothulf) w legendzie Beowulf oraz pod imieniem Roluo Krake we wspomnianej wyżej kronice Gesta Danorum Saxo Grammaticusa. Imię Krake, Kraki, Krage oznaczało człowieka o posturze wysokiej i rozłożystej, a także pień wysokiego drzewa, którego przeciwległe gałęzie pozwalają wspiąć się na jego szczyt. O Hrólfie Kraki islandzki poeta i historyk Snorri Sturluson napisał: "Pośród królów z przeszłości jego usposobienie było najbardziej łagodne, a jego duch najbardziej nieustraszony i nikt nie był bardziej kochany niż on". Saxo Grammaticus odnotował, że "Wszystkie wieki po nim następujące szanowały jego imię i blask jego czynów". Należy pamiętać, że od epoki wędrówki ludów Skandynawowie używali pojęcia "król" nie w znaczeniu jedynego monarchy, ale jako co najwyżej księcia, a częściej lokalnego wodza (jarla), konkurującego z innymi.

Trudno powiedzieć, czy i na ile nasz swojski Krak z Krakowa, czy też duński Krake były postaciami realnymi, historycznymi. Wskazują jednak one na głęboki ślad kulturowy, jaki pozostał w społecznej świadomości aktualnej średniowiecznym kronikarzom skandynawskim czy też polskiemu "Mistrzowi Wincentemu". Duński historyk Lars Hemmingsen sądzi, że sięgające okresu wędrówek ludów korzenie duńskich "królów", w tym Rolfa Krake, mogą być dalekim echem po władcach plemion nordyckich, które opuściły Skandynawię i w V-VI wieku znajdowały się na południe od Karpat, w rejonie środkowego Dunaju. Legenda o Rolfie Krake mogła zrodzić się z historii związanej z Rodulfem, królem Herulów, który zginął około AD 508 w bitwie z Longobardami. Kadłubkowy Krak zjawił się pod Krakowem po przybyciu z Panonii i Karyntii - czyli stamtąd gdzie kiedyś przebywali Herulowie - i został wybrany przez miejscowych Słowian ich królem. W bohaterze legendy, jak i w jej rekwizycie, czyli smoku wawelskim, widać możliwy związek kulturowy z mitologią nordycką. Czy istnieje inna, poza Kadłubkową opowieścią o walkach Polaków z Rzymianami, wiarygodna geneza etnograficzna tego ludowego podania? 


Motywy przeplatających się wstęg, kończących się zwykle głową zwierzęcia, a także splecionych w formie linearnej i wzajemnie chwytających się zwierząt są charakterystyczne dla sztuki wikińskiej. Wątki przeplatających się taśm pojawiły się w sztuce skandynawskiej jeszcze przed okresem Wikingów i przybyły one ze Wschodu. Oto powyżej szczegół z obramowania Drzwi Gnieźnieńskich (prawe drzwi, w dolnym prawym rogu), na którym widoczny jest wizerunek lwa, atakowanego przez oplatającego go węża i przez skrzydlatego smoka (foto: M. Kopydłowski).

Zauważmy pewne podobieństwo smoka w dolnej części powyższej ilustracji z Drzwi Gnieźnieńskich ze smokiem z XI-wiecznego dwujęzycznego (łacina, język staroangielski) psałterza anglo-saksońskiego (MS Ff.1.23, folio 131v), przechowywanego w bibliotece uniwersyteckiej w Cambridge. Obydwa mają, charakterystyczne dla ikonografii bizantyjskiej, smukłe skrzydła, łapy z trzema pazurami, głowy wyraźnie odcinające się od szyi, rozwarte, chwytające paszcze oraz przebiegające wzdłuż szyi i tułowia pasy z rzędem okrągłych narośli. 


Jest to fragment strony z pierwszymi wersetami Psalmu 78 z Księgi Psalmów, zaczynającymi się od słów: "ATTENDITE POPVLE meus legem meam ...", nota bene, przetłumaczonego na język polski przez Jana Kochanowskiego (Słuchaj, wierny mój zborze, otwórz uszy swoje...). Inicjał litery A ma formę zoomorficzną ze smokiem.

Interesujące jest, że pobliscy Czesi mają swoją legendę o ich dawnym królu Kroku, założycielu czeskiego Krakowa, utrwaloną na piśmie w Chronica Boemorum Kosmasa z Pragi około AD 1119-1125. W niektórych wersjach polskiej legendy Wanda ma siostrę Libuszę, która w czeskiej legendzie jest córką Kroka, a później żoną Przemysła Oracza i matką Borzywoja I (852-889), pierwszego historycznego władcy Czech. W czeskiej opowieści, tak jak i w wielkopolskiej - opisanej przez Galla Anonima, dynastii książęcej nadano prosty, chłopski rodowód (u nich Przemysł Oracz, u nas Piast Oracz lub Kołodziej). Mogła to być jedna i ta sama legenda która powstała za czasów kiedy Wiślanie i Czesi byli sobie bliżsi językowo i kulturowo i podlegali tym samym władcom morawsko-czeskim.

Przywołajmy tutaj, rozdzielone oknem romańskim, dwie sceny z księciem Rościsławem, utrwalone na freskach w XI-wiecznej rotundzie pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP oraz św. Katarzyny w Znojmie (foto : Archiwum Muzeum Południowomorawskiego w Znojmie). Ten władca Wielkich Moraw w AD 863 sprowadził do kraju misję chrystianizacyjną Cyryla i Metodego. Lewa scena przedstawia księcia Rościsława na koniu, wiodącego za sobą bizantyjską misję dwóch apostołów. W prawej scenie władca Moraw opuszcza widoczny za nim tron, aby jako oracz stanąć do pługa z zaprzęgniętymi wołami i przygotować w narodzie grunt do zasiania w nim chrześcijańskiego ziarna, przez stojących z boku greckich misjonarzy. 


Zastanawiające jest, że powstałe lub co najmniej utrwalone na piśmie obie legendy (lub ich wersje) wskazały na słowiański rodowód Borzywoja I i Mieszka I w tym samym czasie - na początku XII wieku, mimo że dzieje ich dzielił niemal cały wiek. Podobna narracja utrwalona w tym samym okresie wskazuje na "dopisanie" tych legend do życiorysów obydwu władców o nieznanym z innych źródeł pochodzeniu. 

Ani kronika Galla, ani Kosmasa nie mówią o chrystianizacji Słowian prowadzonej w nieodległych im czasach przez bizantyjską misję Cyryla i Metodego, chociaż Kosmas wymienia imiona Cyryla i Metodego. Tego pierwszego w zdaniu: "W czasach wspomnianego księcia Ulryka, człowieka wybitnego w kulcie Bożym, żył pustelnik imieniem Prokop, Czech z urodzenia ze wsi Chotouň, dobrze wyszkolony kanonicznie w pismach słowiańskich, stworzonych i ustalonych wcześniej przez najświętszego biskupa Cyryla" (Tempore siquidem prefati ducis Odalrici, in divino cultu viri magnifici, fuit heremita Procopius nomine, natione Boemicus de villa Chotun, Sclavonicis litteris a sanctissimo Quirillo episcopo quondam inventis et statutis canonice admodum imbutus).

Imię Metodego kronikarz wymienia przy okazji chrztu księcia Borzywoja I w podanej przez niego, błędnej dacie AD 884: "Gostiwit spłodził Borzywoja, który był pierwszym księciem, który przyjął chrzest. Został  on ochrzczony przez czcigodnego biskupa Metodego na Morawach, za czasów cesarza Arnulfa i Świętopełka, króla Moraw" (Gostivit autem genuit Borivoy, qui primus dux baptizatus est a venerabili Metudio episcopo in Moravia sub temporibus Arnolfi imperatoris et Zvatopluk eiusdem Moravie regis). Co do błędnej daty - biskup Metody zmarł w 885 roku, Świętopełk był księciem Moraw w latach 871–894; Arnulf został królem w 887 roku, ale cesarzem dopiero w AD 896; Borzywoj mógł zatem przyjąć chrzest między rokiem 882, a 6 kwietnia 885.

O  cyrylsko-metodejskiej chrystianizacji Słowian mówi, pięć wieków od tych czasów, dopiero czeska Kronika Pulkawy z końca XIV wieku. Jeszcze w tamtym stuleciu biskup ołomuniecki Jan Oczko na synodzie diecezjalnym wydał 22 statuty, wśród których osiemnasty wymieniał wszystkie święta w roku jakie należy obchodzić pod groźbą ekskomuniki, "w tym zwłaszcza święto Cyryla i Metodego".

Oto wizualizacja genezy państwa polskiego z wydanej w 1833 roku w Paryżu książki Juliana Ursyna Niemcewicza "La vieille Pologne album historique et poétique composé de chants et légends". Ilustracja przedstawia scenę, gdy przed chatą Piasta - Kołodzieja pojawiają się dwaj aniołowie i zwracają się do niego w te słowa: "O, śmiertelniku, ty musisz panować, Bóg ci tak rozkazuje, wykonaj!". Publikacja ta wyrażała żal z utraconej przez kraj pół wieku wcześniej niepodległości, a dla pokrzepienia serc Polaków, przywoływała legendy ukazujące jasne wydarzenia z polskiej historii, w tym ta o Piaście Kołodzieju, który z nakazu Boga miał zostać pierwszym polskim władcą.


Jednakże w oryginalnej kronice Galla Anonima to nie aniołowie przybyli w progi Piasta, syna Popiela, ale - nie nazwani z imienia w zachowanych kopiach tej kroniki, "dwaj goście". Czy nie było ich imion w oryginale kroniki - tego nie wiemy, a nie możemy wykluczyć; w każdym razie nie ma ich w zachowanych kopiach - odpisach. Natomiast do czasów nowożytnych przetrwała jedna z wersji tego podania, że tymi gośćmi byli Cyryl i Metody - dwaj chrześcijańscy misjonarze (por. np. Hermann Grieben, 1865 - "Geschichte der Stadt Kößlin: Zur Feier des 600jährigen Bestehens der Stadt Köslin"). Czy po rozbiciu jedności Kościoła pod koniec XI wieku cenzura rzymskiego wyznania nie mogła wyciąć prawosławnych śladów w kronice Galla?

Dodajmy, że mimo zupełnego pominięcia staro-cerkiewno-słowiańskiego okresu w historii Polski i Czech przez pierwszych kronikarzy tych krajów, prawdopodobnie na Morawach zostało wydane pierwsze wśród Słowian prawo, spisane w ichnim języku: "Zakon sudnyj liudem" ("Kodeks prawny dla ludzi"). Było to (oryginał zaginął, istnieją tylko późniejsze, bułgarskie, serbskie i ruskie odpisy), dokonane zapewne w latach 863-866 przez św. Cyryla i Metodego tłumaczenie bizantyjskiego kodeksu "Ekloga", wydanego przez cesarza Leona III w AD 726. Miało to miejsce za czasów księcia wielkomorawskiego Rościsława, który usiłował uniezależnić się politycznie od państwa wschodniofrankijskiego. Frankijskie IX-wieczne Roczniki Fuldajskie (Annales Fuldenses) nawiązują do zachodnich Słowian (Łużyczan), określając ich jako rządzących się własnymi "prawami i zwyczajami" (leges et consuetudines). Zapewne te prawa dotyczyły wówczas i do należącej do państwa morawskiego południowej Małopolski.

Z listu papieża Jana XIII, jaki przytacza Kosmas w swojej kronice, wynika że papież warunkował zgodę na otwarcie biskupstwa w Pradze w ten sposób: "Ale jednak nie według obrządku czy sekty ludu Bułgarii czy Rusi albo słowiańskim językiem (... verum tamen non secundum ritus aut sectam Bulgariae gentis vel Ruziae aut Slavonicae linguae), lecz bardziej idąc za postanowieniami i dekretami apostolskimi wybierzesz do tego dzieła jednego znakomitszego duchownego ku zadowoleniu całego Kościoła, przede wszystkim uczonego w piśmie łacińskim, który by potrafił radłem słowa rozruszać ugory serc pogańskich i siać pszenicę dobrej pracy i snopy płodów waszej wiary oddawać Chrystusowi".

Wielu historyków uważa, że cytat ten nie jest autentyczny, że kronikarz go sfałszował, włączając warunek postawiony przez papieża. Nawet gdyby tak było, a co wcale nie jest oczywiste, to tak czy owak wynika z tego fakt istnienia w Czechach w owym czasie (przed założeniem diecezji praskiej w AD 973) obok liturgii łacińskiej, "rytu bułgarskiego czy ruskiego w słowiańskim języku" - jak go określił papież czy tylko kronikarz. Najstarszy znany zabytek pisany w języku słowiańskim z Rusi pochodzi z połowy X wieku, a pierwsi chrześcijanie przybyli na Ruś z Bizancjum już wiek wcześniej. W ten sposób stawałoby się zrozumiałym, że ówczesny papież mógł nie czynić różnicy co do pochodzenia rytu innego, niż akceptowany łaciński.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz